Płk SB Hipolit Starszak, wydawca "Nie", przy pomocy Stasi zwalczał ruch oazowy Służba Bezpieczeństwa razem ze Stasi niszczyła katolicki Ruch Światło-Życie. Dotarliśmy do dokumentów, które dowodzą, że podczas stanu wojennego konfiskowano nieruchomości należące do ruchu, samochody, sprzęt poligraficzny i nagraniowy. Do akcji przeciw ruchowi oazowemu zaangażowano wywiad cywilny, prokuraturę wojskową, Zwiad Wojsk Ochrony Pogranicza i urzędy skarbowe. Uderzenie SB i Stasi w ruch oazowy było odwetem za antykomunistyczne wystąpienia twórcy oaz ks. Franciszka Blachnickiego.
Wróg Blachnicki
Ruch oazowy od początku swego istnienia był solą w oku komunistycznych władz. Jego założyciel i główny ideolog ks. Franciszek Blachnicki w okresie najcięższych represji stalinowskich i walki z Kościołem, czyli w latach 1951-53, opracował koncepcję wakacyjnych Oaz Dzieci Bożych. Stanowiły one - jak wynika z odnalezionych w Instytucie Pamięci Narodowej dokumentów - "formę zamkniętych grup poddawanych indoktrynacji". Nauczanie religii metodą ks. Blachnickiego odpowiadało dziecięcej psychice. Dla chrystianizacji młodzieży nie mogło być jednak miejsca w ateistycznym państwie. W 1960 r. ks. Blachnicki za "działalność godzącą w interesy polityczne PRL" trafił na cztery miesiące do aresztu. Jak potem napisał, porządek prawny PRL to "parawan na określenie władzy panującej partii, występującej tylko w swoim imieniu".
Na początku lat 60. prześladowany Ruch Światło-Życie podupadł, lecz już w 1963 r. odrodził się, co stało się prawdziwym utrapieniem dla IV Departamentu Służby Bezpieczeństwa, powołanego rok wcześniej specjalnie do inwigilacji Kościoła. Tym bardziej że tworząc sieć Oaz Niepokalanej dla dziewcząt i Oaz Nowego Życia dla chłopców, aż do 1980 r. ks. Blachnicki przestrzegał zasad konspiracji. W 1980 r. publicznie zaapelował on do Polaków o bojkot wyborów do Sejmu, wspierał demokratyczną opozycję. Rok później zaczął tworzyć Niezależną Chrześcijańską Służbę Społeczną Prawda Wyzwolenia. Ostatecznie miała to być partia, która wystartowałaby w wyborach parlamentarnych. Swoją inicjatywą ksiądz próbował zainteresować "Solidarność". Podczas pobytu za granicą ks. Blachnicki nawiązał też kontakt z paryską "Kulturą".
Stan wojenny zastał księdza w RFN. Udzielił tam wywiadów niemieckiej telewizji publicznej i rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa. Mówił m.in.: "Obecny rząd w Polsce może być określany tylko jako okupacyjny rząd zdrady narodowej (...), jako grupa samozwańcza i tyrańska (...) na usługach obcego i wrogiego Polsce mocarstwa". Bezpieka inwigilowała ks. Blachnickiego, ale unikała jawnej konfrontacji, jaką byłyby ponowne aresztowanie i proces. Parasolem chroniącym księdza przed represjami było prestiżowe stanowisko krajowego duszpasterza służby liturgicznej w Episkopacie Polski, które w 1972 r. powierzył mu prymas Stefan Wyszyński. Okazję do rozprawienia się z krnąbrnym kapłanem i jego ruchem (pracowało w nim kilka tysięcy duchownych i świeckich w kraju oraz we Włoszech, RFN, Austrii, USA i Boliwii) przyniósł dekret o stanie wojennym, wprowadzający doraźny tryb ścigania przeciwników systemu.
Kazania w proszku
Ofensywne działania przeciwko ks. Blachnickiemu i oazom zainicjowali towarzysze ze wschodnich Niemiec. Stasi zawiadomiła Ministerstwo Spraw Wewnętrznych PRL, że 28 maja 1982 r. w punkcie kontrolnym Wartha na granicy z RFN zatrzymano ciężarówkę z darami dla Polski od katolickiej parafii w Carlsbergu. Przy tej parafii działała niemiecka placówka organizacji ks. Blachnickiego. Gen. Willy Damm, szef X Departamentu Stasi, poinformował, że podczas kontroli celnej znaleziono ukryte w proszku do prania broszury wydane przez Ruch Światło-Życie, kazania ks. Blachnickiego i jego korespondencję, która "świadczy o działalności sprzecznej z prawem". Za dowód przestępstwa uznano na przykład sformułowanie "grupa nie mająca żadnego moralnego tytułu do sprawowania władzy" - na określenie ekipy gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Trójkę kurierów polskiego pochodzenia aresztowano - przesłuchiwano ich w berlińskiej centrali Stasi, a stenogramy przesyłano do Warszawy.
Decyzja o uruchomieniu wielkiej machiny policyjno-prokuratorskiej przeciwko ruchowi oazowemu i jego twórcy musiała zapaść na wysokim szczeblu "z uwagi (...) na pełnioną przez ks. Blachnickiego funkcję (...) w Episkopacie Polski". Świadczy o tym odręczny dopisek na piśmie dyrektora Biura Śledczego MSW płk. Hipolita Starszaka (obecnie dyrektora spółki Urma, wydającej tygodnik "Nie" Jerzego Urbana) do pierwszego wiceministra spraw wewnętrznych gen. Bogusława Stachury. "W miarę pogłębiania tematu będziemy się zastanawiali nad jego konsekwencjami w układzie stosunków państwo - Kościół" - napisał zwierzchnik Starszaka.
Plan działań operacyjno-śledczych, przygotowany przez podwładnych Starszaka, przewidywał m.in. opracowanie wykazu wykorzystywanych przez oazy nieruchomości, samochodów, wydawnictw i studiów nagrań w celu "ustalenia prawnych możliwości przejęcia przez Państwo tych obiektów". "Te działania w konsekwencji winny doprowadzić do likwidacji bazy materialnej, na której opiera się działalność ruchu (...) 'Światło-Życie' " - czytamy w piśmie SB do prokuratury Warszawskiego Okręgu Wojskowego.
Prokurator Czesław Jarosławski szybko zrealizował dyrektywę MSW: zarzucił ks. Blachnickiemu działanie na szkodę PRL i rozpowszechnianie fałszywych wiadomości dotyczących m.in. "przyczyn wprowadzenia w Polsce stanu wojennego oraz o sytuacji społeczno-politycznej panującej w kraju". Po wszczęciu śledztwa w trybie doraźnym wojskowy prokurator wydał list gończy za ks. Blachnickim. Zarząd Zwiadu Wojsk Ochrony Pogranicza miał czuwać, na wypadek gdyby ks. Blachnicki - na co mogły wskazywać informacje operacyjne - postanowił wrócić do ojczyzny z paszportem wystawionym na inne nazwisko. O materiał dowodowy na potrzeby przygotowywanego procesu zadbał w Niemczech Wydział III Departamentu I (wywiad) MSW. Pomocą służyli też nieocenieni towarzysze ze Stasi, realizując sugestie Biura Śledczego MSW dotyczące sposobu przesłuchiwania aresztowanych kurierów ks. Blachnickiego. Współpracę zacieśnił cykl wspólnych narad roboczych, które odbywały się na zmianę w Warszawie i Berlinie.
W sieci bezpieki
Ewidencję majątku Ruchu Światło-Życie w Polsce przygotował Wydział V Departamentu IV MSW, kierowany przez płk. Tadeusza Grunwalda. To on był założycielem grupy D, której funkcjonariusze zamordowali w 1984 r. ks. Popiełuszkę. Od koordynującego całość działań Wydziału II Biura Śledczego MSW płk Grunwald otrzymał polecenie zbadania stanu majątkowego współpracowników ks. Blachnickiego, którzy występowali jako formalni nabywcy budynków i samochodów, w rzeczywistości kupionych na potrzeby ruchu oazowego. "Gromadzone informacje mają służyć udokumentowaniu, iż sytuacja majątkowa tych osób uniemożliwiała nabycie nieruchomości i pojazdów mechanicznych" - instruował mjr Jerzy Karpacz.
Państwowe Biura Notarialne pomogły SB ustalić stan prawny obiektów, z których korzystały oazy. Przeprowadzono serię przeszukań i przesłuchano wielu działaczy Ruchu Światło-Życie. Jeden z nich zeznał: "Nie wiem, czy dworek ten [przy ul. Owcy-Orwicza w Krakowie] ks. Blachnicki kupił na swoje nazwisko (...). Z tego, co wiem, to (...) nie miał zwyczaju kupować nieruchomości na siebie (...). W dworku miała być urządzona drukarnia". Zeznania potwierdzały informacje z donosu, który złożył osiem lat wcześniej Józef Bigos, rolnik z Dursztyna na Podhalu. Doniósł on, że był świadkiem, jak ks. Blachnicki kupił nieruchomości przez podstawioną osobę. Kapłan miał sam zapłacić za nieruchomość oraz namówił sprzedającego do zaniżenia ceny w akcie notarialnym.
SB triumfowała - znienawidzonemu księdzu, który przez lata wodził za nos IV Departament MSW, można było zarzucić dodatkowo przestępstwa gospodarcze. SB ustaliła, że w latach 1964-1980 ks. Blachnicki kupił przez podstawione osoby 15 budynków z działkami o łącznej wartości ponad 100 mln ówczesnych złotych. Nabył też pięć samochodów. Zorganizował też kilkadziesiąt wydawnictw religijnych drukujących wysokonakładowe tytuły. "Działalność ta nie będąca zarejestrowaną, nie została objęta opodatkowaniem" - stwierdził por. A. Zalewski, sugerując "zastosowanie zabezpieczenia majątkowego i przejęcia na rzecz Skarbu Państwa m.in. 11 nieruchomości o przybliżonej wartości 80 mln zł". SB oceniała majątek zgromadzony przez oazy na ponad 200 mln ówczesnych złotych.
Odpisy z aktów notarialnych, wyciągi z protokołów przesłuchań świadków i znalezione podczas przeszukań zapiski rozliczeń finansowych ruchu oazowego MSW przesłało do głównego inspektora dewizowego w Ministerstwie Finansów. Ksiądz zajmujący się działalnością charytatywną i nauczaniem religii został potraktowany gorzej niż cinkciarze. "Trudnił się nielegalnym obrotem wartościami dewizowymi" - zawyrokowało MSW. Inspektor S. Kapusta z Izby Skarbowej w Warszawie miał wątpliwości, czy zakupy nieruchomości na potrzeby ruchu oazowego można uznać za ważne w świetle przepisów kodeksu cywilnego. W końcu stwierdził, że prokurator może wnieść "powództwo o unieważnienie dokonanych czynności prawnych".
Śledztwo po grób
Z akt śledztwa wynika, że zaplanowana z rozmachem akcja SB przeciwko ruchowi oazowemu straciła impet z końcem lutego 1983 r. Zabezpieczono wprawdzie majątek ruchu, ale bezpiece nie udało się uzyskać ani jednego orzeczenia o przepadku mienia lub wyegzekwowaniu należności państwa. Powód był oczywisty: przed zaplanowaną na czerwiec 1983 r. pielgrzymką do Polski papieża Jana Pawła II władze PRL nie chciały psuć stosunków państwo - Kościół, do czego niechybnie doprowadziłyby represje wobec Ruchu Światło-Życie.
Śledztwo przeciwko ks. Blachnickiemu, zawieszone z powodu pobytu kapłana za granicą, umorzono dopiero pięć minut przed likwidacją SB - w kwietniu 1990 r. Charyzmatyczny duchowny nie żył już wówczas od trzech lat.
Ruch oazowy od początku swego istnienia był solą w oku komunistycznych władz. Jego założyciel i główny ideolog ks. Franciszek Blachnicki w okresie najcięższych represji stalinowskich i walki z Kościołem, czyli w latach 1951-53, opracował koncepcję wakacyjnych Oaz Dzieci Bożych. Stanowiły one - jak wynika z odnalezionych w Instytucie Pamięci Narodowej dokumentów - "formę zamkniętych grup poddawanych indoktrynacji". Nauczanie religii metodą ks. Blachnickiego odpowiadało dziecięcej psychice. Dla chrystianizacji młodzieży nie mogło być jednak miejsca w ateistycznym państwie. W 1960 r. ks. Blachnicki za "działalność godzącą w interesy polityczne PRL" trafił na cztery miesiące do aresztu. Jak potem napisał, porządek prawny PRL to "parawan na określenie władzy panującej partii, występującej tylko w swoim imieniu".
Na początku lat 60. prześladowany Ruch Światło-Życie podupadł, lecz już w 1963 r. odrodził się, co stało się prawdziwym utrapieniem dla IV Departamentu Służby Bezpieczeństwa, powołanego rok wcześniej specjalnie do inwigilacji Kościoła. Tym bardziej że tworząc sieć Oaz Niepokalanej dla dziewcząt i Oaz Nowego Życia dla chłopców, aż do 1980 r. ks. Blachnicki przestrzegał zasad konspiracji. W 1980 r. publicznie zaapelował on do Polaków o bojkot wyborów do Sejmu, wspierał demokratyczną opozycję. Rok później zaczął tworzyć Niezależną Chrześcijańską Służbę Społeczną Prawda Wyzwolenia. Ostatecznie miała to być partia, która wystartowałaby w wyborach parlamentarnych. Swoją inicjatywą ksiądz próbował zainteresować "Solidarność". Podczas pobytu za granicą ks. Blachnicki nawiązał też kontakt z paryską "Kulturą".
Stan wojenny zastał księdza w RFN. Udzielił tam wywiadów niemieckiej telewizji publicznej i rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa. Mówił m.in.: "Obecny rząd w Polsce może być określany tylko jako okupacyjny rząd zdrady narodowej (...), jako grupa samozwańcza i tyrańska (...) na usługach obcego i wrogiego Polsce mocarstwa". Bezpieka inwigilowała ks. Blachnickiego, ale unikała jawnej konfrontacji, jaką byłyby ponowne aresztowanie i proces. Parasolem chroniącym księdza przed represjami było prestiżowe stanowisko krajowego duszpasterza służby liturgicznej w Episkopacie Polski, które w 1972 r. powierzył mu prymas Stefan Wyszyński. Okazję do rozprawienia się z krnąbrnym kapłanem i jego ruchem (pracowało w nim kilka tysięcy duchownych i świeckich w kraju oraz we Włoszech, RFN, Austrii, USA i Boliwii) przyniósł dekret o stanie wojennym, wprowadzający doraźny tryb ścigania przeciwników systemu.
Kazania w proszku
Ofensywne działania przeciwko ks. Blachnickiemu i oazom zainicjowali towarzysze ze wschodnich Niemiec. Stasi zawiadomiła Ministerstwo Spraw Wewnętrznych PRL, że 28 maja 1982 r. w punkcie kontrolnym Wartha na granicy z RFN zatrzymano ciężarówkę z darami dla Polski od katolickiej parafii w Carlsbergu. Przy tej parafii działała niemiecka placówka organizacji ks. Blachnickiego. Gen. Willy Damm, szef X Departamentu Stasi, poinformował, że podczas kontroli celnej znaleziono ukryte w proszku do prania broszury wydane przez Ruch Światło-Życie, kazania ks. Blachnickiego i jego korespondencję, która "świadczy o działalności sprzecznej z prawem". Za dowód przestępstwa uznano na przykład sformułowanie "grupa nie mająca żadnego moralnego tytułu do sprawowania władzy" - na określenie ekipy gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Trójkę kurierów polskiego pochodzenia aresztowano - przesłuchiwano ich w berlińskiej centrali Stasi, a stenogramy przesyłano do Warszawy.
Decyzja o uruchomieniu wielkiej machiny policyjno-prokuratorskiej przeciwko ruchowi oazowemu i jego twórcy musiała zapaść na wysokim szczeblu "z uwagi (...) na pełnioną przez ks. Blachnickiego funkcję (...) w Episkopacie Polski". Świadczy o tym odręczny dopisek na piśmie dyrektora Biura Śledczego MSW płk. Hipolita Starszaka (obecnie dyrektora spółki Urma, wydającej tygodnik "Nie" Jerzego Urbana) do pierwszego wiceministra spraw wewnętrznych gen. Bogusława Stachury. "W miarę pogłębiania tematu będziemy się zastanawiali nad jego konsekwencjami w układzie stosunków państwo - Kościół" - napisał zwierzchnik Starszaka.
Plan działań operacyjno-śledczych, przygotowany przez podwładnych Starszaka, przewidywał m.in. opracowanie wykazu wykorzystywanych przez oazy nieruchomości, samochodów, wydawnictw i studiów nagrań w celu "ustalenia prawnych możliwości przejęcia przez Państwo tych obiektów". "Te działania w konsekwencji winny doprowadzić do likwidacji bazy materialnej, na której opiera się działalność ruchu (...) 'Światło-Życie' " - czytamy w piśmie SB do prokuratury Warszawskiego Okręgu Wojskowego.
Prokurator Czesław Jarosławski szybko zrealizował dyrektywę MSW: zarzucił ks. Blachnickiemu działanie na szkodę PRL i rozpowszechnianie fałszywych wiadomości dotyczących m.in. "przyczyn wprowadzenia w Polsce stanu wojennego oraz o sytuacji społeczno-politycznej panującej w kraju". Po wszczęciu śledztwa w trybie doraźnym wojskowy prokurator wydał list gończy za ks. Blachnickim. Zarząd Zwiadu Wojsk Ochrony Pogranicza miał czuwać, na wypadek gdyby ks. Blachnicki - na co mogły wskazywać informacje operacyjne - postanowił wrócić do ojczyzny z paszportem wystawionym na inne nazwisko. O materiał dowodowy na potrzeby przygotowywanego procesu zadbał w Niemczech Wydział III Departamentu I (wywiad) MSW. Pomocą służyli też nieocenieni towarzysze ze Stasi, realizując sugestie Biura Śledczego MSW dotyczące sposobu przesłuchiwania aresztowanych kurierów ks. Blachnickiego. Współpracę zacieśnił cykl wspólnych narad roboczych, które odbywały się na zmianę w Warszawie i Berlinie.
W sieci bezpieki
Ewidencję majątku Ruchu Światło-Życie w Polsce przygotował Wydział V Departamentu IV MSW, kierowany przez płk. Tadeusza Grunwalda. To on był założycielem grupy D, której funkcjonariusze zamordowali w 1984 r. ks. Popiełuszkę. Od koordynującego całość działań Wydziału II Biura Śledczego MSW płk Grunwald otrzymał polecenie zbadania stanu majątkowego współpracowników ks. Blachnickiego, którzy występowali jako formalni nabywcy budynków i samochodów, w rzeczywistości kupionych na potrzeby ruchu oazowego. "Gromadzone informacje mają służyć udokumentowaniu, iż sytuacja majątkowa tych osób uniemożliwiała nabycie nieruchomości i pojazdów mechanicznych" - instruował mjr Jerzy Karpacz.
Państwowe Biura Notarialne pomogły SB ustalić stan prawny obiektów, z których korzystały oazy. Przeprowadzono serię przeszukań i przesłuchano wielu działaczy Ruchu Światło-Życie. Jeden z nich zeznał: "Nie wiem, czy dworek ten [przy ul. Owcy-Orwicza w Krakowie] ks. Blachnicki kupił na swoje nazwisko (...). Z tego, co wiem, to (...) nie miał zwyczaju kupować nieruchomości na siebie (...). W dworku miała być urządzona drukarnia". Zeznania potwierdzały informacje z donosu, który złożył osiem lat wcześniej Józef Bigos, rolnik z Dursztyna na Podhalu. Doniósł on, że był świadkiem, jak ks. Blachnicki kupił nieruchomości przez podstawioną osobę. Kapłan miał sam zapłacić za nieruchomość oraz namówił sprzedającego do zaniżenia ceny w akcie notarialnym.
SB triumfowała - znienawidzonemu księdzu, który przez lata wodził za nos IV Departament MSW, można było zarzucić dodatkowo przestępstwa gospodarcze. SB ustaliła, że w latach 1964-1980 ks. Blachnicki kupił przez podstawione osoby 15 budynków z działkami o łącznej wartości ponad 100 mln ówczesnych złotych. Nabył też pięć samochodów. Zorganizował też kilkadziesiąt wydawnictw religijnych drukujących wysokonakładowe tytuły. "Działalność ta nie będąca zarejestrowaną, nie została objęta opodatkowaniem" - stwierdził por. A. Zalewski, sugerując "zastosowanie zabezpieczenia majątkowego i przejęcia na rzecz Skarbu Państwa m.in. 11 nieruchomości o przybliżonej wartości 80 mln zł". SB oceniała majątek zgromadzony przez oazy na ponad 200 mln ówczesnych złotych.
Odpisy z aktów notarialnych, wyciągi z protokołów przesłuchań świadków i znalezione podczas przeszukań zapiski rozliczeń finansowych ruchu oazowego MSW przesłało do głównego inspektora dewizowego w Ministerstwie Finansów. Ksiądz zajmujący się działalnością charytatywną i nauczaniem religii został potraktowany gorzej niż cinkciarze. "Trudnił się nielegalnym obrotem wartościami dewizowymi" - zawyrokowało MSW. Inspektor S. Kapusta z Izby Skarbowej w Warszawie miał wątpliwości, czy zakupy nieruchomości na potrzeby ruchu oazowego można uznać za ważne w świetle przepisów kodeksu cywilnego. W końcu stwierdził, że prokurator może wnieść "powództwo o unieważnienie dokonanych czynności prawnych".
Śledztwo po grób
Z akt śledztwa wynika, że zaplanowana z rozmachem akcja SB przeciwko ruchowi oazowemu straciła impet z końcem lutego 1983 r. Zabezpieczono wprawdzie majątek ruchu, ale bezpiece nie udało się uzyskać ani jednego orzeczenia o przepadku mienia lub wyegzekwowaniu należności państwa. Powód był oczywisty: przed zaplanowaną na czerwiec 1983 r. pielgrzymką do Polski papieża Jana Pawła II władze PRL nie chciały psuć stosunków państwo - Kościół, do czego niechybnie doprowadziłyby represje wobec Ruchu Światło-Życie.
Śledztwo przeciwko ks. Blachnickiemu, zawieszone z powodu pobytu kapłana za granicą, umorzono dopiero pięć minut przed likwidacją SB - w kwietniu 1990 r. Charyzmatyczny duchowny nie żył już wówczas od trzech lat.
Więcej możesz przeczytać w 20/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.