- Literatura
Sława - kraj
Siła rzemiosła
Pstrokata formalnie, pusta fabularnie, a przy tym niechlujna językowo i pełna kalkomanii jest najczęściej współczesna młoda proza. Klasyczna narracja, która przywraca wiarę w polszczyznę, i dar snucia historii to w polskiej literaturze rzadka kombinacja. Ta sztuka udała się w tym roku m.in. Markowi Krajewskiemu w jego kolejnym wrocławskim kryminale. Udała się Zbigniewowi Mentzlowi, ale przede wszystkim Eustachemu Rylskiemu, który napisał powieść z epickim rozmachem. Mentzel we "Wszystkich językach świata" w uczciwy sposób pokazuje losy inteligencji w komunistycznej Polsce. Rylski w powieści "Warunek" wkomponował dziewiętnastowieczny język w zajmującą fabułę, stając się murowanym kandydatem do najważniejszych laurów literackich (jeden już ma na koncie - Nagrodę im. Mackiewicza za "Człowieka w cieniu"). To literatura odwołująca się do najlepszych tradycji.
Chała - kraj
Wzlot i upadek Masłowskiej
Sztucznie pompowany balon pod nazwą Dorota Masłowska pękł z hukiem tego roku. Nie dało się tym razem nabrać ponad 100 tys. Polaków na literacką wydmuszkę, choć - niestety - prawie co trzeci nabywca debiutanckiej dresiarskiej powieści skusił się na "Pawia królowej" (sprzedaż zatrzymała się na 30 tys. egzemplarzy). Ruch w księgarniach był tylko na początku, sztucznie podsycany peanami warszawskich krytyków i medialnym szumem. Teraz, jak podkreślają księgarze, nie ma zainteresowania ani pierwszą, ani drugą książką Masłowskiej. Nie zachwycili się nią też zachodni czytelnicy. Mimo rzekomego sukcesu Masłowskiej za granicą, pozostaje ona pisarką gminną (gmina Warszawa Centrum).
Sława - świat
Dobre bajanie
Mikołajek to symbol francuskiej literatury dziecięcej. Odnalezienie przez Annę, córkę Rene Gościnnego, nieznanych rękopisów o Mikołajku sprawiło, że na nowo powrócił do kanonu światowego. Tylko we Francji w ciągu pierwszych trzech miesięcy sprzedano 500 tys. egzemplarzy. Bezpretensjonalność tej prozy sprawia, że przygody kilkulatka są czytane także przez dorosłych. "Nowe przygody Mikołajka", wydane zaledwie w listopadzie, w Polsce sprzedały się już w 115 tys. egzemplarzy (w efekcie Nasza Księgarnia, pierwszy wydawca serii, wznowiła dotychczasowe części). Na świecie można zaobserwować powrót do klasyki literatury dziecięcej, w czym pomagają kinowe ekranizacje - na fali sukcesu filmu "Charlie i fabryka czekolady" wzrosło zainteresowanie twórczością Roberta Dahla. Podobnie rzecz się ma z C.S. Lewisem i "Opowieściami z Narnii". Okazuje się, że upływ czasu im nie szkodzi. Jednocześnie najpopularniejszy ostatnio czarodziej świetnie sobie radzi z konkurencją. W lipcu anglojęzyczną premierę miała szósta część - "Harry Potter i Książę Półkrwi" - która w ciągu zaledwie doby sprzedała się w 9 mln egzemplarzy!
Chała - świat
Kod za kodem
Sukces Dana Browna to miliony sprzedanych egzemplarzy i bliska finału ekranizacja "Kodu Leonarda da Vinci". Ale to też fabryczne powielanie tego, co czytelnik Browna już zna, a więc tworzenie atmosfery spisków. Marni pisarze wyczuli koniunkturę i zalała nas fala powieści pisanych w manierze Browna, jak w wypadku "Ostatniego templariusza" Raymonda Khoury'ego czy "Atlantydy" Davida Gibbinsa. Tylko czekać, kiedy w Polsce pojawi się kolejny klon Browna.
- Teatr
Sława - kraj
Maja z jajami
Wychodzi na to, że najostrzejszym facetem polskiego teatru jest... Maja Kleczewska. Spośród bodaj dziesięciu nowych inscenizacji "Makbeta", jakie straszą w kraju (z okropnym spektaklem Andrzeja Wajdy na czele), to właśnie jej wersja okazała się najlepsza. Owszem, jest wulgarna, ale zmusza do refleksji. Poprawnych politycznie przyprawia o ból serca (trzy wiedźmy to para bezpłciowców plus stara k...), ale daje powód do optymizmu. Bo para Makbetów - współczesnych chamskich gangsterów - też ostatecznie przegrywa, a skandal obyczajowy, jaki wybuchł w Opolu, ośmieszył tylko miejscową kołtunerię. "Makbet", reż. Maja Kleczewska, Teatr im. Jana Kochanowskiego, Opole
Chała - kraj
Znachor Haust
Utalentowany, a na pewno popularny aktor - Michał Żebrowski, reżyserka nagrodzona w Gdyni Złotymi Lwami - Magdalena Piekorz - i pisarz, laureat Nike - Wojciech Kuczok. Trudno sobie wyobrazić silniejszą reprezentację artystyczną trzydziestolatków, którzy... wypichcili niestrawny pasztet. Ze sceny wieje nudą, sztucznością i niezamierzoną śmiesznością. Czy monolog z życia terapeuty alkoholika jest tylko wypadkiem przy pracy, czy też nagą prawdą o kondycji rzekomo wybitnych artystów, zapewne dowiemy się niebawem. "Doktor Haust", reż. Magdalena Piekorz, teatr Studio, Warszawa
- Muzyka
Sława - kraj
Trzeci muzyczny świat
Nie polscy, ale zagraniczni artyści pracowali w tym roku na wydarzenie muzyczne w Polsce. Polska muzyka rozrywkowa już dawno utraciła nawet pozór oryginalności, zaś to, co wykonawcy - nawet ci uchodzący za ważnych - nazywają własnym stylem, jest tak naprawdę tylko rutyną. Młodzi stawiają na sprawdzone formuły, które gwarantują im obecność na różnych festiwalach i imprezach, w większości zawłaszczonych przez stacje telewizyjne. Może się komuś nie podobać Jean-Michel Jarre, U2, Sting czy The White Stripes, ale ich muzyka i prezentacje przypominały boleśnie, że jesteśmy nie jakąś drugą światową ligą muzyczną, lecz trzecim światem.
Chała - kraj
Konkurs kumoterstwa
Z jednej strony sukces, z drugiej - porażka, to najkrótsza recenzja tegorocznego Konkursu Chopinowskiego. Dla Polaków z oczywistych względów festiwal okazał się szczęśliwy. O ile o wygranej Rafała Blechacza nie ma co dyskutować, o tyle pozostałe decyzje jury wydają się niezrozumiałe. Niedopuszczenie do dalszych etapów Ingolfa Wundera, który znakomicie zaprezentował się w Warszawie w dojrzałym i zróżnicowanym repertuarze, od razu budzi skojarzenie z wyeliminowaniem Ivo Pogorelicha podczas konkursu w 1980 r. Wątpliwości budzi też udział w konkursie wielu uczniów członków jury. Popyt na Chopina jest, ale należy pomyśleć nad zmianą standardów, jakie obowiązują w konkursie.
Zła i gorsza
Chyba nawet Leopold Tyrmand, autor "Złego", nie wymyśliłby dla swoich bohaterów tak wykwintnych ksywek: Mandaryna i Doda Elektroda. Te dwie niewiasty odpowiedzialne są za największy muzyczny obciach roku 2005, jakim stała się ich rywalizacja podczas festiwalu w Sopocie. Pomijając fakt, że dwa tygodnie przed tą fetą, zaadoptowaną przez TVN, ni z tego, ni z owego dawny gospodarz, czyli TVP, przebudził się i zafundował telewidzom alternatywny festiwal sopocki, to dzięki Mandarynie i Dodzie chyba po raz pierwszy w dziejach rodzimej estrady staliśmy się świadkami zażartej walki o tytuł najgorszej polskiej piosenkarki. Kwestia ta pozostała nie rozstrzygnięta, więc proponujemy na przyszły rok zastąpienie mikrofonów ringiem wypełnionym kisielem. Będzie śmieszniej.
- Film
Chała - kraj
Stowarzyszenie umarłych reżyserów
Nie ma niczego, co można zapisać po stronie wydarzeń roku w polskim filmie. Oprócz przyzwoitego "Komornika" w 2005 r. nie wszedł na ekrany film godny uwagi. Mało tego - aż kilka tytułów, by wspomnieć "Czas surferów", "Rh+" czy "Lekarza drzew", może stanąć do walki z "Enduro Bojz" o miano najgorszego polskiego filmu wszech czasów. Wraz ze zjazdem naszej rodzimej kinematografii po równi pochyłej w górę wystrzelił wskaźnik dobrych nastrojów twórców. Otrzymali oni z rąk byłego ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego ustawę, dzięki której koszty produkcji wykwitów ich imaginacji spadną na podatnika. Łupy z tej ściepy będą dzielić sami filmowcy - jak zwykle między siebie i protegowanych.
Chała - świat
Mistrzowie bubla
Najpierw Oliver Stone uraczył nas człapiącym w sandałach przez starożytny świat "Aleksandrem", a wraz z nadejściem wiosny Ridley Scott spłodził "Królestwo niebieskie" żałośnie politycznie poprawną wizję wypraw krzyżowych. A latem dobił wszystkich Steven Spielberg swoją wersją "Wojny światów".
- Plastyka
Sława - kraj
Człowiek to brzmi okropnie
Maciejowi Świeszewskiemu, profesorowi gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, należy się uznanie za cierpliwość (ukończył swoje opus magnum, czyli obraz "Ostatnia wieczerza") i doskonały warsztat. Świeszewski udowodnił, że jedno (ale dobre) dzieło może narobić więcej szumu niż niejedna wielka wystawa. Nad gigantyczną "Ostatnią wieczerzą" napracował się nie mniej niż Dan Brown nad swoim "Kodem Leonarda da Vinci". "Ostatnia wieczerza" jest obrazem inspirowanym nie tylko Ewangelią, ale też matematyką, gnozą i kabałą. Obraz jest swego rodzaju portretem ludzkości. Jak ona wypada? Pyszałkowato i destrukcyjnie. U Świeszewskiego namalowane owady są większe od człowieka, bo - jak twierdzi artysta - symbolizują, że nasza duma z bycia człowiekiem jest po prostu żenująca.
Chała - kraj
Teatr (groteski) na aukcji
Dr Łukasz Kossowski po prostu się skompromitował: nie tylko dopuścił do sprzedaży sfałszowaną pracę, ale jeszcze pozwał do sądu osobę, która zarzuciła mu niekompetencję - Janusza Miliszkiewicza, współpracownika "Rzeczpospolitej". Pierwsi pisaliśmy ("Teatr na aukcji", nr 10/2004), że w Polsce eksperci nie ponoszą odpowiedzialności za pomyłki. Dziennikarze "Rzeczpospolitej" i TVN poszli o krok dalej, organizując prowokację. Poprosili artystę młodszego pokolenia, by na podstawie pasteli Franciszka Starowieyskiego stworzył podróbkę. Podrobioną pracę za zgodą Starowieyskiego wystawiono na aukcji. Teraz Kossowski (już przed sądem) twierdzi, że nie ten obraz oceniał. Trzy miliony widzów TVN widziało jednak coś innego.
Sława - świat
Picasso w Teheranie
Gdyby nie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Teheranie, w tym roku trudno byłoby wybrać choć jedną odkrywczą i wyjątkową wystawę sztuki. Wystawa "Modern Art Movement" to najbardziej interesująca prezentacja dzieł, które leżały w magazynach przez 26 lat. Kolekcja największych artystów sztuki europejskiej i północnoamerykańskiej powstała w latach 70. dzięki żonie szacha - Farah Pahlavi. W bogatych zbiorach niezwykle cenne są obrazy Picassa. Żona szacha chwaliła się, że jej kolekcja kosztowała mniej niż jeden z samolotów (jumbo jet) męża. Dzisiaj tylko za dwa obrazy Picassa można kupić jumbo jeta. I to w wersji Air Force One.
Chała - świat
Krew menstruacyjna w Wenecji
Najnudniejszą imprezę plastyczną 2005 r., czyli 51. Biennale w Wenecji, zdominowała ultrafeministyczna ideologia. W sali weneckiego arsenału pod sufitem zawieszono gigantyczny żyrandol z higienicznych tamponów, wykonany przez portugalską artystkę Joanę Vasconcelos. W kolejnych salach można było obejrzeć artystkę znaczącą swoje ślady menstruacyjną krwią. Tego było już za wiele nawet dla innych twórców, dlatego w pierwszych dniach biennale przed galerią Giardini odbywały się ich protesty przeciw odchodzeniu od tzw. sztuki czystej. Protestowali m.in. słynni rzeźbiarze Matteo Lo Greco i Patrick Mimran. Ten ostatni rozdawał ulotki z manifestem "Sztuka nie musi być brzydka, żeby była mądra".
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.