Czy ja naprawdę zabiłem te kobiety?” – pyta domniemany wampir z Zagłębia w celi. Między kolejnymi przesłuchaniami traci zmysły. Właśnie o takim świecie opowiada Pieprzyca. O rzeczywistości, w której wszyscy żyją w fałszu i trudno im zachować świadomość, co jeszcze jest prawdą. Reżyser, który już kiedyś zrobił dokument o sprawie wampira z lat 70., wątpi w winę skazanego Zdzisława Marchwickiego. W filmie koncentruje się na śledczym, który tropi winnego. Młody milicjant dostaje najgłośniejsze dochodzenie w kraju. Lawiruje między naciskami „z góry”, oczekiwaniami komendantów, presją zespołu, który bezowocnie bada sprawę od lat. Podąża za poszlakami. Aresztuje podejrzanego. I od tego momentu już nikt nie pyta o fakty. „Jestem mordercą” to opowieść o brnięciu w kłamstwo. O momencie, w którym trzeba wybrać między stratą pozycji a uczciwym spojrzeniem w lustro. O oszustwie wymiaru sprawiedliwości, którego stawką jest życie człowieka. To też historia o złu. Bo czym się różni policjant, prowadzący na egzekucję być może niewinnego człowieka od seryjnego mordercy kobiet? Pieprzyca zrealizował swój film z dużą starannością. Nie ma tu łatwych odpowiedzi. Świetną kreację tworzy Arkadiusz Jakubik, który w prostym facecie z Zagłębia (wzorowanym na Marchwickim)odnajduje wrażliwość, poczucie odpowiedzialności, czułość. Oddaje jego powolne popadanie w obłęd. Rytm całości wyznacza świetna muzyka Bartosza Chajdeckiego utrzymana nieco w stylu Krzysztofa Komedy. Retro, ale i psychodeliczna, jakby z innego świata niż duszne korytarze śląskiej komendy Milicji Obywatelskiej. Maciej Pieprzyca pokazuje PRL bez przymrużenia oka, do którego przyzwyczaiły nas komedie Barei czy powtarzane na okrągło w telewizji stare seriale. Obserwuje mrok, opowiada o moralności. O systemie, który łamie ludzi. Po obu stronach barykady.
„Jestem mordercą” reż. Maciej Pieprzyca
Next Film
Seks i przemoc
Park Chan-wook robi swoje.
W scenerii Korei lat 30. twórca „Oldboya” kreuje teatr okrucieństwa i seksualnych fantazji. Oszust chce omotać milionerkę. Podstawia jej swoją współpracownicę jako tytułową „Służącą”. Reżyser chciał zrobić przewrotny, feministyczny thriller, ale czuje się tu rzemieślniczą sprawność zamiast finezji i pustkę, która nie pozwala „Służącej” wznieść się ponad rozrywkę.
„Służąca” reż. Park Chan-wook
Gutek Film
Bez ocen
Łotewskie „Marzenia” to bardzo skromny, ale i bardzo piękny film. Wierność społecznym realiom nie przeszkadza Renārsowi Vimbie w odtworzeniu na ekranie całej gamy emocji. Reżyser portretuje nastolatkę żyjącą w nędzy z babką i młodszym bratem. Kiedy opiekunka umiera, dziewczyna zataja jej śmierć, by nie trafić do domu dziecka. Mimo traumy co dzień walczy o lepsze życie i na swoje barki bierze dorosłość, która przyszła do niej zbyt szybko. Marzy, by znaleźć matkę, która wyemigrowała do Anglii. Vimba nikogo nie ocenia. Z wielkim szacunkiem dla człowieka pokazuje złożoność współczesnego świata i moralnych dylematów.
„Marzenia” reż. Renārs Vimba Bomba Film
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.