Aby rozreklamować swoje produkty, firma Rudzkiego zwróciła się do najbardziej znanych Polaków o zarejestrowanie ich przemówień na dowolnie wybrany temat. Marszałek Piłsudski nagrał dwa teksty. Jeden o zbiorowej pracy ludzi, drugi o śmiechu. W tym ostatnim otwarcie wyznał, że w niecodziennej sytuacji, kiedy stoi przed trąbą mającą uwiecznić jego głos, bardzo chciałby zarejestrować nie tyle swoje słowa, ile radosny śmiech. Dodał z żalem: "Śmiać się na zamówienie nie umiem, lecz powiem panom jedną uwagę z powodu śmiechu. Witaliśmy Polskę odrodzoną nie dźwięcznym śmiechem odrodzenia, lecz jakimś kwasem śledzienników i jakąś zgryźliwością ludzi o chorych żołądkach. Więc głosem z trąby błagam: matki i ojcowie, gdy sami śmiać się nie możecie, w kąt rzućcie instrumenty pedagogiczne, gdy wesoły srebrny dzwonek śmiechu roześmianych buziaków dziecinnych w waszych domach się rozlega. Niech się śmieją polskie dzieci śmiechem odrodzenia, gdy wy tego nie umiecie!".
Dzisiaj, u progu nowego roku 2003, chciałoby się ten apel marszałka skierować do wszystkich, którzy nie potrafią się cieszyć z przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Nasze przyłączenie się do zjednoczonej Europy ma nie mniejsze historyczne znaczenie niż odzyskanie w 1918 r. suwerenności. Wtedy wydawało się, że to własne państwo zagwarantuje Polakom nie tylko możliwość suwerennego decydowania o swoich losach, ale również pomyślność gospodarczą, rozwój cywilizacyjny i swobodne zaspokajanie wszystkich potrzeb narodowych. Dzisiaj bardzo podobne nadzieje wiążemy z członkostwem w Unii Europejskiej. Wiemy bowiem doskonale, że Polska odgrodzona od świata, nie uczestnicząca w wielkim procesie europejskiej integracji, będzie krajem rozwijającym się znacznie wolniej i podatnym na wszelkie wahania międzynarodowej koniunktury. Wiemy również, chociażby po tym, co się zdarzyło 11 września 2001 r., że nowy, XXI wiek wcale nie wydaje się bezpieczniejszy i pewniejszy niż pełny napięć i konfliktów wiek XX. Obronić się przed tym wszystkim samemu byłoby bardzo trudno, stąd akces do wielkiej rodziny narodów europejskich.
Wydawałoby się, że z takiej perspektywy można się jedynie radować, tak jak należało się wyłącznie cieszyć z odrodzenia własnego państwa przed 84 laty. I wówczas, i dzisiaj nie brak jednak głosów malkontentów, jak ich Piłsudski nazywa ze staropolska - śledzienników, którzy w odwróceniu się wielkiej karty dziejów dostrzegają wyłącznie mankamenty.
Nie ma się co oszukiwać, że malkontenci zamartwiają się wyłącznie wyimaginowanymi problemami. Wielkie dziejowe procesy, takie jak odbudowanie suwerennego państwa w 1918 r. czy przystąpienie Polski do unii, niosą z sobą nie tylko ogromne pożytki, ale również i pewne kłopoty. Idzie o to, aby pomiędzy tymi dwoma sferami odpowiednio wyważyć proporcje.
Śledziennicy zawsze byli, są i będą. Stosownie do apelu Piłsudskiego lepiej się jednak wsłuchać w radosny śmiech naszych dzieci niż w narzekania i kwasy. W śmiechu brzmi optymizm, a jednocześnie przestroga, że jeśli ulegniemy doraźnym narzekaniom malkontentów, narazimy na szwank przyszłe interesy narodowe, symbolizowane właśnie przez śmiech najmłodszych.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.