Współczesne cywilizacje podzielą los Sumerów, Majów, Rzymian i wikingów? Dziesiątki szkieletów mężczyzn, kobiet i dzieci w płytkich, masowych grobach odkryli archeolodzy na terenie Cancuen, starożytnego miasta Majów położonego w dzisiejszej Gwatemali. Większość ofiar zabito, odciągając ich głowy do tyłu i przebijając gardło włócznią, a ciała rozczłonkowano. Wśród szczątków znajdowały się zwłoki władcy miasta imieniem Kan Maax i jego żony oraz ciała innych wielmożów. Śmierć członków rodziny panującej w Cancuen była punktem zwrotnym w historii Majów.
Nie wiemy, kim byli wrogowie, którzy ich zaatakowali, ale to nie oni doprowadzili do upadku cywilizacji Majów. Przeżywała ona apogeum między 300 a 900 r. n.e., a po roku 1000 przestała istnieć. Kres tej kulturze położyła poprzedzająca najazd wrogich plemion długotrwała susza - twierdzi prof. Jared Diamond z uniwersytetu w Los Angeles w książce "Collapse. How Societies Choose to Fail or Succeed" (Upadek. Co decydowało o rozkwicie i zmierzchu wielkich cywilizacji).
Imperium na pustyni
Miasta Majów jedynie kilka miesięcy w roku były otoczone przez tropikalną dżunglę. Ktoś, kto odwiedziłby je w drugiej połowie roku, mógłby przysiąc, że położone są na pustyni. Z powodu okresowych suszy w wielu miastach powstały zbiorniki do magazynowania opadów - Tikal miało na przykład rezerwuary wystarczające do napojenia około 10 tys. osób przez 18 miesięcy. Majowie nie byli jednak przygotowani na wieloletnią suszę, do której doszło między 800 a 1000 r. Geolodzy David Hodell, Jason Curtis i Mark Brenner z University of Florida twierdzą, że był to najsuchszy od 7 tys. lat okres w historii Ameryki.
Trzy okresy suszy, które zakończyły się w roku 810, 860 i 910 mogły spowodować trzy fale opuszczania miast przez Majów, a najazd wrogich plemion mógł jedynie przyspieszyć migrację - uważa archeolog Richardson B. Gill w książce "The Great Maya Droughts" (Wielka susza Majów). Susza była słomką, od której się załamał grzbiet wielbłąda. Kryzys żywnościowy wywołał wewnętrzne wojny i osłabienie pozycji lokalnych władców. Piramidy oddano we władanie dżungli, a nieliczni ocalali Majowie stali się wieśniakami. Ich potomkowie żyją do dziś w Ameryce Środkowej.
Sumerowie z Wyspy Wielkanocnej
Sumerowie zamienili w III tysiącleciu p.n.e. dolinę Tygrysu i Eufratu w kwitnący ogród. Tysiące kanałów i rowów irygacyjnych nawadniało pola, umożliwiając pierwszą na świecie regularną uprawę roli. Nadwyżki żywności szybko spowodowały powstanie skomplikowanej struktury społecznej, na której czele stali władcy potężnych, otoczonych murami miast, gdzie pyszniły się wielopiętrowe wieże - zigguraty. Niestety, w gorącym klimacie woda z kanałów szybko parowała, pozostawiając w ziemi uprawnej i wodach gruntowych sól. Po kilkuset latach takiej gospodarki można było jedynie porzucić wyjałowioną ziemię. Badania Thorkilda Jacobsena i Roberta Adamsa wykazały wzrost zasolenia gleby i spadek jakości upraw w Mezopotamii między 2400 r. a 1700 r. p.n.e. Badacze uznali te zjawiska za główną przyczynę upadku cywilizacji Sumerów.
Katastrofa ekologiczna doprowadziła również do upadku kultury Wyspy Wielkanocnej, zasiedlonej między 400 r. a 700 r. n.e. przez wyspiarzy z Polinezji. Wyspa była wówczas kwitnącą, zieloną oazą, gęsto porośniętą palmami. Gdy w Niedzielę Wielkanocną w 1722 r. na Rapa Nui, jak nazwali wyspę Polinezyjczycy, pojawili się pierwsi duńscy żeglarze, nie mogli się nadziwić, w jaki sposób na jałowym, pozbawionym drzew skrawku ziemi zdołała się rozwinąć kultura, której przedstawiciele wznieśli setki gigantycznych kamiennych głów. W XVIII wieku nie było już na wyspie drzew wyższych niż trzymetrowe. Kilkuset pozostałych, schorowanych i cherlawych mieszkańców dzieliło wyspę jedynie ze szczurami. Błyskawiczny wzrost populacji doprowadził do załamania skomplikowanego i zrównoważonego systemu ekologicznego wyspy. Drzewa wycinano szybciej, niż odrastały. Około 1400 r. z Wyspy Wielkanocnej znikły palmy, podstawowe źródło budulca na chaty i łodzie. W miarę jak ubywało drzew, nasilała się erozja gleby i brakowało terenów uprawnych. Brak drewna na łodzie wyeliminował z diety mięso morświnów. Wyspiarze zaczęli jeść ptaki i skorupiaki, ale i te zasoby szybko się wyczerpały. Zapanowały głód i chłód, ponieważ zabrakło również drewna do rozpalania ognisk. Ponieważ brakowało też włókien palm służących do wyrobu lin, posągi, których nie było jak transportować na miejsce przeznaczenia, porzucano w kamieniołomach. Kryzys ekologiczny i żywnościowy wywołał wewnętrzne walki między klanami. Kości znalezione na wyspie sugerują, że praktykowano tam kanibalizm.
Samobójstwo wikingów
Wikingowie byli postrachem całej Europy od czasu napadu na klasztor na wyspie Lindisfarne u wybrzeży Anglii 8 czerwca 793 r. Od Irlandii po Konstantynopol, na Bałtyku i Morzu Śródziemnym pojawienie się długich, płaskodennych łodzi, które mogły żeglować po oceanie, ale też wpływać w płytkie koryta rzek, budziło grozę. Wikingowie zaczęli grasować na morzach, bo we własnym kraju nie mieli szans na rozwój. W górzystej Norwegii w średniowieczu uprawiano tylko 3 proc. ziemi. Po 600 r. w wyniku czasowego ocieplenia klimatu i wprowadzenia pługa do uprawy roli wzrósł przyrost naturalny. Surowa ziemia nie mogła jednak wyżywić większej liczby ludzi, Norwegowie wyruszyli więc na morza w poszukiwaniu innych niż rolnictwo źródeł utrzymania.
Najpierw handlowali, głównie futrami fok i zwierzętami leśnymi oraz pszczelim woskiem. Gdy się zorientowali, że ich statki były najszybsze w Europie i łatwe do manewrowania, zaczęli najeżdżać, łupić i palić nadbrzeżne miasta. Często osiedlali się na nowych terenach, przyswajali lokalne języki i obyczaje. W tym czasie zmieniała się sytuacja polityczna w Europie, rosła potęga nowych władców Francji i Anglii. Kres podbojom wikingów położyła bitwa pod Hastings w 1066 r., kiedy Wilhelm Zdobywca, potomek wikingów, pokonał angielskiego króla Harolda i sam został władcą Anglii. Na podbitych ziemiach morscy rozbójnicy zajęli się tym, co robili ich krewniacy w rodzinnej Skandynawii: hodowlą i uprawą roli.
Upadek rzymskiej cnoty
Splot wielu przyczyn spowodował też upadek Imperium Rzymskiego, które przez ponad 400 lat rozciągało się wokół Morza Śródziemnego. Północne granice cesarstwa w Europie opierały się o Ren i Dunaj. Ogromne terytorium spinała sieć dróg, dzięki którym łatwo przemieszczały się armie i kwitł handel. Pax Romana strzegło kilkadziesiąt legionów. Już w V w. n.e. Cesarstwo Rzymskie na Zachodzie przestało jednak istnieć. Za tradycyjną datę jego końca przyjmuje się 4 września 476 r., kiedy germański wódz Odoaker obalił ostatniego cesarza Romulusa Augustulusa. Imperium nie upadło jednak dlatego, że barbarzyńskie plemiona urosły w siłę i zaatakowały stolicę cesarstwa. W 1984 r. niemiecki prof. Alexander Demandt doliczył się aż 210 teorii, które próbowały wyjaśnić upadek starożytnego Rzymu!
Brytyjski historyk Edward Gibbon twierdził w drugiej połowie XVIII wieku, że koniec Imperium Romanum nastąpił z przyczyn ideologicznych: Rzymianie utracili cnoty obywatelskie i motywację do obrony imperium. W legionach, składających się początkowo tylko z obywateli, po kilkuset latach byli głównie barbarzyńscy najemnicy, którzy nie mieli motywacji, aby bronić Rzymu przed innymi barbarzyńcami. Inni badacze zwrócili uwagę na fatalny system ekonomiczny cesarstwa. Dochody imperium pochodziły głównie z łupów wojennych, a to źródło wyschło w II wieku n.e., kiedy Rzymianie zahamowali terytorialną ekspansję. Cały czas rosły jednak koszty utrzymania armii i pełnego przepychu dworu cesarskiego. Kryzysowi ekonomicznemu towarzyszyło pogarszania się stanu zdrowia Rzymian. Życie większości obywateli w przeludnionych miastach urągało wszelkim zasadom higieny, a to sprzyjało epidemiom. W 165 r. n.e. powracające ze wschodu wojska rzymskie przywlokły chorobę, nazwaną zarazą Aureliusza, która uśmierciła w cesarstwie 5 mln ludzi. W 541 r. n.e. w Konstantynopolu wybuchła epidemia, która dotarła aż do Francji i zabiła 25 mln osób.
W XXI wieku ludziom grozi ocieplenie klimatu i kolejna epidemia, tym razem wywołana przez ptasią grypę. Jared Diamond twierdzi, że przyczyny upadku wielkich kultur są wciąż takie same, bo tacy sami są tworzący je ludzie. Zmieniają się tylko cywilizacje.
Imperium na pustyni
Miasta Majów jedynie kilka miesięcy w roku były otoczone przez tropikalną dżunglę. Ktoś, kto odwiedziłby je w drugiej połowie roku, mógłby przysiąc, że położone są na pustyni. Z powodu okresowych suszy w wielu miastach powstały zbiorniki do magazynowania opadów - Tikal miało na przykład rezerwuary wystarczające do napojenia około 10 tys. osób przez 18 miesięcy. Majowie nie byli jednak przygotowani na wieloletnią suszę, do której doszło między 800 a 1000 r. Geolodzy David Hodell, Jason Curtis i Mark Brenner z University of Florida twierdzą, że był to najsuchszy od 7 tys. lat okres w historii Ameryki.
Trzy okresy suszy, które zakończyły się w roku 810, 860 i 910 mogły spowodować trzy fale opuszczania miast przez Majów, a najazd wrogich plemion mógł jedynie przyspieszyć migrację - uważa archeolog Richardson B. Gill w książce "The Great Maya Droughts" (Wielka susza Majów). Susza była słomką, od której się załamał grzbiet wielbłąda. Kryzys żywnościowy wywołał wewnętrzne wojny i osłabienie pozycji lokalnych władców. Piramidy oddano we władanie dżungli, a nieliczni ocalali Majowie stali się wieśniakami. Ich potomkowie żyją do dziś w Ameryce Środkowej.
Sumerowie z Wyspy Wielkanocnej
Sumerowie zamienili w III tysiącleciu p.n.e. dolinę Tygrysu i Eufratu w kwitnący ogród. Tysiące kanałów i rowów irygacyjnych nawadniało pola, umożliwiając pierwszą na świecie regularną uprawę roli. Nadwyżki żywności szybko spowodowały powstanie skomplikowanej struktury społecznej, na której czele stali władcy potężnych, otoczonych murami miast, gdzie pyszniły się wielopiętrowe wieże - zigguraty. Niestety, w gorącym klimacie woda z kanałów szybko parowała, pozostawiając w ziemi uprawnej i wodach gruntowych sól. Po kilkuset latach takiej gospodarki można było jedynie porzucić wyjałowioną ziemię. Badania Thorkilda Jacobsena i Roberta Adamsa wykazały wzrost zasolenia gleby i spadek jakości upraw w Mezopotamii między 2400 r. a 1700 r. p.n.e. Badacze uznali te zjawiska za główną przyczynę upadku cywilizacji Sumerów.
Katastrofa ekologiczna doprowadziła również do upadku kultury Wyspy Wielkanocnej, zasiedlonej między 400 r. a 700 r. n.e. przez wyspiarzy z Polinezji. Wyspa była wówczas kwitnącą, zieloną oazą, gęsto porośniętą palmami. Gdy w Niedzielę Wielkanocną w 1722 r. na Rapa Nui, jak nazwali wyspę Polinezyjczycy, pojawili się pierwsi duńscy żeglarze, nie mogli się nadziwić, w jaki sposób na jałowym, pozbawionym drzew skrawku ziemi zdołała się rozwinąć kultura, której przedstawiciele wznieśli setki gigantycznych kamiennych głów. W XVIII wieku nie było już na wyspie drzew wyższych niż trzymetrowe. Kilkuset pozostałych, schorowanych i cherlawych mieszkańców dzieliło wyspę jedynie ze szczurami. Błyskawiczny wzrost populacji doprowadził do załamania skomplikowanego i zrównoważonego systemu ekologicznego wyspy. Drzewa wycinano szybciej, niż odrastały. Około 1400 r. z Wyspy Wielkanocnej znikły palmy, podstawowe źródło budulca na chaty i łodzie. W miarę jak ubywało drzew, nasilała się erozja gleby i brakowało terenów uprawnych. Brak drewna na łodzie wyeliminował z diety mięso morświnów. Wyspiarze zaczęli jeść ptaki i skorupiaki, ale i te zasoby szybko się wyczerpały. Zapanowały głód i chłód, ponieważ zabrakło również drewna do rozpalania ognisk. Ponieważ brakowało też włókien palm służących do wyrobu lin, posągi, których nie było jak transportować na miejsce przeznaczenia, porzucano w kamieniołomach. Kryzys ekologiczny i żywnościowy wywołał wewnętrzne walki między klanami. Kości znalezione na wyspie sugerują, że praktykowano tam kanibalizm.
Samobójstwo wikingów
Wikingowie byli postrachem całej Europy od czasu napadu na klasztor na wyspie Lindisfarne u wybrzeży Anglii 8 czerwca 793 r. Od Irlandii po Konstantynopol, na Bałtyku i Morzu Śródziemnym pojawienie się długich, płaskodennych łodzi, które mogły żeglować po oceanie, ale też wpływać w płytkie koryta rzek, budziło grozę. Wikingowie zaczęli grasować na morzach, bo we własnym kraju nie mieli szans na rozwój. W górzystej Norwegii w średniowieczu uprawiano tylko 3 proc. ziemi. Po 600 r. w wyniku czasowego ocieplenia klimatu i wprowadzenia pługa do uprawy roli wzrósł przyrost naturalny. Surowa ziemia nie mogła jednak wyżywić większej liczby ludzi, Norwegowie wyruszyli więc na morza w poszukiwaniu innych niż rolnictwo źródeł utrzymania.
Najpierw handlowali, głównie futrami fok i zwierzętami leśnymi oraz pszczelim woskiem. Gdy się zorientowali, że ich statki były najszybsze w Europie i łatwe do manewrowania, zaczęli najeżdżać, łupić i palić nadbrzeżne miasta. Często osiedlali się na nowych terenach, przyswajali lokalne języki i obyczaje. W tym czasie zmieniała się sytuacja polityczna w Europie, rosła potęga nowych władców Francji i Anglii. Kres podbojom wikingów położyła bitwa pod Hastings w 1066 r., kiedy Wilhelm Zdobywca, potomek wikingów, pokonał angielskiego króla Harolda i sam został władcą Anglii. Na podbitych ziemiach morscy rozbójnicy zajęli się tym, co robili ich krewniacy w rodzinnej Skandynawii: hodowlą i uprawą roli.
Upadek rzymskiej cnoty
Splot wielu przyczyn spowodował też upadek Imperium Rzymskiego, które przez ponad 400 lat rozciągało się wokół Morza Śródziemnego. Północne granice cesarstwa w Europie opierały się o Ren i Dunaj. Ogromne terytorium spinała sieć dróg, dzięki którym łatwo przemieszczały się armie i kwitł handel. Pax Romana strzegło kilkadziesiąt legionów. Już w V w. n.e. Cesarstwo Rzymskie na Zachodzie przestało jednak istnieć. Za tradycyjną datę jego końca przyjmuje się 4 września 476 r., kiedy germański wódz Odoaker obalił ostatniego cesarza Romulusa Augustulusa. Imperium nie upadło jednak dlatego, że barbarzyńskie plemiona urosły w siłę i zaatakowały stolicę cesarstwa. W 1984 r. niemiecki prof. Alexander Demandt doliczył się aż 210 teorii, które próbowały wyjaśnić upadek starożytnego Rzymu!
Brytyjski historyk Edward Gibbon twierdził w drugiej połowie XVIII wieku, że koniec Imperium Romanum nastąpił z przyczyn ideologicznych: Rzymianie utracili cnoty obywatelskie i motywację do obrony imperium. W legionach, składających się początkowo tylko z obywateli, po kilkuset latach byli głównie barbarzyńscy najemnicy, którzy nie mieli motywacji, aby bronić Rzymu przed innymi barbarzyńcami. Inni badacze zwrócili uwagę na fatalny system ekonomiczny cesarstwa. Dochody imperium pochodziły głównie z łupów wojennych, a to źródło wyschło w II wieku n.e., kiedy Rzymianie zahamowali terytorialną ekspansję. Cały czas rosły jednak koszty utrzymania armii i pełnego przepychu dworu cesarskiego. Kryzysowi ekonomicznemu towarzyszyło pogarszania się stanu zdrowia Rzymian. Życie większości obywateli w przeludnionych miastach urągało wszelkim zasadom higieny, a to sprzyjało epidemiom. W 165 r. n.e. powracające ze wschodu wojska rzymskie przywlokły chorobę, nazwaną zarazą Aureliusza, która uśmierciła w cesarstwie 5 mln ludzi. W 541 r. n.e. w Konstantynopolu wybuchła epidemia, która dotarła aż do Francji i zabiła 25 mln osób.
W XXI wieku ludziom grozi ocieplenie klimatu i kolejna epidemia, tym razem wywołana przez ptasią grypę. Jared Diamond twierdzi, że przyczyny upadku wielkich kultur są wciąż takie same, bo tacy sami są tworzący je ludzie. Zmieniają się tylko cywilizacje.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.