Można stwierdzić krótko, że hipokryzja Chiraca przewyższyła wieżę Eiffla. Ale można też nowatorsko zinterpretować następującą złotą myśl wygłoszoną przez prezydenta Francji na ostatnim szczycie UE w Brukseli: "Kiedy się jest w rodzinie, to się ma więcej praw niż starający się o przyjęcie do niej". Czyżby do tej "rodziny" - bliskiej sercu Francji - należał wuj Saddam? Prawda historyczna nakazuje odpowiedzieć - tak!
Ostrzeżenie Begina
W 1975 r. iracki program nuklearny nabrał wielkiego przyspieszenia dzięki przyjaźni, którą obdarzył Saddama francuski prezydent Valeđry Giscard d'Estaing. Paryskim politykom nie przeszkadzało bratanie się z jednym z najbardziej krwawych dyktatorów świata, szybko więc podpisano umowę dotyczącą wybudowania w Iraku dwóch atomowych reaktorów za 5 mld USD. Izraelski premier Menachem Begin usiłował przekonać Francję, by odstąpiła od tej umowy, jednak możliwość zarobienia ogromnych pieniędzy była dla Paryża ważniejsza od ryzyka pojawienia się atomowego grzyba nad Jerozolimą.
Dla Begina było oczywiste, że budowa reaktorów w Iraku to pierwszy krok do zdobycia bomby "A" przez Saddama i dlatego premier Izraela skierował do akcji Mossad. Jego agenci we Francji szybko znaleźli szkolących się tam irackich inżynierów oraz odkryli, że jeden z nich - Eben Halim - przeżywa małżeńskie kłopoty. Dzięki pośrednictwu Mossadu Irakijczyk "przypadkowo" spotkał piękną, a co ważniejsze chętną dziewczynę. Dalej sprawy potoczyły się szybko i Halim dostarczył Izraelczykom nie tylko plany budowanej w Iraku elektrowni atomowej, ale również dokładną datę i miejsce wysyłki rdzeni reaktorów z Francji do Bagdadu.
Reaktory miały być wyekspediowane z wojskowej bazy w miasteczku Seyne sur Mer. Nie wyruszyły one jednak w podróż na Bliski Wschód, bowiem trzy dni przed terminem wysyłki, 6 kwietnia 1979 r., wyleciały w bazie w powietrze. Choć do zamachu przyznał się nikomu nie znany Francuski Ruch Ekologiczny, to podejrzenia padły na Mossad. Giscard d'Estaing postanowił ukarać Izrael, obiecując Irakowi, że mimo kłopotów wywiąże się z umowy. Francuscy inżynierowie przystąpili do naprawy uszkodzonych w zamachu rdzeni, a technicy z Francji kontynuowali prace nad budową reaktorów w irackim Oziraku. W połowie 1980 r. Paryż przygotował nawet do wysyłki partię 12 kg wzbogaconego uranu dla irackich reaktorów. Izrael nie mógł się bezczynnie przyglądać rozwojowi wydarzeń.
Francuzi zdruzgotani
Na izraelskiej pustyni Negew zbudowano makietę wznoszonej w Iraku elektrowni atomowej. To na niej piloci ćwiczyli celność bombardowań. "Wasze niepowodzenie może oznaczać całkowite zniszczenie naszego kraju"- powiedział lotnikom 7 czerwca 1981 r. dowodzący izraelskim lotnictwem Raful Eitan. Kilka minut później eskadra myśliwców F-16 wystartowała z bazy Etzion, biorąc kurs na Irak. Tak w finalną fazę weszła operacja "Babilon". F-16 leciały bardzo blisko siebie, a towarzyszył im zgłoszony jako cywilny samolot czarterowy pasażerski boeing. Dzięki temu fortelowi radary identyfikowały całą grupę jako jeden obiekt. Już nad terytorium Iraku myśliwce zatankowały w powietrzu paliwo z boeinga, który następnie skierował się w stronę Cypru. Tymczasem F-16, lecąc tuż nad ziemią, a tym samym unikając wykrycia przez radary, zbliżyły się do Oziraku. Wtedy gwałtownie zwiększyły pułap, ustawiły się pod słońce, by utrudnić reakcję obrony przeciwlotniczej i zaatakowały, zrzucając bomby na budowaną elektrownię. Reaktor legł w gruzach, grzebiąc sny Saddama o atomowej potędze. Akcję izraelskich pilotów okrzyknięto najbardziej brawurową od czasu zakończenia II wojny światowej. Dopiero po tej lekcji Francja postanowiła znacząco zmniejszyć pomoc w budowie irackiej infrastruktury atomowej.
Pluton Śmierci Khidhir Hamza, były szef irackiego programu atomowego, który w 1994 r. uciekł do USA, ujawnił, że ani naloty podczas wojny o Kuwejt, ani działania inspektorów rozbrojeniowych ONZ nie wstrzymały całkowicie programu wzbogacania plutonu. Dodajmy, że po wyrzuceniu z tego kraju w 1998 r. inspektorów ONZ Irak już bez przeszkód wydobył z podziemnych schowków tzw. wirówki gazowe pozyskane z Niemiec i ponownie je uruchomił, wznawiając produkcję wzbogaconego uranu z rudy przemyconej z Brazylii. Większość wirówek została zniszczona podczas amerykańskich nalotów, ale to nie oznacza, że Saddam pozbawiony został głównego składnika do produkcji głowic atomowych. Jeżeli sam go nie wyprodukuje, to może go kupić! W raporcie amerykańskiej Narodowej Rady Wywiadu wymienione są liczne przykłady kradzieży wzbogaconego uranu w Rosji, i to w ilościach wystarczających do budowy nie jednej, ale kilku bomb. Tylko w pierwszej połowie ubiegłego roku europejskie wywiady przechwyciły na naszym kontynencie prawie 15 kg tej substancji (wystarczy na dwie bomby). Pozostaje pytanie: ilu kilogramów wzbogaconego uranu nie udało się przechwycić? |
Nuklearne walizki Irak po przegranej wojnie o Kuwejt nie musiał ani odbudowywać swych zbombardowanych fabryk wzbogacania uranu, ani też kupować go na czarnym rynku. Wystarczyło, że jego agenci wymienili wypchane dolarami nesesery na rosyjskie atomowe walizki. W czasach zimnej wojny w ZSRR skonstruowano przenośne walizkowe bomby atomowe o sile rażenia 10 kiloton (o połowę mniejszej niż bomba, którą zrzucono na Hiroszimę). W chwili rozpadu ZSRR większość walizek zaginęła! W 1997 r. ówczesny sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Aleksander Lebiedź oświadczył, że nie doliczono się dziesiątek takich walizek (co najmniej czterdziestu). Bardziej dokładny był doradca prezydenta Borysa Jelcyna Aleksiej Jabłokow, informując, że zaginęły 84 walizkowe bomby atomowe. To jeszcze nie wszystko. Wywiad USA donosił, że w 1992 r. z rosyjskiej bazy w Komsomolsku nad Amurem ukradziono 28 głowic jądrowych. Nieoficjalnie wiadomo, że kupili je obywatele państw arabskich. Czy wśród nich byli też wysłannicy Saddama? |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.