Konkubinat przegrywa z monogamicznym małżeństwem Wyniki badań socjologicznych i transkulturowych sugerują, iż w XXI wieku będą alternatywne dla małżeństw związki, a tradycyjne małżeństwo monogamiczne będzie nadal popularne tylko w niektórych kulturach tradycyjnych" - stwierdził niedawno prof. Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog. Lewicowi socjologowie, na przykład Grace Atkinson, Shulamit Firestone czy Jessie S. Bernard, przez lata głosili, że konkubinat zastąpi tradycyjne małżeństwo, które skończyło swoją rację bytu wraz ze społeczeństwem przemysłowym. Cechą społeczeństwa postindustrialnego miał być "wolny związek wolnych ludzi". Jessie S. Bernard, autorka m.in. "Przyszłości małżeństwa", pisała na przykład, że małżeństwo monogamiczne oznacza ekonomiczną podległość kobiety wobec mężczyzny, a także podległość seksualną i emocjonalną, co prowadzi do depresji, nerwic, fobii i pasywności.
Bernard przedstawiła swoje tezy o zmierzchu małżeństwa w 1972 r. Obecnie widać, że była to pseudonaukowa bzdura. Małżeństwo monogamiczne przeżywa renesans. Choćby dlatego, że tylko małżeństwo zapewnia kobiecie bezpieczeństwo w wychowywaniu potomstwa.
Po raz kolejny okazuje się, że utrwalone przed tysiącami lat instytucje, w tym małżeństwo monogamiczne, nie były żadnym widzimisię, lecz - jak zauważa m.in. socjolog rodziny, prof. Louise K. Howe - najbardziej efektywną i funkcjonalną formą regulowania spraw wychowania potomstwa, dziedziczenia, własności i przekazywania norm. Już w kulturach mezopotamskich małżeństwo było ważnym wydarzeniem publicznym: prawny opiekun dziewczynki oddawał ją mężowi, wypowiadając głośno zdanie wyrażające najważniejszy cel małżeństwa: "Daję ci tę kobietę, aby rodziła prawowite dzieci". Prawowite dzieci to te, które mają pełne prawa własności, dziedziczenia i przekazywania norm. Nieprzypadkowo w starożytnej Grecji związki monogamiczne były regułą (wyjątkiem była Sparta). Starożytni Rzymianie mogli się do woli rozwodzić i popełniać najgorsze wykroczenia seksualne, ale prawo rzymskie uznawało tylko monogamiczne małżeństwo mężczyzny i kobiety. Interpretowano to w ten sposób, że prawo stoi po stronie dobra moralnego. Tę ideę kontynuowało chrześcijaństwo, które do aspektu prawnego dodało sakramentalny. Jak zauważa amerykański historyk Paul Johnson, to sakramentalne małżeństwo monogamiczne było filarem zachodniej cywilizacji.
NaŁogowy ciąg kohabitacyjny
Aktorka Katarzyna Skrzynecka dopiero w małżeństwie zauważyła, że konkubinat to związek oparty na kruchych podstawach i właściwie pozbawiony celu. Jeszcze rok temu była gorącą zwolenniczką związku na kocią łapę, obecnie uważa, że nic nie zastąpi monogamicznego małżeństwa. Wybrankiem Skrzyneckiej nie jest jej były konkubent, bo okazało się, że nie nadaje się on na męża. Paul McCartney po czterech latach życia w konkubinacie z byłą modelką Heather Mills zdecydował się na małżeństwo z nią. Aktorka Dorota Chotecka porzuca konkubinat po czternastu latach życia z Radosławem Pazurą. A jeszcze pół roku temu oboje nie chcieli słyszeć o małżeństwie. Pierce Brosnan, znany z roli Jamesa Bonda, zdecydował się na małżeństwo z dziennikarką Kelly Shaye Smith po siedmiu latach konkubinatu.
Większość konkubinatów rozpada się w pierwszych dwóch latach - dowodzą badania Larry'ego Bumpassa i Jamesa Sweeta z University of Wisconsin. Tylko 10 proc. konkubinatów trwa dłużej niż 10 lat. Pary żyjące w konkubinacie tłumaczą często, że taki związek jest próbą generalną przed małżeństwem. Tymczasem z badań Elizabeth Thomson i Ugo Colelli (także z University of Wisconsin) wynika, że im dłużej trwa konkubinat kończący się małżeństwem, tym większe jest prawdopodobieństwo rozpadu małżeństwa. Konkubinat jest po prostu formą złego doboru partnerów, co ostatecznie prowadzi do rozpadu związku. Dobrym tego przykładem jest małżeństwo reżysera Andrzeja Żuławskiego i aktorki Sophie Marceau. Podobnie było z aktorką Angeliną Jolie oraz jej pierwszym mężem Johnnym Lee Millerem.
Niebezpieczne dla związków są nie tylko zbyt długo trwające konkubinaty, ale też kolejne związki tego rodzaju z innymi partnerami. - Jeśli ktoś co rok lub dwa lata zmienia partnera i żyje w tzw. nałogowym ciągu kohabitacyjnym, to po pięciu takich związkach jego zdolności do założenia rodziny i bycia odpowiedzialnym za dzieci zmniejszają się co najmniej o trzy czwarte - mówi "Wprost" prof. Serge Lesourd z Uniwersytetu Ludwika Pasteura w Strasburgu. W Polsce przykładem takiego nałogowego ciągu kohabitacyjnego może być piosenkarka Edyta Górniak. Na razie zamiast małżeństwa wybrała macierzyństwo.
Konkubinat egoistów
Najwięcej konkubinatów funkcjonuje w krajach skandynawskich: ponad 70 proc. osób w wieku 25-29 lat żyje tam w nieformalnych związkach. Rodzi się w nich 40-50 proc. dzieci. W Skandynawii konkubinaty zostały w jakimś sensie usankcjonowane już dwieście lat temu - z ubóstwa. Brakowało pieniędzy na śluby, wesela i posagi. Od końca lat 60. XX wieku konkubinat stał się modny w Europie i USA (na fali filozofii dzieci-kwiatów). Wcześniej wspólnie żyły z sobą bez ślubu praktycznie tylko osoby czekające na rozwód lub ci, którzy byli przeciwnikami małżeństwa jako instytucji. W połowie lat 60. XX wieku antropolog Margaret Mead zasugerowała, że młodzi ludzie powinni zawierać najpierw "małżeństwo intymne", a dopiero potem, gdy się sprawdzą i zechcą mieć potomstwo - "małżeństwo rodzinne". Zwolennicy konkubinatu uznali, że Mead dostarcza im kulturowych i antropologicznych argumentów dla ich związków. W latach 1970-1984 w Stanach Zjednoczonych liczba nieformalnych związków wzrosła ze 120 tys. do około 2 mln (mimo że w niektórych stanach do 1984 r. konkubinat był zabroniony, a nawet karany). W Niemczech w tym samym okresie liczba konkubinatów wzrosła czterokrotnie. Prof. Larry Bumpass z University of Wisconsin uważa, że ten wzrost jest głównie wynikiem hipisowskiej i posthipisowskiej ideologii oraz działań feministek i homoseksualistów. Dla nich konkubinaty były ideałem związku - partnerzy nie ponosili za siebie odpowiedzialności, mogli w każdej chwili się rozstać, a celem było dostarczanie sobie przyjemności, a nie wychowanie dzieci. Konkubinat był więc idealnym związkiem dla egoistów.
Do Polski moda na konkubinat dotarła tak naprawdę dopiero pod koniec lat 80. XX wieku. W następnych sześciu, siedmiu latach liczba konkubinatów wzrosła do około 170 tys., zaś w 2000 r. osiągnęła 200 tys. Od 2000 r. nie przybywa już par żyjących w luźnych związkach. Według danych Narodowego Spisu Powszechnego, w 2002 r. w konkubinacie żyło 188 tys. par.
Gdy w 2000 r. we Francji wprowadzono tzw. PACS (Cywilny Pakt Solidarności), czyli ustawę legalizującą nieformalne związki hetero- i homoseksualne, w ciągu roku zalegalizowało się 46 tys. par. Obecnie zainteresowanie legalizacją konkubinatu jest znikome i ogranicza się do par gejów i lesbijek. Wraz z coraz mniejszym zainteresowaniem związkami nieformalnymi rośnie liczba zawieranych we Francji małżeństw - o 15 proc. w ostatnich czterech latach. Socjologowie tłumaczą to tym, że wiele osób żyjących w wolnych związkach przekonało się, że nie gwarantują one ani stabilności uczuciowej, ani materialnej, ani zaspokojenia potrzeb rodzicielskich i innych potrzeb duchowych wynikających z poczucia wspólnoty i więzi.
Sartre kontra Reagan
Partnerzy inaczej dobierają się w konkubinacie, a inaczej w małżeństwie. Według Krystyny Slany z Instytutu Socjologii UJ, konkubinat bardziej odpowiada ludziom o lewicowych poglądach, stawiających własne dobro nad dobro wspólne, ceniących przyjemność i doraźne korzyści, lubiących życie towarzyskie i kwestionujących instytucję małżeństwa. Są to osoby mniej skłonne do kompromisu, przesadnie akcentujące w związkach równość. Wszystko, co jest w ich związkach postrzegane jako nierówność, prowadzi do wyniszczającej rywalizacji.
Badania na temat podobieństw i różnic wśród par żyjących w małżeństwach i konkubinatach przeprowadził niedawno prof. Włodzimierz Oniszczenko z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Wynika z nich m.in., że wolne związki cechują często pseudointelektualne spory odwołujące się do psychologii i filozofii oraz unikanie rozmów o rodzicielstwie czy celach takiego związku. Wzorem konkubinatu jest dla jego zwolenników para francuskich intelektualistów - Jean Paul Sartre i Simone de Beauvoir. Problemem jest to, że zwolennicy ci nie wiedzą, jak destrukcyjny, pełen nienawiści i wzajemnych kompleksów był to związek. Okazuje się, że deklarująca brak zainteresowania dziećmi de Beauvoir bardzo chciała je mieć, i to był główny przedmiot niszczących sporów między nią a Sartrem, a nie filozoficzne dysputy.
Małżonkowie tym się m.in. różnią od konkubentów, że - często podświadomie - dobierają się wedle cech najlepszych dla wychowania potomstwa. Psychologowie z Uniwersytetu Stanforda dowiedli, że małżonkowie potrafią się nawet do siebie upodabniać zachowaniami. Długoletni małżonkowie mają podobne zmarszczki mimiczne, podobne tiki i zachowania. Przykładem mogą być Nancy i Ronald Reaganowie, którzy podobnie się śmiali czy gestykulowali.
Skoro małżeństwo okazuje się tak społecznie funkcjonalne i znacznie lepiej zaspokaja potrzeby partnerów niż konkubinat, jaki sens ma legalizacja nieformalnych związków? Tym bardziej że większość osób żyjących w konkubinacie ucieka od wszelkiej formalizacji.
Po raz kolejny okazuje się, że utrwalone przed tysiącami lat instytucje, w tym małżeństwo monogamiczne, nie były żadnym widzimisię, lecz - jak zauważa m.in. socjolog rodziny, prof. Louise K. Howe - najbardziej efektywną i funkcjonalną formą regulowania spraw wychowania potomstwa, dziedziczenia, własności i przekazywania norm. Już w kulturach mezopotamskich małżeństwo było ważnym wydarzeniem publicznym: prawny opiekun dziewczynki oddawał ją mężowi, wypowiadając głośno zdanie wyrażające najważniejszy cel małżeństwa: "Daję ci tę kobietę, aby rodziła prawowite dzieci". Prawowite dzieci to te, które mają pełne prawa własności, dziedziczenia i przekazywania norm. Nieprzypadkowo w starożytnej Grecji związki monogamiczne były regułą (wyjątkiem była Sparta). Starożytni Rzymianie mogli się do woli rozwodzić i popełniać najgorsze wykroczenia seksualne, ale prawo rzymskie uznawało tylko monogamiczne małżeństwo mężczyzny i kobiety. Interpretowano to w ten sposób, że prawo stoi po stronie dobra moralnego. Tę ideę kontynuowało chrześcijaństwo, które do aspektu prawnego dodało sakramentalny. Jak zauważa amerykański historyk Paul Johnson, to sakramentalne małżeństwo monogamiczne było filarem zachodniej cywilizacji.
NaŁogowy ciąg kohabitacyjny
Aktorka Katarzyna Skrzynecka dopiero w małżeństwie zauważyła, że konkubinat to związek oparty na kruchych podstawach i właściwie pozbawiony celu. Jeszcze rok temu była gorącą zwolenniczką związku na kocią łapę, obecnie uważa, że nic nie zastąpi monogamicznego małżeństwa. Wybrankiem Skrzyneckiej nie jest jej były konkubent, bo okazało się, że nie nadaje się on na męża. Paul McCartney po czterech latach życia w konkubinacie z byłą modelką Heather Mills zdecydował się na małżeństwo z nią. Aktorka Dorota Chotecka porzuca konkubinat po czternastu latach życia z Radosławem Pazurą. A jeszcze pół roku temu oboje nie chcieli słyszeć o małżeństwie. Pierce Brosnan, znany z roli Jamesa Bonda, zdecydował się na małżeństwo z dziennikarką Kelly Shaye Smith po siedmiu latach konkubinatu.
Większość konkubinatów rozpada się w pierwszych dwóch latach - dowodzą badania Larry'ego Bumpassa i Jamesa Sweeta z University of Wisconsin. Tylko 10 proc. konkubinatów trwa dłużej niż 10 lat. Pary żyjące w konkubinacie tłumaczą często, że taki związek jest próbą generalną przed małżeństwem. Tymczasem z badań Elizabeth Thomson i Ugo Colelli (także z University of Wisconsin) wynika, że im dłużej trwa konkubinat kończący się małżeństwem, tym większe jest prawdopodobieństwo rozpadu małżeństwa. Konkubinat jest po prostu formą złego doboru partnerów, co ostatecznie prowadzi do rozpadu związku. Dobrym tego przykładem jest małżeństwo reżysera Andrzeja Żuławskiego i aktorki Sophie Marceau. Podobnie było z aktorką Angeliną Jolie oraz jej pierwszym mężem Johnnym Lee Millerem.
Niebezpieczne dla związków są nie tylko zbyt długo trwające konkubinaty, ale też kolejne związki tego rodzaju z innymi partnerami. - Jeśli ktoś co rok lub dwa lata zmienia partnera i żyje w tzw. nałogowym ciągu kohabitacyjnym, to po pięciu takich związkach jego zdolności do założenia rodziny i bycia odpowiedzialnym za dzieci zmniejszają się co najmniej o trzy czwarte - mówi "Wprost" prof. Serge Lesourd z Uniwersytetu Ludwika Pasteura w Strasburgu. W Polsce przykładem takiego nałogowego ciągu kohabitacyjnego może być piosenkarka Edyta Górniak. Na razie zamiast małżeństwa wybrała macierzyństwo.
Konkubinat egoistów
Najwięcej konkubinatów funkcjonuje w krajach skandynawskich: ponad 70 proc. osób w wieku 25-29 lat żyje tam w nieformalnych związkach. Rodzi się w nich 40-50 proc. dzieci. W Skandynawii konkubinaty zostały w jakimś sensie usankcjonowane już dwieście lat temu - z ubóstwa. Brakowało pieniędzy na śluby, wesela i posagi. Od końca lat 60. XX wieku konkubinat stał się modny w Europie i USA (na fali filozofii dzieci-kwiatów). Wcześniej wspólnie żyły z sobą bez ślubu praktycznie tylko osoby czekające na rozwód lub ci, którzy byli przeciwnikami małżeństwa jako instytucji. W połowie lat 60. XX wieku antropolog Margaret Mead zasugerowała, że młodzi ludzie powinni zawierać najpierw "małżeństwo intymne", a dopiero potem, gdy się sprawdzą i zechcą mieć potomstwo - "małżeństwo rodzinne". Zwolennicy konkubinatu uznali, że Mead dostarcza im kulturowych i antropologicznych argumentów dla ich związków. W latach 1970-1984 w Stanach Zjednoczonych liczba nieformalnych związków wzrosła ze 120 tys. do około 2 mln (mimo że w niektórych stanach do 1984 r. konkubinat był zabroniony, a nawet karany). W Niemczech w tym samym okresie liczba konkubinatów wzrosła czterokrotnie. Prof. Larry Bumpass z University of Wisconsin uważa, że ten wzrost jest głównie wynikiem hipisowskiej i posthipisowskiej ideologii oraz działań feministek i homoseksualistów. Dla nich konkubinaty były ideałem związku - partnerzy nie ponosili za siebie odpowiedzialności, mogli w każdej chwili się rozstać, a celem było dostarczanie sobie przyjemności, a nie wychowanie dzieci. Konkubinat był więc idealnym związkiem dla egoistów.
Do Polski moda na konkubinat dotarła tak naprawdę dopiero pod koniec lat 80. XX wieku. W następnych sześciu, siedmiu latach liczba konkubinatów wzrosła do około 170 tys., zaś w 2000 r. osiągnęła 200 tys. Od 2000 r. nie przybywa już par żyjących w luźnych związkach. Według danych Narodowego Spisu Powszechnego, w 2002 r. w konkubinacie żyło 188 tys. par.
Gdy w 2000 r. we Francji wprowadzono tzw. PACS (Cywilny Pakt Solidarności), czyli ustawę legalizującą nieformalne związki hetero- i homoseksualne, w ciągu roku zalegalizowało się 46 tys. par. Obecnie zainteresowanie legalizacją konkubinatu jest znikome i ogranicza się do par gejów i lesbijek. Wraz z coraz mniejszym zainteresowaniem związkami nieformalnymi rośnie liczba zawieranych we Francji małżeństw - o 15 proc. w ostatnich czterech latach. Socjologowie tłumaczą to tym, że wiele osób żyjących w wolnych związkach przekonało się, że nie gwarantują one ani stabilności uczuciowej, ani materialnej, ani zaspokojenia potrzeb rodzicielskich i innych potrzeb duchowych wynikających z poczucia wspólnoty i więzi.
Sartre kontra Reagan
Partnerzy inaczej dobierają się w konkubinacie, a inaczej w małżeństwie. Według Krystyny Slany z Instytutu Socjologii UJ, konkubinat bardziej odpowiada ludziom o lewicowych poglądach, stawiających własne dobro nad dobro wspólne, ceniących przyjemność i doraźne korzyści, lubiących życie towarzyskie i kwestionujących instytucję małżeństwa. Są to osoby mniej skłonne do kompromisu, przesadnie akcentujące w związkach równość. Wszystko, co jest w ich związkach postrzegane jako nierówność, prowadzi do wyniszczającej rywalizacji.
Badania na temat podobieństw i różnic wśród par żyjących w małżeństwach i konkubinatach przeprowadził niedawno prof. Włodzimierz Oniszczenko z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Wynika z nich m.in., że wolne związki cechują często pseudointelektualne spory odwołujące się do psychologii i filozofii oraz unikanie rozmów o rodzicielstwie czy celach takiego związku. Wzorem konkubinatu jest dla jego zwolenników para francuskich intelektualistów - Jean Paul Sartre i Simone de Beauvoir. Problemem jest to, że zwolennicy ci nie wiedzą, jak destrukcyjny, pełen nienawiści i wzajemnych kompleksów był to związek. Okazuje się, że deklarująca brak zainteresowania dziećmi de Beauvoir bardzo chciała je mieć, i to był główny przedmiot niszczących sporów między nią a Sartrem, a nie filozoficzne dysputy.
Małżonkowie tym się m.in. różnią od konkubentów, że - często podświadomie - dobierają się wedle cech najlepszych dla wychowania potomstwa. Psychologowie z Uniwersytetu Stanforda dowiedli, że małżonkowie potrafią się nawet do siebie upodabniać zachowaniami. Długoletni małżonkowie mają podobne zmarszczki mimiczne, podobne tiki i zachowania. Przykładem mogą być Nancy i Ronald Reaganowie, którzy podobnie się śmiali czy gestykulowali.
Skoro małżeństwo okazuje się tak społecznie funkcjonalne i znacznie lepiej zaspokaja potrzeby partnerów niż konkubinat, jaki sens ma legalizacja nieformalnych związków? Tym bardziej że większość osób żyjących w konkubinacie ucieka od wszelkiej formalizacji.
Konkubina, czyli nałożnica |
---|
Słowo konkubina (łac. concubina) oznacza tę, "która z kimś sypia". W dawnej Polsce konkubinę to odróżniało od żony, że ta druga nosiła nakrycie głowy. Różnica dotyczyła też dziedziczenia i legalności potomstwa. Pierwsi królowie Polski mieli ("pod okiem legalnych żon") konkubiny, zwane przez mistrza Wincentego Kadłubka nałożnicami, z którymi płodzili dzieci. Były to najczęściej branki (Bolesław Chrobry wziął podczas wyprawy kijowskiej w 1018 r. dziewięć sióstr księcia ruskiego Jarosława; jedną z nich utrzymywał w komfortowych warunkach i żył z nią "mimo żony" niemal do końca życia). Jan Długosz twierdził, że dzieci z tych związków dotknięte są "drżeniem członków", "odrażającą deformacją nosa" i "ogólnym szaleństwem umysłu". Współcześnie, w myśl polskiego ustawodawstwa, nie ma żadnej różnicy statusu dzieci rodziców żyjących w wolnym związku i w małżeństwie. |
Więcej możesz przeczytać w 50/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.