W nowym roku życzmy sobie jak najszybszego odejścia od socjalistycznych iluzji
Życzenia noworoczne to zbiór łatwo poddający się klasyfikacjom. Można je na przykład podzielić na rea-listyczne i mieszczące się w sferze tzw. pobożnych. Są życzenia, których spełnienie zależy w znacznej mierze od nas samych, od tego, ile jesteśmy warci. Są też dziedziny i sprawy słabiej poddające się ludzkiej ingerencji i pragnieniom, na przykład długość życia. Już niedługo jednak nie będzie wypadało życzyć komukolwiek, zwłaszcza osobom sędziwym, dożycia stu lat. Liczba stulatków rośnie w imponującym tempie - i to mimo narzekań na pauperyzację.
Ograniczmy się jednak na wszelki wypadek do tych życzeń, których spełnienie zależy od nas samych. Od tego, czy potrafimy przekroczyć próg niemożności, czy też nadal będziemy zajmować miejsca w ogonie rankingów informujących o kondycji kraju na różnych polach. Tym, którzy sądzą, że po wejściu do Europy zostaniemy "zglajchszaltowani", wypada przypomnieć, że w unii nadal będziemy żyć na własną rękę, mając jedynie większe pole manewru, wymagające solidnej wiedzy, a nie małego sprytu. Jesteśmy niekonkurencyjni, a za to nieźle skorumpowani. Nasze prawo i administracja są kiepskie, stopa inwestycji za niska, z kolei stopa redystrybucji za wysoka. Bariery biurokratyczne rosną, a nie maleją. Usłyszałem niedawno w telewizji, że jakiś przedsiębiorca musiał uzyskać ponad 100 (słownie: sto) pieczątek, by zacząć legalnie działać.
Czego w tej sytuacji życzyć sobie u progu unii? Moja odpowiedź jest prosta. Życzę sobie likwidacji wszelkich taryf ulgowych, oszukujących i demoralizujących, dających przywileje jednym i nie dających ich drugim. Życzę sobie zerwania z trzecią drogą, na którą nie stać nawet bogatych, i konsekwentnego dokończenia transformacji ustrojowej. Powiedzmy sobie wreszcie zupełnie szczerze: dość chowania głowy w piasek i karmienia się iluzjami. Dość pokrywania gigantycznych strat sektora nierynkowego (w mieście i na wsi) w nadziei na jego rentowność w XXII wieku. Dość rujnowania trzecią drogą finansów publicznych, coraz bardziej obciążających, a nie wspomagających gospodarkę. Dość wszechobecnego i wszechwładnego centralizmu ukrytego za parawanem fatalnej reformy administracyjno-samorządowej. Dość połowiczności i niekonsekwencji w tworzeniu i egzekwowaniu prawa.
Jedno z najistotniejszych życzeń dla mojego kraju to pragnienie autentycznego, ostatecznego przezwyciężenia ambiwalentnego, często negatywnego, pachnącego marksizmem stosunku elit do gospodarki rynkowej, do jej reguł. Racjonalna gospodarka nie znosi ustawicznej relatywizacji jej praw, lekceważącego traktowania jej kanonów. Nie bez powodu wygrywa neoliberalizm, a nie trzecie drogi. To nie liberalizm obciąża przyszłe pokolenia, nasze dzieci i wnuki, spłatą długów zaciąganych przez zwolenników państwa opiekuńczego i mrzonek bez pokrycia. Dlatego życzmy sobie jak najszybszego odejścia od socjalistycznych iluzji. Do tego potrzebna jest jednak edukacja, a nie izolacja tzw. inteligencji i elit od tak przyziemnej nauki jak ekonomia. Nasze elity zbyt często sądzą, że pieniądze im się po prostu należą od profanów, czyli od państwa, czyli od nas wszystkich. Nie mamy przy tym prawa do wydawania sądów o dziełach sztuki...
Wracając na ziemię, życzyłbym sobie wreszcie wyprowadzenia na prostą dwu reform od początku partaczonych. Pierwsza z nich to regionalizacja i decentralizacja kraju, storpedowana przez obrońców centralizmu w imię unitarności, całości i bezpieczeństwa państwa, od którego podobno natychmiast oderwaliby się Wielkopolanie, Kaszubi itd. Drugą reformą psutą przez kolejnych poprawiaczy jest reforma służby zdrowia, która miała usunąć (przypomnijmy to) szarą strefę w lecznictwie. Pamiętajmy, że bez zdrowego ustroju administracyjno-samorządowego, bez społeczeństwa obywatelskiego, zdrowego także fizycznie, nie będzie mowy o wysokim miejscu Polski w rankingach.
Ograniczmy się jednak na wszelki wypadek do tych życzeń, których spełnienie zależy od nas samych. Od tego, czy potrafimy przekroczyć próg niemożności, czy też nadal będziemy zajmować miejsca w ogonie rankingów informujących o kondycji kraju na różnych polach. Tym, którzy sądzą, że po wejściu do Europy zostaniemy "zglajchszaltowani", wypada przypomnieć, że w unii nadal będziemy żyć na własną rękę, mając jedynie większe pole manewru, wymagające solidnej wiedzy, a nie małego sprytu. Jesteśmy niekonkurencyjni, a za to nieźle skorumpowani. Nasze prawo i administracja są kiepskie, stopa inwestycji za niska, z kolei stopa redystrybucji za wysoka. Bariery biurokratyczne rosną, a nie maleją. Usłyszałem niedawno w telewizji, że jakiś przedsiębiorca musiał uzyskać ponad 100 (słownie: sto) pieczątek, by zacząć legalnie działać.
Czego w tej sytuacji życzyć sobie u progu unii? Moja odpowiedź jest prosta. Życzę sobie likwidacji wszelkich taryf ulgowych, oszukujących i demoralizujących, dających przywileje jednym i nie dających ich drugim. Życzę sobie zerwania z trzecią drogą, na którą nie stać nawet bogatych, i konsekwentnego dokończenia transformacji ustrojowej. Powiedzmy sobie wreszcie zupełnie szczerze: dość chowania głowy w piasek i karmienia się iluzjami. Dość pokrywania gigantycznych strat sektora nierynkowego (w mieście i na wsi) w nadziei na jego rentowność w XXII wieku. Dość rujnowania trzecią drogą finansów publicznych, coraz bardziej obciążających, a nie wspomagających gospodarkę. Dość wszechobecnego i wszechwładnego centralizmu ukrytego za parawanem fatalnej reformy administracyjno-samorządowej. Dość połowiczności i niekonsekwencji w tworzeniu i egzekwowaniu prawa.
Jedno z najistotniejszych życzeń dla mojego kraju to pragnienie autentycznego, ostatecznego przezwyciężenia ambiwalentnego, często negatywnego, pachnącego marksizmem stosunku elit do gospodarki rynkowej, do jej reguł. Racjonalna gospodarka nie znosi ustawicznej relatywizacji jej praw, lekceważącego traktowania jej kanonów. Nie bez powodu wygrywa neoliberalizm, a nie trzecie drogi. To nie liberalizm obciąża przyszłe pokolenia, nasze dzieci i wnuki, spłatą długów zaciąganych przez zwolenników państwa opiekuńczego i mrzonek bez pokrycia. Dlatego życzmy sobie jak najszybszego odejścia od socjalistycznych iluzji. Do tego potrzebna jest jednak edukacja, a nie izolacja tzw. inteligencji i elit od tak przyziemnej nauki jak ekonomia. Nasze elity zbyt często sądzą, że pieniądze im się po prostu należą od profanów, czyli od państwa, czyli od nas wszystkich. Nie mamy przy tym prawa do wydawania sądów o dziełach sztuki...
Wracając na ziemię, życzyłbym sobie wreszcie wyprowadzenia na prostą dwu reform od początku partaczonych. Pierwsza z nich to regionalizacja i decentralizacja kraju, storpedowana przez obrońców centralizmu w imię unitarności, całości i bezpieczeństwa państwa, od którego podobno natychmiast oderwaliby się Wielkopolanie, Kaszubi itd. Drugą reformą psutą przez kolejnych poprawiaczy jest reforma służby zdrowia, która miała usunąć (przypomnijmy to) szarą strefę w lecznictwie. Pamiętajmy, że bez zdrowego ustroju administracyjno-samorządowego, bez społeczeństwa obywatelskiego, zdrowego także fizycznie, nie będzie mowy o wysokim miejscu Polski w rankingach.
Więcej możesz przeczytać w 1/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.