Książki i ludzie, ogniwa w łańcuchu przemian, tworzą historię naszego życia wewnętrznego
Gdy jest się młodym, więcej się myśli o sylwestrze i uciechach z nim związanych aniżeli o tym, że życie człowieka na ziemi jest dosyć krótkie i raczej niezabawne. Chociaż - jak dla mnie - ciekawe. W starości ma się w Nowy Rok albo alkoholowego, albo egzystencjalnego kaca. Ten pierwszy brata nas z przeżyciami młodszych pokoleń, ten drugi z tymi, którzy pijąc ziółka i łykając pigułki, smętnie dumają nad przeszłością, a nie nad przyszłością. Miałem tak różnorodne i pasjonujące życie, a w dodatku przeżywane w poczuciu sensu tego, co robię, że z przyjemnością poznawczą zwracam się do lat minionych, a nie przyszłych. Dlaczego poznawczą? Bo dopiero teraz, patrząc wstecz, człowiek odkrywa pełniejszy wymiar ogólnych i indywidualnych wypadków życiowych.
Do takich refleksji nakłoniła mnie prośba żony, bym zaczął wreszcie selekcjonować pokaźny księgozbiór w swoim pokoju i w domu. Selekcję książek na te, które pozostawiam, i te, które oddaję dzieciom i wnukom, niezwykle utrudnia mój związek uczuciowy z wieloma woluminami. Wnuczęta mogą żywić podobne uczucia do ukochanych płyt CD. Ale to nie jest to samo co przywiązanie do książek. Te wiążą się bowiem z historią naszego życia wewnętrznego. To, co zewnętrzne, zmienia się i zanika. To, co wewnętrzne, pozostaje jako ogniwo w łańcuchu dalszych przemian. Tymi ogniwami są książki i ludzie. Myślę o przyjaźniach, sympatiach i miłościach. Spotykamy też ludzi złych, ale oni nie pozostawiają w nas wspomnień, do których byśmy chcieli wracać. Złych książek mało jest w mojej bibliotece, a te, które zdradziecko przetrwały w głębi półek, wyrzucam. A źli ludzie... Lepiej o nich nie myśleć.
Osobną wartością są książki z dedykacjami autorów. Zachowało się ich wiele, a ich lektura w chwili otrzepywania z kurzu jeszcze bardziej pogłębia noworoczną refleksję. Oto "Pan Cogito" Zbigniewa Herberta z roku 1974 z dedykacją "Kochany Spodku (to mój dawny pseudonim), dziękuję Ci bardzo za to, co napisałeś o Panu Cogito. On mnie też martwi. Czekam cierpliwie, że się przebije na Drugą Stronę. Nie tracę nadziei. Z serdeczną przyjaźnią, Twój Zbigniew. Warszawa, Wielkanoc 1974". Nie pamiętam, co pisałem wówczas w felietonie o Panu Cogito, w sumie jednak chodziło - na co wskazuje wielkanocna data - o "drugą stronę" egzystencji po śmierci. Dziś Herbert i Pan Cogito są już tam, gdzie czas się nie liczy.
Inna dedykowana książka to "Dwaj panowie z Werony" Szekspira w tłumaczeniu Zygmunta Kubiaka: "Drogiemu Markowi, aby na dwie godziny mógł uciec do Werony, ofiarowuje Zygmunt. 3 VI 1958". Dlaczego uciec? Bo życie publiczne w PRL dwa lata po październiku 1956 r. było dla pisarzy coraz trudniejsze, coraz bardziej zniewolone. Dawna sztuka stawała się azylem wolności. Oby i nadal była taką sztuka dawna i nowa.
Do takich refleksji nakłoniła mnie prośba żony, bym zaczął wreszcie selekcjonować pokaźny księgozbiór w swoim pokoju i w domu. Selekcję książek na te, które pozostawiam, i te, które oddaję dzieciom i wnukom, niezwykle utrudnia mój związek uczuciowy z wieloma woluminami. Wnuczęta mogą żywić podobne uczucia do ukochanych płyt CD. Ale to nie jest to samo co przywiązanie do książek. Te wiążą się bowiem z historią naszego życia wewnętrznego. To, co zewnętrzne, zmienia się i zanika. To, co wewnętrzne, pozostaje jako ogniwo w łańcuchu dalszych przemian. Tymi ogniwami są książki i ludzie. Myślę o przyjaźniach, sympatiach i miłościach. Spotykamy też ludzi złych, ale oni nie pozostawiają w nas wspomnień, do których byśmy chcieli wracać. Złych książek mało jest w mojej bibliotece, a te, które zdradziecko przetrwały w głębi półek, wyrzucam. A źli ludzie... Lepiej o nich nie myśleć.
Osobną wartością są książki z dedykacjami autorów. Zachowało się ich wiele, a ich lektura w chwili otrzepywania z kurzu jeszcze bardziej pogłębia noworoczną refleksję. Oto "Pan Cogito" Zbigniewa Herberta z roku 1974 z dedykacją "Kochany Spodku (to mój dawny pseudonim), dziękuję Ci bardzo za to, co napisałeś o Panu Cogito. On mnie też martwi. Czekam cierpliwie, że się przebije na Drugą Stronę. Nie tracę nadziei. Z serdeczną przyjaźnią, Twój Zbigniew. Warszawa, Wielkanoc 1974". Nie pamiętam, co pisałem wówczas w felietonie o Panu Cogito, w sumie jednak chodziło - na co wskazuje wielkanocna data - o "drugą stronę" egzystencji po śmierci. Dziś Herbert i Pan Cogito są już tam, gdzie czas się nie liczy.
Inna dedykowana książka to "Dwaj panowie z Werony" Szekspira w tłumaczeniu Zygmunta Kubiaka: "Drogiemu Markowi, aby na dwie godziny mógł uciec do Werony, ofiarowuje Zygmunt. 3 VI 1958". Dlaczego uciec? Bo życie publiczne w PRL dwa lata po październiku 1956 r. było dla pisarzy coraz trudniejsze, coraz bardziej zniewolone. Dawna sztuka stawała się azylem wolności. Oby i nadal była taką sztuka dawna i nowa.
Więcej możesz przeczytać w 1/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.