Listy od czytelników
Instynkt PSA
Zgadzam się, że decyzja ulokowania fabryki Peugeota na Słowacji mogła być związana z tym, że Polska zrezygnowała z zakupu francuskiego samolotu ("Instynkt PSA", nr 4).Tutejsze media lakonicznie stwierdziły, iż wybór Warszawy (amerykański F-16) był polityczny. Nie wiem natomiast, co wnosi do rozważań "po szkodzie" ekspert Gwiazdowski, ku pocieszeniu serc prawiący nam o warzywniakach. "Janów Kowalskich są tysiące. Wszyscy oni stworzyliby razem więcej miejsc pracy niż PSA" - oto jak się wykręca kota ogonem. Jest jasne, że żaden rozkwit lokalnego warzywnictwa nie zastąpi 3,5 tys. nowych miejsc pracy w zaawansowanym technologicznie przemyśle. Taka fabryka daje pracę, pozwala podnosić kwalifikacje, przynosi kapitał inwestycyjny, pomaga rozwinąć się całej sieci lokalnych kontrahentów etc. A wielki skok w warzywnictwie - równie miły ekspertom, jak niepotrzebny nowoczesnej gospodarce - skąd miałby wziąć środki na rozwój?
WOJCIECH SKRODZKI
Boulogne-Billancourt
Bądź polecony!
Artykuł "Bądź polecony!" (nr 3) wywołał u mnie ambiwalentne uczucia. Zrozumiałe i uzasadnione jest zatrudnianie w prestiżowych firmach osób z odpowiednimi rekomendacjami, natomiast taki system budzi poczucie niesprawiedliwości, bo stwarza szansę kariery tylko nielicznym, wybranym osobom. Ten sposób rekrutacji pracowników sprawia, że nawet bardzo zdolny młody absolwent prestiżowej uczelni jest przegrany już na starcie, bo nikt go nie zna i jest człowiekiem znikąd. O zatrudnieniu winny decydować jedynie kompetencje (które zresztą łatwo sprawdzić), a nie to, czy znajomy potencjalnego pracodawcy pozytywnie się wyraża o kandydacie. Poza tym w Polsce słowo "rekomendacja" jeszcze długo będzie się kojarzyć z załatwieniem pracy dzięki łapówce bądź znajomościom.
MAGDALENA DURAK
Kraków
Srebrne usta
Jestem laureatem tegorocznej nagrody dla słuchaczy w "Trójkowym" konkursie "Srebrne usta". Chciałem serdecznie podziękować za ową nagrodę, której fundatorem jest tygodnik "Wprost" - znacznie przewyższyła ona moje oczekiwania. Wysłałem SMS z głosem na panią prof. Zytę Gilowską bardziej z sympatii dla niej niż w nadziei na nagrodę. Moja radość była tym większa. Wiem, że na sprzęt rtv, który otrzymałem, raczej nigdy nie byłoby mnie stać.
Cieszę się, że fundatorem nagrody jest właśnie "Wprost", którego od lat jestem stałym czytelnikiem. Miłe jest również, to, że pierwszą rzecz, jaką w ogóle w życiu wygrałem, udało mi się wygrać właśnie w Trójce, która brzmi w moim domu "od zawsze".
ANDRZEJ DYDERSKI
Zmowa milczenia
Na okładce numeru 6. tygodnika "Wprost" poświęconej aferze pedofilskiej (tekst "Zmowa milczenia") została zaprezentowana okładka akt prokuratorskich. Wszystkie nazwiska, które tam się znalazły, były przypadkowe i nie należą do osób zamieszanych w tę sprawę. Za ewentualne nieporozumienia - przepraszamy.
Redakcja
Zablokować blokady!
Blokady dróg przez rolników są aktem przemocy, nierzadko z użyciem niebezpiecznych narzędzi, prowadzącym do częściowego lub całkowitego ubezwłasnowolnienia osób trzecich i wymuszenia na nich określonych zachowań. I dlatego tego typu przestępstwa powinny być ścigane z mocy prawa jako zamach na niezawisłość i suwerenność jednostki. Nie ma napadu w dobrej czy złej wierze, więc nie można blokady usprawiedliwiać zbożnym celem. Nie można też zezwalać rolnikom na to, na co nie zezwala się innym grupom społecznym, argumentując, że nie mają innych możliwości protestu. Po pierwsze
- mają, po drugie - nie może być wybiórczego podejścia do łamania prawa: rolnikowi napadać wolno, poloniście czy księgowemu - nie.
Istnieje jeszcze aspekt moralny sprawy. Głównym hasłem blokady jest: "bo za mało dają". Jest to obrzydliwe moralnie, bowiem kto miałby dawać i dlaczego akurat rolnikom? Kto daje? - agencje rządowe z naszych podatków. Czyli należy zabrać lekarzom i nauczycielom i dać rolnikom! I 3,40 zł za kilogram to mało, jedni chcą 3,60, inni 4. Dlaczego nie 6 czy 11? To jest jaskrawe nawoływanie do usankcjonowania złodziejstwa.
Z powyższych powodów blokady powinny być ścigane z całą surowością prawa jako jego łamanie i naruszanie podstawowych zasad współżycia społecznego.
MARIUSZ GAJOWNICZEK
Co to jest wolny rynek?
Rząd ustami ministra Nikolskiego chce informować społeczeństwo, a szczególnie rolników, o szansach i zagrożeniach, jakie niesie z sobą wstąpienie Polski do Unii Europejskiej. Wydaje się, że jest to słuszne działanie.
Biorąc jednak pod uwagę żądania rolników co do cen skupu żywca, powinni oni najpierw przejść szkolenie na temat "Co to jest wolny rynek?". Ta grupa społeczno-zawodowa produkuje to, co produkowała "od zawsze", i uważa, że ma to być skupowane po takiej cenie, jakiej ta grupa chce. I tu tkwi podstawowy błąd w myśleniu rolników. Logiczne jest, że jeżeli wszyscy zaczną produkować na przykład wieprzowinę, to będzie jej na rynku za dużo i jej cena będzie niska. Należy uświadomić rolnikom, że prawa wolnego rynku działają także w rolnictwie i że oni nie mogą być w żaden sposób uprzywilejowani. Jeżeli na przykład na rynku pracy jest zbyt dużo informatyków, to nie urządzają oni blokad i nie wychodzą na ulice z protestami, ale starają się przekwalifikować i znaleźć inną pracę.
Niepotrzebna jest rolnikom wiedza o Unii Europejskiej, jeśli nie będą znali zasad konkurencji panujących na raczkującym jeszcze polskim wolnym rynku. A co dopiero na rynku Unii Europejskiej.
DOMINIK KOSENDA
Co leży na wieży?
Dzieło Tolkiena nie jest trylogią, lecz powieścią w trzech tomach (najczęściej, bo i jednotomowe edycje się zdarzają). Poza tym wydaje się, że łączenie w jednym tekście uwag na temat ekranizacji Petera Jacksona i Jerzego Hoffmana jest nonsensem ("Co leży na wieży?", nr 4). Trudności z ekranizacją "Trylogii" Sienkiewicza miały źródło m.in. polityczne, a decyzja Jacksona, aby film miał trzy części, wynikała z bogactwa wątków, które w filmie trzeba było pokazać. Uwaga na temat rzemieślników i "megaprodukcji o charakterze ilustracji" jest ze wszech miar słuszna, tylko co to ma do rzeczy? Chyba za mało cenimy dobre rzemiosło. Ambicją Petera Jacksona była wierność Tolkienowi. Jako fan pisarza i badacz jego twórczości muszę powiedzieć, że właśnie wierność oryginałowi jest siłą filmu Jacksona. Czy rzeczywiście "Dwie wieże" są "zamaszystym widowiskiem filmowym o charakterze batalistyczno-rozrywkowym"? Wątpię. Część druga ma ukazać grozę, jaka nadciąga w związku z próbami zdobycia dominacji nad światem przez Sarumana w przymierzu z Sauronem. A że film w ogóle zawiera sporo ustępstw na rzecz "hollywodszczyzny" (m.in. sceny batalistyczne, wyeksponowanie niektórych postaci)? Obawiam się, że było to konieczne ustępstwo. Popularność dzieł Tolkiena przyćmiła prawdziwe i wielkie wartości, jakie w nich tkwią. Część z nich film Petera Jacksona oddaje.
JAKUB Z. LICHAŃSKI
Ruchome ilustracje
Tomasz Raczek w felietonie "Ruchome ilustracje" (nr 2) napisał: "W wielu krajach 'dobry film' wręcz utożsamia się z filmem amerykańskim". Trudno się temu dziwić. Nasze społeczeństwo po prostu jest zmuszone do oglądania kina amerykańskiego. Może w takich miastach, jak Kraków czy Warszawa, właściciel kina może sobie pozwolić na wyświetlanie zagranicznych filmów nieanglojęzycznych lub nawet większej liczby filmów polskich, bo wie, że zawsze ktoś na nie przyjdzie. Pamiętajmy jednak, że większość Polaków jest zdanych na tylko jedno kino, gdzie pokazywane są 3-4 filmy w miesiącu i przeważnie są one amerykańskie. Nie każdego stać na jeżdżenie do większych miast lub na różne festiwale po to, by się przekonać, co oferują nam inne kraje.
JOANNA BIESZCZAD
Zgadzam się, że decyzja ulokowania fabryki Peugeota na Słowacji mogła być związana z tym, że Polska zrezygnowała z zakupu francuskiego samolotu ("Instynkt PSA", nr 4).Tutejsze media lakonicznie stwierdziły, iż wybór Warszawy (amerykański F-16) był polityczny. Nie wiem natomiast, co wnosi do rozważań "po szkodzie" ekspert Gwiazdowski, ku pocieszeniu serc prawiący nam o warzywniakach. "Janów Kowalskich są tysiące. Wszyscy oni stworzyliby razem więcej miejsc pracy niż PSA" - oto jak się wykręca kota ogonem. Jest jasne, że żaden rozkwit lokalnego warzywnictwa nie zastąpi 3,5 tys. nowych miejsc pracy w zaawansowanym technologicznie przemyśle. Taka fabryka daje pracę, pozwala podnosić kwalifikacje, przynosi kapitał inwestycyjny, pomaga rozwinąć się całej sieci lokalnych kontrahentów etc. A wielki skok w warzywnictwie - równie miły ekspertom, jak niepotrzebny nowoczesnej gospodarce - skąd miałby wziąć środki na rozwój?
WOJCIECH SKRODZKI
Boulogne-Billancourt
Bądź polecony!
Artykuł "Bądź polecony!" (nr 3) wywołał u mnie ambiwalentne uczucia. Zrozumiałe i uzasadnione jest zatrudnianie w prestiżowych firmach osób z odpowiednimi rekomendacjami, natomiast taki system budzi poczucie niesprawiedliwości, bo stwarza szansę kariery tylko nielicznym, wybranym osobom. Ten sposób rekrutacji pracowników sprawia, że nawet bardzo zdolny młody absolwent prestiżowej uczelni jest przegrany już na starcie, bo nikt go nie zna i jest człowiekiem znikąd. O zatrudnieniu winny decydować jedynie kompetencje (które zresztą łatwo sprawdzić), a nie to, czy znajomy potencjalnego pracodawcy pozytywnie się wyraża o kandydacie. Poza tym w Polsce słowo "rekomendacja" jeszcze długo będzie się kojarzyć z załatwieniem pracy dzięki łapówce bądź znajomościom.
MAGDALENA DURAK
Kraków
Srebrne usta
Jestem laureatem tegorocznej nagrody dla słuchaczy w "Trójkowym" konkursie "Srebrne usta". Chciałem serdecznie podziękować za ową nagrodę, której fundatorem jest tygodnik "Wprost" - znacznie przewyższyła ona moje oczekiwania. Wysłałem SMS z głosem na panią prof. Zytę Gilowską bardziej z sympatii dla niej niż w nadziei na nagrodę. Moja radość była tym większa. Wiem, że na sprzęt rtv, który otrzymałem, raczej nigdy nie byłoby mnie stać.
Cieszę się, że fundatorem nagrody jest właśnie "Wprost", którego od lat jestem stałym czytelnikiem. Miłe jest również, to, że pierwszą rzecz, jaką w ogóle w życiu wygrałem, udało mi się wygrać właśnie w Trójce, która brzmi w moim domu "od zawsze".
ANDRZEJ DYDERSKI
Zmowa milczenia
Na okładce numeru 6. tygodnika "Wprost" poświęconej aferze pedofilskiej (tekst "Zmowa milczenia") została zaprezentowana okładka akt prokuratorskich. Wszystkie nazwiska, które tam się znalazły, były przypadkowe i nie należą do osób zamieszanych w tę sprawę. Za ewentualne nieporozumienia - przepraszamy.
Redakcja
Zablokować blokady!
Blokady dróg przez rolników są aktem przemocy, nierzadko z użyciem niebezpiecznych narzędzi, prowadzącym do częściowego lub całkowitego ubezwłasnowolnienia osób trzecich i wymuszenia na nich określonych zachowań. I dlatego tego typu przestępstwa powinny być ścigane z mocy prawa jako zamach na niezawisłość i suwerenność jednostki. Nie ma napadu w dobrej czy złej wierze, więc nie można blokady usprawiedliwiać zbożnym celem. Nie można też zezwalać rolnikom na to, na co nie zezwala się innym grupom społecznym, argumentując, że nie mają innych możliwości protestu. Po pierwsze
- mają, po drugie - nie może być wybiórczego podejścia do łamania prawa: rolnikowi napadać wolno, poloniście czy księgowemu - nie.
Istnieje jeszcze aspekt moralny sprawy. Głównym hasłem blokady jest: "bo za mało dają". Jest to obrzydliwe moralnie, bowiem kto miałby dawać i dlaczego akurat rolnikom? Kto daje? - agencje rządowe z naszych podatków. Czyli należy zabrać lekarzom i nauczycielom i dać rolnikom! I 3,40 zł za kilogram to mało, jedni chcą 3,60, inni 4. Dlaczego nie 6 czy 11? To jest jaskrawe nawoływanie do usankcjonowania złodziejstwa.
Z powyższych powodów blokady powinny być ścigane z całą surowością prawa jako jego łamanie i naruszanie podstawowych zasad współżycia społecznego.
MARIUSZ GAJOWNICZEK
Co to jest wolny rynek?
Rząd ustami ministra Nikolskiego chce informować społeczeństwo, a szczególnie rolników, o szansach i zagrożeniach, jakie niesie z sobą wstąpienie Polski do Unii Europejskiej. Wydaje się, że jest to słuszne działanie.
Biorąc jednak pod uwagę żądania rolników co do cen skupu żywca, powinni oni najpierw przejść szkolenie na temat "Co to jest wolny rynek?". Ta grupa społeczno-zawodowa produkuje to, co produkowała "od zawsze", i uważa, że ma to być skupowane po takiej cenie, jakiej ta grupa chce. I tu tkwi podstawowy błąd w myśleniu rolników. Logiczne jest, że jeżeli wszyscy zaczną produkować na przykład wieprzowinę, to będzie jej na rynku za dużo i jej cena będzie niska. Należy uświadomić rolnikom, że prawa wolnego rynku działają także w rolnictwie i że oni nie mogą być w żaden sposób uprzywilejowani. Jeżeli na przykład na rynku pracy jest zbyt dużo informatyków, to nie urządzają oni blokad i nie wychodzą na ulice z protestami, ale starają się przekwalifikować i znaleźć inną pracę.
Niepotrzebna jest rolnikom wiedza o Unii Europejskiej, jeśli nie będą znali zasad konkurencji panujących na raczkującym jeszcze polskim wolnym rynku. A co dopiero na rynku Unii Europejskiej.
DOMINIK KOSENDA
Co leży na wieży?
Dzieło Tolkiena nie jest trylogią, lecz powieścią w trzech tomach (najczęściej, bo i jednotomowe edycje się zdarzają). Poza tym wydaje się, że łączenie w jednym tekście uwag na temat ekranizacji Petera Jacksona i Jerzego Hoffmana jest nonsensem ("Co leży na wieży?", nr 4). Trudności z ekranizacją "Trylogii" Sienkiewicza miały źródło m.in. polityczne, a decyzja Jacksona, aby film miał trzy części, wynikała z bogactwa wątków, które w filmie trzeba było pokazać. Uwaga na temat rzemieślników i "megaprodukcji o charakterze ilustracji" jest ze wszech miar słuszna, tylko co to ma do rzeczy? Chyba za mało cenimy dobre rzemiosło. Ambicją Petera Jacksona była wierność Tolkienowi. Jako fan pisarza i badacz jego twórczości muszę powiedzieć, że właśnie wierność oryginałowi jest siłą filmu Jacksona. Czy rzeczywiście "Dwie wieże" są "zamaszystym widowiskiem filmowym o charakterze batalistyczno-rozrywkowym"? Wątpię. Część druga ma ukazać grozę, jaka nadciąga w związku z próbami zdobycia dominacji nad światem przez Sarumana w przymierzu z Sauronem. A że film w ogóle zawiera sporo ustępstw na rzecz "hollywodszczyzny" (m.in. sceny batalistyczne, wyeksponowanie niektórych postaci)? Obawiam się, że było to konieczne ustępstwo. Popularność dzieł Tolkiena przyćmiła prawdziwe i wielkie wartości, jakie w nich tkwią. Część z nich film Petera Jacksona oddaje.
JAKUB Z. LICHAŃSKI
Ruchome ilustracje
Tomasz Raczek w felietonie "Ruchome ilustracje" (nr 2) napisał: "W wielu krajach 'dobry film' wręcz utożsamia się z filmem amerykańskim". Trudno się temu dziwić. Nasze społeczeństwo po prostu jest zmuszone do oglądania kina amerykańskiego. Może w takich miastach, jak Kraków czy Warszawa, właściciel kina może sobie pozwolić na wyświetlanie zagranicznych filmów nieanglojęzycznych lub nawet większej liczby filmów polskich, bo wie, że zawsze ktoś na nie przyjdzie. Pamiętajmy jednak, że większość Polaków jest zdanych na tylko jedno kino, gdzie pokazywane są 3-4 filmy w miesiącu i przeważnie są one amerykańskie. Nie każdego stać na jeżdżenie do większych miast lub na różne festiwale po to, by się przekonać, co oferują nam inne kraje.
JOANNA BIESZCZAD
Więcej możesz przeczytać w 9/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.