Jeśli nie dbasz o zdrowie, mniej zarabiasz!
Jeśli nie zaszczepiłeś się na grypę, zapłacisz o 300 dolarów wyższe składki na ubezpieczenie zdrowotne - zapowiedziała swym pracownikom firma Hughes Electronics z Los Angeles. Nie chodzi tylko o zagrożenie ptasią grypą. Pracodawcy coraz częściej zaglądają do karty chorobowej pracowników, bo profilaktyka zdrowotna w coraz większym stopniu wpływa nie tylko na budżet domowy, ale też na finanse firmy. Najlepszym przykładem jest grypa. Szczepionki chroniące przed tą chorobą kosztują w USA zaledwie 10 dolarów (w Polsce 30 zł), tymczasem straty z powodu zwolnień lekarskich wielokrotnie przewyższają koszty zaszczepienia wszystkich pracowników nawet w średniej firmie.
Pracownicy koncernu Johnson & Johnson płacą niższe niż dawniej składki na ubezpieczenie, ale muszą się tłumaczyć przed przełożonymi, jak często uprawiają sport, jak się odżywiają i dlaczego jeszcze nie przestali palić papierosów. Część osób narzeka, że to nowa odmiana "Roku 1984" Orwella, ale podobny niepokój i nieporozumienia wywołał przed 200 laty Benjamin Franklin, gdy porównał minuty i godziny do szylingów i funtów. Przekonanie, że czas to pieniądz, od dawna funkcjonuje w potocznej świadomości. Wkrótce nikt nie będzie się dziwił, że pracodawcy będą karać pracowników za to, że nie troszczą się dostatecznie o zdrowie. Johnson & Johnson ocenia, że po wprowadzeniu testu Orwella oszczędza rocznie 8,5 mln dolarów dzięki mniejszej absencji chorobowej i większej wydajności pracy.
By znacznie wydłużyć życie i cieszyć się lepszym zdrowiem, nie potrzeba eliksiru młodości. Aby o 65 proc. zmniejszyć ryzyko zgonu w najbliższych 10 latach, trzeba tylko wykonywać niezbędne szczepienia i badania kontrolne, przejść na dietę śródziemnomorską, pić umiarkowane ilości alkoholu, rzucić palenie i uprawiać jakiekolwiek ćwiczenia fizyczne (choćby 30 minut spaceru dziennie). Takie efekty uzyskano u ludzi powyżej 70. roku życia. U osób młodszych skutki stosowania "recepty na długowieczność" mogą być jeszcze lepsze.
Przeprowadzone w USA wieloletnie obserwacje ponad 400 tys. osób wykazały, że niemal wszystkie zawały serca, a nie tylko część z nich, jak dotychczas podejrzewano, są związane ze stylem życia. Światowa Organizacja Zdrowia wylicza nawet, że w ciągu dekady można by przedłużyć życie 36 mln ludzi, gdyby stosowano choć podstawowe zasady zapobiegania zawałom, cukrzycy i nowotworom. W 90 proc. można już przewidzieć, u kogo dojdzie do zawału serca, bez względu na płeć, wiek i grupę etniczną. Do takiej profilaktyki przekonują się Amerykanie, Szwedzi, a ostatnio także Niemcy i Francuzi. Ale nie Polacy.
Międzynarodowe badania Ipsos wykazały, że nie interesujemy się wiedzą o zdrowiu i niechętnie wykonujemy nawet obowiązkowe badania kontrolne. Na grypę szczepi się tylko 7 proc. osób, mimo że szczepionki są często refundowane przez pracodawców. Tylko 2 proc. Polaków uznaje się za otyłych i jedynie 7 proc. się gimnastykuje, bo jak przyznają ankietowani, nie mają do tego motywacji. Fr�d�ric Taylor już przed stu laty przekonywał, że najlepszą motywacją dla człowieka są pieniądze. W Polsce przeliczanie zdrowia na pieniądze mogą wymusić jedynie wyższe składki na ubezpieczenie zdrowotne. Test Orwella może być dla nas zbawieniem.
Pracownicy koncernu Johnson & Johnson płacą niższe niż dawniej składki na ubezpieczenie, ale muszą się tłumaczyć przed przełożonymi, jak często uprawiają sport, jak się odżywiają i dlaczego jeszcze nie przestali palić papierosów. Część osób narzeka, że to nowa odmiana "Roku 1984" Orwella, ale podobny niepokój i nieporozumienia wywołał przed 200 laty Benjamin Franklin, gdy porównał minuty i godziny do szylingów i funtów. Przekonanie, że czas to pieniądz, od dawna funkcjonuje w potocznej świadomości. Wkrótce nikt nie będzie się dziwił, że pracodawcy będą karać pracowników za to, że nie troszczą się dostatecznie o zdrowie. Johnson & Johnson ocenia, że po wprowadzeniu testu Orwella oszczędza rocznie 8,5 mln dolarów dzięki mniejszej absencji chorobowej i większej wydajności pracy.
By znacznie wydłużyć życie i cieszyć się lepszym zdrowiem, nie potrzeba eliksiru młodości. Aby o 65 proc. zmniejszyć ryzyko zgonu w najbliższych 10 latach, trzeba tylko wykonywać niezbędne szczepienia i badania kontrolne, przejść na dietę śródziemnomorską, pić umiarkowane ilości alkoholu, rzucić palenie i uprawiać jakiekolwiek ćwiczenia fizyczne (choćby 30 minut spaceru dziennie). Takie efekty uzyskano u ludzi powyżej 70. roku życia. U osób młodszych skutki stosowania "recepty na długowieczność" mogą być jeszcze lepsze.
Przeprowadzone w USA wieloletnie obserwacje ponad 400 tys. osób wykazały, że niemal wszystkie zawały serca, a nie tylko część z nich, jak dotychczas podejrzewano, są związane ze stylem życia. Światowa Organizacja Zdrowia wylicza nawet, że w ciągu dekady można by przedłużyć życie 36 mln ludzi, gdyby stosowano choć podstawowe zasady zapobiegania zawałom, cukrzycy i nowotworom. W 90 proc. można już przewidzieć, u kogo dojdzie do zawału serca, bez względu na płeć, wiek i grupę etniczną. Do takiej profilaktyki przekonują się Amerykanie, Szwedzi, a ostatnio także Niemcy i Francuzi. Ale nie Polacy.
Międzynarodowe badania Ipsos wykazały, że nie interesujemy się wiedzą o zdrowiu i niechętnie wykonujemy nawet obowiązkowe badania kontrolne. Na grypę szczepi się tylko 7 proc. osób, mimo że szczepionki są często refundowane przez pracodawców. Tylko 2 proc. Polaków uznaje się za otyłych i jedynie 7 proc. się gimnastykuje, bo jak przyznają ankietowani, nie mają do tego motywacji. Fr�d�ric Taylor już przed stu laty przekonywał, że najlepszą motywacją dla człowieka są pieniądze. W Polsce przeliczanie zdrowia na pieniądze mogą wymusić jedynie wyższe składki na ubezpieczenie zdrowotne. Test Orwella może być dla nas zbawieniem.
Więcej możesz przeczytać w 44/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.