To, jak reagujemy na stresy, może zdecydować o tym, jak długo będziemy żyć
Jeszcze niedawno psychologowie przekonywali, że na zawały serca najbardziej narażone są osoby ambitne i niecierpliwe, za wszelką cenę dążące do sukcesu. Najkrócej mieli żyć pracoholicy oraz żyjący w ciągłym pośpiechu dyrektorzy i menedżerowie o tzw. typie zachowania A. Dopiero badania dr. Harry'ego Hemingwaya z University College London wykazały, że jest odwrotnie - wśród urzędników na choroby serca i depresję częściej chorują osoby sfrustrowane, wykonujące nudną pracę, nisko opłacane i słabo wykształcone. W Polsce ponad 44 proc. mężczyzn i aż 55 proc. kobiet narzeka na nadmierne stresy. Prawie połowa Polaków jest zadowolona z pracy, głównie ci, dla których praca jest wyzwaniem i nie jest monotonna - wykazał najnowszy raport "Diagnoza społeczna 2005". Takie osoby, według najnowszych badań, są też mniej narażone na zawały serca.
Śmierć pesymistów
Prof. Johan Denollet, psycholog z Tilburga w Holandii, przez 10 lat przebadał 300 osób poddanych rehabilitacji kardiologicznej. Wśród nich najmniej było ludzi ambitnych, którzy ciągle rywalizują i wyznaczają sobie nowe zadania, ale są szczęśliwi i zadowoleni z osiąganych sukcesów. Jeśli tylko nie są agresywni i nie reagują wybuchem złości w trudnych sytuacjach, nie chorują na serce. Na oddział intensywnej terapii z powodu zawału serca częściej trafiają ludzie o tzw. typie zachowania D. Są to na ogół pesymiści, niezadowoleni z życia i z niską samooceną. Na dodatek łatwo wpadają w gniew, ale starają się go nie okazywać, tłumiąc emocje. - Ludzie o takim typie osobowości nawet po zawale serca gorzej rokują, bo takie cechy osobowości pogarszają stan chorego - powiedział w rozmowie z "Wprost" prof. Denollet. Śmiertelność wśród nich jest aż czterokrotnie większa niż u pozostałych zawałowców - wykazały zakończone niedawno badania holenderskiego uczonego, które będą omawiane podczas rozpoczynającego się w przyszłym tygodniu w Dallas kongresu Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Jerzy Stuhr dostał zawału serca, gdy był profesorem na trzech uczelniach, kręcił jednocześnie filmy, pracował w teatrze, a na dodatek stale podróżował między Włochami i Polską. Jak przyznaje, był zabiegany, ale to nie pośpiech był powodem jego kłopotów ze zdrowiem. Najbardziej stresująca - twierdzi - była niepewność, "bieganie z myślą, czy w teatrze się spełnię, czy w filmie, czy komedia jest moim przeznaczeniem, a może jednak dramat". Popularny aktor nadal biega, ale jak sam przyznaje, tym razem są to "zaplanowane marsze, a nie gonitwa bez kompasu". W podobnej sytuacji, w rozterkach emocjonalnych i gonitwie bez kompasu, była pół roku przed zawałem wywołanym migotaniem komór ponad połowa pacjentów badanych przez prof. Richarda D. Lane'a, psychiatry z University of Arizona w Tucson. Jednym z nich jest 44-letnia kobieta, która przez trzy lata intensywnie pracowała nawet w weekendy, ciągle była sfrustrowana, przeżywała w małżeństwie liczne konflikty i jakby tego było mało, ciężko zachorowała jej matka.
Atak hormonów
- Nasze zdrowie jest szczególnie zagrożone wtedy, gdy silne i długotrwałe stresy nałożą się na rozczarowanie, przygnębienie, niepewność i brak satysfakcji z własnych osiągnięć - mówi prof. Denollet. Osoby o typie zachowania D często wpadają też w złe nawyki, co pogarsza ich stan zdrowia. Nadużywają alkoholu, częściej niż inni palą papierosy i trudniej pozbywają się nałogu. Niechętnie przestrzegają właściwej diety i rzadko uprawiają sporty, co prowadzi do rozwoju nadciśnienia tętniczego krwi i miażdżycy tętnic. U takich osób stres może spowodować wzrost poziomu fibrynogenu, białka zwiększającego krzepliwość krwi. Mogą wtedy powstać skrzepy blokujące przepływ krwi w naczyniach wieńcowych, będące bezpośrednią przyczyną ataku serca. Silne stresy mogą też spowodować uszkodzenia mięśnia sercowego, nazywane syndromem złamanego serca (nawet jeśli naczynia wieńcowe są drożne).
Dr Ilan Wittstein, kardiolog z Johns Hopkins University w Baltimore, odkrył, że pod wpływem silnego stresu u niektórych osób aż 34 razy wzrasta stężenie adrenaliny i noradrenaliny, hormonów osłabiających skurcze mięśnia sercowego. Z tego rodzaju objawami, podobnymi do zawału, została przywieziona jedna z pacjentek amerykańskiego kardiologa, 52-letnia nauczycielka z Baltimore. Do zaburzeń doszło u niej, gdy się dowiedziała, że nagle zmarła jej przyjaciółka. Na tego rodzaju tzw. kardiomiopatię stresogenną szczególnie narażone są kobiety, mniej odporne na gwałtowny wzrost hormonów stresu niż mężczyźni. Kardiolodzy często odsyłają je do domu, bo nie wykrywają u nich białek świadczących o niedokrwieniu serca, mało niepokojący jest też wynik badania EKG i echokardiografii.
Żywe trupy
Deepak Chopra, popularny w USA przedstawiciel ajurwedy, medycyny Wschodu, jest przekonany, że każdy człowiek staje przed możliwością wyboru własnych chorób. Również naukowcy potwierdzają, że długotrwałe stresy mogą bezpośrednio wpływać na powstawanie wielu schorzeń. Powodują wzrost ciśnienia tętniczego krwi oraz poziomu cholesterolu i glukozy, co przyspiesza rozwój miażdżycy i zaburzeń metabolicznych w organizmie. Nadmiar kortyzolu sprzyja otyłości brzusznej i może się przyczynić do rozwoju chorób autoimmunologicznych, do których zaliczane są cukrzyca i reumatoidalne zapalenie stawów. U niektórych osób może też wywoływać depresję. Z kolei adrenalina i noradrenalina mogą zaburzać pracę ośrodków mózgu, powodując zaburzenia pamięci i zwiększając w starszym wieku ryzyko demencji. Pytanie, czy stan psychiczny i sytuacja społeczna zwiększają też ryzyko zachorowania na raka, jak podejrzewają niektórzy specjaliści.
Jeden z najsłynniejszych lekarzy starożytności, Claudius Galenus (130-200 r.), uznawany za pierwszego onkologa, uważał, że smutek, lęk i melancholia mogą wywołać raka piersi. "Gdy ludzie reagują na zachodzące w ich życiu wydarzenia bezradnością i poczuciem beznadziejności, to efektem jest zachodząca w ich organizmie złożona seria zmian biologicznych sprzyjająca rozwojowi każdej choroby, zarówno cukrzycy, chorób serca, jak i raka" - przekonywał zmarły w 1997 r. angielski psycholog Hans Eysenck. W obozach podczas II wojny światowej najszybciej umierali ludzie cierpiący na tzw. chorobę rezygnacji, którzy stracili nadzieję na odzyskanie wolności. "Ci jeńcy byli chodzącymi trupami - pisze w książce "The Informed Heart" psycholog Bruno Bettelheim, który sam przeżył pobyt w hitlerowskim obozie. - Byli ludźmi tak wyczerpanymi fizycznie i emocjonalnie, że oddali otoczeniu całkowitą władzę nad sobą".
Zegar biologiczny stresu
We współczesnej nauce nie ma jednoznacznych dowodów, że nowotworom sprzyjają niektóre cechy osobowości. Badania w Szwecji, którym poddano 30 tys. bliźniaków, nie potwierdziły, że częściej chorują ludzie o określonym typie osobowości - ekstrawertycznym, introwertycznym, neurotycznym lub psychotycznym. Nikt nie wykazał, że melancholia sprzyja nowotworom. Coraz więcej jest jednak dowodów, że lęki i często nieuświadomione sposoby zachowania mogą mieć wpływ na rozwój raka. Tak może być szczególnie u tych osób, które przeżywają silne załamanie psychiczne akurat w tym czasie, gdy w utajeniu już się rozwija u nich choroba nowotworowa (pierwsze jej objawy pojawiają się 7-10 lat po powstaniu mikroogniska raka). Najnowsze badania sugerują nawet, że skrajne obciążenia psychiczne mogą spowodować zaburzenia genetyczne w komórkach odpornościowych!
Uczeni z University of California w San Francisco wykryli u 39 kobiet między 20. i 50. rokiem życia, które straciły dziecko, krótsze niż u innych osób końcówki chromosomów, tzw. telomery. Te końcówki, chroniące chromosomy zawierające DNA, podobnie jak skuwki w sznurowadłach decydują o tym, jak często komórki mogą ulegać podziałowi (najczęściej od 50 do 100 razy). Im telomery są krótsze, tym szybciej zamierają komórki. Tymczasem u matek, które najdłużej opiekowały się chorym dzieckiem, telomery były najkrótsze i najmniej witalne. U najbardziej zestresowanych kobiet starzenie się komórek odpornościowych było przyspieszone o 10 lat!
Nie wystarczy zmiana stylu życia (dotycząca przede wszystkim prawidłowego odżywiania się i uprawiania sportu), by uniknąć zawału serca lub innych groźnych chorób. Równie ważne jest kształtowanie umiejętności radzenia sobie ze stresami i zmiana usposobienia, najlepiej od najmłodszych lat. Coraz więcej osób zdaje sobie z tego sprawę. Z międzynarodowych badań Ipsos wynika, że spośród 50 proc. Polaków, którzy pragną się dokształcać, jedna trzecia chce się też nauczyć, jak lepiej sobie radzić ze stresami. To, jak reagujemy na codzienne wyzwania, w znacznym stopniu może decydować o tym, jak długo będziemy żyć.
Śmierć pesymistów
Prof. Johan Denollet, psycholog z Tilburga w Holandii, przez 10 lat przebadał 300 osób poddanych rehabilitacji kardiologicznej. Wśród nich najmniej było ludzi ambitnych, którzy ciągle rywalizują i wyznaczają sobie nowe zadania, ale są szczęśliwi i zadowoleni z osiąganych sukcesów. Jeśli tylko nie są agresywni i nie reagują wybuchem złości w trudnych sytuacjach, nie chorują na serce. Na oddział intensywnej terapii z powodu zawału serca częściej trafiają ludzie o tzw. typie zachowania D. Są to na ogół pesymiści, niezadowoleni z życia i z niską samooceną. Na dodatek łatwo wpadają w gniew, ale starają się go nie okazywać, tłumiąc emocje. - Ludzie o takim typie osobowości nawet po zawale serca gorzej rokują, bo takie cechy osobowości pogarszają stan chorego - powiedział w rozmowie z "Wprost" prof. Denollet. Śmiertelność wśród nich jest aż czterokrotnie większa niż u pozostałych zawałowców - wykazały zakończone niedawno badania holenderskiego uczonego, które będą omawiane podczas rozpoczynającego się w przyszłym tygodniu w Dallas kongresu Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Jerzy Stuhr dostał zawału serca, gdy był profesorem na trzech uczelniach, kręcił jednocześnie filmy, pracował w teatrze, a na dodatek stale podróżował między Włochami i Polską. Jak przyznaje, był zabiegany, ale to nie pośpiech był powodem jego kłopotów ze zdrowiem. Najbardziej stresująca - twierdzi - była niepewność, "bieganie z myślą, czy w teatrze się spełnię, czy w filmie, czy komedia jest moim przeznaczeniem, a może jednak dramat". Popularny aktor nadal biega, ale jak sam przyznaje, tym razem są to "zaplanowane marsze, a nie gonitwa bez kompasu". W podobnej sytuacji, w rozterkach emocjonalnych i gonitwie bez kompasu, była pół roku przed zawałem wywołanym migotaniem komór ponad połowa pacjentów badanych przez prof. Richarda D. Lane'a, psychiatry z University of Arizona w Tucson. Jednym z nich jest 44-letnia kobieta, która przez trzy lata intensywnie pracowała nawet w weekendy, ciągle była sfrustrowana, przeżywała w małżeństwie liczne konflikty i jakby tego było mało, ciężko zachorowała jej matka.
Atak hormonów
- Nasze zdrowie jest szczególnie zagrożone wtedy, gdy silne i długotrwałe stresy nałożą się na rozczarowanie, przygnębienie, niepewność i brak satysfakcji z własnych osiągnięć - mówi prof. Denollet. Osoby o typie zachowania D często wpadają też w złe nawyki, co pogarsza ich stan zdrowia. Nadużywają alkoholu, częściej niż inni palą papierosy i trudniej pozbywają się nałogu. Niechętnie przestrzegają właściwej diety i rzadko uprawiają sporty, co prowadzi do rozwoju nadciśnienia tętniczego krwi i miażdżycy tętnic. U takich osób stres może spowodować wzrost poziomu fibrynogenu, białka zwiększającego krzepliwość krwi. Mogą wtedy powstać skrzepy blokujące przepływ krwi w naczyniach wieńcowych, będące bezpośrednią przyczyną ataku serca. Silne stresy mogą też spowodować uszkodzenia mięśnia sercowego, nazywane syndromem złamanego serca (nawet jeśli naczynia wieńcowe są drożne).
Dr Ilan Wittstein, kardiolog z Johns Hopkins University w Baltimore, odkrył, że pod wpływem silnego stresu u niektórych osób aż 34 razy wzrasta stężenie adrenaliny i noradrenaliny, hormonów osłabiających skurcze mięśnia sercowego. Z tego rodzaju objawami, podobnymi do zawału, została przywieziona jedna z pacjentek amerykańskiego kardiologa, 52-letnia nauczycielka z Baltimore. Do zaburzeń doszło u niej, gdy się dowiedziała, że nagle zmarła jej przyjaciółka. Na tego rodzaju tzw. kardiomiopatię stresogenną szczególnie narażone są kobiety, mniej odporne na gwałtowny wzrost hormonów stresu niż mężczyźni. Kardiolodzy często odsyłają je do domu, bo nie wykrywają u nich białek świadczących o niedokrwieniu serca, mało niepokojący jest też wynik badania EKG i echokardiografii.
Żywe trupy
Deepak Chopra, popularny w USA przedstawiciel ajurwedy, medycyny Wschodu, jest przekonany, że każdy człowiek staje przed możliwością wyboru własnych chorób. Również naukowcy potwierdzają, że długotrwałe stresy mogą bezpośrednio wpływać na powstawanie wielu schorzeń. Powodują wzrost ciśnienia tętniczego krwi oraz poziomu cholesterolu i glukozy, co przyspiesza rozwój miażdżycy i zaburzeń metabolicznych w organizmie. Nadmiar kortyzolu sprzyja otyłości brzusznej i może się przyczynić do rozwoju chorób autoimmunologicznych, do których zaliczane są cukrzyca i reumatoidalne zapalenie stawów. U niektórych osób może też wywoływać depresję. Z kolei adrenalina i noradrenalina mogą zaburzać pracę ośrodków mózgu, powodując zaburzenia pamięci i zwiększając w starszym wieku ryzyko demencji. Pytanie, czy stan psychiczny i sytuacja społeczna zwiększają też ryzyko zachorowania na raka, jak podejrzewają niektórzy specjaliści.
Jeden z najsłynniejszych lekarzy starożytności, Claudius Galenus (130-200 r.), uznawany za pierwszego onkologa, uważał, że smutek, lęk i melancholia mogą wywołać raka piersi. "Gdy ludzie reagują na zachodzące w ich życiu wydarzenia bezradnością i poczuciem beznadziejności, to efektem jest zachodząca w ich organizmie złożona seria zmian biologicznych sprzyjająca rozwojowi każdej choroby, zarówno cukrzycy, chorób serca, jak i raka" - przekonywał zmarły w 1997 r. angielski psycholog Hans Eysenck. W obozach podczas II wojny światowej najszybciej umierali ludzie cierpiący na tzw. chorobę rezygnacji, którzy stracili nadzieję na odzyskanie wolności. "Ci jeńcy byli chodzącymi trupami - pisze w książce "The Informed Heart" psycholog Bruno Bettelheim, który sam przeżył pobyt w hitlerowskim obozie. - Byli ludźmi tak wyczerpanymi fizycznie i emocjonalnie, że oddali otoczeniu całkowitą władzę nad sobą".
Zegar biologiczny stresu
We współczesnej nauce nie ma jednoznacznych dowodów, że nowotworom sprzyjają niektóre cechy osobowości. Badania w Szwecji, którym poddano 30 tys. bliźniaków, nie potwierdziły, że częściej chorują ludzie o określonym typie osobowości - ekstrawertycznym, introwertycznym, neurotycznym lub psychotycznym. Nikt nie wykazał, że melancholia sprzyja nowotworom. Coraz więcej jest jednak dowodów, że lęki i często nieuświadomione sposoby zachowania mogą mieć wpływ na rozwój raka. Tak może być szczególnie u tych osób, które przeżywają silne załamanie psychiczne akurat w tym czasie, gdy w utajeniu już się rozwija u nich choroba nowotworowa (pierwsze jej objawy pojawiają się 7-10 lat po powstaniu mikroogniska raka). Najnowsze badania sugerują nawet, że skrajne obciążenia psychiczne mogą spowodować zaburzenia genetyczne w komórkach odpornościowych!
Uczeni z University of California w San Francisco wykryli u 39 kobiet między 20. i 50. rokiem życia, które straciły dziecko, krótsze niż u innych osób końcówki chromosomów, tzw. telomery. Te końcówki, chroniące chromosomy zawierające DNA, podobnie jak skuwki w sznurowadłach decydują o tym, jak często komórki mogą ulegać podziałowi (najczęściej od 50 do 100 razy). Im telomery są krótsze, tym szybciej zamierają komórki. Tymczasem u matek, które najdłużej opiekowały się chorym dzieckiem, telomery były najkrótsze i najmniej witalne. U najbardziej zestresowanych kobiet starzenie się komórek odpornościowych było przyspieszone o 10 lat!
Nie wystarczy zmiana stylu życia (dotycząca przede wszystkim prawidłowego odżywiania się i uprawiania sportu), by uniknąć zawału serca lub innych groźnych chorób. Równie ważne jest kształtowanie umiejętności radzenia sobie ze stresami i zmiana usposobienia, najlepiej od najmłodszych lat. Coraz więcej osób zdaje sobie z tego sprawę. Z międzynarodowych badań Ipsos wynika, że spośród 50 proc. Polaków, którzy pragną się dokształcać, jedna trzecia chce się też nauczyć, jak lepiej sobie radzić ze stresami. To, jak reagujemy na codzienne wyzwania, w znacznym stopniu może decydować o tym, jak długo będziemy żyć.
Więcej możesz przeczytać w 44/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.