Polska apelowa, czyli Polska ze zbiorowych apeli.
Legendarna już niemal polska apelomania powoli wpędza nas w apelomatnię. Do niedawna co najmniej raz na kwartał, a teraz co miesiąc, a czasami nawet dwa razy w tygodniu, powstaje apel podpisany przez kolejną awangardę Rzeczypospolitej, która nie czuje się ani odrobinę gorsza od poprzedniej i też pragnie ustrzec naszą ojczyznę przed porcją nieszczęść, jakie dosłownie na każdym kroku czyhają na Rzeczpospolitą i jej obywateli. Sezon na apelowanie trwa więc w najlepsze, mimo że z każdym nowo pozyskanym przez apelokrację apelodawcą ubywa co najmniej sto tysięcy apelobiorców, znużonych apelonudziarstwem (vide: "Hiperignorancja"). Nasza apelokracja próbuje nas pożreć co prawda w inny sposób, ale za to w podobnym tempie jak nasza krwiożercza biurokracja. A apelowo-biurokratyczny koktajl bywa czasami gorszy w skutkach od koktajlu Mołotowa (vide: "Biurotwór złośliwy").
Polska apelowa, czyli Polska ze zbiorowych apeli, jawi się jako kraj albo już całkiem upadły, albo gwałtownie chylący się ku upadkowi - kraj gnijącej demokracji, dosłownie zżerany przez korupcję, kraj powszechnej niesprawiedliwości i niegodziwości, rządzony przez najgorszych z najgorszych. Polska z apeli wali się więc, tonie i płonie jednocześnie, choć - zapewne ku zmartwieniu apelantów - nie potwierdzają tego ani agencje ratingowe, ani (niezbyt nam przecież ostatnio przychylna) Komisja Europejska, ani tym bardziej widoczne gołym okiem fakty. Takie fakty, jak na przykład ten, że afera korupcyjna Rywina w porównaniu z aferami byłego kanclerza Niemiec Kohla, prezydenta Francji Chiraca, premiera Włoch Berlusconiego jest niczym rzeżączka przy AIDS. Poza tym deficyt finansów publicznych jest co prawda wysoki, ale inflacja wciąż niska, złoty w miarę stabilny, wzrost gospodarczy coraz szybszy, eksport rośnie, aktywność obywatelska utrzymuje się na przyzwoitym europejskim poziomie, wchodzimy do UE, a nasi żołnierze nieźle sobie radzą w Iraku. Niestety, w wypadku naszych apelodawców, jeśli fakty nie zgadzają się z tezami apelu, tym gorzej dla faktów (vide: "Viva Polonia!").
Oto przykłady z jednego tylko tygodnia. "Prezydenci, premierzy, naukowcy i bankowcy, beneficjenci przeobrażeń mówili, mamili, opowiadali i kłamali. Był blichtr i fałszywa troska o Polskę. Zabrakło jedynie głosu zwykłych obywateli, którzy od dziesiątek lat ponoszą ciężar swoistego eksperymentu. Ludzi, którzy są solą tej ziemi" - dali wyraz w swym apelu 4 listopada członkowie inicjatywy Godność i Praca. "Dziś - gdy nastąpiła daleko idąca kompromitacja przedstawicieli klasy politycznej, gdy boleśnie została ujawniona panująca w agendach władzy korupcja, a zarazem niekompetencja w zarządzaniu państwem - grozi Polsce aktywizacja sił ekstremalnych (...) zarówno po prawej, jak i po lewej stronie sceny politycznej" - dali wyraz trzy dni później, 7 listopada, intelektualiści w apelu "Wszyscy odpowiadamy za naszą ojczyznę".
Amatorskie i zawodowe autorytety moralne, niczym egzorcyści, odczyniają wyśledzone przez siebie i wyimaginowane złe uroki. Apelokracja apeluje przy tym o udział w pospolitym ruszeniu, czyli o powszechny ruch przeciw bezruchowi. "W tej sytuacji apelujemy do wszystkich, którzy utożsamiają się z wymienionymi wyżej ideałami i zasadami, aby zjednoczyli swe siły przeciw korupcji, niekompetencji oraz ekspansji ideologii ekstremalnych przez powołanie ruchu, który podjąłby zdecydowaną próbę gruntownego uzdrowienia życia politycznego i związanych z polityką agend gospodarczych, przywrócił uczciwość i kompetencję jako niezbywalne cechy polityka i zagrodził drogę populizmowi i brutalności w życiu politycznym" - zaapelowali intelektualiści. "Biorąc pod uwagę wymienione uwarunkowania i przyczyny obecnej sytuacji państwa i społeczeństwa oraz gwałtownie przyspieszający czas polityczny, inicjatywa polityczna Godność i Praca uświadamia rodakom, że nadszedł najwyższy czas, aby podjąć skuteczne działania zabezpieczające polityczną i ekonomiczną podmiotowość Polaków" - zaapelowali z kolei członkowie Godności i Pracy.
W tej złożonej (niemal z samych apeli i biurek biurokratów) sytuacji najzupełniej samozwańczo, nie upoważniony przez nikogo, zwracam się do wszystkich apelujących, a zwłaszcza do szczególnie nadpobudliwych apelomanów (podpisujących przynajmniej jeden apel na kwartał), z apelem o nieapelowanie: "Drogie Autorytety Moralne i Inne, uprzejmie proszę, dajcie odetchnąć, przestańcie apelować!". Antyapel tej treści podpisywać można, wysyłając e-maile pod adresem: [email protected]. Wśród antyapelowców, którzy podpiszą się pod moim antyapelem, rozlosuję po egzemplarzu "Antologii polskiego apelopisarstwa", "Apeli wybranych" i "Apeli zebranych", kiedy tylko pojawią się na księgarskich półkach. Albowiem jedyny apel, który się sprawdził i ciągle sprawdza, to sex appeal!
Polska apelowa, czyli Polska ze zbiorowych apeli, jawi się jako kraj albo już całkiem upadły, albo gwałtownie chylący się ku upadkowi - kraj gnijącej demokracji, dosłownie zżerany przez korupcję, kraj powszechnej niesprawiedliwości i niegodziwości, rządzony przez najgorszych z najgorszych. Polska z apeli wali się więc, tonie i płonie jednocześnie, choć - zapewne ku zmartwieniu apelantów - nie potwierdzają tego ani agencje ratingowe, ani (niezbyt nam przecież ostatnio przychylna) Komisja Europejska, ani tym bardziej widoczne gołym okiem fakty. Takie fakty, jak na przykład ten, że afera korupcyjna Rywina w porównaniu z aferami byłego kanclerza Niemiec Kohla, prezydenta Francji Chiraca, premiera Włoch Berlusconiego jest niczym rzeżączka przy AIDS. Poza tym deficyt finansów publicznych jest co prawda wysoki, ale inflacja wciąż niska, złoty w miarę stabilny, wzrost gospodarczy coraz szybszy, eksport rośnie, aktywność obywatelska utrzymuje się na przyzwoitym europejskim poziomie, wchodzimy do UE, a nasi żołnierze nieźle sobie radzą w Iraku. Niestety, w wypadku naszych apelodawców, jeśli fakty nie zgadzają się z tezami apelu, tym gorzej dla faktów (vide: "Viva Polonia!").
Oto przykłady z jednego tylko tygodnia. "Prezydenci, premierzy, naukowcy i bankowcy, beneficjenci przeobrażeń mówili, mamili, opowiadali i kłamali. Był blichtr i fałszywa troska o Polskę. Zabrakło jedynie głosu zwykłych obywateli, którzy od dziesiątek lat ponoszą ciężar swoistego eksperymentu. Ludzi, którzy są solą tej ziemi" - dali wyraz w swym apelu 4 listopada członkowie inicjatywy Godność i Praca. "Dziś - gdy nastąpiła daleko idąca kompromitacja przedstawicieli klasy politycznej, gdy boleśnie została ujawniona panująca w agendach władzy korupcja, a zarazem niekompetencja w zarządzaniu państwem - grozi Polsce aktywizacja sił ekstremalnych (...) zarówno po prawej, jak i po lewej stronie sceny politycznej" - dali wyraz trzy dni później, 7 listopada, intelektualiści w apelu "Wszyscy odpowiadamy za naszą ojczyznę".
Amatorskie i zawodowe autorytety moralne, niczym egzorcyści, odczyniają wyśledzone przez siebie i wyimaginowane złe uroki. Apelokracja apeluje przy tym o udział w pospolitym ruszeniu, czyli o powszechny ruch przeciw bezruchowi. "W tej sytuacji apelujemy do wszystkich, którzy utożsamiają się z wymienionymi wyżej ideałami i zasadami, aby zjednoczyli swe siły przeciw korupcji, niekompetencji oraz ekspansji ideologii ekstremalnych przez powołanie ruchu, który podjąłby zdecydowaną próbę gruntownego uzdrowienia życia politycznego i związanych z polityką agend gospodarczych, przywrócił uczciwość i kompetencję jako niezbywalne cechy polityka i zagrodził drogę populizmowi i brutalności w życiu politycznym" - zaapelowali intelektualiści. "Biorąc pod uwagę wymienione uwarunkowania i przyczyny obecnej sytuacji państwa i społeczeństwa oraz gwałtownie przyspieszający czas polityczny, inicjatywa polityczna Godność i Praca uświadamia rodakom, że nadszedł najwyższy czas, aby podjąć skuteczne działania zabezpieczające polityczną i ekonomiczną podmiotowość Polaków" - zaapelowali z kolei członkowie Godności i Pracy.
W tej złożonej (niemal z samych apeli i biurek biurokratów) sytuacji najzupełniej samozwańczo, nie upoważniony przez nikogo, zwracam się do wszystkich apelujących, a zwłaszcza do szczególnie nadpobudliwych apelomanów (podpisujących przynajmniej jeden apel na kwartał), z apelem o nieapelowanie: "Drogie Autorytety Moralne i Inne, uprzejmie proszę, dajcie odetchnąć, przestańcie apelować!". Antyapel tej treści podpisywać można, wysyłając e-maile pod adresem: [email protected]. Wśród antyapelowców, którzy podpiszą się pod moim antyapelem, rozlosuję po egzemplarzu "Antologii polskiego apelopisarstwa", "Apeli wybranych" i "Apeli zebranych", kiedy tylko pojawią się na księgarskich półkach. Albowiem jedyny apel, który się sprawdził i ciągle sprawdza, to sex appeal!
Więcej możesz przeczytać w 47/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.