Osób skazanych i nadal zasiadających w Sejmie do więzienia wsadzić nie można, ale kara chłosty, czemu nie?
Walka z przemocą w rodzinie odniosła sukces w zgoła nieoczekiwanym miejscu. W Arabii Saudyjskiej skazano męża popularnej prezenterki telewizyjnej, który brutalnie uszkodził jej warsztat pracy, czyli w tym wypadku twarz. Werdykt sądu opiewa na pół roku więzienia i 300 batów, choć niektóre doniesienia mówią o 600 batach, co nie ma większego znaczenia, ponieważ podobno od 100 batów wzwyż delikwentowi jest już obojętne, w co i czym bierze. Ciekawe, czy skazany Arab bronił się motywami politycznymi? Mógł przecież twierdzić, że mu się nie podobał program telewizyjny albo prezentowane tam poglądy polityczne, i dziś siedziałby jako więzień sumienia. No może słowo "siedział" jest w tym wypadku nie na miejscu.
Baty jako środek wychowawczy zostały w naszej kulturze odrzucone już dość dawno. Niekiedy szkoda, zwłaszcza ostatnio by się przydały, na przykład wobec osób skazanych prawomocnym wyrokiem i nadal zasiadających w Sejmie. Do więzienia wsadzić ich nie można, ale gdyby dozwolona była chłosta, przy zawieszonym immunitecie, czemu nie? Ustawić pręgierz na ulicy Wiejskiej, wydelegować straż marszałkowską z rózeczkami. A potem z powrotem na salę. Tyle że na miejsca stojące. I lud będzie syty i immunitet cały. Zwłaszcza gdy w powszechnej opinii znaczna część naszej klasy politycznej zeszła do poziomu piaskownicy, klapsy nie zawadzą.
Ponieważ jednak hymn jednego z ugrupowań "Ten kraj jest nasz i wasz, nie damy bić się w twarz" wizjonersko przewidywał taką ewentualność, ważne, by w regulaminie był kategoryczny zakaz bicia po buzi. Wystarczy tradycyjnie, według reguł gry w salonowca.
Baty jako środek wychowawczy zostały w naszej kulturze odrzucone już dość dawno. Niekiedy szkoda, zwłaszcza ostatnio by się przydały, na przykład wobec osób skazanych prawomocnym wyrokiem i nadal zasiadających w Sejmie. Do więzienia wsadzić ich nie można, ale gdyby dozwolona była chłosta, przy zawieszonym immunitecie, czemu nie? Ustawić pręgierz na ulicy Wiejskiej, wydelegować straż marszałkowską z rózeczkami. A potem z powrotem na salę. Tyle że na miejsca stojące. I lud będzie syty i immunitet cały. Zwłaszcza gdy w powszechnej opinii znaczna część naszej klasy politycznej zeszła do poziomu piaskownicy, klapsy nie zawadzą.
Ponieważ jednak hymn jednego z ugrupowań "Ten kraj jest nasz i wasz, nie damy bić się w twarz" wizjonersko przewidywał taką ewentualność, ważne, by w regulaminie był kategoryczny zakaz bicia po buzi. Wystarczy tradycyjnie, według reguł gry w salonowca.
Więcej możesz przeczytać w 24/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.