Choroby papieża wymusiły trwałe zawieszenie broni między kardynałem Angelo Sodano i arcybiskupem Stanisławem Dziwiszem Spróbujcie stanąć w styczniowy dzień w otwartym oknie 60 m nad ziemią. Lodowaty wiatr przewieje każdego do szpiku kości. Papież był już lekko przeziębiony, gdy w niedzielę 30 stycznia spędził pół godziny w otwartym oknie biblioteki w pałacu apostolskim. Najpierw odczytał swoje nauczanie, potem wygłosił modlitwę Anioł Pański, wreszcie starał się z dwójką dzieci namówić do lotu dwa gołębie, symbol pokoju, do którego wzywał przez cały pontyfikat. Nawet gołębie nie chciały lecieć w taki ziąb. W poniedziałek okazało się, że papież ma grypę. Tegoroczna epidemia jest we Włoszech szczególnie uciążliwa, bo choroba powoduje wysoką gorączkę, silny ból w kościach i uparty kaszel, który nie przechodzi nawet przez dwa tygodnie. Zdrowie papieża jest dla wielu tabu, szczególnie w Polsce. Część kleru uważa (pierwszy abp Stanisław Dziwisz), że nie należy o tym mówić, a zwłaszcza pisać - "papież ofiarowuje swoje cierpienie Bogu i basta". Podobnego zdania jest watykański pion propagandowy kierowany przez Joaquina Navarro-Vallsa - im mniej na ten temat, tym lepiej. To raczej niezrozumiałe, ponieważ sam papież nazwał szpital "Watykanem numer 3". Podczas pontyfikatu spędził w nim w sumie ponad pół roku i wiele razy publicznie wypowiadał się na temat swych dolegliwości. Tak naprawdę nie można oddzielić posłannictwa Jana Pawła II od medycyny; gdyby nie ona, Karol Wojtyła nie byłby trzecim najdłużej panującym następcą Chrystusa na ziemi.
Nowy lekarz papieża
Po wizycie na Słowacji i publikacji "Wprost" na temat niewłaściwej terapii stosowanej przez 81-letniego prof. Renato Buzzonettiego papieżem zaopiekowała się nowa ekipa medyczna. Jej skład jest utrzymywany w największej tajemnicy. "Wprost" jako pierwsze pismo świata dowiedział się, że koordynatorem tej ekipy w ostatnich latach jest prof. Stefano Maria Zuccaro, ordynator Szpitala Żydowskiego w Rzymie, prezes Włoskiego Stowarzyszenia Geriatrów Szpitalnych. Dzięki nowej ekipie cierpiący na chorobę Parkinsona papież jest wreszcie dobrze leczony koktajlem leków, wśród których najważniejsze to lewodopa oraz kilka tzw. antagonistów dopaminy.
Jak wyjawił ostatnio watykanolog Orazio Petrosillo na łamach "Il Messaggero", wiek i choroba Parkinsona spowodowały dodatkowo wiele zwężeń w naczyniach wieńcowych, na tyle groźnych, że - jak pisze Petrosillo - pod koniec października Jan Paweł II doznał przejściowej niewydolności serca (TIA), rodzaju drobnego zawału. Na przełomie lutego i marca lekarze chcieli poddać papieża angioplastyce. Obecna choroba jednak oddala tę interwencję. Angioplastyka jest mniej inwazyjną, ale i mniej skuteczną formą eliminacji przewężeń naczyniowych. Cieniutką sondą wprowadza się do układu krwionośnego przez arterię udową specjalne baloniki. Kiedy docierają do przewężeń, są napełniane i przesuwane w górę oraz w dół, mechanicznie czyszcząc tętnice. Po zabiegu w miejscu szczególnie zagrożonym powstaniem nowych przewężeń pozostawia się specjalne sprężynki zwane stentami - ich zadaniem jest utrzymanie naczyń możliwie szeroko otwartych. To powinno poprawić ukrwienie płuc - kolejnego, niezwykle delikatnego organu w organizmie papieża. Według niedyskrecji lekarskich, ich wydolność jest na granicy przeżycia. Bardzo często - słyszymy - płuca papieża muszą być opróżniane z zalegających w nich płynów. Te zabiegi są przeprowadzane specjalną sondą wprowadzaną przez tchawicę albo strzykawką między żebrami.
O krok od śmierci
Zdaniem większości geriatrów, kiedy 84-letni pacjent z podobnymi dolegliwościami zapada na grypę, której efektem ubocznym jest zapalenie dróg oddechowych, jego szanse na przeżycie są znikome. Papieżowi przydarzyło się właśnie to wszystko: wysoka gorączka, zapalenie gardła, krtani i tchawicy. Dodatkowo podczas wtorkowej kolacji u papieża wystąpiły spazmy krtani, co agencje prasowe fałszywie zinterpretowały jako kaszel. Laryngospazmy to jednak coś groźniejszego - to niemożliwe do kontrolowania skurcze dróg oddechowych na wysokości strun głosowych. Rzadko są śmiertelne - uważa prof. Alfredo Berardelli z uniwersytetu La Sapienza w Rzymie, ale pacjent ma wrażenie, że się dusi.
Prof. Antonio Capurso z uniwersytetu w Bari sądzi, że spazmy mogły być spowodowane też nagromadzeniem śluzu, którego organizm chorego nie jest w stanie eliminować. Prof. Enrico de Campora, ordynator Oddziału Laryngologicznego szpitala bonifratrów w Rzymie, uważa, że przyczyną spazmów mogły być także ślina lub soki gastryczne. Wszyscy trzej specjaliści twierdzą, że zespół objawów był groźny i chwalą decyzję prof. Buzzonettiego o hospitalizacji. Tym bardziej że niedotlenienie doprowadziło do powstania obrzęków płucnych i do zakłócenia czynności serca - papież był na granicy życia i śmierci.
Jak zwykły pacjent
Karetka bez specjalnych oznakowań wyjechała z Watykanu we wtorek o godz. 22.30. W środku obok leżącego papieża znajdowali się abp Stanisław Dziwisz, ks. prałat Mieczysław Mokrzycki i jego lekarz, prof. Renato Buzzonetti. Ambulansowi dyskretnie towarzyszyła motocyklowa eskorta policyjna. Agenci ochrony watykańskiej przyjechali do kliniki Gemelli kilkadziesiąt minut wcześniej. Karetka zajechała pod izbę przyjęć, tak jakby papież był zwykłym pacjentem. Zaopiekowała się nim ekipa pogotowia, którą kieruje prof. Rodolfo Proietti, specjalizujący się w anestezjologii i reanimacji. Pierwsze badania, m.in. ciśnienia płucnego i stanu obrzęków na płucach, przeprowadził prof. Gaetano Paludetti, używając najnowocześniejszych urządzeń. Prześwietlenia przeprowadzili prof. Pasquale Marano i prof. Lorenzo Bonomo. Po szybkiej konsultacji lekarze uznali, że papieżowi trzeba podać duże dawki antybiotyku, środków przeciwskurczowych oraz specyfików rozszerzających drogi oddechowe. Po przewiezieniu do przygotowanego w pośpiechu apartamentu papieskiego papież został podłączony do respiratora.
Wydaje się, że organizm papieża dobrze zareagował na terapię. Po kilkunastu godzinach gorączka spadła, ustąpiły spazmy krtani, oddech nabrał regularności na tyle, że już około godz. 17.00 w środę można było na krótko odłączyć papieża od respiratora. Biuletyny rzecznika Watykanu były bardziej optymistyczne, choć stan chorego nadal był poważny: jeszcze 48 godzin po hospitalizacji nie mówił, z trudem podnosił głowę, był bardzo osłabiony. Udało mu się wypić trochę wody: picie wody, zwłaszcza zimnej, jest zawsze groźne dla chorych na Parkinsona i może prowadzić do laryngospazmów, tak jak to przydarzyło się papieżowi podczas sierpniowej wizyty w Lourdes. W piątek i sobotę Jan Paweł II mógł już samodzielnie jeść, pić i mówić.
Watykańskie status quo
Wiele wskazuje na to, że Jan Paweł II nadal będzie bił rekordy, jeśli oczywiście ktoś wstawi szybę w okno jego biblioteki i nie będzie wystawiać go ani na mróz, ani na upały. Pozostanie jednak człowiekiem ciężko chorym, którego zależność od pomocy medycznej będzie rosła. We wpływowych kręgach katolickich, mimo deklaracji wielkiego szacunku i wielkiej miłości do polskiego papieża, od dawna mówi się, że być może papież uczyniłby Kościołowi wielką przysługę, gdyby ustąpił. To jednak jest mało prawdopodobne. Również dlatego, że po latach ostrych walk układy sił w kurii ustaliły się, a kard. Angelo Sodano znalazł mniej lub bardziej pokojowy modus vivendi z abp. Stanisławem Dziwiszem, swoim największym konkurentem.
Po wizycie na Słowacji i publikacji "Wprost" na temat niewłaściwej terapii stosowanej przez 81-letniego prof. Renato Buzzonettiego papieżem zaopiekowała się nowa ekipa medyczna. Jej skład jest utrzymywany w największej tajemnicy. "Wprost" jako pierwsze pismo świata dowiedział się, że koordynatorem tej ekipy w ostatnich latach jest prof. Stefano Maria Zuccaro, ordynator Szpitala Żydowskiego w Rzymie, prezes Włoskiego Stowarzyszenia Geriatrów Szpitalnych. Dzięki nowej ekipie cierpiący na chorobę Parkinsona papież jest wreszcie dobrze leczony koktajlem leków, wśród których najważniejsze to lewodopa oraz kilka tzw. antagonistów dopaminy.
Jak wyjawił ostatnio watykanolog Orazio Petrosillo na łamach "Il Messaggero", wiek i choroba Parkinsona spowodowały dodatkowo wiele zwężeń w naczyniach wieńcowych, na tyle groźnych, że - jak pisze Petrosillo - pod koniec października Jan Paweł II doznał przejściowej niewydolności serca (TIA), rodzaju drobnego zawału. Na przełomie lutego i marca lekarze chcieli poddać papieża angioplastyce. Obecna choroba jednak oddala tę interwencję. Angioplastyka jest mniej inwazyjną, ale i mniej skuteczną formą eliminacji przewężeń naczyniowych. Cieniutką sondą wprowadza się do układu krwionośnego przez arterię udową specjalne baloniki. Kiedy docierają do przewężeń, są napełniane i przesuwane w górę oraz w dół, mechanicznie czyszcząc tętnice. Po zabiegu w miejscu szczególnie zagrożonym powstaniem nowych przewężeń pozostawia się specjalne sprężynki zwane stentami - ich zadaniem jest utrzymanie naczyń możliwie szeroko otwartych. To powinno poprawić ukrwienie płuc - kolejnego, niezwykle delikatnego organu w organizmie papieża. Według niedyskrecji lekarskich, ich wydolność jest na granicy przeżycia. Bardzo często - słyszymy - płuca papieża muszą być opróżniane z zalegających w nich płynów. Te zabiegi są przeprowadzane specjalną sondą wprowadzaną przez tchawicę albo strzykawką między żebrami.
O krok od śmierci
Zdaniem większości geriatrów, kiedy 84-letni pacjent z podobnymi dolegliwościami zapada na grypę, której efektem ubocznym jest zapalenie dróg oddechowych, jego szanse na przeżycie są znikome. Papieżowi przydarzyło się właśnie to wszystko: wysoka gorączka, zapalenie gardła, krtani i tchawicy. Dodatkowo podczas wtorkowej kolacji u papieża wystąpiły spazmy krtani, co agencje prasowe fałszywie zinterpretowały jako kaszel. Laryngospazmy to jednak coś groźniejszego - to niemożliwe do kontrolowania skurcze dróg oddechowych na wysokości strun głosowych. Rzadko są śmiertelne - uważa prof. Alfredo Berardelli z uniwersytetu La Sapienza w Rzymie, ale pacjent ma wrażenie, że się dusi.
Prof. Antonio Capurso z uniwersytetu w Bari sądzi, że spazmy mogły być spowodowane też nagromadzeniem śluzu, którego organizm chorego nie jest w stanie eliminować. Prof. Enrico de Campora, ordynator Oddziału Laryngologicznego szpitala bonifratrów w Rzymie, uważa, że przyczyną spazmów mogły być także ślina lub soki gastryczne. Wszyscy trzej specjaliści twierdzą, że zespół objawów był groźny i chwalą decyzję prof. Buzzonettiego o hospitalizacji. Tym bardziej że niedotlenienie doprowadziło do powstania obrzęków płucnych i do zakłócenia czynności serca - papież był na granicy życia i śmierci.
Jak zwykły pacjent
Karetka bez specjalnych oznakowań wyjechała z Watykanu we wtorek o godz. 22.30. W środku obok leżącego papieża znajdowali się abp Stanisław Dziwisz, ks. prałat Mieczysław Mokrzycki i jego lekarz, prof. Renato Buzzonetti. Ambulansowi dyskretnie towarzyszyła motocyklowa eskorta policyjna. Agenci ochrony watykańskiej przyjechali do kliniki Gemelli kilkadziesiąt minut wcześniej. Karetka zajechała pod izbę przyjęć, tak jakby papież był zwykłym pacjentem. Zaopiekowała się nim ekipa pogotowia, którą kieruje prof. Rodolfo Proietti, specjalizujący się w anestezjologii i reanimacji. Pierwsze badania, m.in. ciśnienia płucnego i stanu obrzęków na płucach, przeprowadził prof. Gaetano Paludetti, używając najnowocześniejszych urządzeń. Prześwietlenia przeprowadzili prof. Pasquale Marano i prof. Lorenzo Bonomo. Po szybkiej konsultacji lekarze uznali, że papieżowi trzeba podać duże dawki antybiotyku, środków przeciwskurczowych oraz specyfików rozszerzających drogi oddechowe. Po przewiezieniu do przygotowanego w pośpiechu apartamentu papieskiego papież został podłączony do respiratora.
Wydaje się, że organizm papieża dobrze zareagował na terapię. Po kilkunastu godzinach gorączka spadła, ustąpiły spazmy krtani, oddech nabrał regularności na tyle, że już około godz. 17.00 w środę można było na krótko odłączyć papieża od respiratora. Biuletyny rzecznika Watykanu były bardziej optymistyczne, choć stan chorego nadal był poważny: jeszcze 48 godzin po hospitalizacji nie mówił, z trudem podnosił głowę, był bardzo osłabiony. Udało mu się wypić trochę wody: picie wody, zwłaszcza zimnej, jest zawsze groźne dla chorych na Parkinsona i może prowadzić do laryngospazmów, tak jak to przydarzyło się papieżowi podczas sierpniowej wizyty w Lourdes. W piątek i sobotę Jan Paweł II mógł już samodzielnie jeść, pić i mówić.
Watykańskie status quo
Wiele wskazuje na to, że Jan Paweł II nadal będzie bił rekordy, jeśli oczywiście ktoś wstawi szybę w okno jego biblioteki i nie będzie wystawiać go ani na mróz, ani na upały. Pozostanie jednak człowiekiem ciężko chorym, którego zależność od pomocy medycznej będzie rosła. We wpływowych kręgach katolickich, mimo deklaracji wielkiego szacunku i wielkiej miłości do polskiego papieża, od dawna mówi się, że być może papież uczyniłby Kościołowi wielką przysługę, gdyby ustąpił. To jednak jest mało prawdopodobne. Również dlatego, że po latach ostrych walk układy sił w kurii ustaliły się, a kard. Angelo Sodano znalazł mniej lub bardziej pokojowy modus vivendi z abp. Stanisławem Dziwiszem, swoim największym konkurentem.
Papież w szpitalu |
---|
1944 29 lutego: Karol Wojtyła w wieku 23 lat przeżył pierwszy poważny wypadek - został potrącony przez niemiecką ciężarówkę. Miał wstrząs mózgu, złamaną rękę, ogólne potłuczenia. W szpitalu spędził 12 dni. 1981 13 maja: papież został postrzelony przez Alego Agcę. Pierwsza kula trafiła w palec, a potem w dolną część brzucha, uszkadzając fragmenty jelita i kość ogonową. Druga kula trafiła w łokieć i - odbita - zraniła dwie amerykańskie turystki. Papież stracił dużo krwi (podobno około 4 litrów). W 8 minut karetka przebyła 4 km dzielące Watykan od kliniki Gemelli. Operacja trwała 5 godzin i 20 minut. 20 czerwca: najpierw wystąpił skrzep w płucach, później okazało się, że podczas pierwszej operacji (w czasie transfuzji) papieża zakażono cytomegalo- wirusem. 5 sierpnia: druga operacja, eliminująca nieprawidłowe zrosty i skrzepy. 1992 12 lipca: podczas audiencji generalnej papież zapowiedział, że jeszcze tego samego dnia będzie hospitalizowany. 15 lipca został poddany operacji usunięcia niezłośliwego nowotworu (wielkości mandarynki) z dolnej części przewodu pokarmowego. 1993 lipiec: krótki pobyt w szpitalu w ramach kontroli pooperacyjnej. 11 listopada: podczas audiencji generalnej papież przewrócił się i zwichnął prawy bark. Przeprowadzono operację metodą nieinwazyjną, na miesiąc zastosowano miękkie usztywnienie. 1994 28 kwietnia: papież pośliznął się w łazience, łamiąc kość prawego uda - wstawiono mu protezę. Hospitalizacja trwała prawie miesiąc. Operacja powiodła się tylko częściowo: na skutek błędów lekarzy od tego czasu papież będzie już stale utykał i używał laski. 1996 6 października: papież znów trafił do szpitala. 8 października został poddany operacji usunięcia wyrostka robaczkowego. Rekonwalescencja trwała 8 dni. 2005 1 lutego: Jan Paweł II trafił do szpitala z grypą, ostrym zapaleniem krtani oraz tchawicy i laryngospazmami. |
KONSYLIUM "WPROST" |
---|
Prof. Andrzej Friedman Katedra i Klinika Neurologii Akademii Medycznej w Warszawie Każda choroba z wysoką gorączką, taka jak grypa, zapalenie krtani czy tchawicy, może pogorszyć stan zdrowia pacjenta z chorobą Parkinsona. Mogą się pojawić trudności z poruszaniem, mówieniem, zaburzenia koncentracji czy nawet świadomości. Jeśli temperatura ustąpi, grypa może nie pozostawić żadnych śladów i zdrowie papieża wróci do poprzedniego stanu. Zależy to m.in. od wieku chorego. Prof. Andrzej Szczudlik kierownik Kliniki Neurologii Collegium Medicum UJ Infekcje pogarszają przebieg choroby Parkinsona. Stan zapalny obejmuje cały organizm, włącznie z mózgiem, który i tak ledwie sobie radzi z czynnościami życiowymi. Jeśli więc dodatkowo obciąża go stan zapalny, objawy choroby Parkinsona się pogłębiają. Chorzy bardzo źle to znoszą. Zresztą większość osób dotkniętych tą chorobą umiera z powodu infekcji, których ich organizm nie jest w stanie zwalczyć. Dr hab. Bożena Walewska-Zielecka konsultant Państwowego Zakładu Higieny Choroba Parkinsona powoduje zaburzenia pracy mięśni. To utrudnia odkrztuszanie i oddychanie, gdy dojdzie do infekcji układu oddechowego. U tych chorych trudniej wyleczyć infekcję, zwłaszcza że w zwalczaniu zakażenia wirusem grypy leki są skuteczne tylko w pierwszych 36 godzinach po jego rozpoznaniu. Potem nie niszczą zarazków już tak intensywnie i wszystko zależy od tego, jak w walce z chorobą radzi sobie układ odpornościowy chorego. U starszych osób z osłabioną odpornością wirus grypy może spowodować zapalenie mięśnia sercowego, ucha czy opon mózgowych. Osłabia też organizm, czyniąc go bardziej podatnym na infekcje bakteryjne, na przykład na bakteryjne zapalenie ucha i trudne do wyleczenia bakteryjne zapalenie płuc, będące często przyczyną śmierci starszych osób. Duncan Forsyth geriatra zajmujący się chorobą Parkinsona, Addenbrooke`s Hospital w Cambridge Każda choroba, a także stres czasowo pogłębiają objawy choroby Parkinsona i utrudniają funkcjonowanie. Im poważniejsza i dłuższa infekcja, tym większe ryzyko, że po niej stan fizyczny pacjenta i jakość jego życia się pogorszą. Papież z powodu swojego wieku, ogólnego osłabienia organizmu i choroby Parkinsona musi pozostać w szpitalu kilka dni dłużej, niż byłoby to konieczne w wypadku osoby dotkniętej jedynie infekcją. Powinien mieć czas, żeby się w pełni wyleczyć z infekcji i przynajmniej przez jakiś czas mniej pracować. Opracowała Monika Florek |
Więcej możesz przeczytać w 6/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.