BRATHANKI *** Galop
Pomimo posiadania rodziny na tak zwanej wsi, nie przemawia do mnie wieśniacka muzyka. Folkowa, góralska też rzadko. A Brathanki to krajowy Mount Everest ludowego grania z popowym przytupem. To oni w końcu wzniecili modę na odkrywanie swojskich dźwięków, czyli postskaldowską czkawkę. Tym razem po exodusie poprzedniej wokalistki skład wzmocniono o dwie śpiewające popgaździny. Reszta bez zmian - kapela gra trzeźwa, a muza jest bezpiecznie przyswajalna. Bez dynamitu i eksperymentu. Odgrzewane oscypki.
T.LOVE *** T.Live
Polska muzyka bez grupy T. Love byłaby jak stolica bez Pałacu Kultury - niekompletna. Muniek Staszczyk - pyskaty i pozytywny bohater z Częstochowy - na dobre wrył się w pamięć kolejnego wchodzącego w dorosłość wyżu demograficznego. Jako człowiek stary posiadam już jedną płytę koncertową grupy, ale rozumiem, że ta obecna nie jest przeznaczona dla ramoli. Szybki skok na kaskę, ale z radosnym i rzetelnym wykonem. Jest chuligańsko i familijnie. Niestety, nowe pieśni budzą zakłopotanie.
MAREK KOŚCIKIEWICZ *** Moment
Marek Kościkiewicz był dla rodzimego show-biznesu jak doktor Judym i Wokulski w jednym. Leczył, uzdrawiał, naprawiał, organizował. Był twórcą i tworzywem. Gdy osierocił swe dziatki z De Mono, rozpoczął solową karierę. Marek nie ma porywającego głosu, ale ma chęć, pragnienie i warunki materialne, by przemawiać do ludności w formie piosenki. Powstaje w ten sposób pop dla czterdziestolatków i przyjaciół artysty. Tradycyjne gitarowe sentymentalne granie, które uzmysławia mi, że jestem jeszcze bardzo młody.
Skala ocen: zła - *, słaba - **, dobra - ***, bardzo dobra - **** , wybitna - *****
Pomimo posiadania rodziny na tak zwanej wsi, nie przemawia do mnie wieśniacka muzyka. Folkowa, góralska też rzadko. A Brathanki to krajowy Mount Everest ludowego grania z popowym przytupem. To oni w końcu wzniecili modę na odkrywanie swojskich dźwięków, czyli postskaldowską czkawkę. Tym razem po exodusie poprzedniej wokalistki skład wzmocniono o dwie śpiewające popgaździny. Reszta bez zmian - kapela gra trzeźwa, a muza jest bezpiecznie przyswajalna. Bez dynamitu i eksperymentu. Odgrzewane oscypki.
T.LOVE *** T.Live
Polska muzyka bez grupy T. Love byłaby jak stolica bez Pałacu Kultury - niekompletna. Muniek Staszczyk - pyskaty i pozytywny bohater z Częstochowy - na dobre wrył się w pamięć kolejnego wchodzącego w dorosłość wyżu demograficznego. Jako człowiek stary posiadam już jedną płytę koncertową grupy, ale rozumiem, że ta obecna nie jest przeznaczona dla ramoli. Szybki skok na kaskę, ale z radosnym i rzetelnym wykonem. Jest chuligańsko i familijnie. Niestety, nowe pieśni budzą zakłopotanie.
MAREK KOŚCIKIEWICZ *** Moment
Marek Kościkiewicz był dla rodzimego show-biznesu jak doktor Judym i Wokulski w jednym. Leczył, uzdrawiał, naprawiał, organizował. Był twórcą i tworzywem. Gdy osierocił swe dziatki z De Mono, rozpoczął solową karierę. Marek nie ma porywającego głosu, ale ma chęć, pragnienie i warunki materialne, by przemawiać do ludności w formie piosenki. Powstaje w ten sposób pop dla czterdziestolatków i przyjaciół artysty. Tradycyjne gitarowe sentymentalne granie, które uzmysławia mi, że jestem jeszcze bardzo młody.
Skala ocen: zła - *, słaba - **, dobra - ***, bardzo dobra - **** , wybitna - *****
Więcej możesz przeczytać w 47/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.