Złapał sojusz platformę, a platforma za łeb trzyma

Najwięcej sojusz zyskuje, zmuszając opozycję, a zwłaszcza Platformę Obywatelską, do powiedzenia "tak lub nie". Oczywiste jest przy tym, że mówiąc "tak", PO udziela poparcia nie wirtualnemu planowi, lecz rządzącej partii i Leszkowi Millerowi. I politycy SLD korzyści z takiego poparcia już zaczęli dyskontować.
"Złapał sojusz platformę, a platforma za łeb trzyma" - tak można określić sytua-cję wynikającą z fałszywej alternatywy "plan lub śmierć". Po oświadczeniu Millera, który znowu zagrał swoją ulubioną kartą i postawił wszystko na ostrzu noża, mówiąc: "jeśli plan upadnie, będą wcześ-niejsze wybory", wydawało się, że SLD trwale zapędziło triumfującą w sondażach PO do narożnika. Wcześniejsze wybory w sytuacji, kiedy platforma do przejęcia rządów nie jest jeszcze gotowa, rodzi niebezpieczeństwo, że rządząca PO będzie musiała (najprawdopodobniej z niezbyt przyjaznym współkoalicjantem) obejść rafy ogromnego deficytu budżetowego i przystąpić do niepopularnych cięć socjalnych.
Nie mogąc się opowiedzieć przeciwko próbom ograniczenia kolosalnego deficytu, politycy platformy musieli udzielać miękkiego poparcia Millerowi. - Jesteśmy otwarci na rozmowy - mówił Bronisław Komorowski. Taka postawa mogła jednak wpłynąć na wzrost notowań sojuszu. W ostatniej chwili jednak platforma wpad-ła na pomysł, aby to SLD znalazł się w niewygodnej sytuacji. Liderzy PO odgrzebali stary program obniżenia podstawowej stawki VAT do 15 proc., wprowadzenie 15-procentowego podatku liniowego i takiej wysokości podatku CIT dla przedsiębiorców. Plan "trzy razy piętnaście" powstał w ubiegłym roku w wąskim gronie liderów PO, ale nie był wtedy medialnie nośny, gdyż oczekiwano ruchu Millera, który także obiecał się zastanowić nad wprowadzeniem podatku liniowego.
Pod koniec tygodnia platforma rozpoczęła licytację z SLD. - Poprzemy plan Haus-nera, jeśli udowodnicie, że jest on spójny i zawiera ważne dla gospodarki elementy: naprawę wydatków socjalnych, likwidację marnotrawstwa i dogłębną zmianę systemu podatkowego - mówił w piątek Jan Rokita. Donald Tusk dodał jeszcze jeden warunek poparcia planu: "W przyszłym roku trzy razy piętnaście". Liderzy SLD nie kryli zdenerwowania. Marszałek Sejmu Marek Borowski ocenił pomysł PO jako "negocjacyjne balony próbne", a przewodniczący Klubu Parlamentarnego SLD Krzysztof Janik podał datę wcześniejszych wyborów, jeśli plan Hausnera upadnie - 3 maja. Piątkowe spotkanie liderów PO i SLD-UP zakończyło się jedynie wspólną deklaracją, która miała "uspokoić szalejącą w ostatnich dniach złotówkę".
Czy deklaracje wystarczą, by uspokoić rozdygotany rynek finansowy? Można w to wątpić. Plan cięć wydatków budżetowych jest bowiem spóźniony o dwa lata i nie zapobiega przekroczeniu konstytucyjnych granic długu publicznego. Złoty, który w ubiegłym tygodniu przekroczył dwie symboliczne granice (najpierw 4,8 zł, a potem 4,85 zł za euro) nadal będzie narażony na gwałtowne spadki. Najwięcej płacą ci, którzy zaciągali kredyty w euro. A do tych pechowców należy także skarb państwa. Obecny poziom kursu sprawia, że koszt obsługi zadłużenia zagranicznego może być wyższy o ponad miliard złotych w stosunku do kwoty zapisanej w ustawie budżetowej. Jak łatwo zauważyć, to więcej, niż budżet miał zarobić w tym roku na oszczędnościach wprowadzanych ustawami tworzącymi tzw. plan Hausnera.
Więcej możesz przeczytać w 7/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.