Przepis na szybkie opanowanie Polski powstał w latach 30. ubiegłego wieku.
Przepis na szybkie opanowanie Polski powstał w latach 30. ubiegłego wieku w kręgu towarzyskim Antoniego Słonimskiego. Otóż - według autora tego pomysłu - wystarczyło mieć dwa bataliony wojska, by sparaliżować II RP. Jeden miał zająć wytwórnię wódek, a drugi spacyfikować przetwórnię śledzika. Kilka godzin po rozpoczęciu tej operacji kraj byłby opanowany, gdyż nie dało się w ówczesnej Polsce wypić, nie zakąszając śledzikiem, a pozbawieni tego rodacy straciliby wszelaki sens istnienia.
Dziś, kiedy jesteśmy w NATO i wkrótce będziemy w Unii Europejskiej, rolę wódeczki i śledzika odgrywa Sejm III RP. Na znane w PRL pytanie: "Dlaczego Sejm jest okrągły?" znowu odpowiadamy pytaniem: "A czy kto widział kwadratowy cyrk?". W tym największym cyrku krajowym występują artyści akrobacji, tacy jak posłowie Pęk, Kaczmarek, Giertych, a przede wszystkim znany treser Andrzej Lepper. Dają niekiedy po kilka przedstawień dziennie. Sejm w PRL był bezwartościowym bibelotem tzw. demokracji socjalistycznej i bardziej śmieszył, niż szkodził. Dzisiaj ten cyrk to bardzo kosztowna rozrywka, gdyż jako jedyny parlament na świecie chce pełnić funkcję rady nadzorczej i zarządu kilku dużych spółek, w których udziały ma skarb państwa. Nie ma w Europie takiego parlamentu, który zajmowałby się sprawami składu rad nadzorczych czy zarządów. Oczywiście pod hasłem obrony interesów państwa broni się tak naprawdę wpływów, czyli dochodów z takich spółek, jak Orlen, KGHM, PKO SA czy PZU. Sejmowa komisja Nałęcza pokazała, czym naprawdę zajmują się opłacani przez nas, podatników, urzędnicy państwowi, politycy i posłanka Błochowiak. Jeżeli któryś z nich nie zajmuje się swoimi interesami i przez kilka minut dziennie absorbuje go to, za co płacą mu podatnicy, to niechybnie wskazuje, że albo jest chory, albo gapa, albo nie dostał się na praktyki do posła Kaczmarka, ministra Czarzastego czy posła Balazsa.
Temat okładkowy to kliniczny obraz rozgrywek mających na celu uniemożliwienie fuzji Orlenu i węgierskiego MOL. Powstanie takiego środkowoeuropejskiego koncernu paliwowego naraziłoby na szwank interesy rosyjskich dostawców ropy, osłabiłoby wpływy polityczne Rosji w tym regionie. Jest rzeczą zrozumiałą, że Rosjanie zrobią wszystko - i trudno im się dziwić - by nie pozbawić się jedynego już instrumentu nacisku. Niedawna przygoda Polski ze wstrzymaniem dostaw gazu przez Gazprom tylko tę strategię potwierdza.
Cóż, Sejm nadal jest okrągły i nikomu by to w Polsce nie przeszkadzało, gdyby nie miał wpływu na gospodarkę, która wbrew wysiłkom polityków jakoś sobie radzi. Kulczyk i inni kapitaliści bogacą się, co jest nie do zniesienia dla polityków wrażliwych aspołecznie i obsługujących ich dziennikarzy. Polacy zaakceptują kapitalistów, pod warunkiem że będą biedni - przestrzegał laureat Nagrody Kisiela Mieczysław Wilczek. Wiedzą o tym spryciarze polityczni i media żyjące z nakręcania niechęci do polskich przedsiębiorców. Zawiść i ignorancja, te socjalistyczne siły napędowe społeczeństwa, powodują, że mózgi piszących zamieniają się w ropień. I ten patologiczny stan ropiejących umysłów wyznacza nam miejsce w Europie i w świecie. Dziś jesteśmy uciążliwi dla siebie samych i nawet kolejne porażki nie dają już takiej radości jak niegdyś. Należy jednak pamiętać o jednym: w gospodarce rynkowej nikt nie ubożeje z tego powodu, że inni się bogacą, ale ubożejemy, jeśli politycy są ignorantami. Co prawda, głupota nie boli, lecz zawiść tak. I jest to ból nieistnienia.
Dziś, kiedy jesteśmy w NATO i wkrótce będziemy w Unii Europejskiej, rolę wódeczki i śledzika odgrywa Sejm III RP. Na znane w PRL pytanie: "Dlaczego Sejm jest okrągły?" znowu odpowiadamy pytaniem: "A czy kto widział kwadratowy cyrk?". W tym największym cyrku krajowym występują artyści akrobacji, tacy jak posłowie Pęk, Kaczmarek, Giertych, a przede wszystkim znany treser Andrzej Lepper. Dają niekiedy po kilka przedstawień dziennie. Sejm w PRL był bezwartościowym bibelotem tzw. demokracji socjalistycznej i bardziej śmieszył, niż szkodził. Dzisiaj ten cyrk to bardzo kosztowna rozrywka, gdyż jako jedyny parlament na świecie chce pełnić funkcję rady nadzorczej i zarządu kilku dużych spółek, w których udziały ma skarb państwa. Nie ma w Europie takiego parlamentu, który zajmowałby się sprawami składu rad nadzorczych czy zarządów. Oczywiście pod hasłem obrony interesów państwa broni się tak naprawdę wpływów, czyli dochodów z takich spółek, jak Orlen, KGHM, PKO SA czy PZU. Sejmowa komisja Nałęcza pokazała, czym naprawdę zajmują się opłacani przez nas, podatników, urzędnicy państwowi, politycy i posłanka Błochowiak. Jeżeli któryś z nich nie zajmuje się swoimi interesami i przez kilka minut dziennie absorbuje go to, za co płacą mu podatnicy, to niechybnie wskazuje, że albo jest chory, albo gapa, albo nie dostał się na praktyki do posła Kaczmarka, ministra Czarzastego czy posła Balazsa.
Temat okładkowy to kliniczny obraz rozgrywek mających na celu uniemożliwienie fuzji Orlenu i węgierskiego MOL. Powstanie takiego środkowoeuropejskiego koncernu paliwowego naraziłoby na szwank interesy rosyjskich dostawców ropy, osłabiłoby wpływy polityczne Rosji w tym regionie. Jest rzeczą zrozumiałą, że Rosjanie zrobią wszystko - i trudno im się dziwić - by nie pozbawić się jedynego już instrumentu nacisku. Niedawna przygoda Polski ze wstrzymaniem dostaw gazu przez Gazprom tylko tę strategię potwierdza.
Cóż, Sejm nadal jest okrągły i nikomu by to w Polsce nie przeszkadzało, gdyby nie miał wpływu na gospodarkę, która wbrew wysiłkom polityków jakoś sobie radzi. Kulczyk i inni kapitaliści bogacą się, co jest nie do zniesienia dla polityków wrażliwych aspołecznie i obsługujących ich dziennikarzy. Polacy zaakceptują kapitalistów, pod warunkiem że będą biedni - przestrzegał laureat Nagrody Kisiela Mieczysław Wilczek. Wiedzą o tym spryciarze polityczni i media żyjące z nakręcania niechęci do polskich przedsiębiorców. Zawiść i ignorancja, te socjalistyczne siły napędowe społeczeństwa, powodują, że mózgi piszących zamieniają się w ropień. I ten patologiczny stan ropiejących umysłów wyznacza nam miejsce w Europie i w świecie. Dziś jesteśmy uciążliwi dla siebie samych i nawet kolejne porażki nie dają już takiej radości jak niegdyś. Należy jednak pamiętać o jednym: w gospodarce rynkowej nikt nie ubożeje z tego powodu, że inni się bogacą, ale ubożejemy, jeśli politycy są ignorantami. Co prawda, głupota nie boli, lecz zawiść tak. I jest to ból nieistnienia.
Więcej możesz przeczytać w 17/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.