Na Syberii toczy się gra o przyszłość świata
Akcja rosyjskich antyterrorystów, którzy w ponury październikowy poranek aresztowali w Nowosybirsku Michaiła Chodorkowskiego, szefa koncernu naftowego Jukos, zelektryzowała nie tylko zachodnich inwestorów. Jego perypetie pilnie śledził także zarząd największej chińskiej kompanii naftowej z Daqingu, z którą rosyjski magnat negocjował projekt budowy wielkiego rurociągu znad Bajkału.
Megatartak chiński
Leżąca nad Oceanem Lodowatym Jakucja na powierzchni ponad 3 mln km2 kryje baśniowe bogactwa - od złota i diamentów po gaz ziemny i drewno (około 15 proc. zasobów światowych). Mieszkańcy republiki nie bardzo się dotychczas nimi interesowali, pozostawiając eksploatację złóż przybyszom z Moskwy, a od pewnego czasu coraz częściej z chińskiej prowincji Heilongjiang. Od końca lat 90. w regionie wciąż przybywa skośnookich biznesmenów. Poza tym pachnie tu ropą, która może odmienić oblicze krainy z peryferii Rosji i świata.
To, co dla Jakucji jest wciąż tylko przyszłością, stało się rzeczywistością na sąsiednich obszarach Syberii. Czyta - zajmująca obszar równy powierzchni Polski, ale zamieszkana tylko przez 1,2 mln ludzi - słynie z zasobów złota, miedzi, a także drewna. Leśny surowiec stanowi podstawę lokalnego eksportu. Kolosalne zyski z tego tytułu trafiają do kieszeni miejscowych "oligarchów drzewnych" oraz Chińczyków. To oni pociągają za sznurki w tym biznesie. Ponad 95 proc. drewna z Czyty trafia do chińskiej prowincji Heilongjiang. Tamtejsze firmy postanowiły zbudować w syberyjskim regionie wielką fabrykę (za 300 mln dolarów), do 2008 r. mającą przerabiać 2 mln m3 drewna rocznie.
Irkucki Szanghaj
Prowincja Heilongjiang i jej stolica Harbin znaczą dziś dla pogranicznych regionów rosyjskich więcej niż Pekin. Od kilku lat mieszkańcy tej części Chin podbijają wschodnią Syberię. Na wielkim obszarze od Bajkału po Ocean Spokojny - w regionie Chabarowska, Amuru, Czyty czy nawet oddalonego o ponad 1000 km od chińskiej granicy Irkucka - niemal codziennie przybywa firm i punktów handlowych, a także "turystów" z ChRL - większość z nich nie wraca do kraju po upływie
30 bezwizowych dni. Zostają na rosyjskiej Syberii, podejmując działalność gospodarczą, zakładając własne stowarzyszenia, szkoły, gazety, często także podziemne banki i inne nielegalne struktury.
W 1989 r. liczba Chińczyków w Irkucku nie przekraczała 500. Dzisiaj mówi się tam o chińskim zalewie. Przyjezdni z południa zaczęli tłumnie napływać do regionu po rosyjskim kryzysie finansowym w 1998 r., oferując miejscowej ludności towary tańsze od zachodnich, a zarazem wykorzystując siłę chińskiego juana i kupując miedź, aluminium i inne surowce. Tę działalność prowadziły naprędce zakładane, nie płacące podatków firmy, likwidowane natychmiast po zakończeniu transakcji eksportowej. Dzisiaj wielu z tych przedsiębiorczych harcowników obrosło w biznesowe piórka, kupiło w Irkucku domy i samochody, a dzięki licznym małżeństwom mieszanym wrosło w miejscowe środowisko. W nadbajkalskiej metropolii istnieje dobrze zorganizowane, kilkutysięczne Chinatown, nazywane też irkuckim Szanghajem.
Potencja smoka
Z prowincji Heilongjiang chiński smok dokonuje też wypadów do Kraju Nadmorskiego, ze stolicą we Władywostoku. Lokalna prasa twierdzi, że kontrolę nad wrzynającym się w Morze Japońskie regionem faktycznie przejęli Chińczycy. Do Ussuryjska, gdzie niemal wszystkie nowe sklepy, firmy eksportowo-importowe, tartaki i przedsiębiorstwa transportowe są w rękach przybyszów z południa, przylgnęła już etykietka "chińskiego miasta". Od 1995 r. populacja rosyjska w regionie zmniejszała się co roku o 20 tys., podczas gdy chińska rosła co najmniej o 10 tys.
Podbojowi z południa, zwanemu czasem inwazją, sprzyja degradacja społeczno-gospodarcza i chaos polityczny w syberyjskich regionach. Chińczycy bywają oskarżani o rozpijanie miejscowej ludności tanią wódką. To jednak miejscowi pierwsi zaoferowali usługi w rodzaju nielegalnego wyrębu drzewa, dostarczania złomu z kradzionych elementów linii wysokiego napięcia, dźwigów czy nawet rurociągów. Za Chińczykami stoi także siła faktów gospodarczych (najwyższe tempo wzrostu PKB w świecie) oraz - a może przede wszystkim - demograficznych. Mimo rygorystycznej kontroli urodzeń dla Chin, mających 1,3 mld mieszkańców, problemem pozostaje powstrzymanie przyrostu ludności, podczas gdy Rosji grozi wyludnienie. W prowincji Heilongjiang mieszka prawie 40 mln osób, a we wszystkich graniczących z Rosją chińskich regionach - 110 mln, podczas gdy na całej wschodniej Syberii zaledwie kilka milionów. Prorządowa "Niezawisimaja Gazieta" przestrzega, że do 2010 r. Chińczycy staną się drugą - po Rosjanach - grupą etniczną w Federacji Rosyjskiej. Według prognoz, liczba chińskich przybyszów w Rosji, legalnych i nielegalnych, wzrośnie z 2 mln w 2001 r. do 7-8 mln przed końcem 2010 r. W niektórych regionach rosyjskiego Dalekiego Wschodu mogą się oni stać główną grupą etniczną.
Zgrzyty na osi Moskwa - Pekin
Nabierający tempa od początku poprzedniej dekady "proces normalizacji i zacieśniania dwustronnych stosunków" między ChRL a Federacją Rosyjską został w 2001 r. przypieczętowany 30-letnim układem o przyjaźni i współpracy. W ramach tzw. strategicznego partnerstwa dwaj wielcy sąsiedzi rozwijają kontakty handlowe i gospodarcze, a także współpracę wojskową. W oczach obserwatorów zza oceanu przybrała ona kształt sojuszu militarnego. Import rosyjskiej broni i technologii wojskowych stanowi 80-90 proc. chińskich zakupów zbrojeniowych za granicą. Współpraca chińsko-rosyjska - a dla niektórych wręcz oś Moskwa - Pekin - ma być przeciwwagą dla dominacji USA w świecie. Na wspólne interesy obu stolic, przeciwstawne wobec strategicznych celów amerykańskich w regionie, wskazuje także powołanie Szanghajskiej Organizacji Współpracy (Chiny, Rosja, Kazachstan, Kirgizja, Tadżykistan i Uzbekistan), formalnie służącej umocnieniu bezpieczeństwa w Azji Środkowej, ale w oczach Waszyngtonu próbującej zablokować tam wpływy USA i ich sojuszników.
Jeśli w rosyjsko-chińskiej osi nadal coś zgrzyta, to właśnie na Dalekim Wschodzie. Rosyjski Daleki Wschód coraz bardziej uzależnia się od Pekinu - alarmują moskiewskie i regionalne gazety. Ostrzegają, że chińska dominacja stanie się tam absolutna, jeśli dojdzie do budowy liczącego 2400 km rurociągu naftowego z Angarska w rejonie Bajkału do Daqing w chińskiej prowincji Heilongjiang. Według projektu opracowanego przez ekspertów Jukosu, za kilka lat miałoby płynąć tą drogą na południe 600 tys. baryłek ropy dziennie. Inwestycja o wartości 2,8 mld dolarów pomogłaby złagodzić energetyczne problemy Chin, które z eksportera ropy stały się dziesięć lat temu importerem, a w tym roku staną się drugim - po USA - konsumentem tego surowca w świecie, wyprzedzając Japonię.
WejŚcie tygrysa
Jesienią tego roku wiatry z Moskwy niespodziewanie zmieniły kierunek. Podczas październikowego szczytu APEC prezydent Putin dał do zrozumienia, że może wybrać inną "drogę naftową", proponowaną przez Japonię. Według projektu Tokio, rurociąg o długości 3900 km biegłby z Angarska przez wschodnią Syberię do portu w Nachodce nad Morzem Japońskim. Koszt budowy wyniósłby 7 mld USD. Wiele wskazuje na to, że możliwa zmiana preferencji ma związek nie tyle z kłopotami Jukosu i jego byłego już szefa, ile z prostym wyliczeniem, że przyjęcie japońskiej propozycji bardziej się opłaca - i z przyczyn finansowych, i demograficznych. Japończyków jest "tylko" 127 milionów, poza tym wiadomo, że jeśli opuszczają swoje wyspy, to na krótko.
Niewykluczone, że za sprawą chińskiego smoka inaczej spojrzą na siebie nie tylko rosyjski niedźwiedź i japoński tygrys. W Moskwie wygłaszane są przepowiednie, że chińska ekspansja wepchnie kiedyś Rosję w ramiona Ameryki. Na eur-
azjatyckich peryferiach może się toczyć gra o przyszłość świata.
Megatartak chiński
Leżąca nad Oceanem Lodowatym Jakucja na powierzchni ponad 3 mln km2 kryje baśniowe bogactwa - od złota i diamentów po gaz ziemny i drewno (około 15 proc. zasobów światowych). Mieszkańcy republiki nie bardzo się dotychczas nimi interesowali, pozostawiając eksploatację złóż przybyszom z Moskwy, a od pewnego czasu coraz częściej z chińskiej prowincji Heilongjiang. Od końca lat 90. w regionie wciąż przybywa skośnookich biznesmenów. Poza tym pachnie tu ropą, która może odmienić oblicze krainy z peryferii Rosji i świata.
To, co dla Jakucji jest wciąż tylko przyszłością, stało się rzeczywistością na sąsiednich obszarach Syberii. Czyta - zajmująca obszar równy powierzchni Polski, ale zamieszkana tylko przez 1,2 mln ludzi - słynie z zasobów złota, miedzi, a także drewna. Leśny surowiec stanowi podstawę lokalnego eksportu. Kolosalne zyski z tego tytułu trafiają do kieszeni miejscowych "oligarchów drzewnych" oraz Chińczyków. To oni pociągają za sznurki w tym biznesie. Ponad 95 proc. drewna z Czyty trafia do chińskiej prowincji Heilongjiang. Tamtejsze firmy postanowiły zbudować w syberyjskim regionie wielką fabrykę (za 300 mln dolarów), do 2008 r. mającą przerabiać 2 mln m3 drewna rocznie.
Irkucki Szanghaj
Prowincja Heilongjiang i jej stolica Harbin znaczą dziś dla pogranicznych regionów rosyjskich więcej niż Pekin. Od kilku lat mieszkańcy tej części Chin podbijają wschodnią Syberię. Na wielkim obszarze od Bajkału po Ocean Spokojny - w regionie Chabarowska, Amuru, Czyty czy nawet oddalonego o ponad 1000 km od chińskiej granicy Irkucka - niemal codziennie przybywa firm i punktów handlowych, a także "turystów" z ChRL - większość z nich nie wraca do kraju po upływie
30 bezwizowych dni. Zostają na rosyjskiej Syberii, podejmując działalność gospodarczą, zakładając własne stowarzyszenia, szkoły, gazety, często także podziemne banki i inne nielegalne struktury.
W 1989 r. liczba Chińczyków w Irkucku nie przekraczała 500. Dzisiaj mówi się tam o chińskim zalewie. Przyjezdni z południa zaczęli tłumnie napływać do regionu po rosyjskim kryzysie finansowym w 1998 r., oferując miejscowej ludności towary tańsze od zachodnich, a zarazem wykorzystując siłę chińskiego juana i kupując miedź, aluminium i inne surowce. Tę działalność prowadziły naprędce zakładane, nie płacące podatków firmy, likwidowane natychmiast po zakończeniu transakcji eksportowej. Dzisiaj wielu z tych przedsiębiorczych harcowników obrosło w biznesowe piórka, kupiło w Irkucku domy i samochody, a dzięki licznym małżeństwom mieszanym wrosło w miejscowe środowisko. W nadbajkalskiej metropolii istnieje dobrze zorganizowane, kilkutysięczne Chinatown, nazywane też irkuckim Szanghajem.
Potencja smoka
Z prowincji Heilongjiang chiński smok dokonuje też wypadów do Kraju Nadmorskiego, ze stolicą we Władywostoku. Lokalna prasa twierdzi, że kontrolę nad wrzynającym się w Morze Japońskie regionem faktycznie przejęli Chińczycy. Do Ussuryjska, gdzie niemal wszystkie nowe sklepy, firmy eksportowo-importowe, tartaki i przedsiębiorstwa transportowe są w rękach przybyszów z południa, przylgnęła już etykietka "chińskiego miasta". Od 1995 r. populacja rosyjska w regionie zmniejszała się co roku o 20 tys., podczas gdy chińska rosła co najmniej o 10 tys.
Podbojowi z południa, zwanemu czasem inwazją, sprzyja degradacja społeczno-gospodarcza i chaos polityczny w syberyjskich regionach. Chińczycy bywają oskarżani o rozpijanie miejscowej ludności tanią wódką. To jednak miejscowi pierwsi zaoferowali usługi w rodzaju nielegalnego wyrębu drzewa, dostarczania złomu z kradzionych elementów linii wysokiego napięcia, dźwigów czy nawet rurociągów. Za Chińczykami stoi także siła faktów gospodarczych (najwyższe tempo wzrostu PKB w świecie) oraz - a może przede wszystkim - demograficznych. Mimo rygorystycznej kontroli urodzeń dla Chin, mających 1,3 mld mieszkańców, problemem pozostaje powstrzymanie przyrostu ludności, podczas gdy Rosji grozi wyludnienie. W prowincji Heilongjiang mieszka prawie 40 mln osób, a we wszystkich graniczących z Rosją chińskich regionach - 110 mln, podczas gdy na całej wschodniej Syberii zaledwie kilka milionów. Prorządowa "Niezawisimaja Gazieta" przestrzega, że do 2010 r. Chińczycy staną się drugą - po Rosjanach - grupą etniczną w Federacji Rosyjskiej. Według prognoz, liczba chińskich przybyszów w Rosji, legalnych i nielegalnych, wzrośnie z 2 mln w 2001 r. do 7-8 mln przed końcem 2010 r. W niektórych regionach rosyjskiego Dalekiego Wschodu mogą się oni stać główną grupą etniczną.
Zgrzyty na osi Moskwa - Pekin
Nabierający tempa od początku poprzedniej dekady "proces normalizacji i zacieśniania dwustronnych stosunków" między ChRL a Federacją Rosyjską został w 2001 r. przypieczętowany 30-letnim układem o przyjaźni i współpracy. W ramach tzw. strategicznego partnerstwa dwaj wielcy sąsiedzi rozwijają kontakty handlowe i gospodarcze, a także współpracę wojskową. W oczach obserwatorów zza oceanu przybrała ona kształt sojuszu militarnego. Import rosyjskiej broni i technologii wojskowych stanowi 80-90 proc. chińskich zakupów zbrojeniowych za granicą. Współpraca chińsko-rosyjska - a dla niektórych wręcz oś Moskwa - Pekin - ma być przeciwwagą dla dominacji USA w świecie. Na wspólne interesy obu stolic, przeciwstawne wobec strategicznych celów amerykańskich w regionie, wskazuje także powołanie Szanghajskiej Organizacji Współpracy (Chiny, Rosja, Kazachstan, Kirgizja, Tadżykistan i Uzbekistan), formalnie służącej umocnieniu bezpieczeństwa w Azji Środkowej, ale w oczach Waszyngtonu próbującej zablokować tam wpływy USA i ich sojuszników.
Jeśli w rosyjsko-chińskiej osi nadal coś zgrzyta, to właśnie na Dalekim Wschodzie. Rosyjski Daleki Wschód coraz bardziej uzależnia się od Pekinu - alarmują moskiewskie i regionalne gazety. Ostrzegają, że chińska dominacja stanie się tam absolutna, jeśli dojdzie do budowy liczącego 2400 km rurociągu naftowego z Angarska w rejonie Bajkału do Daqing w chińskiej prowincji Heilongjiang. Według projektu opracowanego przez ekspertów Jukosu, za kilka lat miałoby płynąć tą drogą na południe 600 tys. baryłek ropy dziennie. Inwestycja o wartości 2,8 mld dolarów pomogłaby złagodzić energetyczne problemy Chin, które z eksportera ropy stały się dziesięć lat temu importerem, a w tym roku staną się drugim - po USA - konsumentem tego surowca w świecie, wyprzedzając Japonię.
WejŚcie tygrysa
Jesienią tego roku wiatry z Moskwy niespodziewanie zmieniły kierunek. Podczas październikowego szczytu APEC prezydent Putin dał do zrozumienia, że może wybrać inną "drogę naftową", proponowaną przez Japonię. Według projektu Tokio, rurociąg o długości 3900 km biegłby z Angarska przez wschodnią Syberię do portu w Nachodce nad Morzem Japońskim. Koszt budowy wyniósłby 7 mld USD. Wiele wskazuje na to, że możliwa zmiana preferencji ma związek nie tyle z kłopotami Jukosu i jego byłego już szefa, ile z prostym wyliczeniem, że przyjęcie japońskiej propozycji bardziej się opłaca - i z przyczyn finansowych, i demograficznych. Japończyków jest "tylko" 127 milionów, poza tym wiadomo, że jeśli opuszczają swoje wyspy, to na krótko.
Niewykluczone, że za sprawą chińskiego smoka inaczej spojrzą na siebie nie tylko rosyjski niedźwiedź i japoński tygrys. W Moskwie wygłaszane są przepowiednie, że chińska ekspansja wepchnie kiedyś Rosję w ramiona Ameryki. Na eur-
azjatyckich peryferiach może się toczyć gra o przyszłość świata.
Więcej możesz przeczytać w 47/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.