Zamiast wznosić "Solidarności" pomniki, będziemy ją nurzali w esbeckim szambie Bzdury wypisywane w zachodniej prasie na temat "polskich obozów masowej zagłady" postawiły w centrum uwagi zagadnienie fałszowania historii. Najostrzej zaprotestowali politycy prawicy. Gdyby słowa mogły zabijać, sprawa zostałaby definitywnie rozwiązana i wszyscy szkalujący nasz kraj padliby jak rażeni piorunem. Autorzy kłamstwa oświęcimskiego nie zasługują na obronę, ale przy tej okazji warto zadać pytanie o polski stosunek do historii. Czy na pewno traktujemy ją jak nauczycielkę życia, a nie jak dziewczynę zdolną do każdej usługi?
Cennych obserwacji dostarcza debata historyczna towarzysząca zbliżającemu się jubileuszowi ćwierćwiecza polskiego Sierpnia i narodzin "Solidarności". Należałoby oczekiwać, że z tej okazji pełno będzie badań i publikacji upowszechniających wiedzę o tym wydarzeniu i o heroizmie jego autorów. Wiele wskazuje na to, że najgłośniejszą publikacją będzie lista agentów i tajnych współpracowników ulokowanych w "Solidarności". W ten sposób młodzi ludzie nie znający tamtej epoki więcej dowiedzą się o zdrajcach niż o Wałęsie, Kuroniu, Michniku, Modzelewskim, Bujaku i Frasyniuku. Zamiast wznosić "Solidarności" pomniki, będziemy ją nurzali w esbeckim szambie. Zamiast podziwiać "ludzi z żelaza", będziemy się zajmować "ludźmi z teczek".
Skąd bierze się ta całkowicie nieracjonalna postawa? Dokładnie z tego samego źródła co kłamstwa oświęcimskie. Nie trzeba przecież wielkiej przenikliwości, aby zauważyć, że antypolskie brednie najczęściej są głoszone w krajach, które w latach drugiej wojny światowej niewiele zrobiły dla ofiar Holocaustu i dzisiaj poprawiają sobie samopoczucie oskarżaniem Polaków o współdziałanie z Hitlerem. To nie przypadek, że o "polskich obozach koncentracyjnych" najgłośniej mówi się w kraju Quislinga czy Petaina, nie wspominając już o samych Niemczech, gdzie też niejeden najchętniej uznałby Hitlera za bezpaństwowca.
Podobnie jest z patrzeniem na "Solidarność" przez pryzmat teczek i tajnych agentów. Nie sposób nie dostrzec, że najaktywniejszy na tym polu jest lider ugrupowania, w którego szeregach głośnych działaczy "Solidarności" jest tyle, co kot napłakał, a najbardziej znany z nich został ostatnio wręcz wypchnięty z komisji śledczej badającej prywatyzację PZU, aby jego dociekliwość nie osłabiła blasku "słońca LPR". Tego samego słońca, które zajaśniało ostatnio na polu historii oślepiającym stwierdzeniem, że dzieje demokratycznej opozycji w PRL to w gruncie rzeczy przepychanie się dwóch nurtów komunizmu.
Trudno się dziwić, że ludzie tego formatu chcieliby sprowadzić pamięć o "Solidarności" do fekaliów przepełniających archiwa esbecji. Pozostaje mieć nadzieję, że ten zamiar się nie powiedzie, przynajmniej w roku ćwierćwiecza polskiego Sierpnia.
Skąd bierze się ta całkowicie nieracjonalna postawa? Dokładnie z tego samego źródła co kłamstwa oświęcimskie. Nie trzeba przecież wielkiej przenikliwości, aby zauważyć, że antypolskie brednie najczęściej są głoszone w krajach, które w latach drugiej wojny światowej niewiele zrobiły dla ofiar Holocaustu i dzisiaj poprawiają sobie samopoczucie oskarżaniem Polaków o współdziałanie z Hitlerem. To nie przypadek, że o "polskich obozach koncentracyjnych" najgłośniej mówi się w kraju Quislinga czy Petaina, nie wspominając już o samych Niemczech, gdzie też niejeden najchętniej uznałby Hitlera za bezpaństwowca.
Podobnie jest z patrzeniem na "Solidarność" przez pryzmat teczek i tajnych agentów. Nie sposób nie dostrzec, że najaktywniejszy na tym polu jest lider ugrupowania, w którego szeregach głośnych działaczy "Solidarności" jest tyle, co kot napłakał, a najbardziej znany z nich został ostatnio wręcz wypchnięty z komisji śledczej badającej prywatyzację PZU, aby jego dociekliwość nie osłabiła blasku "słońca LPR". Tego samego słońca, które zajaśniało ostatnio na polu historii oślepiającym stwierdzeniem, że dzieje demokratycznej opozycji w PRL to w gruncie rzeczy przepychanie się dwóch nurtów komunizmu.
Trudno się dziwić, że ludzie tego formatu chcieliby sprowadzić pamięć o "Solidarności" do fekaliów przepełniających archiwa esbecji. Pozostaje mieć nadzieję, że ten zamiar się nie powiedzie, przynajmniej w roku ćwierćwiecza polskiego Sierpnia.
Więcej możesz przeczytać w 6/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.