Postępowcy psują rynek, by wprowadzić protezy rynku
Jest źle, a więc jest dobrze. Postępowa inteligencja, wsparta przez postępową młodzież, ruszyła do boju jak za czasów reformy rolnej i nacjonalizacji przemysłu. Wydawać by się mogło, że skoro piętnaście lat temu zniszczono ich naturalne środowisko żerowania, czyli system totalitarny, zwany demokracją socjalistyczną, siły postępu zdechną jak tasiemiec w trzewiach nieboszczyka. Niestety, ostatnie dwa lata odbudowały stado postępowców, którzy zniszczyli rynek wszędzie tam, gdzie poprzedni rząd próbował go wprowadzić: od służby zdrowia, przez edukację, po molochy przemysłu ciężkiego. Postępowcy, a właściwie postępaki, psują rynek, by wprowadzić wyprodukowane przez siebie i kontrolowane przez siebie protezy rynku, a ogromną cenę płaci za to - jak zwykle - całe społeczeństwo.
Postępaki krajowe zyskały silne wsparcie w postępakach z Unii Europejskiej. Dopłaty dla rolników, o których pisze Michał Zieliński (vide: "Inwestycja w skansen"), niczego nie rozwiązują, tak jak przez lata nie rozwiązały problemów rolnictwa Unii Europejskiej. Są protezą rynku, od dziesiątków lat konserwowaną przez biurokrację brukselską i wspierającą ją Francję, a koszty tego ponosi podatnik z Unii Europejskiej. Dzięki temu podatnik ma wysokie ceny żywności i wysokie podatki, co - jak wiemy - jest marzeniem każdego społeczeństwa.
Postępaki nie rezygnują, choć ich pomysły wywołują nowe problemy i konflikty, nie rozwiązując żadnego. Rząd fachowców zamiast demokratycznych wyborów to rewelacyjny produkt rodzimych postępaków. Rząd taki wsparłyby zjednoczone siły apelokratów, często ludzi zacnych i zasłużonych, choć nie rozumiejących systemu demokracji parlamentarnej. Sejm, który zdaniem apelokratów nie jest w stanie wybrać rządu opartego na większości parlamentarnej, powinien powołać rząd z leasingu, czyli fachowców. Następnie ten rząd powinien przeprowadzić konieczne reformy, których nie udało się wprowadzić wcześniej. To świetny pomysł, pod warunkiem że uda się ubezwłasnowolnić Sejm, a więc zawiesić demokrację i wprowadzić w kraju stan fachowy dla rządu fachowców. Tylko taki stan fachowy uratowałby formację Aleksandra Kwaśniewskiego i przedłużył agonię systemu, którego szkodliwość ujawniła afera Rywina. Powraca więc doktryna Jaruzelskiego z czasów stanu wojennego, czyli wyboru mniejszego zła. Trudno się nie zgodzić z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, autorem tekstu "Lawina Rywina", że obalenie tego postkomunistycznego systemu będzie o wiele trudniejsze niż obalenie PRL. System ten korumpował i korumpuje różne partie i formacje, nie tylko SLD, a więc tworzy porozumienie ponad podziałami.
Postępaki lewicy nie tracą jednak nadziei, próbując szukać poparcia w różnego typu ruchach destrukcyjnych - od alterglobalistów po mniejszości seksualne - czyli chwytając się brzytwy. Prześladowanie kogokolwiek z powodu jego orientacji seksualnej jest czymś obrzydliwym i tak naprawdę poniża poniżającego, a nie poniżanego. Wiele wskazuje na to, że w Europie, a także w Polsce, wszystko może się odwrócić i wkrótce mniejszości zamkną w gettach obyczajowych większość (vide: "Dyktatura równości"). Może to doprowadzić do sytuacji, że grupy dogmatycznych heteroseksualistów zaczną organizować demonstracje domagające się poligamii, gdyż jedna żona nie zaspokaja ich potrzeb, pojawią się żądania, by państwo zagwarantowało heteroseksualiście dostęp do większej liczby kobiet, a ukarani za poligamię staną się bohaterami narodowymi, o których dzieci będą się musiały uczyć w szkołach.
O sile społeczeństwa decyduje siła rodzin heteroseksualnych, wychowujących następne pokolenia. Tak było od wieków i niech tak pozostanie przynajmniej do mojej śmierci. To, że tak sądzę, nie powoduje, że kogoś, kto się z tym nie zgadza, uważam za gorszego od siebie czy za kogoś, kogo należy pozbawić możliwości wypowiadania takich sądów. I to właśnie różni mnie od postępaków, których będę bronił przed innymi postępakami, którzy zapewne wkrótce dojdą do głosu.
Postępaki krajowe zyskały silne wsparcie w postępakach z Unii Europejskiej. Dopłaty dla rolników, o których pisze Michał Zieliński (vide: "Inwestycja w skansen"), niczego nie rozwiązują, tak jak przez lata nie rozwiązały problemów rolnictwa Unii Europejskiej. Są protezą rynku, od dziesiątków lat konserwowaną przez biurokrację brukselską i wspierającą ją Francję, a koszty tego ponosi podatnik z Unii Europejskiej. Dzięki temu podatnik ma wysokie ceny żywności i wysokie podatki, co - jak wiemy - jest marzeniem każdego społeczeństwa.
Postępaki nie rezygnują, choć ich pomysły wywołują nowe problemy i konflikty, nie rozwiązując żadnego. Rząd fachowców zamiast demokratycznych wyborów to rewelacyjny produkt rodzimych postępaków. Rząd taki wsparłyby zjednoczone siły apelokratów, często ludzi zacnych i zasłużonych, choć nie rozumiejących systemu demokracji parlamentarnej. Sejm, który zdaniem apelokratów nie jest w stanie wybrać rządu opartego na większości parlamentarnej, powinien powołać rząd z leasingu, czyli fachowców. Następnie ten rząd powinien przeprowadzić konieczne reformy, których nie udało się wprowadzić wcześniej. To świetny pomysł, pod warunkiem że uda się ubezwłasnowolnić Sejm, a więc zawiesić demokrację i wprowadzić w kraju stan fachowy dla rządu fachowców. Tylko taki stan fachowy uratowałby formację Aleksandra Kwaśniewskiego i przedłużył agonię systemu, którego szkodliwość ujawniła afera Rywina. Powraca więc doktryna Jaruzelskiego z czasów stanu wojennego, czyli wyboru mniejszego zła. Trudno się nie zgodzić z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, autorem tekstu "Lawina Rywina", że obalenie tego postkomunistycznego systemu będzie o wiele trudniejsze niż obalenie PRL. System ten korumpował i korumpuje różne partie i formacje, nie tylko SLD, a więc tworzy porozumienie ponad podziałami.
Postępaki lewicy nie tracą jednak nadziei, próbując szukać poparcia w różnego typu ruchach destrukcyjnych - od alterglobalistów po mniejszości seksualne - czyli chwytając się brzytwy. Prześladowanie kogokolwiek z powodu jego orientacji seksualnej jest czymś obrzydliwym i tak naprawdę poniża poniżającego, a nie poniżanego. Wiele wskazuje na to, że w Europie, a także w Polsce, wszystko może się odwrócić i wkrótce mniejszości zamkną w gettach obyczajowych większość (vide: "Dyktatura równości"). Może to doprowadzić do sytuacji, że grupy dogmatycznych heteroseksualistów zaczną organizować demonstracje domagające się poligamii, gdyż jedna żona nie zaspokaja ich potrzeb, pojawią się żądania, by państwo zagwarantowało heteroseksualiście dostęp do większej liczby kobiet, a ukarani za poligamię staną się bohaterami narodowymi, o których dzieci będą się musiały uczyć w szkołach.
O sile społeczeństwa decyduje siła rodzin heteroseksualnych, wychowujących następne pokolenia. Tak było od wieków i niech tak pozostanie przynajmniej do mojej śmierci. To, że tak sądzę, nie powoduje, że kogoś, kto się z tym nie zgadza, uważam za gorszego od siebie czy za kogoś, kogo należy pozbawić możliwości wypowiadania takich sądów. I to właśnie różni mnie od postępaków, których będę bronił przed innymi postępakami, którzy zapewne wkrótce dojdą do głosu.
Więcej możesz przeczytać w 24/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.