Rynkowymi hitami są samochody, które najlepiej wożą nasze... marzenia
Rynek samochodowy przypomina ostatnio listę muzycznych przebojów. Hity żyją coraz krócej, a te udane mają całą masę naśladowców. Świadczą o tym na przykład samochody niby-terenowe, zwane też soft-roaderami, niewątpliwy przebój ostatniej dekady. Oryginalnym hitem w tej kategorii była toyota RAV 4. To auto "radosne" z wyglądu, bardzo łatwe w prowadzeniu, szybsze w mieście od niejednego hatchbacka i na dodatek obdarzone legendarną niezawodnością Toyoty.
Najważniejszą zaletą RAV 4 jest uniwersalna funkcjonalność: za kierownicą tego samochodu może się pokazać zarówno starszy, dystyngowany mężczyzna, dojrzała kobieta, jak i wysportowany młodzieniec czy trendy nastolatka. Dlatego w Europie Zachodniej to wciąż najlepiej sprzedający się samochód w swojej klasie. Wiosną przyszłego roku pojawi się już trzecia generacja tego bestsellerowego modelu, zaprezentowana na tegorocznych targach motoryzacyjnych we Frankfurcie.
Wiele firm stara się powtórzyć sukces Toyoty - nieprzypadkowo nowa grand vitara firmy Suzuki z daleka przypomina model RAV 4. Podobna jest doń także kia sportage. Samochody tego typu zdają się mieć dobrą przyszłość, tym bardziej że przygasa, nawet w USA, moda na wielkie, paliwożerne SUV-y (dla Amerykanina konieczność płacenia 4 dolarów za galon benzyny - jak ostatnio - to zamach na wolność osobistą).
Wielki sukces mini
Jednym z największych samochodowych przebojów ostatnich lat jest nowa generacja mini, zaprojektowana od podstaw i produkowana w Wielkiej Brytanii przez BMW. Obecnie wytwarza się tylko auto w odmianie hatchback i kabriolet, w najbliższej przyszłości spodziewane jest kombi, nawiązujące do modeli z przeszłości - minitraveller czy minicountryman. Obecnie produkowane mini jest znacznie większe od pierwszego mini, z którym nowe auto (prócz legendy) ma chyba tylko tyle wspólnego, że nadal są w nim napędzane przednie koła.
Klienci traktują ten samochód jako naturalne przedłużenie historii dość prymitywnego technicznie, lecz kultowego auta stworzonego przez sir Aleca Issigonisa. O ile stare mini było ponadklasowym autem popularnym (mogli nim jeździć i bitelsi, i arystokracja, i robotnicy), o tyle obecne mini jest skomplikowanym i kosztownym w produkcji wozem dla obdarzonych fantazją klientów z klasy średniej. Na pewno odniosło większy sukces niż nowa wersja legendarnego garbusa. VW new beetle może z wyglądu przypomina pierwowzór, ale własności jezdne ma raczej przeciętne i kupuje się go głównie w USA, gdzie ma to małe znaczenie.
Sprzedawcy marzeń
Ludzie piastujący wysokie stanowiska w koncernie Renault-Nissan zapewne wielokrotnie głowili się nad tym, dlaczego aut pierwszych dwóch generacji clio sprzedano ponad 8,8 mln egzemplarzy, natomiast awangardowe coupe avantime nie spodobało się nikomu. Co z tego, że niektóre auta konkurencji są wyraźnie lepsze od tych bestsellerowych, na przykład lepiej się je prowadzi lub mają wyższej jakości materiały wykończeniowe we wnętrzu? Jakie to ma znaczenie, skoro wielu klientów, i to nie tylko tych liczących każdy grosz, po prostu nigdy nawet nie bada oferty konkurencji?
Gdy w sprzedaży pojawił się peugeot 206 (w 1998 r.), drugi obok clio wielki francuski bestseller, było jasne, że firmie udało się stworzyć auto o atrakcyjnej, niestarzejącej się stylizacji, proste konstrukcyjnie i bardzo tanie w produkcji. Peugeot 206, którego co najmniej 3,5 mln sztuk jeździ obecnie po drogach zachodniej Europy, to przejaw marketingowego geniuszu dyrekcji koncernu PSA. I na pewno nie zaszkodziły mu trzy zwycięstwa w klasyfikacji konstruktorów rajdowych samochodowych mistrzostw świata. Dzięki nim małego peugeota otoczyła aureola pojazdu pełnego supernowoczesnych technologii, których w podstawowych, najpopularniejszych wersjach nie ma przecież nawet na lekarstwo. To się okazuje nie mieć znaczenia, ważne jest, że wielbiciel rajdów nie wygląda głupio w tuningowanym peugeocie, którym w najtańszym, dostawczym wariancie może jeździć hydraulik czy handlowiec. Największą zaletą peugeota 206, który jest sprzedawany w 145 krajach świata w liczbie około 800 tys. sztuk rocznie, i którego wyprodukowano dotychczas ponad 5 mln egzemplarzy, jest to, że ten samochód genialnie prezentuje się wtedy, gdy... stoi w salonie sprzedaży.
Można prognozować, że na europejskim rynku w najbliższym czasie dobrze poradzą sobie takie samochody, jak: peugeot 1007 - z elektrycznie odsuwanymi drzwiami, fiat grande punto, który z przodu przypomina maserati coupe, elegancki citroen C6, przywodzący na myśl wielkie, komfortowe i trochę dziwaczne citroeny z minionych dziesięcioleci. Można się spodziewać sukcesu tych modeli, ale nie można być go pewnym. Tak to już jest w motoryzacji, że niektóre pojazdy zapowiadające się jako pewne hity stają się parkingowymi wartownikami, a inne auta, sprawiające wrażenie ryzykownego eksperymentu, okazują się przebojami. I nikt tak do końca nie wie dlaczego. Producenci samochodów wiedzą, że sprzedają nie tylko środek transportu, ale i, a może przede wszystkim, jakiś rodzaj marzenia czy mitu. A te najtrudniej określić.
Najważniejszą zaletą RAV 4 jest uniwersalna funkcjonalność: za kierownicą tego samochodu może się pokazać zarówno starszy, dystyngowany mężczyzna, dojrzała kobieta, jak i wysportowany młodzieniec czy trendy nastolatka. Dlatego w Europie Zachodniej to wciąż najlepiej sprzedający się samochód w swojej klasie. Wiosną przyszłego roku pojawi się już trzecia generacja tego bestsellerowego modelu, zaprezentowana na tegorocznych targach motoryzacyjnych we Frankfurcie.
Wiele firm stara się powtórzyć sukces Toyoty - nieprzypadkowo nowa grand vitara firmy Suzuki z daleka przypomina model RAV 4. Podobna jest doń także kia sportage. Samochody tego typu zdają się mieć dobrą przyszłość, tym bardziej że przygasa, nawet w USA, moda na wielkie, paliwożerne SUV-y (dla Amerykanina konieczność płacenia 4 dolarów za galon benzyny - jak ostatnio - to zamach na wolność osobistą).
Wielki sukces mini
Jednym z największych samochodowych przebojów ostatnich lat jest nowa generacja mini, zaprojektowana od podstaw i produkowana w Wielkiej Brytanii przez BMW. Obecnie wytwarza się tylko auto w odmianie hatchback i kabriolet, w najbliższej przyszłości spodziewane jest kombi, nawiązujące do modeli z przeszłości - minitraveller czy minicountryman. Obecnie produkowane mini jest znacznie większe od pierwszego mini, z którym nowe auto (prócz legendy) ma chyba tylko tyle wspólnego, że nadal są w nim napędzane przednie koła.
Klienci traktują ten samochód jako naturalne przedłużenie historii dość prymitywnego technicznie, lecz kultowego auta stworzonego przez sir Aleca Issigonisa. O ile stare mini było ponadklasowym autem popularnym (mogli nim jeździć i bitelsi, i arystokracja, i robotnicy), o tyle obecne mini jest skomplikowanym i kosztownym w produkcji wozem dla obdarzonych fantazją klientów z klasy średniej. Na pewno odniosło większy sukces niż nowa wersja legendarnego garbusa. VW new beetle może z wyglądu przypomina pierwowzór, ale własności jezdne ma raczej przeciętne i kupuje się go głównie w USA, gdzie ma to małe znaczenie.
Sprzedawcy marzeń
Ludzie piastujący wysokie stanowiska w koncernie Renault-Nissan zapewne wielokrotnie głowili się nad tym, dlaczego aut pierwszych dwóch generacji clio sprzedano ponad 8,8 mln egzemplarzy, natomiast awangardowe coupe avantime nie spodobało się nikomu. Co z tego, że niektóre auta konkurencji są wyraźnie lepsze od tych bestsellerowych, na przykład lepiej się je prowadzi lub mają wyższej jakości materiały wykończeniowe we wnętrzu? Jakie to ma znaczenie, skoro wielu klientów, i to nie tylko tych liczących każdy grosz, po prostu nigdy nawet nie bada oferty konkurencji?
Gdy w sprzedaży pojawił się peugeot 206 (w 1998 r.), drugi obok clio wielki francuski bestseller, było jasne, że firmie udało się stworzyć auto o atrakcyjnej, niestarzejącej się stylizacji, proste konstrukcyjnie i bardzo tanie w produkcji. Peugeot 206, którego co najmniej 3,5 mln sztuk jeździ obecnie po drogach zachodniej Europy, to przejaw marketingowego geniuszu dyrekcji koncernu PSA. I na pewno nie zaszkodziły mu trzy zwycięstwa w klasyfikacji konstruktorów rajdowych samochodowych mistrzostw świata. Dzięki nim małego peugeota otoczyła aureola pojazdu pełnego supernowoczesnych technologii, których w podstawowych, najpopularniejszych wersjach nie ma przecież nawet na lekarstwo. To się okazuje nie mieć znaczenia, ważne jest, że wielbiciel rajdów nie wygląda głupio w tuningowanym peugeocie, którym w najtańszym, dostawczym wariancie może jeździć hydraulik czy handlowiec. Największą zaletą peugeota 206, który jest sprzedawany w 145 krajach świata w liczbie około 800 tys. sztuk rocznie, i którego wyprodukowano dotychczas ponad 5 mln egzemplarzy, jest to, że ten samochód genialnie prezentuje się wtedy, gdy... stoi w salonie sprzedaży.
Można prognozować, że na europejskim rynku w najbliższym czasie dobrze poradzą sobie takie samochody, jak: peugeot 1007 - z elektrycznie odsuwanymi drzwiami, fiat grande punto, który z przodu przypomina maserati coupe, elegancki citroen C6, przywodzący na myśl wielkie, komfortowe i trochę dziwaczne citroeny z minionych dziesięcioleci. Można się spodziewać sukcesu tych modeli, ale nie można być go pewnym. Tak to już jest w motoryzacji, że niektóre pojazdy zapowiadające się jako pewne hity stają się parkingowymi wartownikami, a inne auta, sprawiające wrażenie ryzykownego eksperymentu, okazują się przebojami. I nikt tak do końca nie wie dlaczego. Producenci samochodów wiedzą, że sprzedają nie tylko środek transportu, ale i, a może przede wszystkim, jakiś rodzaj marzenia czy mitu. A te najtrudniej określić.
Więcej możesz przeczytać w 44/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.