Demokracja, której nie ma, w kraju, którego nie ma
Tyraspol to stolica kraju, którego nie ma, czyli Republiki Naddniestrzańskiej. To quasi-państwo wydrążone wewnątrz Mołdawii nie jest uznawane przez żaden kraj, lecz posiada wszystkie inne atrybuty państwowości: prezydenta, rząd, parlament, walutę, strzeżone granice, służbę celną, policję, a przede wszystkim wojsko. Całą masę wojska. Bo Naddniestrze to największe składowisko broni we współczesnej Europie.
W Naddniestrzu dyskusje o demokracji smakują inaczej. - Jeśli o demokracji mówisz tam zbyt poważnie, możesz zapłacić za to co najmniej więzieniem - mówi Ana Moraru, szefowa centrali Service Civil International w stolicy Mołdawii, Kiszyniowie. Nie poleca mi wyjazdu. Wie jednak, że dla mnie - podobnie jak dla większości jej zagranicznych przyjaciół - to właśnie wyjazd do Republiki Naddniestrzańskiej jest główną atrakcją Mołdawii.
Welcome to Tiraspol
Wjazd do Naddniestrza to sprawa problematyczna. W Tyraspolu nie ma lotniska. Najszybciej można się tam dostać pociągiem relacji Kiszyniów - Moskwa, jadącym przez Tyraspol i Kijów. Od Tyraspola ten pociąg przeradza się w legendarny dla mieszkańców Naddniestrza pociąg "Timoti", od którego nazwę wziął jeden z najbardziej ekskluzywnych hoteli w Tyraspolu, pisany z angielska "Timothy". Jego właścicielem jest korporacja Szeryf, do której należą też supermarkety, stacje benzynowe, banki, huty, kasyna i wszystko, co w Naddniestrzu przynosi dochód. Kolorowa gwiazda szeryfa, dumne logo korporacji należącej do Smirnowa juniora, syna prezydenta samozwańczej republiki, to jedyny jasny punkt w stolicy, jaki widzi się, przyjeżdżając pociągiem "Timoti" o drugiej w nocy.
Gdy docieram na miejsce dwie godziny po północy, służby ochrony kolei i ubrani po cywilnemu agenci bezpieki już na mnie czekają. Podczas przeszukania, gdy nie widzę, wyjmują mi też i prześwietlają film z aparatu. Na szczęście nie znaleźli drugiego, na którym jest więcej zdjęć. Orientuję się w tym wszystkim, kiedy jest już za późno, w taksówce. Same służby mi ją poleciły. Próbowałem co prawda wybrać drugą, ale na gest jednego z agentów drugi taksówkarz odjechał spod dworca z piskiem opon.
Następnego dnia na uniwersytecie studentki pytają łamanym angielskim: - Wiesz, w jakim kraju jesteśmy? W kraju szeryfa, na dzikim, dzikim wschodzie - śmieją się.
Bohaterowie z NKWD
W Naddniestrzu czas się zatrzymał. Obok Domu Sowietów wielka tablica upamiętniająca bohaterów NKWD i KGB. Na monetach - sierp i młot, które obowiązkowo są też na kartkach pocztowych, wszystkich budynkach miasta, a nawet na fladze i w godle. - Ten region żyje sowiecką przeszłością - mówił mi przed wyjazdem Piotr Marciniak, ambasador RP w Kiszyniowie. Miał rację.
Spotykam się z Kirą, która mieszkała na Węgrzech, ale zdecydowała się przyjechać na Uniwersytet im. Tarasa Szewczenki w Tyraspolu, by uczyć angielskiego. - "Pomarańczowa rewolucja" tutaj? - Kira łapie się za głowę. - Nie ma szans, ani tutaj, ani w Moskwie, jeszcze długo. Tutaj potrzebna jest delikatna praca u podstaw. Oni są otwarci na kulturę masową, szczególnie amerykańską. Tędy można próbować ich zmieniać, ale to praca na lata - martwi się. - Tyraspol to ostatni bastion ZSRR. Związek Sowiecki, który żyje.
- Siedzimy tutaj w arsenale, który jest lojalny w stosunku do Smirnowa, Ukrainy i Rosji. Ani Ukrainie, ani Rosji nie zależy na przyłączeniu tych ziem do Mołdawii - tłumaczy Kira. - Mołdawia jest bezsilna, to najbiedniejsze państwo w Europie, bez armii, bez przemysłu - mówi. - Do dziś pamiętają, jak tu weszli Rosjanie. Posypały się wtedy głowy kilku tysięcy ludzi - wspomina Iwan, właściciel sklepu, jednego z niewielu, który nie należy do Szeryfa. Poznaję z sobą Kirę i Iwana. Zwracają mi uwagę, że nie ma tu żadnych przedstawicielstw obcych państw. - Tutaj nie ma szans na szybką demokrację, potrzebna jest cierpliwa i skuteczna, powolna praca nad ludźmi - przekonuje Iwan. Kira i Iwan dopijają herbatę i się rozchodzą. Mimo że podobnie myślą i mieszkają w niewielkim, stutysięcznym mieście, nie wymieniają się kontaktami. Na wszelki wypadek wolą się nie znać. Nie spotkają się nigdy więcej.
Fragmenty reportażu nagrodzonego w konkursie dla młodych dziennikarzy "Wprost" i ambasady USA. Pełny tekst w serwisie Kariera
W Naddniestrzu dyskusje o demokracji smakują inaczej. - Jeśli o demokracji mówisz tam zbyt poważnie, możesz zapłacić za to co najmniej więzieniem - mówi Ana Moraru, szefowa centrali Service Civil International w stolicy Mołdawii, Kiszyniowie. Nie poleca mi wyjazdu. Wie jednak, że dla mnie - podobnie jak dla większości jej zagranicznych przyjaciół - to właśnie wyjazd do Republiki Naddniestrzańskiej jest główną atrakcją Mołdawii.
Welcome to Tiraspol
Wjazd do Naddniestrza to sprawa problematyczna. W Tyraspolu nie ma lotniska. Najszybciej można się tam dostać pociągiem relacji Kiszyniów - Moskwa, jadącym przez Tyraspol i Kijów. Od Tyraspola ten pociąg przeradza się w legendarny dla mieszkańców Naddniestrza pociąg "Timoti", od którego nazwę wziął jeden z najbardziej ekskluzywnych hoteli w Tyraspolu, pisany z angielska "Timothy". Jego właścicielem jest korporacja Szeryf, do której należą też supermarkety, stacje benzynowe, banki, huty, kasyna i wszystko, co w Naddniestrzu przynosi dochód. Kolorowa gwiazda szeryfa, dumne logo korporacji należącej do Smirnowa juniora, syna prezydenta samozwańczej republiki, to jedyny jasny punkt w stolicy, jaki widzi się, przyjeżdżając pociągiem "Timoti" o drugiej w nocy.
Gdy docieram na miejsce dwie godziny po północy, służby ochrony kolei i ubrani po cywilnemu agenci bezpieki już na mnie czekają. Podczas przeszukania, gdy nie widzę, wyjmują mi też i prześwietlają film z aparatu. Na szczęście nie znaleźli drugiego, na którym jest więcej zdjęć. Orientuję się w tym wszystkim, kiedy jest już za późno, w taksówce. Same służby mi ją poleciły. Próbowałem co prawda wybrać drugą, ale na gest jednego z agentów drugi taksówkarz odjechał spod dworca z piskiem opon.
Następnego dnia na uniwersytecie studentki pytają łamanym angielskim: - Wiesz, w jakim kraju jesteśmy? W kraju szeryfa, na dzikim, dzikim wschodzie - śmieją się.
Bohaterowie z NKWD
W Naddniestrzu czas się zatrzymał. Obok Domu Sowietów wielka tablica upamiętniająca bohaterów NKWD i KGB. Na monetach - sierp i młot, które obowiązkowo są też na kartkach pocztowych, wszystkich budynkach miasta, a nawet na fladze i w godle. - Ten region żyje sowiecką przeszłością - mówił mi przed wyjazdem Piotr Marciniak, ambasador RP w Kiszyniowie. Miał rację.
Spotykam się z Kirą, która mieszkała na Węgrzech, ale zdecydowała się przyjechać na Uniwersytet im. Tarasa Szewczenki w Tyraspolu, by uczyć angielskiego. - "Pomarańczowa rewolucja" tutaj? - Kira łapie się za głowę. - Nie ma szans, ani tutaj, ani w Moskwie, jeszcze długo. Tutaj potrzebna jest delikatna praca u podstaw. Oni są otwarci na kulturę masową, szczególnie amerykańską. Tędy można próbować ich zmieniać, ale to praca na lata - martwi się. - Tyraspol to ostatni bastion ZSRR. Związek Sowiecki, który żyje.
- Siedzimy tutaj w arsenale, który jest lojalny w stosunku do Smirnowa, Ukrainy i Rosji. Ani Ukrainie, ani Rosji nie zależy na przyłączeniu tych ziem do Mołdawii - tłumaczy Kira. - Mołdawia jest bezsilna, to najbiedniejsze państwo w Europie, bez armii, bez przemysłu - mówi. - Do dziś pamiętają, jak tu weszli Rosjanie. Posypały się wtedy głowy kilku tysięcy ludzi - wspomina Iwan, właściciel sklepu, jednego z niewielu, który nie należy do Szeryfa. Poznaję z sobą Kirę i Iwana. Zwracają mi uwagę, że nie ma tu żadnych przedstawicielstw obcych państw. - Tutaj nie ma szans na szybką demokrację, potrzebna jest cierpliwa i skuteczna, powolna praca nad ludźmi - przekonuje Iwan. Kira i Iwan dopijają herbatę i się rozchodzą. Mimo że podobnie myślą i mieszkają w niewielkim, stutysięcznym mieście, nie wymieniają się kontaktami. Na wszelki wypadek wolą się nie znać. Nie spotkają się nigdy więcej.
Fragmenty reportażu nagrodzonego w konkursie dla młodych dziennikarzy "Wprost" i ambasady USA. Pełny tekst w serwisie Kariera
Więcej możesz przeczytać w 44/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.