Tuż za granicą zachodniej cywilizacji rozpościera się kraj pogrążony w gospodarczym i politycznym chaosie.
Tuż za granicą zachodniej cywilizacji rozpościera się kraj pogrążony w gospodarczym i politycznym chaosie. Skrajna bieda łączy się tam z dewocją i religijnym fanatyzmem. Cóż to za kraj? Odpowiedź daje tytuł publikacji Instytutu Spraw Publicznych "Wizerunek Polski i Polaków w Europie", przygotowanej na podstawie wyników sondażu przeprowadzonego wśród mieszkańców państw piętnastki, którą komentujemy w tekście "Chłop ze złotym zębem". Jak zmienić ten wizerunek, oprócz - rzecz jasna - poprawy stanu opieki stomatologicznej na wsi? "Zacznijcie od wzięcia miotły i zamiecenia swego podwórka, od wymiecenia głupot i łajdactw. Stwórzcie się od nowa, najlepiej każdy z osobna" - radził rodakom Tadeusz Miciński. Rada autora dramatu "Termopile polskie", mimo że sprzed ponad stu lat, wciąż wydaje się aktualna. Ale łatwo powiedzieć - dokonaj dzieła stworzenia. Jak? Są na to dwa sposoby. Pierwszy, stosunkowo prosty, polega na tym, że należy znaleźć Mycoplasma genitalium, czyli najmniej na świecie złożoną genetycznie bakterię. Za pomocą promieniowania radiacyjnego należy następnie zniszczyć w tej bakterii jeden chromosom i zastąpić go innym, wyhodowanym w laboratorium. Potem zmodyfikowaną bakterię trzeba umieścić w odpowiedniej pożywce, żeby zaczęła się rozmnażać, żyć własnym życiem i - z czasem - rozwijać oraz udoskonalać. Tak przynajmniej przewiduje prof. Craig Venter, który już wkrótce zamierza wystąpić w roli ni mniej, ni więcej, tylko... Boga (vide: "Drugi akt stworzenia"). Ambitny projekt prof. Ventera, nazywanego Billem Gatesem biotechnologii, ma tylko dwie wady. Otóż proces ewolucji od Mycolasma genitalium do Homo sapiens II może, niestety, potrwać wiele tysięcy lat. A na pewno tysięcy lat na zmianę swego wizerunku III Rzeczpospolita nie ma. Po wtóre, nawet Grzegorz W. Kołodko, Bill Gates economical fiction, nie jest w stanie przewidzieć, czy obdarzone jedynie 517 genami dziecię Craiga Ventera wyrośnie kiedyś akurat na Homo polonus, czyli Homo sapiens II w swojej najdoskonalszej postaci. Jest inny sposób na sugerowane przez Micińskiego "stworzenie się" - bardziej skomplikowany, wymagający, niestety, odrobiny samozaparcia. Należy najpierw zadać sobie trud zmiany diety. Pięć lub sześć lekkostrawnych posiłków dziennie - ze sporą zawartością owoców, warzyw i ryb, popijanych szklanką wody - stosunkowo szybko poprawi nasze samopoczucie (vide: "Mózg na talerzu"). Pełni już pogody przyjmujemy zalecenie prof. Piotra Sztompki (vide: "Szok przyszłości"): "Pozwalaj sobie na marzenia i działaj tak, by twoje marzenia się spełniły". OK, ale od czego zacząć? Od uśmiechu na co dzień! Szeroki uśmiech wart jest milion dolarów! - mawiają Amerykanie (vide: "Uśmiech na sprzedaż"). No, ale co tu począć, gdy wytrenowaliśmy już przed lustrem najradośniejszy wyraz twarzy, a tu znikąd ani centa, nie mówiąc o milionie dolarów? Wtedy pozostaje dramatyczne rozwiązanie ostateczne - wryć sobie do mózgu sentencję Johanna Wolfganga Goethego: "Nie wiem, co to jest talent. Sukces osiągają ci, którzy umieją się zmusić". Zaręczam, że w połączeniu z warzywno-owocowo-rybno-wodną dietą zabieg ten zdziała cuda!
Więcej możesz przeczytać w 1/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.