Przez kraj przetacza się fala odżegnań od polityki w wykonaniu publicystów i prezenterów. Panowie Kamel i Kraśko już podpisali lojalki. Salowe szpitalne na licznych wiecach odcinają się od pomówień prasy springerowskiej. Salowa jak cesarzowa, musi być poza podejrzeniem. Żadna nie weźmie do ręki ani dychy, ani mikrofonu. Nikt nie rzuci nie tylko kłody, ale nawet słomki pod nogi jedynie słusznej kandydatury. Owsiak! Specsłużby tropią, czy nie obiecał zamienić Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Orkiestrę Pomocy Codziennej i grać nawet dzień po wyborach? Nowy minister spraw wewnętrznych rwie włosy z głowy (a niełatwe to zadanie!). W tej sytuacji rzucam swą kandydaturę na prezydenta. Uzasadnienie!
Mam trzy fakultety za sobą - nie ukończone, bo miałem trzy kabarety i kabarety wykańczały mi fakultety. Stąd nie mam aż trzech dyplomów, a wymagana norma na prezydenta to brak jednego. Cały czas byłem na styku kapitału prywatnego z państwowym, to znaczy waletowałem dziesięć lat w akademiku przy Górnośląskiej 14. Na dowód pamiętam ówczesny numer telefonu: 21 42 79!
Stanisław Tym twierdzi (i ja mu wierzę), iż jestem największym sukcesem PRL, bo wmówiłem ludziom, że jestem profesorem i że zwrot "i to by było na tyle" jest poprawny. A zatem żądam kategorycznie wysunięcia mej kandydatury na prezydenta. W demokracji jak w Ameryce: muszą być dwie równorzędne kandydatury!
PS Gdyby za tydzień nie ukazał się mój felieton, będzie to oznaczało, że redakcja "Wprost" podjęła wobec mnie te same kroki co szefowie TVN wobec Tomasza Lisa i że wszystkie ośrodki w kraju zdominowali już panowie Kalisz z Szymczychą! A jeśli się ukaże - uchylę się od komentarzy.
I to by było na tyle.
Więcej możesz przeczytać w 7/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.