Pierwszy ranking najlepszych klubów w Polsce: 1. Club Hotl 2. Milch 3. Crossed Club, 4. Utopia, 5. Fabryka Trzciny

W głównych miastach Polski działa już prawie tysiąc tanecznych klubów. W porównaniu choćby z Wielką Brytanią, gdzie w samym Londynie jest ich blisko trzysta, to ciągle mało, ale zaledwie trzy lat temu było ich u nas o połowę mniej. W dodatku coraz więcej rodzimych klubów to już nie jedynie odmiany dyskotek, gdzie jedynymi atrakcjami są didżeje i kolorowe drinki, lecz stają się one prawdziwymi instytucjami kulturalno-społecznymi, w których odbywają się pokazy mody, wernisaże, przeglądy filmów, spektakle teatralne, festiwale gotowania czy warsztaty fotograficzne. Dlatego "Wprost" postanowił się przyjrzeć bliżej temu zjawisku i stworzył ranking najlepszych polskich klubów. Niezbędnik clubbera podpowiada, w których miejscach warto bywać.
Marcinkiewicz on off
A sytuacja na klubowym rynku jest dynamiczna. "Topowe miejscówki", jak warszawskie Labo i Piekarnia, trójmiejskie GGOG czy małopolskie Miasto Krakoff, to już przeszłość. Z badań Ipsos wynika, że polski klub jest na topie przez 15 miesięcy, później jego miejsce zajmuje nowa "miejscówka". Dlatego wyniki naszego rankingu, w którym trzy pierwsze miejsca zajęły lokale istniejące niecały rok, dziwią tylko na pierwszy rzut oka. Rządzą tu bowiem te same zasady co w świecie mody - liczy się pierwsze wrażenie. Gdy ono przemija, dandysi szukają nowych kreacji, a klubowicze nowych "miejscówek".
Warszawski Club Hotl i szczeciński Crossed Club to typowi reprezentanci tych klubów, które dominują w Polsce od początku XXI wieku. Prekursorem stylu stała się warszawska Piekarnia - jej atrakcyjność polegała na puszczaniu dość łatwej w odbiorze muzyki (przeważnie house'u), która pozwalała zapełnić spore pomieszczenia klubowe i sprzedać dużo piwa, drinków i red bulla. Club Hotl i Crossed Club podążają tą drogą, ale przebijają konkurencję świetną lokalizacją oraz elegancją. W tych klubach odnajdują się ludzie, którzy pięć lat temu bawili się w Piekarni - są teraz starsi, więc bardziej niż kiedyś cenią sobie komfort, a jednocześnie dalej lubią się bawić w rytmie techno. Oba te kluby stwarzają im taką możliwość.
Innym miejscem jest Milch. - Naszym zamiarem nie było stworzenie klubu, do którego będą wpadali ludzie, aby potańczyć. U nas nie ma nawet tradycyjnego parkietu! Zamiast tego jest dużo niewielkich pomieszczeń, gdzie można spokojnie porozmawiać, zawrzeć nowe znajomości. Jest u nas bardziej jak na domówce niż w klubie - tłumaczy Olivier Janiak, prezenter telewizyjny i jeden z właścicieli klubu. Największym atutem Milch (podobnie jak Utopii, czwartej w zestawieniu) jest regularna obecność celebrities. Milch jest klubem gwiazd show-biznesu, co zapewnia nie tylko osoba właściciela, ale i odbywające się tam imprezy zamknięte, jak choćby promocje ekskluzywnych kosmetyków. Utopia z kolei jest Mekką najbardziej znanych projektantów i miłośników mody. Wystarczy tu przyjść w weekend, by się zorientować w aktualnych światowych trendach. Pikanterii dodaje fakt, że długo było to miejsce utożsamiane ze środowiskiem gejowskim (podobnie jak Tomba Tomba - 19. w rankingu). W odosobnionym VIP roomie Utopii można było także spotkać tak zaskakujących gości, jak choćby poseł SLD Ryszard Kalisz. Z kolei na parkietach warszawskiego On Off i sopockiego Sfinksu bawił się w tym roku Kazimierz Marcinkiewicz.
Oczywiście, podstawą clubbingu pozostaje muzyka i pod tym względem czołowe polskie kluby nie mają się czego wstydzić. - Wczoraj skończyłem remiksować nową Madonnę. Posłuchajcie! - rzucił klubowiczom z Utopii Junior Vasquez, jeden z najpopularniejszych didżejów świata, współpracujący na co dzień z Justinem Timberlake'em czy Janet Jackson. Polskie kluby zapraszają obecnie na didżejskie sety najbardziej uznanych twórców muzyki klubowej. Mimo opłacenia honorarium (zwykle kilkanaście tysięcy dolarów), przelotu, hotelu i ochrony, sprowadzenie gwiazdy zwraca się, bo podnosi prestiż miejsca (wejście do klubów często jest bezpłatne). Oprócz Vasqueza i Utopia gościła m.in. Tima Deluxe (pracował m.in. z Kylie Minogue i The White Stripes) i Boba Sinclaira. Sopocki Sfinx zdobywcę nagrody Grammy Rogera Sancheza, w warszawskiej Fabryce Trzciny i poznańskim SQ grał Matthew Herbert, zaś w krakowskiej Rdzy - Howie B, producent piosenek U2 i Bjork. W warszawskim M25 w tym roku pojawili się The Hacker i David Carretta, klub nawiązał też współpracę z berlińskim klubem Tresor, dzięki czemu regularnie przyjeżdżają do niego didżeje z nim związani (m.in. Neil Landstrumm, Robert Hood, Dave Tarrida). Dzieje się tak dlatego, że polskie kluby mają ambicje się stać wpływowymi centrami muzyki, takimi, jak w Londynie są na przykład Ministry of Sound i Heaven, a na Ibizie - wyspie będącej w praktyce jednym wielkim klubem - Pascha.
Na barykady z Malkovichem
O powodzeniu miejscówki decyduje "klimat" tworzony przede wszystkim przez jego klientów. To dlatego właściciele tak dbają o dobór gości, że czasami przebrnięcie przez selekcję jest nie lada wyczynem. Przekonał się o tym Simon Le Bon, wokalista Duran Duran. "Wy nie wchodzicie!" - usłyszał od selekcjonera warszawskiego klubu Cinnamon, kiedy po koncercie na Służewcu wybrał się na wyprawę po najmodniejszych nocnych miejscówkach stolicy.
Ostre reguły selekcji mogą zniechęcać gości, ale stają się zrozumiałe, gdy wziąć pod uwagę, że w dużym stopniu to ona decyduje o tym, jak się czują w środku ci, którym udało się tam dostać. Tworzona przez nich atmosfera zabawy czyni klub niepowtarzalnym - stąd też w naszym rankingu, opracowanym wspólnie z ekspertami z PureClubbing.pl, nie za wymyślne drinki czy wysublimowany wystrój można było zyskać najwięcej punktów (do 35 proc. ogólnej sumy), lecz ze względu na gości, którzy do lokalu przychodzą. Właśnie "klimat miejscówki" wywindował na naszej liście tak nieduże kluby, jak białostockie Metro, warszawska Klubokawiarnia, zakopiański Ampstrong czy krakowski Cień. Do tych miejsc wchodzą właściwie tylko stali bywalcy, dzięki czemu udało im się wytworzyć i zachować specyficzny styl.
Burza, jaka wybuchła po likwidacji warszawskiego klubu Le Madame, najlepiej pokazuje, jak mocno klubowicze zżywają się z ulubionymi miejscami, a całonocne warty (!) przed Le Ma czy ściągnięcie na "barykady" samego Johna Malkovicha, świadczą o tym, że niektóre kluby są wręcz wartością, o którą warto się bić w sensie niemal dosłownym. Niektóre miejscówki są bardziej wyspecjalizowane. Swoistą misję teatralną realizuje warszawskie M25 (przedstawienia trupy Suka Off), polityczną - stołeczna Tomba Tomba (opcja "wolnościowa"). Ambicje do bycia ośrodkiem artystycznej bohemy mają sopocki Sfinx i stołeczna Fabryka Trzciny, centrum literackim - poznański Eskulap, malarskim - białostockie Metro.
Centra rozrywki
Jak zauważa zastępca redaktora naczelnego "Aktivista" Tomasz Kosiński, kluby przejęły funkcje dyskotek i domów kultury. To, co kiedyś stanowiło o fenomenie nielicznych lokali: Piwnica pod Baranami z jej autorami czy Łódź Kaliska, znana z grupy artystycznej o tej samej nazwie, dziś stało się powszechne. Choćby tylko toruńska Od Nowa gości m.in. festiwal jazzowy, podczas którego grają m.in. Leszek Możdżer i Tomasz Stańko, meeting bluesowy z Tadeuszem Nalepą, czy minifestiwal filmowy Toffi, gdzie gośćmi są m.in. Krystyna Janda i Katarzyna Figura. Najciekawsze kluby powstają w nieczynnych kotłowniach (M25), magazynach stoczni (Crossed Club), rzeźni (Fabryka Trzciny), fortach (warszawskie Balsam, Pruderia i Klinika), a nawet na zamkniętym dworcu kolejowym (wrocławski Wagon). Adaptacja takich obiektów dużo kosztuje, stąd większość lokali powstaje w nie wymagających tylu inwestycji budynkach publicznych: Club Hotl mieści się w Hotelu Europejskim, Utopia w podziemiach banku, a poznański SQ w centrum Stary Browar. Zdarzają się kluby zajmujące całe kamienice, jak trzypoziomowa secesyjna Łódź Kaliska czy sześciokondygnacyjna (z minibasenem w podziemiach) Tomba Tomba w kamienicy na stołecznej Starówce.
- Clubbing trafił pod strzechy. Klubowa atmosfera, kiedyś kojarząca się z niezależnością i rewolucją techno lat 90., dziś dominuje wszędzie. Wystarczy zobaczyć, jakie tłumy przychodzą do tysięcy klubów w małych miejscowościach - mówi Tomasz Roehr, znany jako DJ Dreddy, prekursor techno w Polsce. Ten run na clubbing sprawia, że oferta klubowych centrów rozrywki staje się wszechstronna. Z jednej strony mamy do bólu mainstreamowe kluby, jak Hotl czy Crossed Club, z drugiej poszukujące nowych form, jak Milch i M25. Ale z tego można się tylko cieszyć, bo dzięki temu jest ciekawiej, a różnorodnych miejsc, w których miło spędza się czas, ciągle przybywa.
Ranking "Wprost" współtworzyli Tomasz Świerczyk i Szymon Frieske, koordynatorzy projektu PureClubbing.pl. Lokale oceniono w czterech kategoriach: 1. atmosfera i klienci (35 proc. oceny); 2. muzyka, dobór didżejów i atrakcje dodatkowe (30 proc.); 3. przyjazna obsługa, selekcja i bezpieczeństwo (20 proc.); 4. architektura i wystrój wnętrza (10 proc.). Suma punktów wynosiła 100. Doskonałą lokalizację (ścisłe centrum lub miejsce poza nim, ale skupiające kluby i klubowiczów) premiowaliśmy dodatkowymi dwoma punktami. |
LIGA MISTRZÓW ROZRYWKI Ranking najlepszych klubów w Polsce |
---|
|
GORĄCZKA SOBOTNIEJ NOCY |
---|
Clubbing narodził się w latach 70. w Nowym Jorku, gdy na tamtejszych salach tanecznych zaczęło dominować disco. Nowy styl, prezentowany m.in. przez Bee Gees, czy Boney M, szybko wytworzył nową kulturę, której cechami charakterystycznymi stały się migające kolorowe światła i dymy na parkiecie, zagrzewające do ekspresyjnego tańca. Do rangi gwiazdy wieczoru wyniósł także disc jockeya, który coraz częściej zastępował nieodzowne wcześniej zespoły grające na żywo. Zapoczątkowana pod koniec lat 80. rewolucja techno rozegrała się właśnie w klubach. W 1992 r. w Londynie wybuchło "drugie lato miłości", które nawiązywało do tradycji hippisowskiej przełomu lat 60. i 70. - z tym że ówczesnych bardów (Janis Joplin, Jimi Hendrix) zastąpiły gwiazdy nowej epoki: Prodigy, Underworld, Chemical Brothers, a przede wszystkim cała rzesza didżejów. |
WPROST EXTRA |
---|
Profil klubowicza Według pierwszych w Polsce badań Ipsosu, który przeprowadził rozmowy z prawie tysiącem bywalców klubów, zaledwie 1 proc. Polaków odwiedza w ciągu wieczora trzy lub cztery kluby. Jesteśmy też dość wierni klubom, które spodobają nam się przy pierwszej wizycie (73 proc. ankietowanych uznało, że nie ma dla nich znaczenia, że lokal przestaje być modny). Dla właścicieli i menedżerów knajp ta wierność popłaca: według Ipsos, w ulubionym klubie Polacy spędzają w weekend do siedmiu godzin (klubowicze wychodzą z klubu średnio o godz. 4.20), a wydają do 180 zł we Wrocławiu i aż do 440 zł w Warszawie. Ta ostatnia kwota dziwiłaby, gdyby nie fakt, że za tyleż popularny, co niewyszukany drink z podwójną wódką i red bullem u zwycięzcy naszego rankingu, w klubie Milch, trzeba zapłacić aż 49 zł. Polscy klubowicze nie przychodzą zresztą do klubów na degustacje alkoholi. 87 proc. bywalców klubów w Polsce pije w nich głównie piwo. Brak większych wymagań klientów od karty drinków potwierdzają ankiety, jakie wypełnili dla "Wprost" właściciele ponad dwustu klubów - wymyślne trunki znaleźliśmy zaledwie w kilkunastu lokalach, a karta 70 drinków, jak ta w katowickim Poziomie 3 (układana przez Mistrza Polski Barmanów Ryszarda Maciejewskiego), to wyjątek potwierdzający regułę. Stąd też oferty baru nie uwzględniliśmy w naszym rankingu. Samo zaś upijanie się, niegdyś częsty widok w nocnych klubach, jest dziś w złym tonie. Zaledwie co 12. klubowicz w Polsce deklaruje, że w lokalu lubi się upić. Kluby, które otrzymały maksymalną liczbę punktów w poszczególnych kategoriach Klimat i klienci Crossed Club - Szczecin Kitsch - Kraków M 25 -Warszawa Fabryka Trzciny - Warszawa Balsam - Warszawa Milch - Warszawa Club Hotl - Warszawa Muzyka, dobór didżejów SQ - Poznań Crossed Club - Szczecin Luzztro - Warszawa Utopia - Warszawa Obsługa i selekcja Fabryka Trzciny - Warszawa Utopia - Warszawa Wystrój wnętrz Post Dali - Poznań Crossed Club - Szczecin Extravaganza - Warszawa M 25 - Warszawa Fabryka Trzciny - Warszawa Balsam - Warszawa ![]() Crossed Club - Szczecin ![]() Fabryka Trzciny - Warszawa ![]() Club Hotl - Warszawa ![]() Milch - Warszawa ![]() Prozak - Kraków |
Fot: A. Jagielak, K. Pacuła, M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 43/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.