Jedynym cudem, który jeszcze może się zdarzyć, jest koniec świata Niemal nieprzytomny opadłem na krzesło i bezwiednie zacząłem prosić Maryję o wybaczenie" - tak biskup Girolamo Grillo wspominał chwilę, gdy ujrzał krwawe łzy płynące z oczu figurki Matki Boskiej. Pierwszy cud eucharystyczny opisał św. Cyprian. Pewna kobieta, która przechowywała hostię, co było wtedy dozwolone, schowała ją do skrzyni, bo straciła wiarę. Gdy otworzyła skrzynię, buchnął płomień. W VIII wieku w Lanciano zakonnikowi niedowiarkowi wino zamieniło się w krew, a hostia w ciało. Biolodzy z Uniwersytetu Sieneńskiego, którzy w 1971 r. zbadali relikwie, nie wykryli substancji konserwujących, a fragment - jak się okazało - ludzkiej tkanki serca nie miał śladów nacięć, co wyklucza możliwość pobrania go od dawcy. Krew ma podobno grupę AB, tak jak próbki z całunu turyńskiego.
Na relikwiach św. Andrzeja Apostoła przechowywanych w kościele środowisk twórczych w Warszawie od dwóch lat pojawiają się oleiste krople. Podobne zjawisko zaobserwowano na relikwiach św. Andrzeja we włoskim Amalfi. Z kolei z relikwii św. Mikołaja z Bari płynie ciecz zwana manną, która raz w roku jest pobierana przez otwór w sarkofagu. Ks. Wiesław Niewęgłowski przygotowuje dokumentację cudu relikwii św. Andrzeja, ale dotychczas tylko 14 zdarzeń z 400 przyjętych do zbadania przez Kongregację Spraw Kanonicznych uznano za niewytłumaczalne (jak podaje Saverio Gaeta w książce "Cuda. Kiedy nauka się poddaje"). Najsurowszy wobec cudów jest właśnie Kościół, często powołujący się na św. Jana od Krzyża, który w "Drodze na Górę Karmel" stwierdził, że objawienia obrażają Boga. Zdaniem teologów, Bóg wypowiedział się w Piśmie Świętym. Rozstępujące się morze, słup ognisty, słońce, które nieruchomieje na rozkaz Jozuego opisane w Starym Testamencie, dzieła Jezusa - to wszystko winno zaspokoić ludzki apetyt na cuda.
Madonna z pilotem
W XX wieku aż 200 figurek lub obrazów Matki Boskiej zalewało się krwawymi łzami, takimi, jakimi płakali grzesznicy w "Piekle" Dantego. Wielokrotnie - nawet przed kamerami telewizji - płakała figurka w japońskim Akita (1983), łzy roniła też figurka należąca do gospodyni domowej Olgi Rodriguez w Santiago de Chile (1992), a figurka w amerykańskim Lake Ridge (1992) płakała tak obficie, że trzeba ją było umieścić na półmisku. Żadnego z tych wydarzeń nie uznano za cud. W Lake Ridge Kościół nie wyraził nawet zgody na wszczęcie dochodzenia, a w wielu wypadkach nie zakończono naukowej weryfikacji zjawisk. W marcu 1995 r. w skromnej włoskiej rodzinie Gregorich z Civitavecchia krwawo zapłakała figurka Matki Boskiej. Klinika Gemellego potwierdziła, że w pobranych próbkach jest krew, ale nikt z rodziny Gregorich ani obecny przy objawieniu biskup Girolamo Grillo nie zgodzili się na pobranie krwi do analizy porównawczej. W Chile potwierdzono, że we łzach jest krew grupy 0 Rh+, a dwa lata temu w australijskim Rockingham - że łzy to perfumowana oliwa.
Chip Denman z amerykańskiego National Capital Area Skeptics, do którego należy 350 psychologów i fizyków krytycznie badających cuda, ułożył listę "sposobów na łzy". Wystarczy w oczy figurki wetrzeć chlorek wapnia, który kondensuje parę z powietrza i daje złudzenie łez, albo wetrzeć oliwę lub smalec - gdy temperatura wzrośnie, tłuszcz się rozpuści i spłynie jak łzy. Można również umieścić w kącikach oczu wężyki i pompować wodę nawet z dużej odległości. Prof. Luigi Garlaschelli z uniwersytetu w Pawii zauważył, że większość płaczących figurek (na przykład Madonna z Syrakuz) jest wykonana z gipsu pokrytego nieprzepuszczalną glazurą lub lakierem i pusta w środku. Jeśli figurkę napełni się wodą, gips ją wchłonie, a na zewnątrz krople wydostaną się dopiero przez dziurki wykonane na przykład w okolicy oczu. Ostatecznie łzy odarła z tajemniczości pewna firma we Florencji, która zaczęła produkować Madonny wypełnione wodą, zaopatrzone w pilota uruchamiającego płacz.
Zdaniem psychiatrów, doświadczenie cudu może wynikać ze zbiorowej ekstazy. Szarytka Barbara Sadowska opisuje napięcie wiernych, którzy w lipcu 1949 r. w Lublinie zobaczyli płaczący obraz Matki Boskiej Częstochowskiej: "Uniesienie ludzi było tak potężne, że również zaczęłam płakać, potem rzuciłam się na kolana". Inna teoria zwraca uwagę, że skutkiem ubocznym padaczki skroniowej, na którą mieli cierpieć św. Paweł, św. Teresa i Joanna dŐArc, mogą być silne doznania religijne, które neurolog David Bear z National Institutes of Health w USA nazywa zespołem ferworu religijnego. Zdaniem lekarzy, w czasie ataku padaczki tylna część płata ciemieniowego wykazuje osłabioną aktywność, a to powoduje, że identyfikujemy się z tłumem i jego doznaniami. Możliwe są również wizje, na przykład złudzenie, że obraz płacze.
- W przewlekłej padaczce często dochodzi do niedotlenienia mózgu i jego mikrouszkodzeń wskutek urazów. Psycholog David Lukoff odkrył głęboką religijność także u osób cierpiących na schizofrenię. Krwawe łzy widzą często kobiety w ciąży, co - zdaniem lekarzy - jest związane z burzą hormonalną, która może zaostrzyć chorobę psychiczną albo wywołać widzenia. Podobnie mogą zadziałać wysoka gorączka i stan po operacji.
Krew zmartwychwstania
Ekstaza od 1700 lat towarzyszy tłumom wiernych, którzy trzy razy w roku obserwują, jak w katedrze w Neapolu zaczyna się burzyć przechowywana w dwóch ampułkach krew świętego Januarego, który został ścięty w 305 r. Od tego czasu okresowo zmienia się nie tylko stan jej skupienia, ale także kolor - od brązu do czerwieni - i waga (aż o 26 g). Gdy we wrześniu 2005 r., w rocznicę męczeńskiej śmierci Januarego, znowu nastąpił cud, tłum wiwatował, wierząc, że jest to dobry znak dla Neapolu.
Benedykt XIV mówił: "Jest w Neapolu krew, która nie może się doczekać zmartwychwstania", ale od dawna mówi się też o manipulacji. Benedetto Croce opisywał zdarzenia rewolucji neapolitańskiej w 1799 r.: gdy oczekiwanie na cud przedłużało się i lud zaczął się burzyć, gubernator zwrócił się do kardynała, grożąc mu, że zapłaci głową, jeśli krew nie zacznie się zmieniać. Wtedy kardynał oddał fiolkę wikariuszowi, który sprawnie wpuścił do niej powietrze. Prof. Luigi Garlaschelli twierdzi, że mamy do czynienia z tiksotropią, czyli przechodzeniem żelu w stan ciekły. Żel tiksotropowy służy dziś do zabezpieczania podwozi. Przygotowanie takiej substancji było możliwe już w XIV wieku z użyciem deszczówki, węglanu wapnia, soli morskiej i chlorku żelaza. Inna teoria głosi, że ożywioną krew można spreparować ze sproszkowanej czekolady, cukru, kazeiny, soli i wody destylowanej.
Zdaniem prof. Leszka Królickiego, krajowego konsultanta ds. medycyny nuklearnej, naukowcy mogą dziś zweryfikować cud bez naruszania fiolek, w których jest krew św. Januarego. - Dzięki metodzie spektroskopowej można stwierdzić, czy w zamkniętym pojemniku jest krew: promienie rentgenowskie ulegają załamaniu i informują o składzie chemicznym substancji - mówi prof. Leszek Królicki. Poza tym skład chemiczny można zbadać rezonansem magnetycznym. Tomografia komputerowa, wnikająca w najgłębsze struktury, powie, w jakim stanie zachowała się relikwia, a także na co chorował przyszły święty.
Żywe zwłoki
Żadnych tajemnic nie mają przed naukowcami także niezniszczalne ciała zmarłych, choć przeciętnego człowieka zdumiewa, że na przykład św. Bernadetta z Lourdes, zmarła w 1879 r., podczas kilku ekshumacji (ostatnio w 1919 r.) wyglądała, jakby spała. Jak żywe wyglądają też zwłoki św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Avili, którą pochowano bez balsamowania. Mimo to jej ciało - wydobyte 178 lat po śmierci - wydzielało krew i pachniało kwiatami. Zdaniem prof. Bogdana Ciszka z Collegium Anatomicum Akademii Medycznej w Warszawie, jest kilka przyczyn tego zjawiska: idealnie zakonserwować mogą się ciała osób, które były szczupłe, gdyż ich tkanki wysychają, nie zmieniając grubości, co daje wrażenie, że zmarły wygląda jak za życia. Także ciała osób, które zmarły śmiercią gwałtowną, a były zdrowe, lepiej wyglądają po śmierci.
Ważne jest też miejsce pochówku. Jeśli gleba ma wysoki odczyn zasadowy i jest bardzo wilgotna, to następuje inwazja bakterii i ekspresowy rozkład ciała. Naturalnej mumifikacji sprzyja zamarznięta ziemia i dlatego zachowane ciała znajduje się w tundrze, a także w torfowiskach, które zawierają substancje konserwujące tkanki. Mumifikacji sprzyjają także miejsca przewiewne, na przykład jaskinie. - Zapach kwiatów wydzielany przez niektóre zwłoki, np. św. Teresy z Avili, która po śmierci miała pachnieć fiołkami i irysami, może pochodzić z zakażenia, najczęściej pałeczkami ropy błękitnej - mówi prof. Bogdan Ciszek. - Wrażenie krwi wypływającej z martwego od dawna ciała mogą dawać sustancje, które powstały w efekcie działania kolonii bakterii lub grzybów.
Kościół nie od razu czcił święte zwłoki. Początkowo uważano, że brak rozkładu ciała jest oznaką działania sił zła, a ekskomunika głosiła, że ciało grzesznika "po śmierci pozostanie nie zniszczone jak kamień i żelazo". Dopiero w XVIII wieku zaczęła obowiązywać podwójna doktryna, mówiąca, że cudownie zachowane zwłoki mogą być nagrodą od Boga.
Według filozofa Leszka Kołakowskiego, "człowiek potrzebuje czegoś, co przekracza rozum. Potrzebuje sposobu wyjaśniania świata". Prof. Jan Andrzej Kłoczowski z PAT zapewnia, że katolik nie musi wierzyć w cuda, ale zainteresowanie nimi jest ogromne. Wielu ludzi łaknie cudu, by się utwierdzić w wierze lub do niej przekonać. Ks. Andrzej Anderwald, adiunkt z Katedry Teologii Uniwersytetu Opolskiego, naliczył 37 tys. stron internetowych o cudach i zgadza się ze św. Tomaszem z Akwinu, który w "Summie teologicznej" określa cud jako "coś, co uczynił Bóg poza porządkiem natury". Choć Akwinata ostrzegał, że za swoje najlepsze dzieło Pan Bóg uważał rozum. Jedynym cudem, który jeszcze może się zdarzyć, jest koniec świata.
Madonna z pilotem
W XX wieku aż 200 figurek lub obrazów Matki Boskiej zalewało się krwawymi łzami, takimi, jakimi płakali grzesznicy w "Piekle" Dantego. Wielokrotnie - nawet przed kamerami telewizji - płakała figurka w japońskim Akita (1983), łzy roniła też figurka należąca do gospodyni domowej Olgi Rodriguez w Santiago de Chile (1992), a figurka w amerykańskim Lake Ridge (1992) płakała tak obficie, że trzeba ją było umieścić na półmisku. Żadnego z tych wydarzeń nie uznano za cud. W Lake Ridge Kościół nie wyraził nawet zgody na wszczęcie dochodzenia, a w wielu wypadkach nie zakończono naukowej weryfikacji zjawisk. W marcu 1995 r. w skromnej włoskiej rodzinie Gregorich z Civitavecchia krwawo zapłakała figurka Matki Boskiej. Klinika Gemellego potwierdziła, że w pobranych próbkach jest krew, ale nikt z rodziny Gregorich ani obecny przy objawieniu biskup Girolamo Grillo nie zgodzili się na pobranie krwi do analizy porównawczej. W Chile potwierdzono, że we łzach jest krew grupy 0 Rh+, a dwa lata temu w australijskim Rockingham - że łzy to perfumowana oliwa.
Chip Denman z amerykańskiego National Capital Area Skeptics, do którego należy 350 psychologów i fizyków krytycznie badających cuda, ułożył listę "sposobów na łzy". Wystarczy w oczy figurki wetrzeć chlorek wapnia, który kondensuje parę z powietrza i daje złudzenie łez, albo wetrzeć oliwę lub smalec - gdy temperatura wzrośnie, tłuszcz się rozpuści i spłynie jak łzy. Można również umieścić w kącikach oczu wężyki i pompować wodę nawet z dużej odległości. Prof. Luigi Garlaschelli z uniwersytetu w Pawii zauważył, że większość płaczących figurek (na przykład Madonna z Syrakuz) jest wykonana z gipsu pokrytego nieprzepuszczalną glazurą lub lakierem i pusta w środku. Jeśli figurkę napełni się wodą, gips ją wchłonie, a na zewnątrz krople wydostaną się dopiero przez dziurki wykonane na przykład w okolicy oczu. Ostatecznie łzy odarła z tajemniczości pewna firma we Florencji, która zaczęła produkować Madonny wypełnione wodą, zaopatrzone w pilota uruchamiającego płacz.
Zdaniem psychiatrów, doświadczenie cudu może wynikać ze zbiorowej ekstazy. Szarytka Barbara Sadowska opisuje napięcie wiernych, którzy w lipcu 1949 r. w Lublinie zobaczyli płaczący obraz Matki Boskiej Częstochowskiej: "Uniesienie ludzi było tak potężne, że również zaczęłam płakać, potem rzuciłam się na kolana". Inna teoria zwraca uwagę, że skutkiem ubocznym padaczki skroniowej, na którą mieli cierpieć św. Paweł, św. Teresa i Joanna dŐArc, mogą być silne doznania religijne, które neurolog David Bear z National Institutes of Health w USA nazywa zespołem ferworu religijnego. Zdaniem lekarzy, w czasie ataku padaczki tylna część płata ciemieniowego wykazuje osłabioną aktywność, a to powoduje, że identyfikujemy się z tłumem i jego doznaniami. Możliwe są również wizje, na przykład złudzenie, że obraz płacze.
- W przewlekłej padaczce często dochodzi do niedotlenienia mózgu i jego mikrouszkodzeń wskutek urazów. Psycholog David Lukoff odkrył głęboką religijność także u osób cierpiących na schizofrenię. Krwawe łzy widzą często kobiety w ciąży, co - zdaniem lekarzy - jest związane z burzą hormonalną, która może zaostrzyć chorobę psychiczną albo wywołać widzenia. Podobnie mogą zadziałać wysoka gorączka i stan po operacji.
Krew zmartwychwstania
Ekstaza od 1700 lat towarzyszy tłumom wiernych, którzy trzy razy w roku obserwują, jak w katedrze w Neapolu zaczyna się burzyć przechowywana w dwóch ampułkach krew świętego Januarego, który został ścięty w 305 r. Od tego czasu okresowo zmienia się nie tylko stan jej skupienia, ale także kolor - od brązu do czerwieni - i waga (aż o 26 g). Gdy we wrześniu 2005 r., w rocznicę męczeńskiej śmierci Januarego, znowu nastąpił cud, tłum wiwatował, wierząc, że jest to dobry znak dla Neapolu.
Benedykt XIV mówił: "Jest w Neapolu krew, która nie może się doczekać zmartwychwstania", ale od dawna mówi się też o manipulacji. Benedetto Croce opisywał zdarzenia rewolucji neapolitańskiej w 1799 r.: gdy oczekiwanie na cud przedłużało się i lud zaczął się burzyć, gubernator zwrócił się do kardynała, grożąc mu, że zapłaci głową, jeśli krew nie zacznie się zmieniać. Wtedy kardynał oddał fiolkę wikariuszowi, który sprawnie wpuścił do niej powietrze. Prof. Luigi Garlaschelli twierdzi, że mamy do czynienia z tiksotropią, czyli przechodzeniem żelu w stan ciekły. Żel tiksotropowy służy dziś do zabezpieczania podwozi. Przygotowanie takiej substancji było możliwe już w XIV wieku z użyciem deszczówki, węglanu wapnia, soli morskiej i chlorku żelaza. Inna teoria głosi, że ożywioną krew można spreparować ze sproszkowanej czekolady, cukru, kazeiny, soli i wody destylowanej.
Zdaniem prof. Leszka Królickiego, krajowego konsultanta ds. medycyny nuklearnej, naukowcy mogą dziś zweryfikować cud bez naruszania fiolek, w których jest krew św. Januarego. - Dzięki metodzie spektroskopowej można stwierdzić, czy w zamkniętym pojemniku jest krew: promienie rentgenowskie ulegają załamaniu i informują o składzie chemicznym substancji - mówi prof. Leszek Królicki. Poza tym skład chemiczny można zbadać rezonansem magnetycznym. Tomografia komputerowa, wnikająca w najgłębsze struktury, powie, w jakim stanie zachowała się relikwia, a także na co chorował przyszły święty.
Żywe zwłoki
Żadnych tajemnic nie mają przed naukowcami także niezniszczalne ciała zmarłych, choć przeciętnego człowieka zdumiewa, że na przykład św. Bernadetta z Lourdes, zmarła w 1879 r., podczas kilku ekshumacji (ostatnio w 1919 r.) wyglądała, jakby spała. Jak żywe wyglądają też zwłoki św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Avili, którą pochowano bez balsamowania. Mimo to jej ciało - wydobyte 178 lat po śmierci - wydzielało krew i pachniało kwiatami. Zdaniem prof. Bogdana Ciszka z Collegium Anatomicum Akademii Medycznej w Warszawie, jest kilka przyczyn tego zjawiska: idealnie zakonserwować mogą się ciała osób, które były szczupłe, gdyż ich tkanki wysychają, nie zmieniając grubości, co daje wrażenie, że zmarły wygląda jak za życia. Także ciała osób, które zmarły śmiercią gwałtowną, a były zdrowe, lepiej wyglądają po śmierci.
Ważne jest też miejsce pochówku. Jeśli gleba ma wysoki odczyn zasadowy i jest bardzo wilgotna, to następuje inwazja bakterii i ekspresowy rozkład ciała. Naturalnej mumifikacji sprzyja zamarznięta ziemia i dlatego zachowane ciała znajduje się w tundrze, a także w torfowiskach, które zawierają substancje konserwujące tkanki. Mumifikacji sprzyjają także miejsca przewiewne, na przykład jaskinie. - Zapach kwiatów wydzielany przez niektóre zwłoki, np. św. Teresy z Avili, która po śmierci miała pachnieć fiołkami i irysami, może pochodzić z zakażenia, najczęściej pałeczkami ropy błękitnej - mówi prof. Bogdan Ciszek. - Wrażenie krwi wypływającej z martwego od dawna ciała mogą dawać sustancje, które powstały w efekcie działania kolonii bakterii lub grzybów.
Kościół nie od razu czcił święte zwłoki. Początkowo uważano, że brak rozkładu ciała jest oznaką działania sił zła, a ekskomunika głosiła, że ciało grzesznika "po śmierci pozostanie nie zniszczone jak kamień i żelazo". Dopiero w XVIII wieku zaczęła obowiązywać podwójna doktryna, mówiąca, że cudownie zachowane zwłoki mogą być nagrodą od Boga.
Według filozofa Leszka Kołakowskiego, "człowiek potrzebuje czegoś, co przekracza rozum. Potrzebuje sposobu wyjaśniania świata". Prof. Jan Andrzej Kłoczowski z PAT zapewnia, że katolik nie musi wierzyć w cuda, ale zainteresowanie nimi jest ogromne. Wielu ludzi łaknie cudu, by się utwierdzić w wierze lub do niej przekonać. Ks. Andrzej Anderwald, adiunkt z Katedry Teologii Uniwersytetu Opolskiego, naliczył 37 tys. stron internetowych o cudach i zgadza się ze św. Tomaszem z Akwinu, który w "Summie teologicznej" określa cud jako "coś, co uczynił Bóg poza porządkiem natury". Choć Akwinata ostrzegał, że za swoje najlepsze dzieło Pan Bóg uważał rozum. Jedynym cudem, który jeszcze może się zdarzyć, jest koniec świata.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.