Lobbystów trzeba zidentyfikować, by nie udawali bezstronnych ekspertów Namnożyło się ostatnio oskarżeń w sprawie patologicznych zachowań towarzyszących nowelizowaniu ustawy o grach losowych. Politycy pochodzący z różnych klubów parlamentarnych zarzucili sobie nawzajem działanie z niejasnych albo wręcz nieuczciwych pobudek. Przedmiotem sporu stały się nie tylko motywy poszczególnych zachowań, z natury dosyć subiektywne, ale i elementarne fakty, które nie powinny budzić wątpliwości. Nie wiadomo, kto i kiedy zgłosił legislacyjną poprawkę, i to w sprawie o pierwszorzędnym znaczeniu. W tle pojawiły się dziwne powiązania i interesy, bardziej pasujące do sensacyjnego filmu niż do parlamentu.
Takie sytuacje będą się powtarzać coraz częściej, jeśli nie będzie jasnych reguł obowiązujących podczas prac legislacyjnych. Muszą one obowiązywać wszystkich: rząd zgłaszający projekty ustaw, posłów nad nimi pracujących oraz różne grupy zainteresowane stanowionym prawem. Te ostatnie są coraz częściej reprezentowane przez tzw. lobbystów, czyli specjalistów od dostarczania argumentów przemawiających za określonym rozwiązaniem. Właśnie lobbyści korzystali do tej pory w naszym parlamencie z największej swobody. Legislacyjne powinności rządu i Sejmu są bowiem ujęte w precyzyjne zapisy regulaminowe. Jeśli tylko się ich przestrzega i nie stosuje sprytnych sztuczek, pole do nadużyć zawęża się niemalże do zera. Inaczej ma się rzecz z lobbystami, których istnienia polskie prawo w ogóle nie dostrzega. Ich nie dotyczą żadne uregulowania i w konsekwencji mogą działać w myśl zasady: hulaj dusza, piekła nie ma.
Aby wyeliminować patologie pojawiające się przy stanowieniu prawa, należy dalej uszczelniać prace na etapie rządowym i sejmowym, ale w pierwszej kolejności trzeba uregulować status lobbystów. Nie można dłużej ich nie zauważać, bo zepchnięci do szarej strefy łatwiej sięgają po zachowania patologiczne. Przede wszystkim trzeba lobbystów zidentyfikować, aby nie stroili się w piórka bezstronnych ekspertów i nie udawali fachowego zaplecza klubów i posłów. Trzeba podać do publicznej wiadomości, kto ich opłaca i co w zamian chce osiągnąć. Muszą też być pieczołowicie odnotowywane wszystkie kontakty lobbystów z ministrami i posłami, aby nie było najmniejszej wątpliwości, co i u kogo zainspirowali. Winna również bezwzględnie zniknąć zdarzająca się do tej pory anonimowość działań legislacyjnych. Najdrobniejsza nawet poprawka musi zawierać informację o autorze, aby łatwo można było ustalić jej źródło.
Kiedy to wszystko zostanie starannie uregulowane i udokumentowane, stracą rację bytu poselskie kukułki podrzucające swoje jaja do cudzych gniazd. Oby stało się to jak najszybciej.
Aby wyeliminować patologie pojawiające się przy stanowieniu prawa, należy dalej uszczelniać prace na etapie rządowym i sejmowym, ale w pierwszej kolejności trzeba uregulować status lobbystów. Nie można dłużej ich nie zauważać, bo zepchnięci do szarej strefy łatwiej sięgają po zachowania patologiczne. Przede wszystkim trzeba lobbystów zidentyfikować, aby nie stroili się w piórka bezstronnych ekspertów i nie udawali fachowego zaplecza klubów i posłów. Trzeba podać do publicznej wiadomości, kto ich opłaca i co w zamian chce osiągnąć. Muszą też być pieczołowicie odnotowywane wszystkie kontakty lobbystów z ministrami i posłami, aby nie było najmniejszej wątpliwości, co i u kogo zainspirowali. Winna również bezwzględnie zniknąć zdarzająca się do tej pory anonimowość działań legislacyjnych. Najdrobniejsza nawet poprawka musi zawierać informację o autorze, aby łatwo można było ustalić jej źródło.
Kiedy to wszystko zostanie starannie uregulowane i udokumentowane, stracą rację bytu poselskie kukułki podrzucające swoje jaja do cudzych gniazd. Oby stało się to jak najszybciej.
Więcej możesz przeczytać w 50/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.