W Polsce może się znajdować wiele cennych dzieł sztuki uznanych za zrabowane przez Niemców lub Rosjan.
Zaginione płótno Jana Matejki "Bolesław Chrobry ze Świętopełkiem przy Złotej Bramie w Kijowie" istnieje i znajduje się w Polsce. Obraz został namalowany na zamówienie księcia Heliodora Czetwertyńskiego w 1884 r. Potomkowie księcia przechowywali go w rodzinnym majątku na Podolu, a potem w Krakowie. Obraz zaginął podczas II wojny światowej - w katalogu strat wojennych wydanym przez Ministerstwo Kultury figuruje pod numerem 244. Teraz chodzi o to, żeby jedno z polskich muzeów miało prawo pierwokupu dzieła. Placówka nie ujawnia na razie, że ma do niego dostęp, bo sprawdza, jakie były jego losy od czasu, gdy zaginął podczas wojny.
Obraz Matejki jest jednym z zaginionych dzieł sztuki, które w ostatnim czasie pojawiają się na aukcjach bądź do których posiadania przyznają się kolekcjonerzy. Zdobyte przez nas informacje dowodzą, że co najmniej kilkadziesiąt wybitnych dzieł, oficjalnie uznanych za zrabowane czy wręcz zniszczone w czasie II wojny światowej, istnieje i znajduje się w Polsce. Część z nich pojawi się na aukcjach, bo w Polsce można je sprzedać najdrożej. Waldemar Poboży, właściciel galerii Senatorska III, już wiele lat temu słyszał o wybitnych pracach nie tylko polskich, ale i obcych malarzy (na przykład Rembrandta czy Cézanne'a), które należą do prywatnych kolekcjonerów. Tyle że nikt przy zdrowych zmysłach przy obecnym stanie prawnym nie przyzna się do ich posiadania.
Zrabowane czy ukryte?
Podczas powstania warszawskiego wiele cennych obrazów zostało wywiezionych do podwarszawskich miejscowości, m.in. do Milanówka. I wiele z nich przetrwało wojnę. Ustaliliśmy, że tak było na przykład z płótnami "Spotkanie" Tadeusza Pruszkowskiego oraz "Efemerydy" Kazimierza Stabrowskiego. Najprawdopodobniej ocalała też znaczna część przedwojennej kolekcji Maksymiliana Oderfelda, która została uznana za zniszczoną podczas wojny. Niedawno na aukcji pojawiło się na przykład płótno Józefa Pankiewicza "Ulica w Madrycie", pochodzące właśnie z tej kolekcji.
Wojciech Fangor, mając piętnaście lat, namalował autoportret - dzieło wyjątkowo dojrzałe warsztatowo. Obraz zaginął podczas wojny. W latach 50. Fangorowi zaproponowano wykupienie obrazu. Niestety, w drodze na umówione miejsce Fangor zgubił adres i kontrahent nie odezwał się ponownie. Niedawno znalazł się nowy kontrahent, chcący wymienić autoportret Fangora na inny jego obraz. Żyjący w USA sędziwy artysta zgodził się na wymianę.
W lutym 2003 r. prywatnemu nabywcy sprzedano pastelę "Główka dziecka" Stanisława Wyspiańskiego, należącą niegdyś do kolekcji warszawskiej Zachęty. Praca była uważana za zaginioną - w spisie strat wojennych figuruje pod numerem 390. Niedawno w Polskim Domu Aukcyjnym Sztuka wystawiono na sprzedaż obraz Aleksandra Gierymskiego "Chłopiec niosący snop" - także rzekomo zaginiony.
Abolicja dla paserów
Muzealnicy, właściciele galerii oraz antykwariusze twierdzą, że dzieła, które ocalały, a wciąż są uznawane za zaginione, nie wypłyną w większej liczbie, jeśli nie ogłosi się czegoś w rodzaju abolicji dla obecnych właścicieli, czyli w jakimś sensie paserów. Prawo pierwokupu tych dzieł mogłyby mieć muzea. Dzięki abolicji wiele cennych dzieł zostałoby na nowo odkrytych dla polskiej kultury. Zaginione obrazy będą się zresztą pojawiać na aukcjach mimo nieogłoszenia abolicji - może z wyjątkiem tych najgłośniejszych. Po pierwsze dlatego, że obecnym właścicielom trzeba udowodnić, iż wstawiając obraz na aukcję, ukradli go lub działali w złej wierze, a to jest bardzo trudne. Po drugie, dotychczas muzea narodowe nie wygrały ani jednego procesu o zwrot należących kiedyś do nich dzieł, które znalazły się w rękach prywatnych, co oznacza, że de facto uznano prawo do nich nowych właścicieli. Od zakończenia wojny upłynęło już prawie 60 lat, większość świadków tamtych wydarzeń nie żyje. Ustalenie okoliczności, w jakich dzieła sztuki przechodziły z rąk do rąk, graniczy więc obecnie z cudem.
Dlaczego wiele dzieł uznanych za zrabowane bądź zniszczone zostało w Polsce? Przede wszystkim dlatego, że podczas wojny często ratowały one życie swoim właścicielom, głównie polskim obywatelom pochodzenia żydowskiego. Używano ich zamiast pieniędzy i najczęściej nie trafiały do Niemców, lecz do polskich pośredników. Obrazy przejmowali także tzw. szmalcownicy - w zamian za to, że nie informowali Niemców o ukrywających się Żydach.
Rafael w Polsce?
W latach 1939-1945 straciliśmy połowę obiektów, które były w naszym posiadaniu przed wybuchem II wojny światowej. Są wśród nich obrazy Rafaela, Bruegla, van Dycka i Velázque-za. Pełnego katalogu zrabowanych dzieł sztuki jednak nie mamy. Podjęte po wojnie prace zespołu prof. Stanisława Tomkiewicza zablokowano, gdyż ówczesne władze obawiały się, że sporo zaginionych obiektów zrabowali Sowieci.
Katalog zaginionych podczas wojny zabytków zaczęto ponownie tworzyć w 1992 r. Do dziś udało się zebrać dokumentację ponad 50 tysięcy z nich. W wypadku publicznych kolekcji nie było to trudne. O tym, co naprawdę zrabowano z polskich dworów, pałaców, kościołów i klasztorów, możemy się nigdy nie dowiedzieć.
Mamy coraz więcej dowodów na to, że nie wszystkie zrabowane dzieła sztuki trafiły w ręce Niemców i Rosjan. Pałace i dwory były pod koniec wojny i po jej zakończeniu grabione również przez chłopów. Po wojnie wielu handlarzy jeździło po wsiach znajdujących się w pobliżu dworów i pałaców i skupowali zrabowane dzieła sztuki. W latach 60. w Warszawie pojawiał się niejaki Mazur, na stale mieszkający w Szczecinie. W swoim domu miał on setki obrazów, w tym wiele cennych, kupionych od osób, które ukradły je z pałaców czy dworów. Mazur nie bardzo znał się na sztuce, więc sprzedawał te płótna za drobny odsetek ich wartości. Antykwariusze są pewni, że przez ręce Mazura przeszło wiele obrazów uznanych za zaginione bądź zrabowane przez Niemców.
Niemcy zrabowali w Polsce ponad 52 tys. dzieł sztuki. Prof. Jan Pruszyński, specjalista w dziedzinie prawnej ochrony polskiego dziedzictwa kulturalnego, szacuje nasze straty w kulturze na 30 mld dolarów. Odzyskiwanie ich jest praktycznie niemożliwe, gdyż nasi zachodni sąsiedzi domagają się dokładnej dokumentacji i przedstawienia jednoznacznych dowodów, że poszukiwane dzieła znajdują się na ich terytorium. Tych warunków często nie jesteśmy w stanie spełnić. Listę zaginionych dzieł otwiera "Portret młodzieńca" Rafaela - w Muzeum Czartoryskich w Krakowie czekają na niego puste ramy. Możliwe, że to arcydzieło znajduje się w Polsce, lecz jego obecny właściciel nie ma odwagi się do tego przyznać. Gdyby w naszym kraju właściciele dzieł wywiezionych rzekomo przez Niemców i Rosjan mogli skorzystać z abolicji, dowiedzielibyśmy się, co naprawdę zrabowano.
Obraz Matejki jest jednym z zaginionych dzieł sztuki, które w ostatnim czasie pojawiają się na aukcjach bądź do których posiadania przyznają się kolekcjonerzy. Zdobyte przez nas informacje dowodzą, że co najmniej kilkadziesiąt wybitnych dzieł, oficjalnie uznanych za zrabowane czy wręcz zniszczone w czasie II wojny światowej, istnieje i znajduje się w Polsce. Część z nich pojawi się na aukcjach, bo w Polsce można je sprzedać najdrożej. Waldemar Poboży, właściciel galerii Senatorska III, już wiele lat temu słyszał o wybitnych pracach nie tylko polskich, ale i obcych malarzy (na przykład Rembrandta czy Cézanne'a), które należą do prywatnych kolekcjonerów. Tyle że nikt przy zdrowych zmysłach przy obecnym stanie prawnym nie przyzna się do ich posiadania.
Zrabowane czy ukryte?
Podczas powstania warszawskiego wiele cennych obrazów zostało wywiezionych do podwarszawskich miejscowości, m.in. do Milanówka. I wiele z nich przetrwało wojnę. Ustaliliśmy, że tak było na przykład z płótnami "Spotkanie" Tadeusza Pruszkowskiego oraz "Efemerydy" Kazimierza Stabrowskiego. Najprawdopodobniej ocalała też znaczna część przedwojennej kolekcji Maksymiliana Oderfelda, która została uznana za zniszczoną podczas wojny. Niedawno na aukcji pojawiło się na przykład płótno Józefa Pankiewicza "Ulica w Madrycie", pochodzące właśnie z tej kolekcji.
Wojciech Fangor, mając piętnaście lat, namalował autoportret - dzieło wyjątkowo dojrzałe warsztatowo. Obraz zaginął podczas wojny. W latach 50. Fangorowi zaproponowano wykupienie obrazu. Niestety, w drodze na umówione miejsce Fangor zgubił adres i kontrahent nie odezwał się ponownie. Niedawno znalazł się nowy kontrahent, chcący wymienić autoportret Fangora na inny jego obraz. Żyjący w USA sędziwy artysta zgodził się na wymianę.
W lutym 2003 r. prywatnemu nabywcy sprzedano pastelę "Główka dziecka" Stanisława Wyspiańskiego, należącą niegdyś do kolekcji warszawskiej Zachęty. Praca była uważana za zaginioną - w spisie strat wojennych figuruje pod numerem 390. Niedawno w Polskim Domu Aukcyjnym Sztuka wystawiono na sprzedaż obraz Aleksandra Gierymskiego "Chłopiec niosący snop" - także rzekomo zaginiony.
Abolicja dla paserów
Muzealnicy, właściciele galerii oraz antykwariusze twierdzą, że dzieła, które ocalały, a wciąż są uznawane za zaginione, nie wypłyną w większej liczbie, jeśli nie ogłosi się czegoś w rodzaju abolicji dla obecnych właścicieli, czyli w jakimś sensie paserów. Prawo pierwokupu tych dzieł mogłyby mieć muzea. Dzięki abolicji wiele cennych dzieł zostałoby na nowo odkrytych dla polskiej kultury. Zaginione obrazy będą się zresztą pojawiać na aukcjach mimo nieogłoszenia abolicji - może z wyjątkiem tych najgłośniejszych. Po pierwsze dlatego, że obecnym właścicielom trzeba udowodnić, iż wstawiając obraz na aukcję, ukradli go lub działali w złej wierze, a to jest bardzo trudne. Po drugie, dotychczas muzea narodowe nie wygrały ani jednego procesu o zwrot należących kiedyś do nich dzieł, które znalazły się w rękach prywatnych, co oznacza, że de facto uznano prawo do nich nowych właścicieli. Od zakończenia wojny upłynęło już prawie 60 lat, większość świadków tamtych wydarzeń nie żyje. Ustalenie okoliczności, w jakich dzieła sztuki przechodziły z rąk do rąk, graniczy więc obecnie z cudem.
Dlaczego wiele dzieł uznanych za zrabowane bądź zniszczone zostało w Polsce? Przede wszystkim dlatego, że podczas wojny często ratowały one życie swoim właścicielom, głównie polskim obywatelom pochodzenia żydowskiego. Używano ich zamiast pieniędzy i najczęściej nie trafiały do Niemców, lecz do polskich pośredników. Obrazy przejmowali także tzw. szmalcownicy - w zamian za to, że nie informowali Niemców o ukrywających się Żydach.
Rafael w Polsce?
W latach 1939-1945 straciliśmy połowę obiektów, które były w naszym posiadaniu przed wybuchem II wojny światowej. Są wśród nich obrazy Rafaela, Bruegla, van Dycka i Velázque-za. Pełnego katalogu zrabowanych dzieł sztuki jednak nie mamy. Podjęte po wojnie prace zespołu prof. Stanisława Tomkiewicza zablokowano, gdyż ówczesne władze obawiały się, że sporo zaginionych obiektów zrabowali Sowieci.
Katalog zaginionych podczas wojny zabytków zaczęto ponownie tworzyć w 1992 r. Do dziś udało się zebrać dokumentację ponad 50 tysięcy z nich. W wypadku publicznych kolekcji nie było to trudne. O tym, co naprawdę zrabowano z polskich dworów, pałaców, kościołów i klasztorów, możemy się nigdy nie dowiedzieć.
Mamy coraz więcej dowodów na to, że nie wszystkie zrabowane dzieła sztuki trafiły w ręce Niemców i Rosjan. Pałace i dwory były pod koniec wojny i po jej zakończeniu grabione również przez chłopów. Po wojnie wielu handlarzy jeździło po wsiach znajdujących się w pobliżu dworów i pałaców i skupowali zrabowane dzieła sztuki. W latach 60. w Warszawie pojawiał się niejaki Mazur, na stale mieszkający w Szczecinie. W swoim domu miał on setki obrazów, w tym wiele cennych, kupionych od osób, które ukradły je z pałaców czy dworów. Mazur nie bardzo znał się na sztuce, więc sprzedawał te płótna za drobny odsetek ich wartości. Antykwariusze są pewni, że przez ręce Mazura przeszło wiele obrazów uznanych za zaginione bądź zrabowane przez Niemców.
Niemcy zrabowali w Polsce ponad 52 tys. dzieł sztuki. Prof. Jan Pruszyński, specjalista w dziedzinie prawnej ochrony polskiego dziedzictwa kulturalnego, szacuje nasze straty w kulturze na 30 mld dolarów. Odzyskiwanie ich jest praktycznie niemożliwe, gdyż nasi zachodni sąsiedzi domagają się dokładnej dokumentacji i przedstawienia jednoznacznych dowodów, że poszukiwane dzieła znajdują się na ich terytorium. Tych warunków często nie jesteśmy w stanie spełnić. Listę zaginionych dzieł otwiera "Portret młodzieńca" Rafaela - w Muzeum Czartoryskich w Krakowie czekają na niego puste ramy. Możliwe, że to arcydzieło znajduje się w Polsce, lecz jego obecny właściciel nie ma odwagi się do tego przyznać. Gdyby w naszym kraju właściciele dzieł wywiezionych rzekomo przez Niemców i Rosjan mogli skorzystać z abolicji, dowiedzielibyśmy się, co naprawdę zrabowano.
Więcej możesz przeczytać w 24/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.