Na samym dnie?
Polski rynek reklamowy - według lipcowego "Ad Age Global", ósmy w Europie - najprawdopodobniej nie powróci już do hossy sprzed 2001 r., kiedy wydatki na reklamę wzrastały nawet o 25 proc. rocznie. Rok 2002 był wyjątkowo zły. W pierwszym kwartale nakłady na reklamę w prasie spadły prawie o 15 proc., a sprzedaż gazet o 9 proc. Z podobnymi problemami borykają się rozgłośnie radiowe. Najbardziej przyłożyła do tego się telewizja publiczna, która czas antenowy sprzedaje coraz taniej. - Koszt dotarcia z reklamą za pośrednictwem telewizji do 1 proc. najlepszej grupy docelowej - widzów w wieku 16-49 lat - do niedawna wynosił 2,2-2,5 tys. zł. Teraz spadł do 1,8 tys. zł, a mówi się już nawet o 1,2-1,1 tys. zł - informuje Maciej Król, menedżer domu mediowego CIA Poland. Reklama w telewizji kosztuje dziś tyle, ile w znacznie tańszym radiu trzy lata temu! To odpowiedź na pytanie, dlaczego reklamodawcy z prasy, radia i billboardów przenoszą się do telewizji. W stacjach telewizyjnych kampanie prowadzą już nawet producenci luksusowych kosmetyków (na przykład Vichy), choć 2-3 lata temu ze względu na wąską grupę docelową (zamożne, dbające o wygląd kobiety) uznawali to za wyrzucanie pieniędzy w błoto. Mimo większej liczby reklamodawców cenowa wojna sprawia, że zyski stacji telewizyjnych są małe. Z jednym wyjątkiem - telewizji publicznej.
Degenerowanie rynku
Proszący o anonimowość przedstawiciele polskich domów mediowych mówią bez ogródek: - Telewizja publiczna zepsuła rynek, drastycznie zaniżając ceny reklam. Ma możliwość "wykoszenia" innych stacji i skwapliwie z niej korzysta. W sprawozdaniu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji za 2001 r. czytamy, iż łączne wpływy trzech programów telewizji publicznej z reklam wyniosły - według oficjalnego cennika - 2,3 mld zł, tymczasem w rzeczywistości TVP zarobiła z tego tytułu 973 mln zł. - Upusty i rabaty oferowane przez TVP sięgają 60-70 proc. ceny nominalnej - ocenia mec. Józef Birka, członek rady nadzorczej Polsatu. Takiej konkurencji żadna telewizja prywatna nie jest w stanie na dłuższą metę wytrzymać. Ostatnio Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, kończąc precedensowe postępowanie, stwierdził, że w 2001 r. TVP stosowała praktyki ograniczające konkurencję na rynku telewizyjnym. - Mówili reklamodawcom wprost: jeśli zostawicie u nas połowę budżetu, dostaniecie duże upusty - wyjaśnia Birka. - W 2001 r. liczba sprzedanych reklam w TVP 1 wzrosła o 47 proc., w TVP 2 o 28 proc., a w programie trzecim o 158 proc., choć widownia telewizyjna wcale się nie zwiększyła.
Dzięki zaniżonym cenom publiczna telewizja zagarnęła już ponad 40 proc. rynku reklamy telewizyjnej! Podobne praktyki stosuje Polskie Radio. Czy to źle, że konkurencja wymusza niższe ceny? Dobrze, pod warunkiem że w rachubę wchodzi rzeczywista konkurencyjność. W Polsce nie ma o tym mowy. Media publiczne mogą sobie pozwolić na obniżanie cen (zwykle nieuzasadnione ekonomicznie), bo ich pozycja na rynku jest sztucznie wzmocniona - mają dodatkowe źródło dochodów, czyli abonament, który płacą słuchacze i telewidzowie. W 2003 r. PR i TVP dostaną z tego tytułu ponad 860 mln zł (z czego telewizja 0,5 mld zł). - Abonament to nominalnie w tym roku tylko 32 proc. budżetu TVP, a i tak ludzie płacą połowę mniej - przekonuje Jacek Snopkiewicz, rzecznik TVP. Telewizyjny i radiowy haracz jest jednak ściągany coraz skuteczniej, a planowane przepisy (m. in. zastosowanie zasady tzw. domniemania posiadania przez obywatela odbiorników) przyspieszą ten proces. - W świetle orzecznictwa sądów wspólnotowych i Komisji Europejskiej rodzi się uzasadniona wątpliwość, czy nie jest to forma pomocy publicznej dla podmiotu gospodarczego, naruszająca zasady konkurencji i równego traktowania uczestników rynku - zauważa prof. Ryszard Skubisz z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, specjalista w zakresie prawa dotyczącego nieuczciwej konkurencji.
Misja wliczona w cenę
TVP tłumaczy swój szczególny status nadzwyczajnymi obowiązkami, jakie spełnia. W odróżnieniu od stacji komercyjnych musi nadawać programy należące do wysokiej kultury, dokumenty, sztandarowy Teatr Telewizji, czyli realizować tzw. misję publiczną (czytaj: sprzedawać niedochodowy towar). - TVP nadaje horror i zapiera się, że to element "misji". Obecny stan to farsa, ambitne programy telewizja nadaje, gdy ich odbiorcy śpią lub są w pracy - mówi dr Tadeusz Kowalski z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert w dziedzinie ekonomiki mediów.
Spółka z Woronicza de facto nie realizuje zadań, z których powodu jest zasilana obywatelskim haraczem, a zarazem agresywnie szuka zysków, tak samo jak stacje komercyjne. Tyle że one mogą nadawać nie więcej niż 12 minut reklam w ciągu godziny programu, a TVP dzięki trzem kanałom (nie licząc nadawanej za granicę Polonii) może dać reklamodawcom w tym samym czasie 36 minut! Co więcej, mimo pobierania abonamentu TVP korzysta z rozmaitych przywilejów dostępnych "ogólnopolskim telewizjom bezpłatnym" (na przykład ma pierwszeństwo w transmisji wydarzeń sportowych) - to najlepszy przykład orwellowskiego dwójmyślenia naszych prawodawców.
Pijane prawo
Nieuczciwe praktyki rynkowe TVP to gwóźdź do trumny wielu prywatnych wydawców. Już wcześniej rynek reklamowy odchudzono o kilkaset milionów złotych rocznie, wprowadzając zakaz reklamy papierosów i alkoholu. - Na zakazie reklamy mocniejszych trunków i ograniczeniach w reklamie piwa stacje telewizyjne tracą co roku 200 mln zł - wylicza Andrzej Długosz, ekspert ds. reklamowych i prezes firmy Cross Media. Tracą nie tylko media i agencje reklamowe, ale i kluby sportowe. Po wprowadzeniu w 2001 r. ograniczeń w sponsorowaniu imprez sportowych Lech (Kompania Piwowarska) wycofał się na przykład z finansowania Polskiej Ligi Koszykówki. "Każda minuta nadawania reklamy piwa w telewizji zwiększa spożycie alkoholu" - straszył w Sejmie Jerzy Mellibruda, szef Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA). Tymczasem nawet w wypadku mocnych alkoholi (całkowity zakaz reklamowania) spożycie spada wyłącznie z powodu zmian gustu klientów. Spada zresztą nieznacznie - PARPA dyskretnie przemilcza gigantyczny udział w rynku wódki z przemytu. - Reklama rzeczywiście może zwiększyć sprzedaż marki, ale kosztem innej. Całkowita konsumpcja alkoholu właściwie się nie zmienia - tłumaczy Tassos Evangelou, dyrektor polskiej filii koncernu Diageo (największego na świecie producenta alkoholi).
Podobnie jest z papierosami. Prof. Witold Zatoński z Fundacji Promocji Zdrowia przekonuje, że w ostatnich 12 latach palenie rzuciło 2 mln Polaków. Zarazem alarmuje, że codziennie po pierwszego papierosa sięga około 500 nastolatków, czyli w ciągu tych 12 lat (po części był to okres tytoniowej prohibicji reklamowej) zaczęło palić 2,19 mln osób... Jaka jest cena owej żonglerki liczbami? Według Iwony Jacaszek z firmy British American Tobacco, do chwili wprowadzenia całkowitego zakazu reklamy wyrobów tytoniowych koncerny tytoniowe w Polsce wydawały na ten cel 50 mln USD rocznie. Teraz te pieniądze po prostu zniknęły z rynku. Owszem, ograniczenia w reklamie używek są powszechne w świecie - nikt nie neguje ich złego wpływu na zdrowie konsumentów. My jednak, nie naciskani przez nikogo, zafundowaliśmy sobie jedne z najostrzejszych na świecie regulacji antytytoniowych i antyalkoholowych. - Wolne media są niezbędne demokracji, ale nie mogą żyć bez reklam, które - czy nam się podoba, czy nie - są dla nich "najzdrowszym" sposobem zarobkowania - tłumaczy Tassos Evangelou.
Prawo do bezprawia
Brak pieniędzy z zakazanej reklamy, zgarnianie coraz większego tortu reklamowego przez uprzywilejowaną telewizję publiczną, upadające gazety, pogłębiające się kłopoty prywatnych stacji radiowych i telewizyjnych. Czy mamy szansę wrócić do czasu wzorcowej wolności gospodarczej na rynku medialnym? Mamy - musimy się wycofać z bzdurnych uregulowań, które zepsuły ten rynek i psują go nadal. - Na całym świecie zmienia się podejście do sfery publicznej, mnożą się postulaty jej zawężenia. Telewizji w tej dyskusji nie można pominąć - mówi dr Kowalski. Jego zdaniem, TVP należałoby choć w części sprywatyzować. Albo abonament, albo wolna ręka i pełne ryzyko finansowe!
Tymczasem rząd i posłowie koalicji nadal forsują - pod pretekstem "harmonizacji polskiego prawa z unijnym" - projekt nowelizacji ustawy o radiu i telewizji, który gwarantuje TVP jeszcze lepszą pozycję na rynku. - To jest ustawa przygotowywana dla całego rynku mediów, na którym równoprawnym partnerem są media publiczne, nie mające jej nic do zarzucenia - obłudnie przekonuje Aleksandra Jakubowska, wiceminister kultury i promotorka projektu (była dziennikarka TVP). Nic dziwnego, skoro w imię równości TVP ma m.in. otrzymać (oprócz abonamentowego haraczu) także archiwa i prawo do tworzenia kanałów tematycznych. Tak oto doczekaliśmy się wolnego rynku mediów inaczej.
Publiczne telewizje w Europie Wielka Brytania Telewizja publiczna BBC ma dwa kanały ogólnokrajowe, cyfrowy kanał informacyjny News 24 oraz cyfrowy kanał kulturalny BBC Four. Utrzymuje się z abonamentu (około 600 zł rocznie za kolorowy telewizor) dotacji z budżetu i własnej działalności wydawniczej. Nie nadaje reklam. Niemcy Publiczne telewizje ARD i ZDF czerpią dochody z abonamentu (około 700 zł rocznie) oraz wpływów z reklam. Nie mogą jednak nadawać reklam w najlepszym czasie antenowym, czyli po godzinie 20.00 (tzw. prime time), oraz w weekendy i dni wolne od pracy. Hiszpania Widzowie nie płacą abonamentu, a publiczne media - w tym telewizja TVE - tak jak prywatne utrzymują się głównie z reklam. Zdarza się jednak, że rząd zasila je pieniędzmi publicznymi w formie dotacji budżetowej. Włochy Przychody telewizji publicznej RAI (dysponuje trzema kanałami) pochodzą z obowiązkowego abonamentu (około 340 zł rocznie) i reklam, ale może ona nadawać ich kilkakrotnie mniej niż prywatne stacje. |
Wanda Rapaczyńska prezes Agory (wydawcy "Gazety Wyborczej") Projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, nad którym od dziewięciu miesięcy pracują posłowie, odbieramy jako atak na niezależne media w Polsce. Wielokrotnie wyjaśnialiśmy, jak ustawowa dominacja mediów zwanych publicznymi i ich działalność komercyjna, wsparta publicznymi funduszami, odbywa się kosztem mediów prywatnych - stacji telewizyjnych, gazet i magazynów oraz radiostacji. Bez silnych, niezależnych mediów nie ma alternatywy dla mediów państwowych, które służą - jak to się dzieje u nas - interesom politycznym. A niezależne media to jeden z gwarantów porządku demokratycznego. |
Monika Bednarek prezes zarządu i dyrektor generalny firmy Eurozet (właściciela m.in. Radia Zet) Koszt dotarcia z reklamą do widza jest w Polsce najniższy w Europie, więc na kampanię w telewizji stać właściwie każdego. W konsekwencji cały rynek reklam zależy od poziomu cen w telewizji publicznej, która stała się dyktatorem. Jeżeli TVP - korzystając z uprzywilejowanej pozycji - obniża ceny, muszą to robić wszyscy inni - komercyjne stacje radiowe i telewizyjne oraz prasa. Zygmunt Solorz-Żak przewodniczący rady nadzorczej Polsatu Żadna publiczna telewizja w Europie nie ma - jak TVP - jednocześnie niemal 50 proc. udziału w rynku reklam, wpływów z abonamentu i monopolu na zarządzanie archiwami. Nie mam nic przeciwko zasilaniu jej abonamentem, lecz ten przywilej należy powiązać z ograniczeniem możliwości działań czysto komercyjnych. W przeciwnym razie prywatne media, które utrzymują się wyłącznie z reklam, nie będą mogły rywalizować z publicznymi. Dumping TVP i PR już przyczynił się do stagnacji na rynku reklamowym, a tylko dzięki jego wzrostowi inne media zarabiały i się rozwijały. Nie chcemy likwidacji publicznej telewizji, lecz konkurencji na równych warunkach.
|
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.