Bezcenną "Biblię Latina" w tłumaczeniu Marcina Lutra premier Jerzy Buzek dał w prezencie kanclerzowi Gerhardowi Schröderowi
Miejsce tych dzieł jest w ojczyźnie. Zwracamy je naszym przyjaciołom, by podkreślić łączące nas więzy braterstwa i wzajemnego zaufania". Z tymi słowami w 1977 r. Edward Gierek wyściskał Ericha Honeckera, genseka wschodnioniemieckich komunistów. A potem wręczył mu oryginały partytur Mozarta, Bacha i Beethovena ze zbiorów tzw. Berlinki (przejętej przez Polskę w 1945 r. Pruskiej Biblioteki Państwowej, w której zgromadzono dziesiątki tysięcy książek z XVIII, XIX i XX wieku, setki tysięcy manuskryptów niemieckich pisarzy, poetów, polityków i kompozytorów). Honecker otrzymał m.in. manuskrypt "Czarodziejskiego fletu" i IX symfonii Beethovena.
Gierek zignorował opinie prawników i historyków sztuki, którzy twierdzili, że zbiory Berlinki można zwrócić Niemcom pod jednym warunkiem - gdyby oddali dzieła sztuki zrabowane przez hitlerowców. W dodatku miałoby to sens, gdyby ewentualna umowa dotyczyła Republiki Federalnej Niemiec, która była prawną spadkobierczynią III Rzeszy. Oddawanie czegokolwiek Honeckerowi było okradaniem własnego narodu. W rewanżu za swój wielkoduszny gest otrzymał obietnicę kupienia przez rząd NRD - na życzenie Warszawy - niektórych zrabowanych w Polsce dzieł sztuki znajdujących się w prywatnych rękach. Wkrótce się okazało, że Honecker nie zamierza dotrzymać słowa i nie dostaliśmy nic.
Pruskim targiem
W 2000 r. policyjny radiowóz pędził na sygnale z Krakowa do Warszawy. Samochód wiózł "Biblię Latina" w tłumaczeniu Marcina Lutra, pochodzącą z 1522 r. (również to dzieło pochodziło ze zbiorów Berlinki). Biblia była prezentem od premiera Jerzego Buzka dla goszczącego w Polsce Gerharda Schrödera. Spytaliśmy premiera Buzka, kto wpadł na pomysł, by obdarować niemieckiego polityka oryginałem cennego dzieła, gdy zazwyczaj podczas tego rodzaju wizyt wręcza się okolicznościowe reprinty. Były premier nie pamięta, kto mu doradził, by wręczyć Schröderowi Biblię. Liczył na podobny gest ze strony kanclerza i przełamanie impasu w rozmowach na temat zwrotu polskich dzieł sztuki. Nic takiego nie nastąpiło. Polski premier zachował się tak, jakby był właścicielem skarbu państwa, a nie tylko urzędnikiem
Negatywne doświadczenia polskich polityków z przeszłości nie przeszkodziły prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu zadeklarować w 2001 r. "gotowości do zwrotu zasobów pruskiej biblioteki". Kwaśniewski wycofał się z tej obietnicy po negatywnych reakcjach polskich mediów. Pisano wtedy zgodnie, że politycy nie mogą traktować dzieł sztuki znajdujących się w dyspozycji skarbu państwa jak zbioru fantów wydawanych przy byle okazji. Niedawno podczas wrześniowego szczytu polsko-niemieckiego w Gelsenkirchen rząd Leszka Millera chciał przehandlować Berlinkę w zamian za poparcie Niemiec dla utrzymania traktatu z Nicei (pisaliśmy o tym w artykule "Pruski targ", nr 39). Do złożenia obietnic w tej sprawie nie doszło dzięki naszej publikacji. Kilka miesięcy temu mieszkający w Niemczech Tomasz Niewodniczański stwierdził, że podaruje Polsce swój cenny zbiór poloników, pod warunkiem przekazania Berlinki Fundacji Pruskiej. To warunek co najmniej dziwny. Przecież największy brytyjski kolekcjoner dzieł sztuki, kompozytor Andrew Lloyd Webber nie domagał się od rządu Wielkiej Brytanii, by ten oddał Grekom rzeźby z ateńskiego Partenonu, gdy zapowiedział, że przekaże swoją kolekcję narodowi. Poza tym Berlinka nie jest nawet adekwatnym ekwiwalentem za zrabowane i zniszczone w Polsce dzieła sztuki - ich wartość ocenia się na co najmniej 20 mld dolarów (ponad 80 mld zł).
Jagiellonka dla złodziei
Nie tylko rozdajemy najcenniejsze starodruki, ale też nie potrafimy ich chronić przed kradzieżą bądź zniszczeniem. Cztery lata temu ujawniono kradzież z Biblioteki Jagiellońskiej 59 inkunabułów i starodruków. Udało się odzyskać jedynie 20 tomów. Osiemnaście z nich znaleziono w niemieckim domu aukcyjnym Reiss & Sohn, w tym XV-wieczne wydanie "Cosmographii" Ptolemeusza (wyceniane na ponad 2,4 mln zł). Proces sądowy o zwrot znalezionych w Niemczech cymeliów kosztował Bibliotekę Jagiellońską ponad
60 tys. zł. W 2000 r. udało się znaleźć w Londynie dzieło Galileusza "Sidereus nuncius" wydane w Wenecji w 1610 r. Z kolei dzieło Bessariona "Adversus caluminatorem Platonis", które pojawiło się na aukcji w Londynie, na wniosek polskiej strony zostało zatrzymane przez Scotland Yard. Wciąż nie wiadomo, co stało się z unikatowym starodrukiem Izydora z Sewilli "Etymologiae". Kradzież była możliwa, bo praktycznie każde dzieło udostępniano chętnym.
Po kradzieży sprzed czterech lat wiele mówiono o inwentaryzacji zbiorów i wprowadzeniu rygorystycznych procedur bezpieczeństwa we wszystkich bibliotekach mających cenne dzieła. Tymczasem w 2002 r. kustoszowi oddziału Archiwum Państwowego na Wawelu udało się wynieść ponad 300 dokumentów, w tym listy królewskie i akty nadania przywilejów królewskich. Podobnie jak w wypadku kradzieży z Jagiellonki, alarm podnieśli antykwariusze zdziwieni pojawieniem się na rynku tak dużej liczby historycznych dokumentów. Większości skradzionych starodruków nie odzyskano. Jakby tego było mało, w październiku tego roku z Biblioteki Jagiellońskiej zginęły 63 grafiki, m.in. autorstwa Jana Piotra Norblina i Brunona Schulza.
Na ironię zakrawa fakt, że właściwie nie wiadomo, co zawiera słynna Berlinka. Przed wojną obejmowała ona manuskrypty najsłynniejszych dzieł Mozarta, Beethovena, Bacha, Mendelssohna i Schumanna, a także rzadkie starodruki i rękopisy arabskie, perskie i wschodnioazjatyckie. Po 1945 r. nie powstał pełny katalog tej kolekcji, więc może się okazać, że jej część zniknęła.
Ratunek w digitalizacji
Stypendyści z Zachodu, w tym brytyjski historyk prof. Norman Davis, nie mogli uwierzyć, że w Polsce udostępnia się oryginały najcenniejszych starodruków. Tam starodruki są digitalizowane - za pomocą skanerów i kamer - i tylko w tej formie udostępniane. Oryginały są przechowywane w specjalnych pomieszczeniach, chroniących je prze wilgocią, bakteriami czy pożarem. Gdyby w ten sposób postępowano ze zbiorami biblioteki w Sarajewie, nie zostałyby one doszczętnie zniszczone podczas niedawnej wojny domowej. A tak bezpowrotnie stracona została jedna z najbogatszych kolekcji starodruków w Europie.
Na razie tylko Biblioteka Jagiellońska ma skaner do digitalizacji zbiorów, a Biblioteka Narodowa w Warszawie testuje takie urządzenie. Tej ostatniej brakuje jednak 1,2 mln zł na wyposażenie pracowni digitalizacji. W ten sposób udałoby się nie tylko uratować starodruki, ale również udostępnić zawartość starych czasopism. Zbiór ponad 1200 tytułów czasopism został sfotografowany (zajmuje on ponad 1100 kilometrów taśmy), ale z mikrofilmów można korzystać tylko w bibliotece. Gdyby czasopisma istniały w formie cyfrowej, korzystanie z nich byłoby możliwie przez Internet, co jest standardem na świecie.
Rozdając cenne starodruki zagranicznym politykom, dopuszczając do ich kradzieży, czy udostępniając oryginały, zachowujemy się jak bardzo bogaty kraj, który w dodatku podczas wojny pomnożył swój stan posiadania.
Gierek zignorował opinie prawników i historyków sztuki, którzy twierdzili, że zbiory Berlinki można zwrócić Niemcom pod jednym warunkiem - gdyby oddali dzieła sztuki zrabowane przez hitlerowców. W dodatku miałoby to sens, gdyby ewentualna umowa dotyczyła Republiki Federalnej Niemiec, która była prawną spadkobierczynią III Rzeszy. Oddawanie czegokolwiek Honeckerowi było okradaniem własnego narodu. W rewanżu za swój wielkoduszny gest otrzymał obietnicę kupienia przez rząd NRD - na życzenie Warszawy - niektórych zrabowanych w Polsce dzieł sztuki znajdujących się w prywatnych rękach. Wkrótce się okazało, że Honecker nie zamierza dotrzymać słowa i nie dostaliśmy nic.
Pruskim targiem
W 2000 r. policyjny radiowóz pędził na sygnale z Krakowa do Warszawy. Samochód wiózł "Biblię Latina" w tłumaczeniu Marcina Lutra, pochodzącą z 1522 r. (również to dzieło pochodziło ze zbiorów Berlinki). Biblia była prezentem od premiera Jerzego Buzka dla goszczącego w Polsce Gerharda Schrödera. Spytaliśmy premiera Buzka, kto wpadł na pomysł, by obdarować niemieckiego polityka oryginałem cennego dzieła, gdy zazwyczaj podczas tego rodzaju wizyt wręcza się okolicznościowe reprinty. Były premier nie pamięta, kto mu doradził, by wręczyć Schröderowi Biblię. Liczył na podobny gest ze strony kanclerza i przełamanie impasu w rozmowach na temat zwrotu polskich dzieł sztuki. Nic takiego nie nastąpiło. Polski premier zachował się tak, jakby był właścicielem skarbu państwa, a nie tylko urzędnikiem
Negatywne doświadczenia polskich polityków z przeszłości nie przeszkodziły prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu zadeklarować w 2001 r. "gotowości do zwrotu zasobów pruskiej biblioteki". Kwaśniewski wycofał się z tej obietnicy po negatywnych reakcjach polskich mediów. Pisano wtedy zgodnie, że politycy nie mogą traktować dzieł sztuki znajdujących się w dyspozycji skarbu państwa jak zbioru fantów wydawanych przy byle okazji. Niedawno podczas wrześniowego szczytu polsko-niemieckiego w Gelsenkirchen rząd Leszka Millera chciał przehandlować Berlinkę w zamian za poparcie Niemiec dla utrzymania traktatu z Nicei (pisaliśmy o tym w artykule "Pruski targ", nr 39). Do złożenia obietnic w tej sprawie nie doszło dzięki naszej publikacji. Kilka miesięcy temu mieszkający w Niemczech Tomasz Niewodniczański stwierdził, że podaruje Polsce swój cenny zbiór poloników, pod warunkiem przekazania Berlinki Fundacji Pruskiej. To warunek co najmniej dziwny. Przecież największy brytyjski kolekcjoner dzieł sztuki, kompozytor Andrew Lloyd Webber nie domagał się od rządu Wielkiej Brytanii, by ten oddał Grekom rzeźby z ateńskiego Partenonu, gdy zapowiedział, że przekaże swoją kolekcję narodowi. Poza tym Berlinka nie jest nawet adekwatnym ekwiwalentem za zrabowane i zniszczone w Polsce dzieła sztuki - ich wartość ocenia się na co najmniej 20 mld dolarów (ponad 80 mld zł).
Jagiellonka dla złodziei
Nie tylko rozdajemy najcenniejsze starodruki, ale też nie potrafimy ich chronić przed kradzieżą bądź zniszczeniem. Cztery lata temu ujawniono kradzież z Biblioteki Jagiellońskiej 59 inkunabułów i starodruków. Udało się odzyskać jedynie 20 tomów. Osiemnaście z nich znaleziono w niemieckim domu aukcyjnym Reiss & Sohn, w tym XV-wieczne wydanie "Cosmographii" Ptolemeusza (wyceniane na ponad 2,4 mln zł). Proces sądowy o zwrot znalezionych w Niemczech cymeliów kosztował Bibliotekę Jagiellońską ponad
60 tys. zł. W 2000 r. udało się znaleźć w Londynie dzieło Galileusza "Sidereus nuncius" wydane w Wenecji w 1610 r. Z kolei dzieło Bessariona "Adversus caluminatorem Platonis", które pojawiło się na aukcji w Londynie, na wniosek polskiej strony zostało zatrzymane przez Scotland Yard. Wciąż nie wiadomo, co stało się z unikatowym starodrukiem Izydora z Sewilli "Etymologiae". Kradzież była możliwa, bo praktycznie każde dzieło udostępniano chętnym.
Po kradzieży sprzed czterech lat wiele mówiono o inwentaryzacji zbiorów i wprowadzeniu rygorystycznych procedur bezpieczeństwa we wszystkich bibliotekach mających cenne dzieła. Tymczasem w 2002 r. kustoszowi oddziału Archiwum Państwowego na Wawelu udało się wynieść ponad 300 dokumentów, w tym listy królewskie i akty nadania przywilejów królewskich. Podobnie jak w wypadku kradzieży z Jagiellonki, alarm podnieśli antykwariusze zdziwieni pojawieniem się na rynku tak dużej liczby historycznych dokumentów. Większości skradzionych starodruków nie odzyskano. Jakby tego było mało, w październiku tego roku z Biblioteki Jagiellońskiej zginęły 63 grafiki, m.in. autorstwa Jana Piotra Norblina i Brunona Schulza.
Na ironię zakrawa fakt, że właściwie nie wiadomo, co zawiera słynna Berlinka. Przed wojną obejmowała ona manuskrypty najsłynniejszych dzieł Mozarta, Beethovena, Bacha, Mendelssohna i Schumanna, a także rzadkie starodruki i rękopisy arabskie, perskie i wschodnioazjatyckie. Po 1945 r. nie powstał pełny katalog tej kolekcji, więc może się okazać, że jej część zniknęła.
Ratunek w digitalizacji
Stypendyści z Zachodu, w tym brytyjski historyk prof. Norman Davis, nie mogli uwierzyć, że w Polsce udostępnia się oryginały najcenniejszych starodruków. Tam starodruki są digitalizowane - za pomocą skanerów i kamer - i tylko w tej formie udostępniane. Oryginały są przechowywane w specjalnych pomieszczeniach, chroniących je prze wilgocią, bakteriami czy pożarem. Gdyby w ten sposób postępowano ze zbiorami biblioteki w Sarajewie, nie zostałyby one doszczętnie zniszczone podczas niedawnej wojny domowej. A tak bezpowrotnie stracona została jedna z najbogatszych kolekcji starodruków w Europie.
Na razie tylko Biblioteka Jagiellońska ma skaner do digitalizacji zbiorów, a Biblioteka Narodowa w Warszawie testuje takie urządzenie. Tej ostatniej brakuje jednak 1,2 mln zł na wyposażenie pracowni digitalizacji. W ten sposób udałoby się nie tylko uratować starodruki, ale również udostępnić zawartość starych czasopism. Zbiór ponad 1200 tytułów czasopism został sfotografowany (zajmuje on ponad 1100 kilometrów taśmy), ale z mikrofilmów można korzystać tylko w bibliotece. Gdyby czasopisma istniały w formie cyfrowej, korzystanie z nich byłoby możliwie przez Internet, co jest standardem na świecie.
Rozdając cenne starodruki zagranicznym politykom, dopuszczając do ich kradzieży, czy udostępniając oryginały, zachowujemy się jak bardzo bogaty kraj, który w dodatku podczas wojny pomnożył swój stan posiadania.
Pruska Biblioteka Państwowa Preussische Staatsbibliothek (Pruska Biblioteka Państwowa) liczy dziesiątki tysięcy książek z XVIII, XIX i XX wieku, setki tysięcy manuskryptów niemieckich pisarzy, poetów, polityków i kompozytorów: Bacha, Mozarta, Beethovena, Schumanna, Goethego, Schillera, Herdera, Aleksandra von Humboldta i Hoffmanna von Fallerslebena - autora słów niemieckiego hymnu. Na początku 1945 r. w obawie przed zniszczeniem w czasie bombardowań Berlina Niemcy wywieźli zbiory PBP na Śląsk i tu już zostały. W świetle prawa międzynarodowego Berlinka jest tzw. dobrem opuszczonym i jako taka przeszła na własność państwa polskiego. Historycy sztuki i prawnicy nie mają wątpliwości, że Berlinka jest przykładem dóbr spełniających wszelkie warunki restytucji zastępczej, czyli zbiorów, które mogą być wymienione na dobra zagarnięte przez Niemców. |
Więcej możesz przeczytać w 47/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.