Nazywali ją "Mama Afryka". Była "Matką Narodu", żywą legendą, żoną jeszcze większej legendy. Winnie Mandela była symbolem walki z apartheidem, ikoną wiernej żony, źródłem utrzymania dla biedoty ze slumsów Soweto. I choć niektórzy szeptali, że ten kryształ ma skazy (obwiniano ją o tolerowanie porwań i pobić, których dokonywała jej osobista ochrona), to wciąż miała miliony wyznawców. Pozycją Winnie zachwiał dopiero korupcyjny skandal, który wybuchł po roku jej pracy jako wiceministra kultury, nauki i technologii. A potem zaczął się zjazd. W 2003 r. Winnie skazano na cztery lata więzienia za korupcję.
Fundacja dostatniej przyszłości Kwaśniewskich
Spadek popularności i postępujące osamotnienie pierwszej damy swój początek mają w pracach orlenowskiej komisji śledczej. Prezydentowa jeszcze przed nią nie stanęła, a już musiała się tłumaczyć z wielu darowizn na rzecz swojej fundacji oraz z dziwnych znajomości. Najpierw dziennik "Życie" opublikował jej fotografie z Andrzejem Kuną i Aleksandrem Żaglem (na tej samej imprezie opłatkowej w warszawskim hotelu Holiday Inn był jeszcze Edward Mazur, podejrzany o zlecenie zabójstwa generała Papały). Potem "Wprost" pokazał zdjęcia pierwszej damy z aresztowanym lobbystą Markiem Dochnalem, a niedawno "Rzeczpospolita" - fotografię z Edwardem Mazurem. Jolanta Kwaśniewska zaprzeczyła znajomości z Kuną, Żaglem i Mazurem, przyznając się tylko do kontaktów z Dochnalem.
Sejmowi śledczy stawiają tezę, że kierowana przez prezydentową fundacja Porozumienie bez Barier stała się "pralnią pieniędzy bez barier". Bardziej trafne wydaje się nazwanie jej "fundacją pomyślności Kwaśniewskich". Były minister zdrowia Mariusz Łapiński sugeruje, że wielkie koncerny próbowały przez fundację załatwiać swoje interesy. - Kiedy rozpocząłem walkę z firmami farmaceutycznymi o tańsze leki przeciw cukrzycy, Porozumienie bez Barier ogłosiło "Rok cukrzycy", a Polpharma przekazała fundacji milion złotych - opowiada Łapiński. W artykule "Pałac bez barier" (nr 13) opublikowaliśmy dowody, że wpłaty na fundację były traktowane jako przepustka do Pałacu Prezydenckiego - także dla podejrzanych biznesmenów i lobbystów, takich jak Dochnal czy opisany przez nas Andrzej Perczyński, jeden z bohaterów afery PZU. Podejrzenia o innej roli fundacji niż zapisana w statucie podsycały to, że Jolanta Kwaśniewska długo broniła się przed ujawnieniem listy darczyńców. I teraz bez względu na to, że Porozumienie bez Barier naprawdę pomogło tysiącom chorych dzieci, przebadało dziesiątki tysięcy kobiet i wyremontowało wiele sal w domach opieki, będzie się kojarzyć z podejrzanymi donatorami i sugestiami o przepływających przez fundację brudnych pieniądzach i załatwianych tam interesach.
Kwaśniewscy spółka z o.o.
Dziś już wiadomo, że 10 lat prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego nie upłynęło tak leniwie, jak twierdzi Andrzej Lepper. Sejmowi śledczy z komisji Rywina i Orlenu dowodzą, że to w gabinecie głowy państwa zapadały wszystkie najważniejsze decyzje biznesowe, tam rozdzielano posady, prywatyzowano firmy, tam rodził się najgorszy model politycznego kapitalizmu.
"Księżniczka sobie tego życzy" - usłyszał w styczniu 2002 r. Mariusz Łapiński, wówczas minister zdrowia, od Marka Ungiera, wtedy szefa gabinetu prezydenta, na spotkaniu w kancelarii głowy państwa. Za pośrednictwem Ungiera prezydentowa (bo to ona była ową "Księżniczką") miała się domagać od ministra zdrowia przedłużenia umowy z LFO. Udziałowcem tej firmy był dobry znajomy prezydentowej Włodzimierz Wapiński (mieszkał w apartamencie Kwaśniewskich po ich przeprowadzce do prezydenckiego pałacu). LFO miało wybudować fabrykę osocza, lecz ta nigdy nie powstała, a LFO nie spłaciło kredytu, którego 60 proc. gwarantował rząd.
Wydział ochrony prezydenta
"Przyszła pani prezydent" - pisała "Viva!", a umiejętnie układane sondaże pokazywały Jolantę Kwaśniewską jako damę stanu, która jest gotowa przejąć schedę po mężu. Wraz ze spadkiem notowań lewicy to prezydentowa miała być ostatnią deską ratunku dla postkomunistów. "Jola na prezydenta, a Olek pomaga nam odbudować partię" - taki scenariusz na wybory 2005 r. naszkicował jeden z liderów SLD. W grudniu 2001 r. na Jolantę Kwaśniewską głosowałoby aż 62,2 proc. Polaków (badanie Pentora na zlecenie "Wprost"). Jednocześnie aż 42,5 proc. badanych uważało wtedy, że mogłaby być lepszym prezydentem od Aleksandra Kwaśniewskiego.
W tym wszystkim nie chodziło o rzeczywistą sukcesję po mężu na najwyższym stanowisku w państwie. Kreowanie wizerunku prezydentowej jako możliwego sukcesora miało ukryć prawdę o Pałacu Prezydenckim, o robionych tam interesach i zawieranych układach. Wyidealizowana pierwsza dama stanowiła dla nich cudowny parawan. Nikt przecież nie mógł podważać uczciwości męża tak zacnej kobiety.
Jolanta - persona non grata
Pierwsze sygnały o izolacji Kwaśniewskiej pojawiły się w lutym 2004 r. Wraz z mężem była ona wtedy gościem specjalnym austriackiego prezydenta Thomasa Klestila podczas balu w Operze Wiedeńskiej. Gospodarz był jednak zainteresowany nie tyle swoim specjalnym gościem, ile amerykańską aktorką Andy McDowell i trzecią żoną byłego piłkarza Franza Beckenbauera - Heidi. "Popatrz, jeszcze rok temu goście nie mogli się tu pomieścić, a teraz..." - te słowa Jolanta Kwaśniewska wypowiedziała do swojej przyjaciółki w pustawej sali podczas niedawnego przyjęcia w Pałacu Prezydenckim. Warszawskie towarzystwo przestało się zabijać o zaproszenia na coraz rzadziej organizowane przez prezydentową imprezy. - Faktycznie, na ostatnim wernisażu było niewielu gości, ale może tylko tylu zaproszono - próbuje ratować sytuację jeden z prezydenckich ministrów.
Z Jolantą Kwaśniewską jest obecnie tak jak z III Rzeszą na pół roku przed jej upadkiem. 16 grudnia 1944 r. Wehrmacht zainicjował kontrofensywę w Ardenach. Jolanta Kwaśniewska też ruszyła do kontrataku mającego poprawić wizerunek. W roli dowodzącego operacją feldmarszałka von Rundstedta wystąpił tym razem ks. Arkadiusz Nowak. - Wczoraj dzwoniła do mnie dziennikarka "Wprost", pytając o osamotnienie prezydentowej, więc jesteśmy tu wszyscy, by pokazać naszą jedność - zapewniał na konferencji prasowej opiekun narkomanów i chorych na AIDS. I tak jak Niemcy rzucili w Ardenach ostatnie 25 dywizji, tak u boku pierwszej damy pojawili się najwierniejsi.
Spadająca kaczka
"Jestem tylko facetem, który przyjechał z Jolantą do Paryża" - miał się w maju 2000 r. przedstawiać Jacques`owi Chiracowi Aleksander Kwaśniewski. Prezydent cytował tym samym Johna F. Kennedy`ego, który podobne słowa wypowiedział prawie 40 lat wcześniej, witając się z generałem Charles`em de Gaulle`em. Pięć lat temu gwiazda Jolanty Kwaśniewskiej świeciła pełnym blaskiem i Chirac nie krył zauroczenia polską pierwszą damą. Teraz raczej ani Kwaśniewski nie chwaliłby się tak żoną, ani Chirac nie byłby skłonny składać jej hołdów. Bo Jolanta Kwaśniewska jest obecnie w fazie, którą Amerykanie nazywają "spadająca kaczka". Tak mówi się o prezydencie i jego żonie, kiedy kończy się kadencja i nie ma szans na reelekcję. - Prezydentowa jest nie tylko spadającą kaczką, ale jeszcze trafioną sporą porcją śrutu - mówi jeden z dawnych bywalców Pałacu Prezydenckiego, a obecnie jeden z największych wrogów Kwaśniewskich.
- Najpierw skończył się bałwochwalczy stosunek elit do prezydentowej, a potem i nasze czytelniczki przestały się interesować Jolantą Kwaśniewską. Już nie przychodzą listy z prośbą o artykuły, a numery z nią na okładkach słabo się sprzedają - opowiada Tomasz Szymański, redaktor naczelny "Życia na Gorąco". Popyt na Kwaśniewską zmalał nie tylko w "Życiu na Gorąco": o ile w 2003 r. prezydentowa pojawiła się na okładkach kolorowych pism 18 razy (w "Życiu na Gorąco" sześciokrotnie!), dystansując Joannę Brodzik i Catherine Zetę-Jones, o tyle w ubiegłym roku była już czwarta - z 13 okładkami (wygrała Mandaryna, żona Michała Wiśniewskiego). W 2004 r. barometr masowej popularności, czyli "Życie na Gorąco", umieścił prezydentową na okładce trzy razy, by w tym roku jeszcze ani razu nie sięgnąć po jej konterfekt. W apogeum popularności (w grudniu 2001 r.) Jolanta Kwaśniewska znalazła się nawet na okładce "Wprost".
Teatr łez Kwaśniewskiej
Orlenowska komisja zadała mocne ciosy Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, ale to autorytet jego żony ucierpiał najbardziej. Ona też okazała się najmniej odporna na prawdziwe i urojone ataki mediów. Żądała od dziennikarzy statusu niekrytykowalnego półboga (co nie dziwi, skoro o mężu mówiła per pomazaniec Boży!), bardzo przeżywała wytykanie jej przez media hipokryzji. A czy nie było hipokryzją, gdy ta obrończyni skrzywdzonych nie miała oporów, by paradować w drogich futrach czy wyjeżdżać z córką na paryski bal debiutantek?
Każdą, najdrobniejszą nawet złośliwość Jolanta Kwaśniewska traktowała jak podważanie majestatu Rzeczypospolitej. Wychodziły przy tym na jaw jej gorsze cechy charakteru - małostkowość, miłość własna, brak dystansu. Jedna z pracownic pałacu opowiadała, jak prezydentowa potrafiła rzucić w nią źle ułożonymi kwiatami z wazonu czy zwymyślać sprzątaczkę, gdy znalazła na dywanie sierść psa. To podobno skutek wychowania przez ojca, pułkownika Wojsk Ochrony Pogranicza. "Kiedy byłyśmy małe, tata traktował nas niezwykle surowo" - wspominała po latach. - A przy tym potrafi być naprawdę urocza, niesłychanie uprzejma, czarująca. Tylko że jest zupełnie nie przygotowana na krytykę i rzeczywiście bardzo głęboko to wszystko przeżyła - zapewnia jeden z prezydenckich ministrów.
- I czeka ją wiele podobnych przykrości - prorokuje lider SLD Józef Oleksy.
Tym bardziej że w oczach opinii publicznej to nie Hillary Clinton, hiszpańska królowa Zofia czy zastępy polskich intelektualistów, z którymi fotografowała się Jolanta Kwaśniewska, ale prowadzący dziwne interesy Kuna z Żaglem, Dochnal, Mazur i skazany w Szwecji Wapiński są identyfikowani z prezydentową.
Jolanta Kwaśniewska ma dwie strategie reagowania na kryzysy. Pierwsza polega na ignorowaniu oskarżeń i udawaniu, że jej to nie dotyczy, druga - na odgrywaniu roli skrzywdzonej. Zaskakująco łatwo Jolanta Kwaśniewska ma łzy w oczach. I zaskakująco często prezentuje się jak osaczona i zraniona zwierzyna. I ta druga strategia jest skuteczniejsza, bo kto nie współczułby atakowanej i zmuszonej do płaczu kobiecie?
Jackie Kennedy z monidła
Jolanta Kwaśniewska, jak człowiek renesansu, uwielbiała się otaczać sztuką. Mitoraj, Tarasewicz, Duda-Gracz, Nowosielski - rzucane w wywiadach nazwiska najsławniejszych polskich artystów podkreślały pozycję prezydentowej - konesera sztuki. Konesera, ale i obiektu. Belgijskiej parze królewskiej Kwaśniewscy podarowali płótno Edwarda Dwurnika, "na którym przedstawił on króla i królową Belgii, prezydenta Polski i mnie, a nawet naszego psa Sabę". Opowiadając o tym, pierwsza dama nie traciła rezonu i nie czuła zażenowania.
Wyremontowane i luksusowo urządzone pałacyki i rezydencje w Wiśle, Juracie czy muzeum prezentów w Ciechocinku - to wszystko dodawało pierwszej damie splendoru. Przepych był częścią ostatniego elementu mitu pod tytułem "Jolanta Kwaśniewska" - mitu gwiazdy kultury masowej. Jeśli na kimś się tu prezydentowa wzorowała, to na zmarłej jedenaście lat temu Jacqueline Kennedy, żonie prezydenta USA, a potem greckiego miliardera. Jacqueline była przyjmowana przez papieży i koronowane głowy, pracowała, a jednocześnie była kobietą wyzwoloną. Stworzony jeszcze za jej życia mit kobiety ceniącej luksus i uwielbiającej przygody, a zarazem bez reszty oddanej rodzinie przetrwał do dziś. I na tym podobieństwa się kończą. Mit Jolanty Kwaśniewskiej jako polskiej Jackie Kennedy właśnie runął i już nie da się go odbudować.
MEDIA O JOLANCIE KWAŚNIEWSKIEJ |
---|
"Jolanta Kwaśniewska, kobieta wykształcona i urodziwa, jest właściwie pierwszą polską pierwszą damą w zachodnim stylu. Chętnie wypowiada się w mediach, reklamuje siebie i męża. Umiejętnie tworzy model żony aktywnej, mającej własne zdanie na prawie każdy temat". "Polityka" (2000 r.) "Jolanta Kwaśniewska koresponduje z Szymonem Peresem. I wszędzie mimo pozycji jest na swoim miejscu. Wtedy, gdy pije herbatę z królową angielską i gdy rozmawia z papieżem. Włoski stylista Vinicio Pajaro, który przyznał Jolancie Kwaśniewskiej Laur Elegancji, stwierdził, że "jest także kobietą elegancką od wewnątrz". "Gala" (2002 r.) "Dzięki pobożnej żonie, która już 11 razy była z wizytą u papieża, w większości katoliccy Polacy wybaczają Kwaśniewskiemu jego gafy o antyklerykalnym wydźwięku. Podczas prezydenckich spotkań Jolanta cierpliwie i z ochotą uśmiecha się do kamer. Za udział w akcjach charytatywnych zbiera tytuły: Kobieta Roku, Złote Serce, Order Uśmiechu, Uroda Duszy". "Frankfurter Rundschau" (2002 r.) "Nawet główny rywal Kwaśniewskiego i ciągle jeszcze jednoosobowy lider sojuszu, premier Miller, wprawdzie bez entuzjazmu, ale przyznał, że w tej sytuacji jego formacja zmuszona będzie poprzeć kandydaturę prezydentowej. Sukces Kwaśniewskiej wydaje się murowany". "Rzeczpospolita" (2003 r.) "W Warszawie mówi się, że Jolanta Kwaśniewska podziwia postać Jackie Kennedy, a przy tym inspirację do ukształtowania swojej własnej roli jako prezydenckiej małżonki w dużej mierze czerpie z Ameryki. Większość Polaków z uwielbieniem patrzy na USA, więc niewykluczone, że ma to związek z jej osobistą popularnością. Na rodzimym gruncie pani Kwaśniewska sama stworzyła szkołę, zarówno jako kobieta o profesjonalnym statusie - prawnik i pośrednik w obrocie nieruchomościami - jak i wzór do naśladowania pod względem stylu i mody". "Aftenposten" (2003 r.) |
JOLANTA KWAŚNIEWSKA O SOBIE |
---|
"Jestem osobą szczęśliwą. Mam szczęśliwy, dobry dom, wspaniałą rodzinę; w związku z tym pomoc dla potrzebujących jest dla mnie najważniejszą sprawą. W naszym życiu mamy różne momenty - gorsze i lepsze. Takie momenty były także udziałem naszej rodziny. Wówczas tylko konsolidacja pozwala patrzeć spokojnie w przyszłość". Podczas wręczenia tytułu Kobieta Roku miesięcznika "Twój Styl" (1998 r.) "W tym roku [na balu w Pałacu Prezydenckim] był pan minister Siwiec z małżonką, pan minister Kalisz, była pani Danusia Huebner, która specjalnie przyleciała do nas, zaprosiłam w ostatniej chwili panią Olgę Lipińską, Wojtka Gąssowskiego, który wyśpiewał dla nas całą swoją najnowszą płytę. Namówiłam Marka Sierockiego, którego bardzo cenię, żeby zechciał także się z nami bawić i trochę nam pograć. Dlatego chyba była taka szampańska zabawa. Mąż dawno tak nie tańczył, przyznam się...". Radio Zet (2000 r.) "Myślę, że przeżywamy bardzo dobry okres naszego wypróbowanego już przecież małżeństwa, w którym z obu stron jest coraz więcej czułości. Rano mąż mnie rozpieszcza, przynosząc mi owsiankę na mleku, przy której kładzie jakiś kwiatuszek. Na ostatnie walentynki wyciął z rzodkiewki dwa serduszka". "Pani" (2001 r.) "Moja empatia jest moją ogromną słabością. Pan nie ma pojęcia, jakie muszę w sobie zmobilizować siły, jeśli biorę udział na przykład w pogrzebie. Na pogrzebie pana Drawicza podeszła do mnie starsza pani i zapytała mnie: 'Czy pani jest żoną pana Drawicza', ponieważ ja strasznie, strasznie płakałam. Kiedy spotykam się z żonami górników i one mi mówią: 'Pani prezydentowo, przecież są takie dni, że nie mamy co do garnka włożyć', to ja już mam łzy w oczach". "Przekrój" (2003 r.) |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.