Jeśli nie jesteś sławny, nie żyjesz!
Pieniądze i władza nie są dziś najsilniejszymi bodźcami do osiągania sukcesów. Większą motywacją jest pragnienie sławy. Towarzyszy ono niemal wszystkim, nawet tym, którzy nie mają ku temu żadnych predyspozycji. Z sondażu przeprowadzonego w Niemczech i Chinach wynika, że aż 30 proc. dorosłych osób za główny cel swojego życia uważa zdobycie sławy. W Europie i Stanach Zjednoczonych sławnymi chce zostać 40 proc. dorosłych, a prawie połowa ma nadzieję, że ich szczęśliwa gwiazda wkrótce rozbłyśnie. - Sława stała się najwyższą wartością, ponieważ jak nigdy wcześniej decyduje dziś o powodzeniu w życiu - mówi Orville Gilbert Brim, autor książki "The Fame Motive".
Sława antybohaterów
Janusz Dzięcioł nie miałby żadnych szans, by skupić na sobie powszechną uwagę, gdyby nie wziął udziału w pierwszej polskiej edycji programu "Big Brother". Gdyby nie skandalizujące opowiadania o "bzykaniu" w programie "Bar", marnie wyglądałaby także kariera muzyczna Dody Elektrody - zdaniem specjalistów jej głos jest wyjątkowo "płaski", co artystka musi nadrabiać podkreślaniem swojej niepłaskiej figury. Sława bohaterów reality show to dowód, że nadeszły czasy zapowiadane pod koniec lat 60. zeszłego wieku przez Andy'ego Warhola - każdy ma szansę na "swoje 15 minut". Sława przestała być kojarzona z bohaterstwem i wbrew twierdzeniu Cycerona nie podąża już jak cień za cnotą. Od kiedy w latach 20. XX stulecia światową sławą zaczęli się cieszyć artyści z Broadwayu, wkrótce potem oglądani nie tylko na scenie, ale też na srebrnym ekranie, opiniotwórcze pismo "American Magazine" ogłosiło, że "dawne standardy zdobywania uznania odchodzą w przeszłość". Teraz sławę zdobywa każdy, kto regularnie się pojawia w telewizji. I nie musi się wykazywać talentem czy profesjonalizmem. Żeby zostać bohaterem talk-show, wystarczy odważnie opowiadać o swoim życiu. Goście "Rozmów w toku" Ewy Drzyzgi, by stać się bohaterem choć jednego wieczoru, chętnie opowiadają o swoich zdradach, gwałtach i małżeństwach bez miłości. Coraz częściej sławę zdobywają bohaterowie upokarzających zadań w programach typu "Wyprawa Robinson" czy "Nieustraszeni", takich jak jedzenie robaków czy zlizywanie wymiocin. Równie skutecznym narzędziem do zdobywania rozgłosu okazał się Internet. W ten sposób zaledwie w ciągu kilku dni stał się gwiazdą nikomu nie znany mechanik z Podlasia Krzysztof Kononowicz. Kiedy postanowił kandydować na urząd prezydenta Białegostoku, członkowie jego komitetu wyborczego zamieścili jego spot wyborczy w Internecie na popularnym serwerze YouTube. W ciągu kilku dni obejrzało go 2,5 mln ludzi.
Syndrom Playboya
Osoby rozsławione przez media mają większą szansę na awans zawodowy i realny sukces. Medialne "gwiazdy" często są wykorzystywane jako twarze reklamowe mniej medialnych przedsięwzięć, by zwiększyć zainteresowanie produktem. Powierzane są im nie tylko główne role w filmach, jak w wypadku Piotra "Gulczasa" Gulczyńskiego, ale także odpowiedzialne stanowiska, bez względu na to, czy mają odpowiednie predyspozycje i kwalifikacje. Martyna Wojciechowska, której największą popularność przyniosła funkcja prowadzącej program "Big Brother", otrzymała posadę redaktora naczelnego "National Geographic", prezenterka "Wiadomości" Jolanta Pieńkowska zarządza miesięcznikiem "Twój Styl", a Monika Richardson "Zwierciadłem".
Osób zabiegających o medialną sławę jest coraz więcej, ponieważ sprawia ona wrażenie łatwego sukcesu. - W dzisiejszym świecie mediów wyraźnie daje się zauważyć, że w każdej branży, nawet wśród naukowców czy lekarzy, najbardziej liczą się ci ludzie, którzy są pokazywani w telewizji. Dlatego tak wiele osób odczuwa tzw. parcie na szkło - mówi prof. Zbigniew Nęcki, psycholog z Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ci, którzy mają świadomość, że sława zdobyta w ten sposób gaśnie szybko jak zapałka, walczą, by jej nie stracić. Doda, żeby się utrzymać na fali popularności, wystąpiła w programie "Sekrety rodzinne", w którym odsłoniła intymne przeżycia nie tylko swoje, ale także swoich przodków. Z kolei uczestniczka "Big Brothera" Monika Sewiołło w drodze do tego celu zawędrowała aż na rozkładówkę "Playboya". Nawet osoby znane, których sława przygasa, walczą o to, by nieustannie być podziwianym, bo jak dowodzą badania dr. Brima, z upływem czasu, kiedy mamy coraz mniej okazji do zabłyśnięcia, pragnienie bycia sławnym się nasila. Z tego powodu chęć wystąpienia w popularnym "Tańcu z gwiazdami" wyrazili bokser Dariusz Michalczewski oraz aktorka Agnieszka Perepeczko. - Wiele sławnych osób, kiedy już znajdzie się na świeczniku, nie potrafi unieść odpowiedzialności za swoje słowa i czyny, które stają się obiektem publicznego zainteresowania - mówi prof. Nęcki. Niejednokrotnie niedoinformowane gwiazdy, służące swoimi twarzami w kampaniach społecznych, wprowadzają ludzi w błąd. Lady McCartney błędnie przekonywała, że przyczyną otyłości u dzieci jest spożywanie mleka. Z kolei aktorka David Baddiel i modelka Melina Messenger gorliwie wspierały kampanię organizacji ekologicznej WWF, alarmującą o szkodliwych chemikaliach znajdujących się w naszym organizmie, podczas gdy toksykolodzy przekonywali, że w naszej krwi znajdują się zbyt małe ilości tych substancji, by szkodzić zdrowiu. W Polsce podobną akcję wspierały Klaudia Carlos, Joanna Horodyńska, Reni Jusis i Edyta Jungowska.
Osoby, które na pierwszym miejscu swojej hierarchii wartości stawiają sławę, najmniej wierzą we własne siły - dowodzą uczeni University of Rochester. Jak twierdził amerykański psychiatra Erick Berne, takie osoby mają ogromną potrzebę "głaskania psychicznego" w postaci podziwu. - Sława i uznanie innych działa jak balsam łagodzący rany odrzucenia przez innych, często przez rodziców zbyt mało angażujących się w sprawy swoich dzieci - uważa dr Brim. Kaysar Ridha z Irvine w Kaliforni, 26-letnia faworytka publiczności ostatniej edycji amerykańskiego "Big Brothera", mówi: "Chciałam być wreszcie zauważona, akceptowana i kochana. Chciałam, żeby inni ludzie interesowali się tym, co robię i co jadam na lunch". Wiele pragnących rozgłosu osób pochodzi z rozbitych rodzin, tak jak amerykański psychoanalityk Erik Erikson. "Nigdy nie znał swojego biologicznego ojca. Czuł się odrzucony. Chciał być lubiany i uznany, żeby się dowartościować" - pisze w swoich pamiętnikach "In the Shadow of Fame" jego córka Sue Erikson Bloland.
Cwana pułapka
Potrzeba zdobycia sławy jest dziś tak silna jak w średniowieczu dążenie do śmierci związane z pragnieniem znalezienia się w lepszym świecie - uważa dr Brim. W jednym z jego eksperymentów osoby, którym przypominano o śmierci, wybierały określenia związane z dowodami uznania przez innych, jakby miały nadzieję, że ono uchroni je przed skończonością egzystencji, a nawet wyjmie spod działania prawa. Kwintesencją takiego myślenia jest postawa bohaterów brytyjskiego serialu dokumentalnego "Cwana pułapka". Są nimi przestępcy, którzy ukrywali się przed policją i sądem. Kiedy jednak otrzymywali zaproszenia do talk-show, wychodzili z ukrycia i stawiali się w studiu nagraniowym, gdzie czekała na nich policja.
Wiele osób czuje się pewniej w działaniu, gdy są cenione przez innych. Poczucie bezpieczeństwa uzyskane dzięki sławie może się jednak okazać złudne. "Osoby, które zdobyły sławę, zaczynają się koncentrować na sobie" - uważa Mark Shaller, psycholog z University of British Columbia. Uczony przeanalizował karierę wokalisty zespołu Nirvana Kurta Cobaina, twórcy musicali Cole'a Portera i pisarza Johna Cheevera. Zauważył, że wszystkie te osoby po zdobyciu popularności stały się bardziej egocentryczne i przewrażliwione na własnym punkcie. Cobain w wieku 27 lat popełnił samobójstwo. Dwaj pozostali zaczęli nadużywać alkoholu. Są oni dowodem na to, że sława przynosi korzyści, ale tylko wtedy, kiedy nie jest celem samym w sobie.
Sława antybohaterów
Janusz Dzięcioł nie miałby żadnych szans, by skupić na sobie powszechną uwagę, gdyby nie wziął udziału w pierwszej polskiej edycji programu "Big Brother". Gdyby nie skandalizujące opowiadania o "bzykaniu" w programie "Bar", marnie wyglądałaby także kariera muzyczna Dody Elektrody - zdaniem specjalistów jej głos jest wyjątkowo "płaski", co artystka musi nadrabiać podkreślaniem swojej niepłaskiej figury. Sława bohaterów reality show to dowód, że nadeszły czasy zapowiadane pod koniec lat 60. zeszłego wieku przez Andy'ego Warhola - każdy ma szansę na "swoje 15 minut". Sława przestała być kojarzona z bohaterstwem i wbrew twierdzeniu Cycerona nie podąża już jak cień za cnotą. Od kiedy w latach 20. XX stulecia światową sławą zaczęli się cieszyć artyści z Broadwayu, wkrótce potem oglądani nie tylko na scenie, ale też na srebrnym ekranie, opiniotwórcze pismo "American Magazine" ogłosiło, że "dawne standardy zdobywania uznania odchodzą w przeszłość". Teraz sławę zdobywa każdy, kto regularnie się pojawia w telewizji. I nie musi się wykazywać talentem czy profesjonalizmem. Żeby zostać bohaterem talk-show, wystarczy odważnie opowiadać o swoim życiu. Goście "Rozmów w toku" Ewy Drzyzgi, by stać się bohaterem choć jednego wieczoru, chętnie opowiadają o swoich zdradach, gwałtach i małżeństwach bez miłości. Coraz częściej sławę zdobywają bohaterowie upokarzających zadań w programach typu "Wyprawa Robinson" czy "Nieustraszeni", takich jak jedzenie robaków czy zlizywanie wymiocin. Równie skutecznym narzędziem do zdobywania rozgłosu okazał się Internet. W ten sposób zaledwie w ciągu kilku dni stał się gwiazdą nikomu nie znany mechanik z Podlasia Krzysztof Kononowicz. Kiedy postanowił kandydować na urząd prezydenta Białegostoku, członkowie jego komitetu wyborczego zamieścili jego spot wyborczy w Internecie na popularnym serwerze YouTube. W ciągu kilku dni obejrzało go 2,5 mln ludzi.
Syndrom Playboya
Osoby rozsławione przez media mają większą szansę na awans zawodowy i realny sukces. Medialne "gwiazdy" często są wykorzystywane jako twarze reklamowe mniej medialnych przedsięwzięć, by zwiększyć zainteresowanie produktem. Powierzane są im nie tylko główne role w filmach, jak w wypadku Piotra "Gulczasa" Gulczyńskiego, ale także odpowiedzialne stanowiska, bez względu na to, czy mają odpowiednie predyspozycje i kwalifikacje. Martyna Wojciechowska, której największą popularność przyniosła funkcja prowadzącej program "Big Brother", otrzymała posadę redaktora naczelnego "National Geographic", prezenterka "Wiadomości" Jolanta Pieńkowska zarządza miesięcznikiem "Twój Styl", a Monika Richardson "Zwierciadłem".
Osób zabiegających o medialną sławę jest coraz więcej, ponieważ sprawia ona wrażenie łatwego sukcesu. - W dzisiejszym świecie mediów wyraźnie daje się zauważyć, że w każdej branży, nawet wśród naukowców czy lekarzy, najbardziej liczą się ci ludzie, którzy są pokazywani w telewizji. Dlatego tak wiele osób odczuwa tzw. parcie na szkło - mówi prof. Zbigniew Nęcki, psycholog z Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ci, którzy mają świadomość, że sława zdobyta w ten sposób gaśnie szybko jak zapałka, walczą, by jej nie stracić. Doda, żeby się utrzymać na fali popularności, wystąpiła w programie "Sekrety rodzinne", w którym odsłoniła intymne przeżycia nie tylko swoje, ale także swoich przodków. Z kolei uczestniczka "Big Brothera" Monika Sewiołło w drodze do tego celu zawędrowała aż na rozkładówkę "Playboya". Nawet osoby znane, których sława przygasa, walczą o to, by nieustannie być podziwianym, bo jak dowodzą badania dr. Brima, z upływem czasu, kiedy mamy coraz mniej okazji do zabłyśnięcia, pragnienie bycia sławnym się nasila. Z tego powodu chęć wystąpienia w popularnym "Tańcu z gwiazdami" wyrazili bokser Dariusz Michalczewski oraz aktorka Agnieszka Perepeczko. - Wiele sławnych osób, kiedy już znajdzie się na świeczniku, nie potrafi unieść odpowiedzialności za swoje słowa i czyny, które stają się obiektem publicznego zainteresowania - mówi prof. Nęcki. Niejednokrotnie niedoinformowane gwiazdy, służące swoimi twarzami w kampaniach społecznych, wprowadzają ludzi w błąd. Lady McCartney błędnie przekonywała, że przyczyną otyłości u dzieci jest spożywanie mleka. Z kolei aktorka David Baddiel i modelka Melina Messenger gorliwie wspierały kampanię organizacji ekologicznej WWF, alarmującą o szkodliwych chemikaliach znajdujących się w naszym organizmie, podczas gdy toksykolodzy przekonywali, że w naszej krwi znajdują się zbyt małe ilości tych substancji, by szkodzić zdrowiu. W Polsce podobną akcję wspierały Klaudia Carlos, Joanna Horodyńska, Reni Jusis i Edyta Jungowska.
Osoby, które na pierwszym miejscu swojej hierarchii wartości stawiają sławę, najmniej wierzą we własne siły - dowodzą uczeni University of Rochester. Jak twierdził amerykański psychiatra Erick Berne, takie osoby mają ogromną potrzebę "głaskania psychicznego" w postaci podziwu. - Sława i uznanie innych działa jak balsam łagodzący rany odrzucenia przez innych, często przez rodziców zbyt mało angażujących się w sprawy swoich dzieci - uważa dr Brim. Kaysar Ridha z Irvine w Kaliforni, 26-letnia faworytka publiczności ostatniej edycji amerykańskiego "Big Brothera", mówi: "Chciałam być wreszcie zauważona, akceptowana i kochana. Chciałam, żeby inni ludzie interesowali się tym, co robię i co jadam na lunch". Wiele pragnących rozgłosu osób pochodzi z rozbitych rodzin, tak jak amerykański psychoanalityk Erik Erikson. "Nigdy nie znał swojego biologicznego ojca. Czuł się odrzucony. Chciał być lubiany i uznany, żeby się dowartościować" - pisze w swoich pamiętnikach "In the Shadow of Fame" jego córka Sue Erikson Bloland.
Cwana pułapka
Potrzeba zdobycia sławy jest dziś tak silna jak w średniowieczu dążenie do śmierci związane z pragnieniem znalezienia się w lepszym świecie - uważa dr Brim. W jednym z jego eksperymentów osoby, którym przypominano o śmierci, wybierały określenia związane z dowodami uznania przez innych, jakby miały nadzieję, że ono uchroni je przed skończonością egzystencji, a nawet wyjmie spod działania prawa. Kwintesencją takiego myślenia jest postawa bohaterów brytyjskiego serialu dokumentalnego "Cwana pułapka". Są nimi przestępcy, którzy ukrywali się przed policją i sądem. Kiedy jednak otrzymywali zaproszenia do talk-show, wychodzili z ukrycia i stawiali się w studiu nagraniowym, gdzie czekała na nich policja.
Wiele osób czuje się pewniej w działaniu, gdy są cenione przez innych. Poczucie bezpieczeństwa uzyskane dzięki sławie może się jednak okazać złudne. "Osoby, które zdobyły sławę, zaczynają się koncentrować na sobie" - uważa Mark Shaller, psycholog z University of British Columbia. Uczony przeanalizował karierę wokalisty zespołu Nirvana Kurta Cobaina, twórcy musicali Cole'a Portera i pisarza Johna Cheevera. Zauważył, że wszystkie te osoby po zdobyciu popularności stały się bardziej egocentryczne i przewrażliwione na własnym punkcie. Cobain w wieku 27 lat popełnił samobójstwo. Dwaj pozostali zaczęli nadużywać alkoholu. Są oni dowodem na to, że sława przynosi korzyści, ale tylko wtedy, kiedy nie jest celem samym w sobie.
Więcej możesz przeczytać w 4/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.