Modne stało się zaprzeczanie oczywistym faktom, jak wzrost gospodarki i szybki wzrost konsumpcji Jakie było to pierwsze pięciolecie XXI wieku? Dla Polski, dla świata? Gorsze czy lepsze od ostatniego dziesięciolecia tego makabrycznego wieku XX, który na szczęście skończył się w roku 1989 wraz z upadkiem totalitaryzmu? Zdaniem jastrzębi z PiS, całe to piętnastolecie było dla Polski fatalne, niemal tak złe jak 45-lecie PRL. Zresztą, co tu dużo mówić, zdaniem Samoobrony, sojusznika PiS, znacznie lepsze od III Rzeczypospolitej były lata 80. Niestety, mamy pod koniec roku 2005 urodzaj na błędne oceny, demagogię i analfabetyzm. Już dawno nie obserwowaliśmy tak buńczucznego obnoszenia się z ignorancją jak dzisiaj. Modne stało się zaprzeczanie faktom, takim jak wzrost gospodarki i szybki wzrost spożycia. Modne stało się pokazywanie i prezentowanie marginesu jako czegoś reprezentatywnego dla całości. Tak jakby konny wóz miał byś w Polsce nadal typowym środkiem transportu.

Mijające szesnastolecie zasługuje oczywiście na bardziej obiektywne oceny, zarówno w skali światowej, jak i naszego zaścianka. Z globalnego punktu widzenia pierwsze lata XXI wieku nie były weselsze od końcówki wieku poprzedniego. Lata 90. to okres ekspansji gospodarczej i renesansu politycznego po obaleniu totalitaryzmu. Natomiast lata 2001-2005 to czas zderzenia z terroryzmem i wyzwaniami wobec współczesnej kultury i cywilizacji, choćby
ze strony islamskiego fundamentalizmu. To lata ekonomicznej ekspansji Chin i nawrotu lewactwa pod nazwą anty- czy alterglobalizmu. Ciekawe, że sto lat temu można było zaobserwować podobne kontrasty. Lata 1890-1900 to czas względnego spokoju i niezwykle szybkiego postępu technicznego. Dopiero rok 1900 przyniósł gwałtowne zaostrzenie konfliktów. Powstanie bokserów w Chinach, wojna Brytyjczyków z Burami, wojna japońsko-rosyjska 1904-l905, rewolucja 1905 r. w Rosji carskiej i w Polsce, zmiana sojuszy w Europie - wszystko to przeobraziło świat. Choć wiek XIX zakończył się definitywnie dopiero w roku l9l4, jednak kontrast między kalendarzowym końcem tego stulecia największego postępu w dziejach a tym, co nastąpiło po roku 1900, był uderzający. W Polsce tych lat nastąpiło odrodzenie ruchu niepodległościowego, zarówno w wersji endeckiej, jak i PPS-owskiej, i to we wszystkich trzech zaborach. Niestety, odzyskana niepodległość nie przezwyciężyła ślepej nienawiści, która doprowadziła do zamordowania prezydenta Narutowicza przez elitarnego przecież endeka. Na szczęście polityczne konflikty 20-lecia nie przeszkodziły rozwojowi gospodarki pobudzanej przez Eugeniusza Kwiatkowskiego. Pomnijmy tylko, że był on zwolennikiem twardej gospodarki rynkowej, a nie dodrukowywania banknotów. W drugiej połowie lat 30. inflacja w Polsce była zerowa, a kraj się rozwijał.
Doganianie świata
Jak na tym historycznym tle wygląda Polska ostatnich szesnastu lat? Lata 1990-2000 to przecież czas autentycznego odrodzenia politycznego i gospodarczego, trudnego doganiania świata, który uciekł nierynkowemu totalitaryzmowi. Niestety, to również czas ujawniania się skutków długotrwałego zniewolenia umysłów, rosnącego kontrastu między tymi, którzy tworzą, a tymi, którzy liczą na wzrost świadczeń ze strony kolejnych ekip rządowych. Uzyskany w tamtym dziesięcioleciu wzrost gospodarki był rezultatem aktywności nowego sektora prywatnego, a nie przekształceń ustrojowych sektora państwowego, wyciągającego nam z kieszeni ogromne pieniądze. Kosztowne i częściowo błędne reformy roku 1999 nie potrafiły zaangażować biernego społeczeństwa. Wyczerpanie się ekstensywnych czynników wzrostu i pogorszenie światowej koniunktury spowodowało spadek tempa wzrostu gospodarki w latach 2001-2002 i przyczyniło się do zwycięstwa lewicy w pierwszych po roku 2000 wyborach. Ostatnie lata przyniosły jednak poprawę koniunktury i ponowne przyspieszenie wzrostu. W 2004 r. Polska stała się członkiem Unii Europejskiej i coraz bardziej widoczne stawały się efekty restrukturyzacji, prywatyzacji i integracji. Nie udało się wprawdzie radykalnie zmniejszyć bezrobocia i dostatecznie zwiększyć stopy inwestycji, ale obszary biedy zostały poważnie ograniczone. Społeczeństwo się bogaci nieco przedwcześnie kosztem rosnącego długu publicznego, który jak miecz Damoklesa wisi nad polską gospodarką.
Pięciolecie 2001-2005 obfitowało w rozmaite perturbacje na polskiej scenie politycznej i "aferalnej". Wszystko to nie upoważnia jednak do pejoratywnych ocen wielkiego przecież dorobku III Rzeczypospolitej. Negacja tego dorobku przez rzekomą prawicę szkodzi dobremu imieniu naszego kraju, który w ostatnim piętnastoleciu awansował do grona liczących się członków wspólnoty europejskiej i światowej. Obyśmy nie musieli się wstydzić za IV Rzeczpospolitą, jej ekipy rządowe i ugrupowania polityczne.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.