Najgroźniejszy polski gang jest tylko filią rosyjskiej mafii Gdy wiosną 1996 r. Leszek Danielak (Wańka) opuszczał areszt w Białołęce, orkiestra grała na jego powitanie melodię z "Ojca chrzestnego" Francisa Forda Coppoli. Na Wańkę czekał komitet powitalny złożony z bossów lokalnych gangów, którzy po kolei całowali Danielaka w rękę. Tylko jedna osoba uścisnęła mu dłoń i przyglądała się ceremonii z rozbawieniem. Był to rezydent najgroźniejszej rosyjskiej mafii - "Sołncewa" (nazwa pochodzi od podmoskiewskiej miejscowości będącej centralą gangu). Mógł sobie na to pozwolić, bo dla niego Leszek Danielak, członek zarządu "Pruszkowa", a właściwie przywódca tego gangu, był tylko szefem jednego z ogniw europejskiej siatki "Sołncewa". Tę rolę "Pruszków" odgrywa od początku lat 90. W siatce "Sołncewa" "Pruszków" miał wolną rękę w prowadzeniu drobnych i średnich interesów - międzynarodowy handel bronią, narkotykami i kobietami koordynowali ludzie "Sołncewa" w Warszawie.
Wedle najnowszych danych generalnego inspektora informacji podatkowej Jacka Uczkiewicza, rocznie wprowadza się w Polsce do obiegu około 9 mld dolarów pochodzących z działalności przestępczej. Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego oceniają, że prawie 5 mld dolarów z tej sumy stanowią środki prane w naszym kraju przez "Sołncewo" - głównie przez firmy należące do "Pruszkowa".
Siatka mafijno-szpiegowska
Na przełomie lat 80. i 90., gdy u nas dopiero tworzyła się mafia, "Sołncewo" było już potężnym przestępczym hol-dingiem. W raporcie ame-rykańskiego Federalnego Biura Śledczego (FBI) z 1995 r. na temat międzynarodowych grup przestępczych mafię sołncewską uznano za "największą eurazjatycją organizację kryminalną na świecie - pod względem majątku, wpływów, zakresu kontroli finansowej". Grupa liczyła wtedy 7 tys. członków. Zorganizowali ją w 1980 r. Wiaczesław Iwankow, pseudonim Japończyk, wcześniej utytułowany zapaśnik, Siergiej Michajłow, również były zapaśnik, oraz Siemion Mogilewicz. Wedle raportu FBI, faktycznymi szefami "Sołncewa" są od końca lat 80. byli wysocy oficerowie rosyjskich służb specjalnych. Za granicą, szczególnie w krajach byłego bloku wschodniego, "Sołncewo" ściśle współpracuje z rosyjskim wywiadem cywilnym i wojskowym. Mafia sołncewska działa według schematu siatki szpiegowskiej (za granicą reprezentują ją rezydenci, często byli oficerowie wywiadu) i obejmuje ponad 50 krajów świata.
Pięćdziesięcioletni obecnie Siemion Mogilewicz w lutym 1994 r. przebywał w Warszawie. Dowody na to zgromadziło FBI: nagrano dwie rozmowy telefoniczne przeprowadzone przez gangstera właśnie z Warszawy. Łączył się z Wiedniem. Rozmawiał o warunkach współpracy z handlarzami narkotyków reprezentującymi kolumbijskie kartele w Cali i Medellin. Monitorowanie działalności Mogilewicza przez FBI doprowadziło do ustalenia, że jest on faktycznym właścicielem firmy Benex Worldwide Ltd. Za pośrednictwem moskiewskiego oddziału Bank of New York Mogilewicz wytransferował z Rosji powierzone mu przez oligarchów miliardy dolarów (FBI szacuje, że było to co najmniej 4 mld dolarów, a maksymalnie 22 mld dolarów). Oddziałem banku kierowała należąca do "Sołncewa" Natasza Kagałowska. Jej mąż Konstanty, do 1995 r. rosyjski delegat w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, umożliwił mafii sołncewskiej przejęcie części z 16 mld dolarów kredytów udzielonych Rosji przez MFW.
Do Polski przyjeżdżał także Siergiej Michajłow. Jego nazwisko pojawia się w kilkunastu śledztwach dotyczących morderstw i zamachów bombowych. Michajłow był rezydentem "Sołncewa" w Szwajcarii i Niemczech. Aresztowano go w Genewie w 1996 r. i oskarżono o pranie brudnych pieniędzy oraz organizowanie grup przestępczych. W 1998 r. został jednak uniewinniony - z braku wystarczających dowodów. Szwajcarska policja ustaliła (m.in. na podstawie wiz w paszporcie), że w latach 1995-1996 Michajłow wielokrotnie przyjeżdżał do Polski. Posługiwał się m.in. kostarykańskim paszportem i udawał u nas profesora wyższej uczelni. Michajłow przyjeżdżał też do Polski w latach 2001-2003.
"Sołncewo" & "Pruszków" sp. z o.o.
Według rosyjskiego miesięcznika "Kompromat", specjalizującego się w przestępczości zorganizowanej w Rosji, mafia sołncewska w Polsce - inaczej niż w wypadku Węgier czy Litwy - nie tworzyła własnych struktur, lecz podporządkowała sobie najsilniejszy gang. W 1992 r. w Rembertowie pojawił się wysłannik "Sołncewa" noszący pseudonim Dima.
Nawiązał on kontakt z Jerzym Wieczorkiem, pseudonim Żaba, należącym do średniego szczebla "Pruszkowa". Dimie towarzyszyli Rusłan i Atarik. Dima oświadczył, że jest przedstawicielem na Polskę Wiaczesława Iwankowa, pseudonim Japończyk, który był wtedy rezydentem rosyjskiej mafii w Stanach Zjednoczonych. Rusłan okazał się szefem sołncewskiej mafii na Kaukazie. Z kolei Atarik (kandydat na ministra sportu Rosji) w imieniu mafii brał haracze od rosyjskich hokeistów sprzedawanych do ligi NHL. Atarika zastrzelono trzy lata temu w Moskwie na placu Czerwonym - zginął od kuli snajpera.
Do porozumienia z "Pruszkowem" i podziału stref wpływów doszło w kwietniu 1992 r. w hotelu Marriott. "Sołncewo" reprezentowali Dima, Atarik i Rusłan, zaś "Pruszków" - Wojciech Kiełbiński (Kiełbasa), Ryszard Szwarc (Kajtek) oraz Jerzy Wieczorek (Żaba). Na dobry początek współpracy polscy gangsterzy zaproponowali Rosjanom pomoc w przemycie towarów przez Polskę oraz udziały w należącej do nich białostockiej spółce Old Star. Z kolei wysłannicy "Sołncewa" obiecali im pomoc w zlikwidowaniu konkurencji oraz możliwość korzystania z zagranicznych rezydentur. Pierwszym wspólnym interesem był przerzut poroży do Stanów Zjednoczonych - w ten sposób chciano przetestować kanały, którymi można by szmuglować narkotyki. Interes zakończył się sukcesem. Przykrywką była należąca do Jerzego Wieczorka warszawska spółka Komaton. Potem przekształciła się ona w firmę Serwis Testa - było to jedno z najważniejszych ogniw w interesach "Pruszkowa".
Dla mafii sołncewskiej najważniejsze było to, że "Pruszków" miał swoje bramki na granicach (o określonych godzinach na konkretnych przejściach przepuszczano tiry z kontrabandą bez żadnej kontroli). Przez bramki przemycano głównie spirytus. Mechanizm kontrabandy dobrze pokazuje sprawa z grudnia 1997 r., gdy pięć tirów ze spirytusem bez kontroli przejechało granicę w Kukurykach. Dziwnym trafem wszyscy funkcjonariusze straży granicznej i służb celnych z różnych przyczyn (ból żołądka, kolacja itp.) w momencie przejazdu tirów na kilka minut opuścili posterunek. Mogąc korzystać z bramek, wysłannicy "Sołncewa" zorganizowali przy granicach Polski z Litwą, Białorusią, Ukrainą i Rosją gangi kontrolujące przerzut samochodów kradzionych w Polsce i na Zachodzie. Przestępcy ściągali także haracze od obywateli krajów WNP sprowadzających samochody z zachodniej Europy, a nawet od aut jedynie przejeżdżających granicę. Rocznie tylko przez przejście graniczne w Terespolu przejeżdżało prawie 4 mln samochodów. Jeżeli haracz płacił choćby co dziesiąty kierowca (stawka wynosiła około 100 dolarów), gangsterzy zbierali na tym przejściu 40 mln dolarów rocznie.
Mafijna wojna polsko-ruska
Współpraca "Pruszkowa" z "Sołncewem" układała się w miarę dobrze do końca 1996 r. W styczniu 1997 r. w centrum Szczecina zastrzelono - na polecenie Marka Medveska, pseudonim Oczko - Białorusina Wiktora Fiszmana, jednego z łączników "Sołncewa" w Polsce. W lipcu 1997 r. w Poznaniu został zastrzelony Andriej Isajew, pseudonim Malowany, koordynator interesów rosyjskiej mafii w Polsce w sferze handlu narkotykami i bronią. W odwecie Rosjanie zlikwidowali kilku członków tzw. grupy Orzecha, odpowiedzialnego za zamach na Malowanego. Do wielkiej wojny "Sołncewa" z "Pruszkowem" nie doszło dzięki mediacji Leszka Danielaka, Ricarda Fanchiniego (Ryszarda Koziny) i Jerzego Wieczorka. Zawieszenie broni było właściwie zasługą Fanchiniego, którego Rosjanie cenili za kierowanie ich siatką w Antwerpii (reprezentował też "Sołncewo" na Litwie). Fanchini był również właścicielem firmy Kremlovskaya Group, zajmującej się eksportem alkoholu z Europy Zachodniej do Rosji. W 1997 r. zorganizował na Mazurach spotkanie najważniejszych rosyjskich mafiosów.
Do wojny "Pruszkowa" z "Sołncewem" nie doszło, lecz Rosjanie zemścili się na tych, którzy nie chcieli się im podporządkować. Jednym z nich był Nikodem Skotarczak kierujący przestępczym podziemiem w Trójmieście. Rezydenci "Sołncewa" w Polsce przemycali 150 kg kokainy - z Kartageny w Kolumbii do Gdańska. Kokaina była umieszczona w drewnianych nóżkach palet. Gdańska policja zatrzymała przesyłkę, zanim ta dotarła do odbiorcy - czeskiej firmy Racio Impex. Wkrótce potem kokaina została komisyjnie spalona. W rzeczywistości przejął ją Nikoś, który wysłał anonim do policji, a później dzięki swym wtyczkom w komendzie wojewódzkiej wywiózł towar z depozytu. Spalona została glukoza. Rosjanie jednak też mieli swoje wtyczki w policji i poznali prawdę. Nikoś musiał zginąć. Zastrzelił go wynajęty przez "Sołncewo" Siergiej Sienkiv, płatny morderca, były żołnierz specnazu. W następnych latach "Sołncewo" podporządkowało sobie lokalne gangi w Trójmieście.
Mafia sołncewska długo nie dopuszczała "Pruszkowa" do swoich największych interesów, m.in. handlu narkotykami na wielką skalę. To się zmieniło, gdy podczas pobytu na Florydzie Dariusz Wandel, przyjaciel kasjera "Pruszkowa" Wojciecha Paradowskiego, uratował życie jednemu z szefów kartelu z Medellin. Kolumbijczycy przyznali wówczas "Pruszkowowi" wyjątkowe przywileje. Dopiero wtedy Rosjanie zgodzili się na ich pośrednictwo. Warunkiem realizacji dostaw był wyjazd do Kolumbii jednej osoby z zarządu "Pruszkowa" - w roli honorowego zakładnika. Został nim Andrzej Zieliński (Słowik), który zabrał do Kolumbii swoją żonę.
Polska Paksasgate?
Następcą Dimy w Polsce został Oleg Bieły (obecnie 45-letni). Oficjalnie jest zatrudniony na stanowisku specjalisty ds. transportu w firmie handlowej na wybrzeżu. Do Polski zaprosił go znany adwokat. We wniosku o kartę stałego pobytu Bieły powoływał się na wychowanie w polskiej kulturze, katolicką wiarę oraz działalność charytatywną, m.in. na rzecz Fundacji Pomocy Więźniom Oświęcimskim. Zaledwie pół roku później otrzymał kartę stałego pobytu. Mało tego, uzyskał od policji pozwolenie na broń. Razem z żoną i dziećmi mieszkał najpierw w typowym segmencie z ogródkiem w Wilanowie, a trzy lata temu przeniósł się do dużego domu (też w Wilanowie). Bieły pracował jako przedstawiciel firmy P. Holding z Luksemburga - reprezentował jej interesy na Cyprze. Z dokumentów rejestrowych firmy P. Holding wynika, że zajmuje się ona doradztwem handlowym oraz pośredniczy w handlu ropą i gazem. W grudniu 1997 r. na imprezie urodzinowej Biełego (na jego warszawskiej posesji) zakłuto nożem jego ochroniarza Wiktora C., byłego mistrza Ukrainy w zapasach. Sprawca, Michael R., również pracował dla "Sołncewa". Obecnie przebywa na wolności za poręczeniem majątkowym (obraca się w środowisku artystycznym, bywa w domach znanych polskich aktorów). Jego sprawa wciąż toczy się w warszawskim sądzie. Bliskim współpracownikiem Biełego był także Wiktor Switin. Na początku 2003 r. zatrzymała go polska policja - pod zarzutem zlecenia zabójstwa dwóch białoruskich dziennikarzy.
Kilkanaście miesięcy temu, gdy w aresztach znaleźli się bossowie polskiej mafii, wydawało się, że "Pruszków" został rozbity. Okazało się jednak, że największy polski gang wciąż istnieje, bo jest potrzebny mafiosom z "Sołncewa". To oni doprowadzili do szybkiej reaktywacji "Pruszkowa".
Niedawne wydarzenia na Litwie wokół prezydenta Rolandasa Paksasa pokazują, jak działają rosyjskie służby specjalne, których współpracownicy są jednocześnie rezydentami "Sołncewa". W Polsce ich struktury są co najmniej tak rozbudowane jak na Litwie. Oznacza to, że w naszym kraju albo już zdarzyła się afera na miarę litewskiej i tylko nie została wykryta, albo może się zdarzyć w każdej chwili.
Ewa Ornacka
Wojciech Sumliński
Współpraca:
Violetta Krasnowska
Siatka mafijno-szpiegowska
Na przełomie lat 80. i 90., gdy u nas dopiero tworzyła się mafia, "Sołncewo" było już potężnym przestępczym hol-dingiem. W raporcie ame-rykańskiego Federalnego Biura Śledczego (FBI) z 1995 r. na temat międzynarodowych grup przestępczych mafię sołncewską uznano za "największą eurazjatycją organizację kryminalną na świecie - pod względem majątku, wpływów, zakresu kontroli finansowej". Grupa liczyła wtedy 7 tys. członków. Zorganizowali ją w 1980 r. Wiaczesław Iwankow, pseudonim Japończyk, wcześniej utytułowany zapaśnik, Siergiej Michajłow, również były zapaśnik, oraz Siemion Mogilewicz. Wedle raportu FBI, faktycznymi szefami "Sołncewa" są od końca lat 80. byli wysocy oficerowie rosyjskich służb specjalnych. Za granicą, szczególnie w krajach byłego bloku wschodniego, "Sołncewo" ściśle współpracuje z rosyjskim wywiadem cywilnym i wojskowym. Mafia sołncewska działa według schematu siatki szpiegowskiej (za granicą reprezentują ją rezydenci, często byli oficerowie wywiadu) i obejmuje ponad 50 krajów świata.
Pięćdziesięcioletni obecnie Siemion Mogilewicz w lutym 1994 r. przebywał w Warszawie. Dowody na to zgromadziło FBI: nagrano dwie rozmowy telefoniczne przeprowadzone przez gangstera właśnie z Warszawy. Łączył się z Wiedniem. Rozmawiał o warunkach współpracy z handlarzami narkotyków reprezentującymi kolumbijskie kartele w Cali i Medellin. Monitorowanie działalności Mogilewicza przez FBI doprowadziło do ustalenia, że jest on faktycznym właścicielem firmy Benex Worldwide Ltd. Za pośrednictwem moskiewskiego oddziału Bank of New York Mogilewicz wytransferował z Rosji powierzone mu przez oligarchów miliardy dolarów (FBI szacuje, że było to co najmniej 4 mld dolarów, a maksymalnie 22 mld dolarów). Oddziałem banku kierowała należąca do "Sołncewa" Natasza Kagałowska. Jej mąż Konstanty, do 1995 r. rosyjski delegat w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, umożliwił mafii sołncewskiej przejęcie części z 16 mld dolarów kredytów udzielonych Rosji przez MFW.
Do Polski przyjeżdżał także Siergiej Michajłow. Jego nazwisko pojawia się w kilkunastu śledztwach dotyczących morderstw i zamachów bombowych. Michajłow był rezydentem "Sołncewa" w Szwajcarii i Niemczech. Aresztowano go w Genewie w 1996 r. i oskarżono o pranie brudnych pieniędzy oraz organizowanie grup przestępczych. W 1998 r. został jednak uniewinniony - z braku wystarczających dowodów. Szwajcarska policja ustaliła (m.in. na podstawie wiz w paszporcie), że w latach 1995-1996 Michajłow wielokrotnie przyjeżdżał do Polski. Posługiwał się m.in. kostarykańskim paszportem i udawał u nas profesora wyższej uczelni. Michajłow przyjeżdżał też do Polski w latach 2001-2003.
"Sołncewo" & "Pruszków" sp. z o.o.
Według rosyjskiego miesięcznika "Kompromat", specjalizującego się w przestępczości zorganizowanej w Rosji, mafia sołncewska w Polsce - inaczej niż w wypadku Węgier czy Litwy - nie tworzyła własnych struktur, lecz podporządkowała sobie najsilniejszy gang. W 1992 r. w Rembertowie pojawił się wysłannik "Sołncewa" noszący pseudonim Dima.
Nawiązał on kontakt z Jerzym Wieczorkiem, pseudonim Żaba, należącym do średniego szczebla "Pruszkowa". Dimie towarzyszyli Rusłan i Atarik. Dima oświadczył, że jest przedstawicielem na Polskę Wiaczesława Iwankowa, pseudonim Japończyk, który był wtedy rezydentem rosyjskiej mafii w Stanach Zjednoczonych. Rusłan okazał się szefem sołncewskiej mafii na Kaukazie. Z kolei Atarik (kandydat na ministra sportu Rosji) w imieniu mafii brał haracze od rosyjskich hokeistów sprzedawanych do ligi NHL. Atarika zastrzelono trzy lata temu w Moskwie na placu Czerwonym - zginął od kuli snajpera.
Do porozumienia z "Pruszkowem" i podziału stref wpływów doszło w kwietniu 1992 r. w hotelu Marriott. "Sołncewo" reprezentowali Dima, Atarik i Rusłan, zaś "Pruszków" - Wojciech Kiełbiński (Kiełbasa), Ryszard Szwarc (Kajtek) oraz Jerzy Wieczorek (Żaba). Na dobry początek współpracy polscy gangsterzy zaproponowali Rosjanom pomoc w przemycie towarów przez Polskę oraz udziały w należącej do nich białostockiej spółce Old Star. Z kolei wysłannicy "Sołncewa" obiecali im pomoc w zlikwidowaniu konkurencji oraz możliwość korzystania z zagranicznych rezydentur. Pierwszym wspólnym interesem był przerzut poroży do Stanów Zjednoczonych - w ten sposób chciano przetestować kanały, którymi można by szmuglować narkotyki. Interes zakończył się sukcesem. Przykrywką była należąca do Jerzego Wieczorka warszawska spółka Komaton. Potem przekształciła się ona w firmę Serwis Testa - było to jedno z najważniejszych ogniw w interesach "Pruszkowa".
Dla mafii sołncewskiej najważniejsze było to, że "Pruszków" miał swoje bramki na granicach (o określonych godzinach na konkretnych przejściach przepuszczano tiry z kontrabandą bez żadnej kontroli). Przez bramki przemycano głównie spirytus. Mechanizm kontrabandy dobrze pokazuje sprawa z grudnia 1997 r., gdy pięć tirów ze spirytusem bez kontroli przejechało granicę w Kukurykach. Dziwnym trafem wszyscy funkcjonariusze straży granicznej i służb celnych z różnych przyczyn (ból żołądka, kolacja itp.) w momencie przejazdu tirów na kilka minut opuścili posterunek. Mogąc korzystać z bramek, wysłannicy "Sołncewa" zorganizowali przy granicach Polski z Litwą, Białorusią, Ukrainą i Rosją gangi kontrolujące przerzut samochodów kradzionych w Polsce i na Zachodzie. Przestępcy ściągali także haracze od obywateli krajów WNP sprowadzających samochody z zachodniej Europy, a nawet od aut jedynie przejeżdżających granicę. Rocznie tylko przez przejście graniczne w Terespolu przejeżdżało prawie 4 mln samochodów. Jeżeli haracz płacił choćby co dziesiąty kierowca (stawka wynosiła około 100 dolarów), gangsterzy zbierali na tym przejściu 40 mln dolarów rocznie.
Mafijna wojna polsko-ruska
Współpraca "Pruszkowa" z "Sołncewem" układała się w miarę dobrze do końca 1996 r. W styczniu 1997 r. w centrum Szczecina zastrzelono - na polecenie Marka Medveska, pseudonim Oczko - Białorusina Wiktora Fiszmana, jednego z łączników "Sołncewa" w Polsce. W lipcu 1997 r. w Poznaniu został zastrzelony Andriej Isajew, pseudonim Malowany, koordynator interesów rosyjskiej mafii w Polsce w sferze handlu narkotykami i bronią. W odwecie Rosjanie zlikwidowali kilku członków tzw. grupy Orzecha, odpowiedzialnego za zamach na Malowanego. Do wielkiej wojny "Sołncewa" z "Pruszkowem" nie doszło dzięki mediacji Leszka Danielaka, Ricarda Fanchiniego (Ryszarda Koziny) i Jerzego Wieczorka. Zawieszenie broni było właściwie zasługą Fanchiniego, którego Rosjanie cenili za kierowanie ich siatką w Antwerpii (reprezentował też "Sołncewo" na Litwie). Fanchini był również właścicielem firmy Kremlovskaya Group, zajmującej się eksportem alkoholu z Europy Zachodniej do Rosji. W 1997 r. zorganizował na Mazurach spotkanie najważniejszych rosyjskich mafiosów.
Do wojny "Pruszkowa" z "Sołncewem" nie doszło, lecz Rosjanie zemścili się na tych, którzy nie chcieli się im podporządkować. Jednym z nich był Nikodem Skotarczak kierujący przestępczym podziemiem w Trójmieście. Rezydenci "Sołncewa" w Polsce przemycali 150 kg kokainy - z Kartageny w Kolumbii do Gdańska. Kokaina była umieszczona w drewnianych nóżkach palet. Gdańska policja zatrzymała przesyłkę, zanim ta dotarła do odbiorcy - czeskiej firmy Racio Impex. Wkrótce potem kokaina została komisyjnie spalona. W rzeczywistości przejął ją Nikoś, który wysłał anonim do policji, a później dzięki swym wtyczkom w komendzie wojewódzkiej wywiózł towar z depozytu. Spalona została glukoza. Rosjanie jednak też mieli swoje wtyczki w policji i poznali prawdę. Nikoś musiał zginąć. Zastrzelił go wynajęty przez "Sołncewo" Siergiej Sienkiv, płatny morderca, były żołnierz specnazu. W następnych latach "Sołncewo" podporządkowało sobie lokalne gangi w Trójmieście.
Mafia sołncewska długo nie dopuszczała "Pruszkowa" do swoich największych interesów, m.in. handlu narkotykami na wielką skalę. To się zmieniło, gdy podczas pobytu na Florydzie Dariusz Wandel, przyjaciel kasjera "Pruszkowa" Wojciecha Paradowskiego, uratował życie jednemu z szefów kartelu z Medellin. Kolumbijczycy przyznali wówczas "Pruszkowowi" wyjątkowe przywileje. Dopiero wtedy Rosjanie zgodzili się na ich pośrednictwo. Warunkiem realizacji dostaw był wyjazd do Kolumbii jednej osoby z zarządu "Pruszkowa" - w roli honorowego zakładnika. Został nim Andrzej Zieliński (Słowik), który zabrał do Kolumbii swoją żonę.
Polska Paksasgate?
Następcą Dimy w Polsce został Oleg Bieły (obecnie 45-letni). Oficjalnie jest zatrudniony na stanowisku specjalisty ds. transportu w firmie handlowej na wybrzeżu. Do Polski zaprosił go znany adwokat. We wniosku o kartę stałego pobytu Bieły powoływał się na wychowanie w polskiej kulturze, katolicką wiarę oraz działalność charytatywną, m.in. na rzecz Fundacji Pomocy Więźniom Oświęcimskim. Zaledwie pół roku później otrzymał kartę stałego pobytu. Mało tego, uzyskał od policji pozwolenie na broń. Razem z żoną i dziećmi mieszkał najpierw w typowym segmencie z ogródkiem w Wilanowie, a trzy lata temu przeniósł się do dużego domu (też w Wilanowie). Bieły pracował jako przedstawiciel firmy P. Holding z Luksemburga - reprezentował jej interesy na Cyprze. Z dokumentów rejestrowych firmy P. Holding wynika, że zajmuje się ona doradztwem handlowym oraz pośredniczy w handlu ropą i gazem. W grudniu 1997 r. na imprezie urodzinowej Biełego (na jego warszawskiej posesji) zakłuto nożem jego ochroniarza Wiktora C., byłego mistrza Ukrainy w zapasach. Sprawca, Michael R., również pracował dla "Sołncewa". Obecnie przebywa na wolności za poręczeniem majątkowym (obraca się w środowisku artystycznym, bywa w domach znanych polskich aktorów). Jego sprawa wciąż toczy się w warszawskim sądzie. Bliskim współpracownikiem Biełego był także Wiktor Switin. Na początku 2003 r. zatrzymała go polska policja - pod zarzutem zlecenia zabójstwa dwóch białoruskich dziennikarzy.
Kilkanaście miesięcy temu, gdy w aresztach znaleźli się bossowie polskiej mafii, wydawało się, że "Pruszków" został rozbity. Okazało się jednak, że największy polski gang wciąż istnieje, bo jest potrzebny mafiosom z "Sołncewa". To oni doprowadzili do szybkiej reaktywacji "Pruszkowa".
Niedawne wydarzenia na Litwie wokół prezydenta Rolandasa Paksasa pokazują, jak działają rosyjskie służby specjalne, których współpracownicy są jednocześnie rezydentami "Sołncewa". W Polsce ich struktury są co najmniej tak rozbudowane jak na Litwie. Oznacza to, że w naszym kraju albo już zdarzyła się afera na miarę litewskiej i tylko nie została wykryta, albo może się zdarzyć w każdej chwili.
Ewa Ornacka
Wojciech Sumliński
Współpraca:
Violetta Krasnowska
Więcej możesz przeczytać w 50/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.