Chciałbym, aby zniknęło wszystko, co kojarzy nas z Pearl Jam" - zanotował w swoich "Dziennikach" Kurt Cobain, lider legendarnej Nirvany.
Powiedział to, kiedy na szczycie list bestsellerów pojawiła się płyta "Ten", a zespół Eddiego Veddera stał się konkurencyjnym dla Nirvany głosem pokolenia początku lat 90. Minęło dziesięć lat i tylko Pearl Jam pozostał na placu boju - jako ostatni niedobitek unicestwionej przez nieoczekiwaną popularność i narkotyki grunge'owej sceny z Seattle. Zespół ma na koncie 26 mln sprzedanych płyt. Niedawno uszczęśliwił fanów wydaniem DVD "Live At The Garden" - zapisem koncertów w nowojorskiej Madison Square Garden (w lipcu 2003 r.). Pearl Jam wydał też dwupłytowy album "Lost Dogs" - kompilację rozproszonych dotąd utworów.
Cobain kontra Vedder
Grunge to hybryda punk rocka i heavy metalu ze szkoły Black Sabbath. Przeglądały się w niej frustracje dryfującej na marginesie życia prowincjonalnej młodzieży z północnego zachodu USA. Gdy narkotyki, które z czasem zamieniły
Seattle w rockowe cmentarzysko, zabrały swą pierwszą ofiarę - wokalistę Andrew Wooda, muzycy jego macierzystej formacji Mother Love Bone postanowili się przegrupować. Idąc za sugestią byłego perkusisty Red Hot Chili Peppers Jacka Ironsa, ściągnęli z Kalifornii Eddiego Veddera, który śpiewał w lokalnej formacji Bad Radio. Chłopcy przypadli sobie do gustu. W ciągu pięciu dni nagrali 11 utworów na debiutancki album, a szóstego dnia wystąpili po raz pierwszy w klubie w Seattle - pod nazwą Mookie Blaylock. Noszący takie właśnie nazwisko koszykarz New Jersey Nets nie docenił jednak zaszczytu, jaki go spotkał i zespół musiał się przechrzcić na Pearl Jam.
Cobain nienawidził Veddera, widział w nim przybłędę i podszywającego się pod punk rock niedzielnego hipisa surfera z zamożnej, kalifornijskiej klasy średniej. Trochę w tym było racji, bo muzyka Pearl Jam, choć efektowna, wyraźnie ciążyła w stronę przyjaznego dla radia rockowego mainstreamu. Vedder wyprawiał cuda ze swym niewłaściwym życiorysem i wyłaził ze skóry, by oczarować lidera Nirvany. Ten jednak pozostał do końca swych dni nieprzejednany. Im więcej sukcesów odnosił Pearl Jam, im większym pieszczochem MTV stawał się dzięki przebojom w rodzaju "Jeremy", im częściej zestawiano oba zespoły jako nowych The Rolling Stones i The Beatles, tym bardziej jadowite były komentarze Cobaina.
Rockowi kamikadze
W kwietniu 1994 r. Cobain popełnił samobójstwo. Zespoły grunge'owe nie były w stanie się otrząsnąć z szoku. Nirvana przestała istnieć, a z czasem porozpadały się wszystkie pierwszoligowe zespoły, z Soundgarden i Mudhoney na czele. Pearl Jam o mało nie podzielił ich losu. Vedder wpadł w paranoję, uważał, że status gwiazdorski odebrał mu wiarygodność w oczach fanów. Pearl Jam, okrzyknięty po zagładzie Nirvany największym zespołem amerykańskim, zamienił się w rock'n'rollowego kamikadze. Wdał się w konflikt z wszechpotężną agencją sprzedaży biletów Ticketmaster, zrywał trasy koncertowe, nie chciał wydawać singli ani kręcić wideoklipów. Efekty nie dały na siebie długo czekać. Płyta "Ten" rozeszła się w imponującej liczbie prawie 10 mln egzemplarzy, "Vs" i "Vitalogy" zdobyły po pięć platynowych krążków, ale następne albumy sprzedawały się dużo gorzej. "Binaural" z 2000 r. osiągnął sprzedaż w wysokości zaledwie 750 tys. sztuk.
Przefarbowana alternatywa
Próbując odrobić straty, Pearl Jam ruszył w gigantyczną światową trasę koncertową, której kolejne etapy w sposób bezprecedensowy w dziejach fonografii dokumentują 72 dwupłytowe albumy. Nie zabrakło wśród nich zapisów dwóch występów w katowickim Spodku (15 i 16 czerwca 2002 - ten drugi uważany jest za jeden z najlepszych w całej kolekcji). Kolejnym studyjnym albumem "Riot Act" (2002) Pearl Jam zgłosił akces do stronnictwa kontestującego politykę prezydenta George'a W. Busha. Gdy na początku marca tego roku w Denver publiczność powitała jego filipikę przeciw wojnie z Irakiem buczeniem, Vedder odpalił, że prawo do mówienia tego, co myśli, daje mu pierwsza poprawka do konstytucji USA.
Pearl Jam zachował wiarygodność i ducha rockowego buntu. Odbudował gwiazdorską pozycję. Jednak muzyka zespołu zatraciła pierwotną świeżość i ostatecznie osunęła się na pozycje solidnego rzemiosła. Ten rodzaj rocka może się podobać, a legenda Seattle przydaje mu pożądanej pikanterii i nostalgicznej aury. Miał więc rację Cobain, nazywając Pearl Jam "fałszywą, przefarbowaną alternatywą".
Cobain kontra Vedder
Grunge to hybryda punk rocka i heavy metalu ze szkoły Black Sabbath. Przeglądały się w niej frustracje dryfującej na marginesie życia prowincjonalnej młodzieży z północnego zachodu USA. Gdy narkotyki, które z czasem zamieniły
Seattle w rockowe cmentarzysko, zabrały swą pierwszą ofiarę - wokalistę Andrew Wooda, muzycy jego macierzystej formacji Mother Love Bone postanowili się przegrupować. Idąc za sugestią byłego perkusisty Red Hot Chili Peppers Jacka Ironsa, ściągnęli z Kalifornii Eddiego Veddera, który śpiewał w lokalnej formacji Bad Radio. Chłopcy przypadli sobie do gustu. W ciągu pięciu dni nagrali 11 utworów na debiutancki album, a szóstego dnia wystąpili po raz pierwszy w klubie w Seattle - pod nazwą Mookie Blaylock. Noszący takie właśnie nazwisko koszykarz New Jersey Nets nie docenił jednak zaszczytu, jaki go spotkał i zespół musiał się przechrzcić na Pearl Jam.
Cobain nienawidził Veddera, widział w nim przybłędę i podszywającego się pod punk rock niedzielnego hipisa surfera z zamożnej, kalifornijskiej klasy średniej. Trochę w tym było racji, bo muzyka Pearl Jam, choć efektowna, wyraźnie ciążyła w stronę przyjaznego dla radia rockowego mainstreamu. Vedder wyprawiał cuda ze swym niewłaściwym życiorysem i wyłaził ze skóry, by oczarować lidera Nirvany. Ten jednak pozostał do końca swych dni nieprzejednany. Im więcej sukcesów odnosił Pearl Jam, im większym pieszczochem MTV stawał się dzięki przebojom w rodzaju "Jeremy", im częściej zestawiano oba zespoły jako nowych The Rolling Stones i The Beatles, tym bardziej jadowite były komentarze Cobaina.
Rockowi kamikadze
W kwietniu 1994 r. Cobain popełnił samobójstwo. Zespoły grunge'owe nie były w stanie się otrząsnąć z szoku. Nirvana przestała istnieć, a z czasem porozpadały się wszystkie pierwszoligowe zespoły, z Soundgarden i Mudhoney na czele. Pearl Jam o mało nie podzielił ich losu. Vedder wpadł w paranoję, uważał, że status gwiazdorski odebrał mu wiarygodność w oczach fanów. Pearl Jam, okrzyknięty po zagładzie Nirvany największym zespołem amerykańskim, zamienił się w rock'n'rollowego kamikadze. Wdał się w konflikt z wszechpotężną agencją sprzedaży biletów Ticketmaster, zrywał trasy koncertowe, nie chciał wydawać singli ani kręcić wideoklipów. Efekty nie dały na siebie długo czekać. Płyta "Ten" rozeszła się w imponującej liczbie prawie 10 mln egzemplarzy, "Vs" i "Vitalogy" zdobyły po pięć platynowych krążków, ale następne albumy sprzedawały się dużo gorzej. "Binaural" z 2000 r. osiągnął sprzedaż w wysokości zaledwie 750 tys. sztuk.
Przefarbowana alternatywa
Próbując odrobić straty, Pearl Jam ruszył w gigantyczną światową trasę koncertową, której kolejne etapy w sposób bezprecedensowy w dziejach fonografii dokumentują 72 dwupłytowe albumy. Nie zabrakło wśród nich zapisów dwóch występów w katowickim Spodku (15 i 16 czerwca 2002 - ten drugi uważany jest za jeden z najlepszych w całej kolekcji). Kolejnym studyjnym albumem "Riot Act" (2002) Pearl Jam zgłosił akces do stronnictwa kontestującego politykę prezydenta George'a W. Busha. Gdy na początku marca tego roku w Denver publiczność powitała jego filipikę przeciw wojnie z Irakiem buczeniem, Vedder odpalił, że prawo do mówienia tego, co myśli, daje mu pierwsza poprawka do konstytucji USA.
Pearl Jam zachował wiarygodność i ducha rockowego buntu. Odbudował gwiazdorską pozycję. Jednak muzyka zespołu zatraciła pierwotną świeżość i ostatecznie osunęła się na pozycje solidnego rzemiosła. Ten rodzaj rocka może się podobać, a legenda Seattle przydaje mu pożądanej pikanterii i nostalgicznej aury. Miał więc rację Cobain, nazywając Pearl Jam "fałszywą, przefarbowaną alternatywą".
Więcej możesz przeczytać w 47/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.