Szkoda czasu na grę na czas
Mimo że nocą z najbliższej soboty na niedzielę przestawimy zegarki z trzeciej na drugą, czyli "zwolnimy" o godzinę, czas w Polsce niebywale "przyspieszył" - za sprawą całkiem licznej rzeszy czasoprzyspieszaczy, a wbrew woli niewiele mniej licznej armii czasospowalniaczy, a nawet czasowstrzymywaczy.
Pędzimy niepewni, dokąd zmierzamy, jedni pełni dobrych, inni złych myśli. Pakt stabilizacyjny, pat destabilizacyjny, koalicja po raz pierwszy, wicepremier Lepper, likwidacja WSI, "skrót myślowy" wiceministra Macierewicza, szafa Lesiaka - część I; warchoł Lepper, taśmy Beger, "nigdy więcej z ludźmi o marnej reputacji", szafa Lesiaka - część II; Milan Subotić, druga koalicja z "ludźmi o marnej reputacji", wicepremier Lepper bis, tajny sejf Kwaśniewskiego, szafa Lesiaka - część III; ukarać Miodowicza, ukarać Rokitę, taśmy Gudzowatego, agenci UOP wśród dziennikarzy, prezydent ujawni niektórych agentów WSI itd., itd. Czasoprzyspieszacze, zapewne dobrze pamiętający myśl GeorgeŐa Orwella: "Kto panuje nad przeszłością, panuje nad przyszłością", przyspieszają, jak mogą, proces pozyskiwania przez wyborców wiedzy o kulisach najnowszej historii Polski, a więc moment zapanowania przez nich nad własną przeszłością, czyli również nad własną przyszłością.
Ale ci sami czasoprzyspieszacze albo nie pamiętają, albo - co gorsza - nie wiedzą, że przede wszystkim "ten panuje nad swoją przyszłością, kto panuje nad swoją teraźniejszością", a teraźniejszość skrzeczy coraz głośniej - skrzeczy między innymi za sprawą trapiącego Polskę paraliżu konstytucyjnego. "Pierwsza epoka liberum veto skończyła się dla Rzeczypospolitej rozbiorami. Dziewięć lat temu zaczęła się de facto druga epoka liberum veto, gdyż trwanie polskich parlamentów przy ciągłym braku większości parlamentarnej jest złudzeniem" - zauważa Cezary Gmyz w tekście "Nie pozwalam!", podsumowując, że w ciągu tych dziewięciu lat, czyli od 1997 r., kiedy to zaczęła obowiązywać nowa konstytucja, Polska nie miała sprawnego, opartego na stabilnej większości rządu przez 1621 dni, czyli przez grubo ponad cztery lata!
I przez te wszystkie lata, w ciągu których politycy nie potrafili zaproponować wyborcom systemu sprawnego wyłaniania przez nich stabilnej większości, władze Polski - zajęte głównie sobą - nie były w stanie koncentrować się na rozwiązywaniu najistotniejszych dla kraju problemów. Jakich? "Nie mamy ustaw o wypłatach emerytur z otwartych funduszy emerytalnych, o zwrocie akcyzy ani nowelizacji ustawy o swobodzie działalności gospodarczej" - pierwsze z brzegu przykłady serwuje w artykule "Zamiatanie pod szafę" Robert Gwiazdowski. Przez wrodzoną delikatność nie wspomina o nie tkniętym, a rozdętym ponad miarę systemie finansów publicznych, o monstrualnie wysokich podatkach, o czekającej na uchwalenie nowelizacji prawa telekomunikacyjnego i o braku przepisów, bez których trudno nam będzie absorbować pieniądze z Unii Europejskiej. Czasoprzyspieszacze w jednej sferze życia okazują się więc jednocześnie czasospowolniaczami albo nawet czasowstrzymywaczami w innej sferze.
Tymczasem kto chce długo żyć, ciesząc się przy tym dobrym zdrowiem, musi żyć zgodnie ze swoim zegarem biologicznym, czyli robić wszystko we właściwym dla siebie czasie - niezbicie wynika z nowych badań, do których dotarł Zbigniew Wojtasiński, autor tekstu "Budzik zabójca!", okładkowego artykułu tego wydania "Wprost". Podobna reguła dotyczy narodów i państw - jeśli chcą długo istnieć i szybko się rozwijać, muszą postępować zgodnie ze swoim zegarem politycznym i gospodarczym, a ten zegar zdecydowanie woli czasoprzyspieszaczy od czasospowalniaczy i zupełnie nie toleruje czasowstrzymywaczy. Szkoda więc czasu na grę na czas.
Pędzimy niepewni, dokąd zmierzamy, jedni pełni dobrych, inni złych myśli. Pakt stabilizacyjny, pat destabilizacyjny, koalicja po raz pierwszy, wicepremier Lepper, likwidacja WSI, "skrót myślowy" wiceministra Macierewicza, szafa Lesiaka - część I; warchoł Lepper, taśmy Beger, "nigdy więcej z ludźmi o marnej reputacji", szafa Lesiaka - część II; Milan Subotić, druga koalicja z "ludźmi o marnej reputacji", wicepremier Lepper bis, tajny sejf Kwaśniewskiego, szafa Lesiaka - część III; ukarać Miodowicza, ukarać Rokitę, taśmy Gudzowatego, agenci UOP wśród dziennikarzy, prezydent ujawni niektórych agentów WSI itd., itd. Czasoprzyspieszacze, zapewne dobrze pamiętający myśl GeorgeŐa Orwella: "Kto panuje nad przeszłością, panuje nad przyszłością", przyspieszają, jak mogą, proces pozyskiwania przez wyborców wiedzy o kulisach najnowszej historii Polski, a więc moment zapanowania przez nich nad własną przeszłością, czyli również nad własną przyszłością.
Ale ci sami czasoprzyspieszacze albo nie pamiętają, albo - co gorsza - nie wiedzą, że przede wszystkim "ten panuje nad swoją przyszłością, kto panuje nad swoją teraźniejszością", a teraźniejszość skrzeczy coraz głośniej - skrzeczy między innymi za sprawą trapiącego Polskę paraliżu konstytucyjnego. "Pierwsza epoka liberum veto skończyła się dla Rzeczypospolitej rozbiorami. Dziewięć lat temu zaczęła się de facto druga epoka liberum veto, gdyż trwanie polskich parlamentów przy ciągłym braku większości parlamentarnej jest złudzeniem" - zauważa Cezary Gmyz w tekście "Nie pozwalam!", podsumowując, że w ciągu tych dziewięciu lat, czyli od 1997 r., kiedy to zaczęła obowiązywać nowa konstytucja, Polska nie miała sprawnego, opartego na stabilnej większości rządu przez 1621 dni, czyli przez grubo ponad cztery lata!
I przez te wszystkie lata, w ciągu których politycy nie potrafili zaproponować wyborcom systemu sprawnego wyłaniania przez nich stabilnej większości, władze Polski - zajęte głównie sobą - nie były w stanie koncentrować się na rozwiązywaniu najistotniejszych dla kraju problemów. Jakich? "Nie mamy ustaw o wypłatach emerytur z otwartych funduszy emerytalnych, o zwrocie akcyzy ani nowelizacji ustawy o swobodzie działalności gospodarczej" - pierwsze z brzegu przykłady serwuje w artykule "Zamiatanie pod szafę" Robert Gwiazdowski. Przez wrodzoną delikatność nie wspomina o nie tkniętym, a rozdętym ponad miarę systemie finansów publicznych, o monstrualnie wysokich podatkach, o czekającej na uchwalenie nowelizacji prawa telekomunikacyjnego i o braku przepisów, bez których trudno nam będzie absorbować pieniądze z Unii Europejskiej. Czasoprzyspieszacze w jednej sferze życia okazują się więc jednocześnie czasospowolniaczami albo nawet czasowstrzymywaczami w innej sferze.
Tymczasem kto chce długo żyć, ciesząc się przy tym dobrym zdrowiem, musi żyć zgodnie ze swoim zegarem biologicznym, czyli robić wszystko we właściwym dla siebie czasie - niezbicie wynika z nowych badań, do których dotarł Zbigniew Wojtasiński, autor tekstu "Budzik zabójca!", okładkowego artykułu tego wydania "Wprost". Podobna reguła dotyczy narodów i państw - jeśli chcą długo istnieć i szybko się rozwijać, muszą postępować zgodnie ze swoim zegarem politycznym i gospodarczym, a ten zegar zdecydowanie woli czasoprzyspieszaczy od czasospowalniaczy i zupełnie nie toleruje czasowstrzymywaczy. Szkoda więc czasu na grę na czas.
Więcej możesz przeczytać w 43/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.