Kto się boi Instytutu Pamięci Narodowej?
Instytutu Pamięci Narodowej boją się politycy ze wszystkich opcji. Boją się także osoby publiczne spoza polityki. Chodzi zarówno o tych, którzy mają niejasną przeszłość, jak i o tych, którzy byli finansowani z kapitału operacyjnego służb specjalnych. Kiedy poszkodowani
zaczną się zgłaszać po swoje akta, okaże się, że niejedna kariera była od początku sterowana przez bezpiekę - mówi dr Andrzej Grajewski, historyk, członek Kolegium IPN. W teczkach pokrzywdzonych można będzie znaleźć dokumenty dowodzące, że politycy oczyszczeni w procesie lustracyjnym współpracowali jednak z bezpieką. Postępowanie w ich sprawach rozpocznie się na nowo. Akta przechowywane w IPN to bomba z opóźnionym zapłonem, a sam instytut to najbardziej kłopotliwa instytucja III RP.
Sparaliżować i zlikwidować
Trzeci rok z rzędu budżet Instytutu Pamięci Narodowej jest przez parlament zmniejszany - o 13,1 mln zł. Przedstawiciele kolegium IPN, z którymi rozmawialiśmy, są przekonani, że politykom różnych opcji chodzi najpierw o ubezwłasnowolnienie instytutu, a ostatecznie o jego likwidację. Dzień po głosowaniu, w którym obcięto fundusze na IPN, okazało się, że w Senacie trwają prace nad nowelizacją ustawy o instytucie. Wedle tego projektu, pion śledczy IPN miałby zostać podporządkowany prokuraturze powszechnej. - Odcięcie pionu śledczego od instytutu to pozbawienie go dostępu do bazy archiwalnej, czyli w praktyce skazanie go na paraliż. A to oznacza de facto koniec sądowego rozliczania przeszłości - mówi Andrzej Grajewski.
Niebezpieczne śledztwa
Śledztwa prowadzone obecnie przez IPN pokazują, dlaczego tak trudno było ustalić winnych zabójstwa górników w kopalni Wujek oraz wskazać osoby stojące za zabójstwem księdza Popiełuszki. Po prostu służby specjalne PRL zacierały ślady, prowadziły akcje dezinformacyjne, zastraszały świadków. W katowickim oddziale IPN toczy się obecnie śledztwo, z którego wynika, że bezpieka pomagała zomowcom w uniknięciu odpowiedzialności karnej
za przestępstwa popełnione
15 grudnia 1981 r. w Jastrzębiu Zdroju (podczas pacyfikacji kopalni Manifest Lipcowy) oraz 16 grudnia w Katowicach (podczas pacyfikacji kopalni Wujek). Na początku przyszłego roku IPN zamierza przedstawić zarzuty osobom odpowiedzialnym za utrudnianie śledztwa w sprawie zabójstwa górników w kopalni Wujek. Wśród oskarżonych
- o sprowadzanie śledztwa na fałszywe tory i niszczenie dowodów - znajdą się prokuratorzy z Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach. Celowo nie zabezpieczyli dowodów na miejscu przestępstwa. Pozwolili, by zniknęła broń, z której strzelali funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO.
Z prowadzonego przez lubelski oddział IPN śledztwa w sprawie kierowania zabójstwem księdza Jerzego Popiełuszki wynika, że w tym wypadku fałszowanie i niszczenie dowodów prowadzone było na wielką skalę. Przedmiotem tego postępowania są też między innymi sprawy badane w 1990 r. przez nadzwyczajną komisję sejmową, której przewodniczył Jan Maria Rokita. Analizowała ona sto postępowań z lat 80., z których wynikało, że bezpieka miała związek z zabójstwami działaczy opozycji i księży. Jedna z tych spraw dotyczy okoliczności śmierci ks. Stanisława Suchowolca z Białegostoku. Zginął on w 1989 r. w pożarze plebanii. Przyczyną pożaru było podpalenie.
W IPN toczą się także śledztwa dotyczące zbrodni sądowych popełnionych przez sędziów i prokuratorów - od czasów stalinowskich do końca stanu wojennego. - W działalności instytutu nie chodzi o stawianie ludzi przed sądem dla odwetu, ale o to, by pokazać, że każdy, kto popełni przestępstwo, a tym bardziej zrobi to pod osłoną sprawowanej funkcji, będzie pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Jeżeli ktoś będzie przekonany, że jego władza jest na tyle silna, iż ochroni go przed odpowiedzialnością, to nadużywanie prawa przez rządzących nigdy się nie skończy - mówi Zbigniew Wassermann, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były zastępca prokuratora generalnego.
zaczną się zgłaszać po swoje akta, okaże się, że niejedna kariera była od początku sterowana przez bezpiekę - mówi dr Andrzej Grajewski, historyk, członek Kolegium IPN. W teczkach pokrzywdzonych można będzie znaleźć dokumenty dowodzące, że politycy oczyszczeni w procesie lustracyjnym współpracowali jednak z bezpieką. Postępowanie w ich sprawach rozpocznie się na nowo. Akta przechowywane w IPN to bomba z opóźnionym zapłonem, a sam instytut to najbardziej kłopotliwa instytucja III RP.
Sparaliżować i zlikwidować
Trzeci rok z rzędu budżet Instytutu Pamięci Narodowej jest przez parlament zmniejszany - o 13,1 mln zł. Przedstawiciele kolegium IPN, z którymi rozmawialiśmy, są przekonani, że politykom różnych opcji chodzi najpierw o ubezwłasnowolnienie instytutu, a ostatecznie o jego likwidację. Dzień po głosowaniu, w którym obcięto fundusze na IPN, okazało się, że w Senacie trwają prace nad nowelizacją ustawy o instytucie. Wedle tego projektu, pion śledczy IPN miałby zostać podporządkowany prokuraturze powszechnej. - Odcięcie pionu śledczego od instytutu to pozbawienie go dostępu do bazy archiwalnej, czyli w praktyce skazanie go na paraliż. A to oznacza de facto koniec sądowego rozliczania przeszłości - mówi Andrzej Grajewski.
Niebezpieczne śledztwa
Śledztwa prowadzone obecnie przez IPN pokazują, dlaczego tak trudno było ustalić winnych zabójstwa górników w kopalni Wujek oraz wskazać osoby stojące za zabójstwem księdza Popiełuszki. Po prostu służby specjalne PRL zacierały ślady, prowadziły akcje dezinformacyjne, zastraszały świadków. W katowickim oddziale IPN toczy się obecnie śledztwo, z którego wynika, że bezpieka pomagała zomowcom w uniknięciu odpowiedzialności karnej
za przestępstwa popełnione
15 grudnia 1981 r. w Jastrzębiu Zdroju (podczas pacyfikacji kopalni Manifest Lipcowy) oraz 16 grudnia w Katowicach (podczas pacyfikacji kopalni Wujek). Na początku przyszłego roku IPN zamierza przedstawić zarzuty osobom odpowiedzialnym za utrudnianie śledztwa w sprawie zabójstwa górników w kopalni Wujek. Wśród oskarżonych
- o sprowadzanie śledztwa na fałszywe tory i niszczenie dowodów - znajdą się prokuratorzy z Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach. Celowo nie zabezpieczyli dowodów na miejscu przestępstwa. Pozwolili, by zniknęła broń, z której strzelali funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO.
Z prowadzonego przez lubelski oddział IPN śledztwa w sprawie kierowania zabójstwem księdza Jerzego Popiełuszki wynika, że w tym wypadku fałszowanie i niszczenie dowodów prowadzone było na wielką skalę. Przedmiotem tego postępowania są też między innymi sprawy badane w 1990 r. przez nadzwyczajną komisję sejmową, której przewodniczył Jan Maria Rokita. Analizowała ona sto postępowań z lat 80., z których wynikało, że bezpieka miała związek z zabójstwami działaczy opozycji i księży. Jedna z tych spraw dotyczy okoliczności śmierci ks. Stanisława Suchowolca z Białegostoku. Zginął on w 1989 r. w pożarze plebanii. Przyczyną pożaru było podpalenie.
W IPN toczą się także śledztwa dotyczące zbrodni sądowych popełnionych przez sędziów i prokuratorów - od czasów stalinowskich do końca stanu wojennego. - W działalności instytutu nie chodzi o stawianie ludzi przed sądem dla odwetu, ale o to, by pokazać, że każdy, kto popełni przestępstwo, a tym bardziej zrobi to pod osłoną sprawowanej funkcji, będzie pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Jeżeli ktoś będzie przekonany, że jego władza jest na tyle silna, iż ochroni go przed odpowiedzialnością, to nadużywanie prawa przez rządzących nigdy się nie skończy - mówi Zbigniew Wassermann, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były zastępca prokuratora generalnego.
LEON KIERES prezes Instytutu Pamięci Narodowej Po trzynastu latach polskiej demokracji przeszłość ciągle uwiera i boli. I ciągle dominuje strach przed szukaniem przyczyn tego bólu. Czy rzeczywiście łatwiej jest, tak jak chce wielu, żyć z bólem, zagłuszać go niepamięcią, niż wrócić do traumatycznych przeżyć? Powinniśmy się rozliczyć z przeszłością, bo wcześniej czy później ona nas dogoni. Jeżeli sami jej nie odkryjemy, nie ujawnimy ciemnych stron naszej historii, ktoś inny będzie nam to wyciągał. Przeszłość, sposób rozliczenia z nią ma związek z naszą przyszłością, z naszym miejscem w przyszłej Europie. Zrobię wszystko, żeby instytut mógł funkcjonować nadal, choć nie ulega wątpliwości, że nie będziemy mogli zrealizować wszystkich planów. |
Rozmowa z CZESŁAWEM KISZCZAKIEM, byłym ministrem spraw wewnętrznych Violetta Krasnowska: Śledztwo IPN ustaliło nowe fakty w sprawie śmierci księdza Popiełuszki... Czesław Kiszczak: Jakie nowe fakty? Czy pani zwariowała? - Kilkudziesięciu nowych świadków też popadło w paranoję? - Jak można twierdzić, że ksiądz Popiełuszko został zamordowany nie 19 października, ale 26 października. Przecież sekcję zwłok przeprowadzała ekipa wybitnych specjalistów. - Ale nie ustalili daty śmierci. - Student medycyny pierwszego roku potrafi odróżnić, czy nieboszczyk leżał w wodzie 5 czy 15 dni. - Profesorowie nie potrafili. - To jest paranoja! To co, Piotrowski odsiedział 15 lat w więzieniu i pokornie wszystko przyjmował? On dla pięknych oczu Kiszczaka siedział 15 lat w więzieniu? Rozumiem, że mógł się bać do 1989 r., ale po transformacji ustrojowej nadal chronił Kiszczaka? - Dlaczego 26 października nurkowie przestali szukać zwłok księdza? - Jak to przestali? Co pani plecie? - Ustalił to prokurator Witkowski. - To są bzdury! Nie było żadnej przerwy w poszukiwaniach. Były tylko krętactwa ze strony zabójców. Pierwotnie twierdzili, że zostawili księdza Popiełuszkę związanego w parku w Toruniu. Pojechaliśmy do Torunia, szukaliśmy w parku. Potem wielokrotnie pokazywali różne miejsca w Wiśle. - Tego, o czym pan mówi, nie ma aktach procesu toruńskiego. - To są brednie! - Istnienie sekcji D to też brednia? - Nie mam ochoty na te tematy rozmawiać. Rozmowa nie autoryzowana |
Ipn ściga IPN prowadzi obecnie 1271 śledztw, w tym 937 w sprawach zbrodni komunistycznych i 89 w sprawach zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Do sądu skierowano 18 aktów oskarżenia przeciwko sprawcom zbrodni komunistycznych, 43 osobom postawiono natomiast zarzut popełnienia takich zbrodni. Przesłuchano prawie 10 tys. świadków i około 100 podejrzanych. |
Kto naprawdę zabił księdza Jerzego Popiełuszkę? Artykuł "Sekcja śmierci" ("Wprost" nr 51/52), opisujący nowe ustalenia w sprawie zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki, sprawił, że do IPN oraz dziennikarzy "Wprost" zgłosili się kolejni świadkowie. Według jednego z nich, są dowody, że ksiądz był przesłuchiwany. Podczas tych przesłuchań był rozebrany, a kiedy po zabójstwie ubierano zwłoki, zapomniano założyć niektóre części garderoby, a także charakterystyczną bransoletkę. Miał ją zabrać jeden z przesłuchujących Popiełuszkę funkcjonariuszy sekcji D (grupy do zadań specjalnych działającej w MSW, w której pracował też Grzegorz Piotrowski). Inny ze świadków twierdzi, że zanim zwłoki księdza wrzucono do zalewu pod Włocławkiem, przywieziono je do zakonspirowanego lokalu SB w Wilanowie, gdzie miało dojść do spotkania funkcjonariuszy sekcji D (to oni de facto zabili księdza) z szefami IV departamentu. Pojawili się też świadkowie, którzy widzieli, jak wrzucano zwłoki do Zalewu Wiślanego we Włocławku 25 października, a nie 19 października - jak wynika z ustaleń procesu toruńskiego. Po przeanalizowaniu materiałów z sekcji zwłok sprzed 18 lat biegli, profesorowie medycyny sądowej, powołani przez prokuratora Andrzeja Witkowskiego, stwierdzili, że jest prawdopodobne, iż ciało księdza wrzucono do wody dopiero 25 października, czyli wtedy, gdy Piotrowski, Pękala i Chmielewski siedzeli już w areszcie. Prokuratorzy IPN ustalili, że następnego dnia po wszczęciu poszukiwań na Zalewie Wiślanym, czyli 26 października, odwołano ekipę nurków i przerwano akcję. Wznowiono ją dopiero 30 października. Wówczas nurkowie szybko odnaleźli ciało, jednak dowodzący akcją polecił jej przerwanie - ciało księdza pozostawiono w wodzie. Akcję podjęto po sześciu godzinach. Prokurator Andrzej Witkowski ustala, co się kryje za tą decyzją. VK |
Więcej możesz przeczytać w 1/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.