Ptasia grypa zaatakuje z Afryki!
Europejczykom nie grozi ptasia grypa, przynajmniej nie w najbliższych miesiącach. Wirus H5N1 jest już wykrywany w wielu krajach Europy Zachodniej, m.in. w Portugalii, gdzie niedawno do szpitala trafił hodowca drobiu z objawami ostrej grypy, ale zdaniem naukowców, nie jest to powód do niepokoju. Zarazek rzadko przenosi się na ludzi, a stosowane w krajach rozwiniętych środki zapobiegawcze ograniczają rozprzestrzenianie się choroby wśród ptaków hodowlanych (w Chorwacji natychmiast zabito 10 tys. sztuk drobiu w okolicy parku narodowego, gdzie wykryto zainfekowane łabędzie).
"Wietnamka, jak nazywana jest rozprzestrzeniająca się ptasia grypa, w ciągu kilku tygodni może wywołać epidemię we wschodniej Afryce, dokąd dotarły pierwsze ptaki migrujące z Azji" - ostrzega Ward Hagemeijer z organizacji Wetlands International. W ubogich krajach afrykańskich choroba będzie praktycznie poza kontrolą i szybko może dojść do powstania odmiany wirusa zdolnej do przenoszenia się z człowieka na człowieka. Wobec niej, mimo wielkich osiągnięć medycyny, będziemy prawdopodobnie równie bezbronni jak podczas poprzednich pandemii.
Zderzenie mutantów
Największym zagrożeniem jest dalsza migracja wirusa na południe - przez Bliski Wschód. - Miliony ptaków, które prawie na pewno są zakażone azjatycką grypą, przelatują teraz nad Izraelem, gdzie powszechnie występuje wirus H9N2. Z analiz wynika, że jeśli te dwa zarazki wymienią się fragmentami genów, może szybko powstać odmiana łatwo przenosząca się między ludźmi - powiedział "Wprost" dr Henry Niman z firmy Recombinomics. Jeszcze większe ryzyko powstania śmiercionośnego mutanta istnieje w krajach Afryki Wschodniej, gdzie ludzie żyją w bliskim kontakcie z dzikim i domowym ptactwem. Tu sytuacja może być znacznie groźniejsza niż w Azji, ponieważ drób jest podstawą egzystencji wielu afrykańskich rodzin, które będą wolały ukrywać przypadki zachorowań ptaków, aby uniknąć konieczności wybicia stada. Gospodarstwa są rozproszone na dużym, nierzadko trudno dostępnym terenie, a wiele państw nie jest w ogóle przygotowanych do wykrywania wirusa. Tylko 10-40 proc. ludzi w tym regionie umie czytać, więc przekazanie hodowcom niezbędnych informacji będzie znacznie trudniejsze niż w Wietnamie.
Genetyka zarazka
Wirus H5N1 prawdopodobnie w niektórych krajach europejskich był obecny już latem, ale nie został wykryty lub sprawę zatuszowano z przyczyn politycznych. W Rumunii przed trzema miesiącami zaczęły masowo umierać łabędzie należące do tego samego gatunku, który wcześniej chorował w okolicy mongolskiego jeziora Erhel. W sierpniu pojawiły się doniesienia o chorych ptakach w delcie Wołgi. Niejasna jest sytuacja w Tajlandii, gdzie ponad 1,1 tys. osób jest poddawanych obserwacji, choć oficjalnie w tym roku zgłoszono tylko dwa przypadki zachorowań (w tym jeden śmiertelny).
Brakuje również danych na temat właściwości istniejących wirusów. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) skarży się, że nie otrzymuje wystarczająco dużo informacji z Azji. Z kolei laboratoria mieszczące się poza USA narzekają, że amerykańskie Centrum Kontroli Chorób utajnia część danych dotyczących genetyki zarazka. Wiele kontrowersji wzbudziła praca mikrobiologów z Armed Forces Institute of Pathology. Opublikowali oni kompletną analizę DNA wirusa odpowiedzialnego za epidemię hiszpanki z 1918 r., która pochłonęła 40 mln ofiar. Okazało się, że zarazek pochodził bezpośrednio od ptaków, podobnie jak azjatycki H5N1, a jego zdolność do przenoszenia się na innych ludzi była 50 razy większa niż w wypadku zwykłej grypy. Część naukowców uważa, że z takich danych mogą skorzystać terroryści pracujący nad bronią biologiczną. "Musieliśmy upublicznić nasze wyniki, aby wspólnie z innymi uczonymi zrozumieć mechanizm epidemii i umieć jej zapobiec. W tym wypadku to natura jest najgroźniejszym terrorystą" - odpiera zarzuty prowadzący badania dr Jeffrey Taubenberger.
Polisa na pandemię
Niestety, nauka nadal nie jest w stanie przewidzieć, jakie właściwości będzie miał wirus, który w przyszłości doprowadzi do kolejnej pandemii. Istnieje duża szansa, że będzie podobny do H5N1, ale może też przypominać zarazki odpowiedzialne za wietnamkę (H1N1), grypę azjatycką z 1957 r. (H2N2) lub grypę Hongkong z 1968 r. (H3N2). Dlatego dopiero gdy wybuchnie epidemia, okaże się, ile jest wart lek o nazwie oseltamivir (tamiflu) zamówiony w dużych ilościach przez ponad 40 krajów czy eksperymentalne szczepionki przeciw ptasiej grypie, testowane przez firmy Sanofi Pasteur i Omninvest, na które też złożono już wstępne zamówienia. Te działania można porównać do kupowania przez rządy polisy ubezpieczeniowej, która nie uchroni nas przed nieszczęściem, a jedynie może złagodzić jego konsekwencje. Mikroby szybko uzyskują oporność na leki - rok temu uczeni obwieścili, że oseltamivir nie działa u 20 proc. chorujących na zwykłą grypę, a niedawno u pacjentki z Wietnamu odkryto niewrażliwy na ten preparat zarazek ptasiej grypy. Skuteczną szczepionkę będzie można wyprodukować dopiero po kilku miesiącach od ustalenia sekwencji DNA nowego wirusa.
W takiej sytuacji najważniejsze stają się plany kryzysowe, opracowywane przez poszczególne kraje. - Polska przygotowała plan zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia. Pozostaje jeszcze kwestia zastosowania go w praktyce - mówi dr Paulina Miśkiewicz, przedstawicielka WHO w Polsce. Z tym nie jest u nas najlepiej - rząd dopiero niedawno złożył zamówienie na oseltamivir, więc na dostawę leku przyjdzie nam czekać nawet dwa lata. Poza tym plany kryzysowe zawierają te same zalecenia, które próbowano stosować podczas XX-wiecznych pandemii: izolację chorych, zakaz zgromadzeń publicznych, ograniczanie podróży itp. Żadna z tych metod nie okazała się skuteczna, podobnie jak współczesny monitoring na lotniskach, który może wychwycić najwyżej 10 proc. osób zainfekowanych śmiercionośną grypą.
"Poprzednie pandemie atakowały nas z zaskoczenia. Tym razem mogliśmy wykryć źródło choroby na tyle wcześnie, by ostrzec świat i obserwować jej rozwój" - twierdzi dr Lee Jong-Wook, dyrektor generalny WHO. Niestety, na tym rola uczonych może się skończyć. Na broń przeciw grypie, taką jak uniwersalna szczepionka chroniąca przed wszystkimi odmianami wirusa, możemy bowiem czekać jeszcze wiele lat. Do niedawna ani rządy, ani firmy farmaceutyczne nie były zainteresowane badaniami w tej dziedzinie.
"Wietnamka, jak nazywana jest rozprzestrzeniająca się ptasia grypa, w ciągu kilku tygodni może wywołać epidemię we wschodniej Afryce, dokąd dotarły pierwsze ptaki migrujące z Azji" - ostrzega Ward Hagemeijer z organizacji Wetlands International. W ubogich krajach afrykańskich choroba będzie praktycznie poza kontrolą i szybko może dojść do powstania odmiany wirusa zdolnej do przenoszenia się z człowieka na człowieka. Wobec niej, mimo wielkich osiągnięć medycyny, będziemy prawdopodobnie równie bezbronni jak podczas poprzednich pandemii.
Zderzenie mutantów
Największym zagrożeniem jest dalsza migracja wirusa na południe - przez Bliski Wschód. - Miliony ptaków, które prawie na pewno są zakażone azjatycką grypą, przelatują teraz nad Izraelem, gdzie powszechnie występuje wirus H9N2. Z analiz wynika, że jeśli te dwa zarazki wymienią się fragmentami genów, może szybko powstać odmiana łatwo przenosząca się między ludźmi - powiedział "Wprost" dr Henry Niman z firmy Recombinomics. Jeszcze większe ryzyko powstania śmiercionośnego mutanta istnieje w krajach Afryki Wschodniej, gdzie ludzie żyją w bliskim kontakcie z dzikim i domowym ptactwem. Tu sytuacja może być znacznie groźniejsza niż w Azji, ponieważ drób jest podstawą egzystencji wielu afrykańskich rodzin, które będą wolały ukrywać przypadki zachorowań ptaków, aby uniknąć konieczności wybicia stada. Gospodarstwa są rozproszone na dużym, nierzadko trudno dostępnym terenie, a wiele państw nie jest w ogóle przygotowanych do wykrywania wirusa. Tylko 10-40 proc. ludzi w tym regionie umie czytać, więc przekazanie hodowcom niezbędnych informacji będzie znacznie trudniejsze niż w Wietnamie.
Genetyka zarazka
Wirus H5N1 prawdopodobnie w niektórych krajach europejskich był obecny już latem, ale nie został wykryty lub sprawę zatuszowano z przyczyn politycznych. W Rumunii przed trzema miesiącami zaczęły masowo umierać łabędzie należące do tego samego gatunku, który wcześniej chorował w okolicy mongolskiego jeziora Erhel. W sierpniu pojawiły się doniesienia o chorych ptakach w delcie Wołgi. Niejasna jest sytuacja w Tajlandii, gdzie ponad 1,1 tys. osób jest poddawanych obserwacji, choć oficjalnie w tym roku zgłoszono tylko dwa przypadki zachorowań (w tym jeden śmiertelny).
Brakuje również danych na temat właściwości istniejących wirusów. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) skarży się, że nie otrzymuje wystarczająco dużo informacji z Azji. Z kolei laboratoria mieszczące się poza USA narzekają, że amerykańskie Centrum Kontroli Chorób utajnia część danych dotyczących genetyki zarazka. Wiele kontrowersji wzbudziła praca mikrobiologów z Armed Forces Institute of Pathology. Opublikowali oni kompletną analizę DNA wirusa odpowiedzialnego za epidemię hiszpanki z 1918 r., która pochłonęła 40 mln ofiar. Okazało się, że zarazek pochodził bezpośrednio od ptaków, podobnie jak azjatycki H5N1, a jego zdolność do przenoszenia się na innych ludzi była 50 razy większa niż w wypadku zwykłej grypy. Część naukowców uważa, że z takich danych mogą skorzystać terroryści pracujący nad bronią biologiczną. "Musieliśmy upublicznić nasze wyniki, aby wspólnie z innymi uczonymi zrozumieć mechanizm epidemii i umieć jej zapobiec. W tym wypadku to natura jest najgroźniejszym terrorystą" - odpiera zarzuty prowadzący badania dr Jeffrey Taubenberger.
Polisa na pandemię
Niestety, nauka nadal nie jest w stanie przewidzieć, jakie właściwości będzie miał wirus, który w przyszłości doprowadzi do kolejnej pandemii. Istnieje duża szansa, że będzie podobny do H5N1, ale może też przypominać zarazki odpowiedzialne za wietnamkę (H1N1), grypę azjatycką z 1957 r. (H2N2) lub grypę Hongkong z 1968 r. (H3N2). Dlatego dopiero gdy wybuchnie epidemia, okaże się, ile jest wart lek o nazwie oseltamivir (tamiflu) zamówiony w dużych ilościach przez ponad 40 krajów czy eksperymentalne szczepionki przeciw ptasiej grypie, testowane przez firmy Sanofi Pasteur i Omninvest, na które też złożono już wstępne zamówienia. Te działania można porównać do kupowania przez rządy polisy ubezpieczeniowej, która nie uchroni nas przed nieszczęściem, a jedynie może złagodzić jego konsekwencje. Mikroby szybko uzyskują oporność na leki - rok temu uczeni obwieścili, że oseltamivir nie działa u 20 proc. chorujących na zwykłą grypę, a niedawno u pacjentki z Wietnamu odkryto niewrażliwy na ten preparat zarazek ptasiej grypy. Skuteczną szczepionkę będzie można wyprodukować dopiero po kilku miesiącach od ustalenia sekwencji DNA nowego wirusa.
W takiej sytuacji najważniejsze stają się plany kryzysowe, opracowywane przez poszczególne kraje. - Polska przygotowała plan zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia. Pozostaje jeszcze kwestia zastosowania go w praktyce - mówi dr Paulina Miśkiewicz, przedstawicielka WHO w Polsce. Z tym nie jest u nas najlepiej - rząd dopiero niedawno złożył zamówienie na oseltamivir, więc na dostawę leku przyjdzie nam czekać nawet dwa lata. Poza tym plany kryzysowe zawierają te same zalecenia, które próbowano stosować podczas XX-wiecznych pandemii: izolację chorych, zakaz zgromadzeń publicznych, ograniczanie podróży itp. Żadna z tych metod nie okazała się skuteczna, podobnie jak współczesny monitoring na lotniskach, który może wychwycić najwyżej 10 proc. osób zainfekowanych śmiercionośną grypą.
"Poprzednie pandemie atakowały nas z zaskoczenia. Tym razem mogliśmy wykryć źródło choroby na tyle wcześnie, by ostrzec świat i obserwować jej rozwój" - twierdzi dr Lee Jong-Wook, dyrektor generalny WHO. Niestety, na tym rola uczonych może się skończyć. Na broń przeciw grypie, taką jak uniwersalna szczepionka chroniąca przed wszystkimi odmianami wirusa, możemy bowiem czekać jeszcze wiele lat. Do niedawna ani rządy, ani firmy farmaceutyczne nie były zainteresowane badaniami w tej dziedzinie.
Panika zakaźna |
---|
Niepokojące wiadomości na temat wirusa H5N1 spowodowały, że w tym roku przeciw grypie zaszczepiło się rekordowo wielu Polaków - szczepionki prawie zniknęły z rynku, a ceny znacznie wzrosły. Eksperci podkreślają, że zaszczepione osoby w najlepszym razie będą miały tylko częściową odporność na wirusa, który w przyszłości doprowadzi do pandemii, ale oczywiście mogą się uchronić przed zachorowaniem na zwykłą grypę (co roku atakuje ona od 300 tys. do 1,2 mln Polaków). Odradzają natomiast kupowanie i zażywanie farmaceutyków takich jak oseltamivir (tamiflu) bez konsultacji z lekarzem. Nie ma gwarancji, że w ten sposób zabezpieczymy się przed chorobą, istnieje natomiast spore ryzyko, że przyczynimy się do powstania odmian zarazka opornych na leki przeciwwirusowe, tak jak to się stało w wypadku antybiotyków i bakterii. |
Więcej możesz przeczytać w 44/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.