II indeks Krakusa "Wprost": Rosjanie zahamowali wzrost cen żywności O 20 proc. - najwięcej w świecie - wzrosła w Polsce podawana w dolarach cena hamburgera. To jeden z najbardziej liczących się w świecie wskaźników inflacji. Znacznie przewyższa on wprowadzony przez "Wprost" (naszym zdaniem - bardziej pasujący do polskich realiów) indeks Krakusa, monitorujący cenę szynki. Na szczęście, dzięki braterskiej pomocy dawnego Kraju Rad cena naszego narodowego specjału na święta oraz ceny innych artykułów żywnościowych powracają do ubiegłorocznego poziomu.
Wprowadzony przez Rosję zakaz importu żywności z Polski nie będzie miał jednak długotrwałego wpływu na ceny krajowe. Wszystko wskazuje na to, że proces upodobniania się cen polskich do cen unijnych jest nieunikniony i będzie trwał nadal. Oznacza to, że żywność - ciągle w Polsce w porównaniu z Zachodem tania - będzie drożeć.
Kosmopolityczny Big Mac
Od 1986 r., czyli od dwudziestu lat, tygodnik "The Economist" wylicza indeks Big Maca. Jest to wskaźnik siły nabywczej walut, oparty na jednym tylko towarze - kanapce składającej się z buły, wołowego mielonego, sałaty i musztardowo-keczupowych dodatków, spożywanej masowo w niemal wszystkich krajach świata. Ponieważ cena tego popularnego zapychacza nie może znacząco odbiegać od kosztów kupna innej żywności, jej zmiany dość dobrze informują o sile nabywczej walut krajowych. Co wynika z tegorocznego indeksu Big Maca? Cena hamburgera, liczona w dolarach, jest w Polsce nadal stosunkowo niska, gdyż trzeba za niego zapłacić niecałe 2 USD (taniej w naszej strefie ekonomiczno-klimatycznej jest tylko w Rosji). W porównaniu jednak z rokiem poprzednim jest on droższy aż o 33 centy. Na tę zwyżkę ceny złożyły się zarówno umacnianie się złotego, jak i inflacja krajowa. Dolar w ubiegłoroczne święta Bożego Narodzenia kosztował 3,26 zł, w tym roku kosztował nawet poniżej 3 zł. Oznacza to znaczące zbliżenie się do jego wartości parytetowej, wycenianej przez "The Economist" na 2,12 zł (zauważmy, że wbrew płaczom eksporterów złoty jest nadal niedowartościowany, choć nieco mniej niż dawniej).
Polski Krakus
W ubiegłym roku "Wprost" wybrał bardziej pasujący do naszych realiów indeks Krakusa. Nazwa pochodzi od symbolu rozpasania konsumpcyjnego czasów realnego socjalizmu - szynki Krakus. Przed laty ów dwu- lub czterouncjowy cud przemysłu wędliniarskiego można było przed Bożym Narodzeniem jedynie wystać w długich kolejkach. Dziś krakus jest jednym z wielu produktów tego typu (w supermarkecie prowadzącym sprzedaż online doliczyliśmy się 50 gatunków szynki). Tworząc indeks, zastąpiliśmy krakusa chyba najpopularniejszą szynką wiejską. W czasach realsocjalizmu średnia pensja wystarczała na kupno około 25 kg szynki. Odchylenia od tej liczby nie tyle pokazywały zmiany realnej siły nabywczej wynagrodzeń, ile stopień nierównowagi rynku. Kiedy nasz wskaźnik zbliżał się do 30 kg, następowała "regulacja cen", przy której drożała szynka, a taniały szyny kolejowe. Wyjątkiem były lata dobrobytu na kredyt za czasów Gierka (1971-1974), gdy socjalizm mężnie znosił "zabezpieczenie towarowe na odcinku masy mięsnej" na poziomie 40-45 kg. Kiedy jednak w 1977 r. relacja płac do ceny szynki doszła do 52 kg, niedobory rynkowe przestały mieś charakter "przejściowy" i szynka z rynku zniknęła na stałe.
Od 1990 r. liczba kilogramów szynki, na jaką staś Kowalskiego, rośnie. W 1990 r. było to 25 kg, w 2000 r. - 66,5 kg, a w 2003 r. - ponad 81 kg. Potem liczba ta spadła do 73 kg i utrzymuje się na zbliżonym poziomie. To, że tyle moglibyśmy kupić, nie oznacza, że tyle kupujemy. Zasadniczą różnicą między czasami gospodarki powszechnej szczęśliwości i gospodarki rynkowej jest to, że kiedyś klient stał przed sklepem i czekał na towar, a dziś towar leży w sklepie i czeka na klienta. A ponieważ dotyczy to nie tylko wędlin, zakupy robimy rozważniej, nabywając nie to, co jest, ale to, co jest nam potrzebne.
Kosmopolityczny Big Mac
Od 1986 r., czyli od dwudziestu lat, tygodnik "The Economist" wylicza indeks Big Maca. Jest to wskaźnik siły nabywczej walut, oparty na jednym tylko towarze - kanapce składającej się z buły, wołowego mielonego, sałaty i musztardowo-keczupowych dodatków, spożywanej masowo w niemal wszystkich krajach świata. Ponieważ cena tego popularnego zapychacza nie może znacząco odbiegać od kosztów kupna innej żywności, jej zmiany dość dobrze informują o sile nabywczej walut krajowych. Co wynika z tegorocznego indeksu Big Maca? Cena hamburgera, liczona w dolarach, jest w Polsce nadal stosunkowo niska, gdyż trzeba za niego zapłacić niecałe 2 USD (taniej w naszej strefie ekonomiczno-klimatycznej jest tylko w Rosji). W porównaniu jednak z rokiem poprzednim jest on droższy aż o 33 centy. Na tę zwyżkę ceny złożyły się zarówno umacnianie się złotego, jak i inflacja krajowa. Dolar w ubiegłoroczne święta Bożego Narodzenia kosztował 3,26 zł, w tym roku kosztował nawet poniżej 3 zł. Oznacza to znaczące zbliżenie się do jego wartości parytetowej, wycenianej przez "The Economist" na 2,12 zł (zauważmy, że wbrew płaczom eksporterów złoty jest nadal niedowartościowany, choć nieco mniej niż dawniej).
Polski Krakus
W ubiegłym roku "Wprost" wybrał bardziej pasujący do naszych realiów indeks Krakusa. Nazwa pochodzi od symbolu rozpasania konsumpcyjnego czasów realnego socjalizmu - szynki Krakus. Przed laty ów dwu- lub czterouncjowy cud przemysłu wędliniarskiego można było przed Bożym Narodzeniem jedynie wystać w długich kolejkach. Dziś krakus jest jednym z wielu produktów tego typu (w supermarkecie prowadzącym sprzedaż online doliczyliśmy się 50 gatunków szynki). Tworząc indeks, zastąpiliśmy krakusa chyba najpopularniejszą szynką wiejską. W czasach realsocjalizmu średnia pensja wystarczała na kupno około 25 kg szynki. Odchylenia od tej liczby nie tyle pokazywały zmiany realnej siły nabywczej wynagrodzeń, ile stopień nierównowagi rynku. Kiedy nasz wskaźnik zbliżał się do 30 kg, następowała "regulacja cen", przy której drożała szynka, a taniały szyny kolejowe. Wyjątkiem były lata dobrobytu na kredyt za czasów Gierka (1971-1974), gdy socjalizm mężnie znosił "zabezpieczenie towarowe na odcinku masy mięsnej" na poziomie 40-45 kg. Kiedy jednak w 1977 r. relacja płac do ceny szynki doszła do 52 kg, niedobory rynkowe przestały mieś charakter "przejściowy" i szynka z rynku zniknęła na stałe.
Od 1990 r. liczba kilogramów szynki, na jaką staś Kowalskiego, rośnie. W 1990 r. było to 25 kg, w 2000 r. - 66,5 kg, a w 2003 r. - ponad 81 kg. Potem liczba ta spadła do 73 kg i utrzymuje się na zbliżonym poziomie. To, że tyle moglibyśmy kupić, nie oznacza, że tyle kupujemy. Zasadniczą różnicą między czasami gospodarki powszechnej szczęśliwości i gospodarki rynkowej jest to, że kiedyś klient stał przed sklepem i czekał na towar, a dziś towar leży w sklepie i czeka na klienta. A ponieważ dotyczy to nie tylko wędlin, zakupy robimy rozważniej, nabywając nie to, co jest, ale to, co jest nam potrzebne.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.