Rosyjskie służby specjalne wciąż ingerują w życie polityczne krajów byłego ZSRR
Rosja ma nowych bohaterów. Kontrolowane przez władze radio, telewizja, a nawet kolorowe pisma piszą o czterech oficerach, którzy zostali zatrzymani w Gruzji. Oto niewinne "ofiary" zemsty reżimu Micheila Saakaszwilego. Nie powinno to dziwić, dla mediów w Rosji bohaterem był już lotnik Walerij Trojanow, który "zabłądziwszy" nad Litwą, latał do wyczerpania paliwa, po czym "bohatersko" rozbił samolot. Herosami byli też: były minister energetyki jądrowej Siergiej Adamow, którego Szwajcarzy aresztowali za łapówki, i Paweł Borodin, ścigany listem gończym za zdefraudowanie państwowych pieniędzy. Tym razem "bohaterowie" to złapani na gorącym uczynku oficerowie służb specjalnych, którzy chcieli doprowadzić do zamachu stanu w Gruzji.
Gruzińska pułapka
Andriej Sołdatow, dziennikarz "Nowoj Gaziety" i twórca strony Agentura.ru, nie ma wątpliwości, że operacja rosyjskiego wywiadu wojskowego zakończyła się klęską. - Nasze władze robią dobrą minę do złej gry - mówi Sołdatow "Wprost". - Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że nasi oficerowie powinni dożywotnio zajmować się pracą biurową.
Z nagrań, które prezentowała gruzińska telewizja, wynika, że Rosjanie otwarcie wypytywali o jednostki wojskowe i liczbę żołnierzy. Jedyny kamuflaż polegał na tym, że zamiast o czołgach mówili o "beczkach". Władze Rosjinigdy też nie zaprzeczały, że zatrzymani oficerowie byli agentami GRU, choć Rosja nie powinna prowadzić działalności wywiadowczej w krajach WNP. Zobowiązała się do tego w 1992 r. Sygnatariuszami układu o zaniechaniu szpiegostwa były wszystkie kraje byłego ZSRR oprócz państw bałtyckich. - Mimo to taka działalność jest prowadzona z dużym natężeniem - mówi "Wprost" politolog Paweł Felgengauer. Dla niego sprawa Gruzji jest wyjątkowa ze względu na skalę ingerencji rosyjskich służb. - Wszystko wskazuje na to, że została tam przeprowadzona nieudana próba destabilizacji politycznej za pomocą aktów dywersji - twierdzi ekspert.
Wszystkie ślady prowadzą do Igora Giorgadzego, szefa Rady Bezpieczeństwa Gruzji za prezydentury Eduarda Szewardnadzego. To jego ludzie byli informatorami Rosjan. Giorgadze na początku lat 90. został oskarżony o zorganizowanie zamachu na prezydenta Szewardnadzego i musiał uciekać z Tbilisi. Choć jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym, mieszka w Rosji. "Specjalista od przewrotów", jak media nazywają Giorgadzego, co jakiś czas udziela rosyjskiej państwowej telewizji wywiadów. - Giorgadze nie ma w Gruzji społecznego poparcia i jest jedynie marionetką rosyjskich służb specjalnych - uważa Felgengauer.
Drogi wpływu
Ostatni zamach stanu tradycyjnymi metodami ZSRR zorganizował przed laty w Afganistanie. Oddział komandosów z grupy Alfa zajął pałac prezydencki i osadził swojego człowieka w Kabulu. W Gruzji chodziło raczej o skompromitowanie władz przez doprowadzenie do zamętu. Być może wówczas miał się pojawić Giorgadze i jego ludzie.
Rosyjskie służby specjalne od dawna ingerują w życie polityczne byłych krajów ZSRR. Szczególnie widać to na przykładzie krajów bałtyckich. "Litwa, Łotwa i Estonia to poligon dla naszych służb" - przyznaje Sołdatow. Jego zdaniem, wywiad cywilny (SWR) i wojskowy (GRU) mają tam rozbudowane agentury sięgające czasów sowieckich. Niedawno Łotwę musiał opuścić attaché kulturalny ambasady Rosji. Gazety pisały, że "aktywnie starał się on uzyskać informacje o rozszerzeniu NATO". Rosjanie próbowali też wpływać na łotewską politykę. W 1999 r. politycy tego kraju, włączając premiera Andrisa ákelego, zostali oskarżeni o pedofilię. Wszystkie nitki skandalu prowadzą do Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji i wywiadu cywilnego. Jak ustaliła komisja łotewskiego parlamentu, właściciele agencji modelek, do której zwracali się pedofile, byli zwerbowani przez FSB. Akcją miał kierować Aleksandr Pierełygin, zastępca szefa moskiewskiego oddziału SWR i ekspert Dumy ds. mniejszości rosyjskiej na Łotwie. Zdaniem Sołdatowa, "rosyjskie służby mogły wywierać ogromny wpływ na łotewską politykę".
Podobnie było na Litwie, gdzie wciąż nie do końca wyjaśniona jest rola Wiktora Uspaskicha, lidera populistycznej Partii Pracy, który obecnie ukrywa się w Rosji, ale sprowokowane przez niego na Litwie skandale nie ustają. W bezprecedensowej akcji oficerowie litewskiego Departamentu Ochrony Konstytucji zatrzymali redaktora naczelnego "Laisvas Laikraätis" Aurimasa Driěiusa. Skonfiskowano też cały nakład tygodnika. Przyczyną były artykuły o korupcji na szczytach władzy i o śmierci litewskiego dyplomaty i oficera litewskich służb specjalnych Vytautasa Pociunasa na Białorusi, który w niewyjaśnionych okolicznościach wypadł z okna. Przedstawiciele litewskich służb specjalnych twierdzili, że artykuły inspirowane były przez Uspaskicha i jego mocodawców na Kremlu. Prezydent Litwy uznał jednak operację za zamach na wolność słowa, a dziennikarz został zwolniony z aresztu.
W krajach WNP - poza Gruzją, Ukrainą i Republiką Mołdowy - rosyjskie służby specjalne są tolerowane, szczególnie gdy oddają usługi istniejącym reżimom. Przykładem jest Azerbejdżan. Kilka razy dochodziło tam do dekonspiracji rosyjskich siatek wywiadowczych. Kiedy jednak pojawiało się zagrożenie utraty władzy, zarówno były prezydent Hajdar Alijew, jak i jego syn Ilham prosili o pomoc Rosjan. Gdy w Baku wybuchły zamieszki, a przywódca opozycji Rasul Gulijew szykował się do powrotu do kraju, gościem prezydenta Azerbejdżanu był szef FSB Nikołaj Patruszew. Był to sygnał, pod czyją opieką znajduje się prezydent.
Prezydent Uzbekistanu Islam Karimow zwalczał wpływy rosyjskie we własnym rządzie i próbował współpracy z Amerykanami, dopóki nie nastąpiły wydarzenia w Andiżanie. Na rozkaz Karimowa zmasakrowano wiec opozycji i potępiany przez Zachód prezydent schronił się pod skrzydła Rosji. Kontakty rosyjskich i uzbeckich służb specjalnych stały się modelowe.
Nowa strategia
Wiktor Uspaskich to typowy agent wpływu - uważa Aleksiej Muchin, dyrektor Centrum Studiów Politycznych. Podobną rolę odgrywał Asłan Abaszydze, samozwańczy prezydent zbuntowanej gruzińskiej Adżarii. Zmuszony do ucieczki z Gruzji mieszka w Moskwie. Razem z nim do rosyjskiej stolicy przeniósł się "dwór" kilkudziesięciu urzędników z rodzinami, a nawet hodowla psów rasowych.
Podobnie liczna była emigracja z Kirgistanu. Po przewrocie w tym kraju prezydent Askar Akajew wraz z rodziną przeniósł się do Moskwy. "Gdyby byli prorosyjscy politycy zamieszkali w Rosji obok siebie, powstałoby spore miasteczko" - uważa Muchin. Tym bardziej że po krachu operacji w Gruzji rosyjskie służby specjalne czeka reorganizacja. Może dojść do zmian kadrowych, mówi się o dymisjach, a wielu rezydentów w krajach WNP wraca do Moskwy. Rosja zmienia metody. Zdaniem Muchina, przykład Gruzji pokazuje, jak nieskuteczne są dziś tradycyjne działania wywiadu. Jego zdaniem, na Kremlu zrozumiano, że najlepiej postawić na właściwą osobę w polityce i biznesie albo stosować szantaż ekonomiczny. O skuteczności takich działań świadczy przykład Ukrainy. Prawie dwa lata po "pomarańczowej rewolucji" ten kraj jest coraz dalej od wstąpienia do NATO i UE, a premier Wiktor Janukowycz jest lepszym gwarantem rosyjskich interesów niż siatka agentów. Nie wiadomo tylko, czy emerytury nie będzie spędzał na wygnaniu w Moskwie.
Gruzińska pułapka
Andriej Sołdatow, dziennikarz "Nowoj Gaziety" i twórca strony Agentura.ru, nie ma wątpliwości, że operacja rosyjskiego wywiadu wojskowego zakończyła się klęską. - Nasze władze robią dobrą minę do złej gry - mówi Sołdatow "Wprost". - Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że nasi oficerowie powinni dożywotnio zajmować się pracą biurową.
Z nagrań, które prezentowała gruzińska telewizja, wynika, że Rosjanie otwarcie wypytywali o jednostki wojskowe i liczbę żołnierzy. Jedyny kamuflaż polegał na tym, że zamiast o czołgach mówili o "beczkach". Władze Rosjinigdy też nie zaprzeczały, że zatrzymani oficerowie byli agentami GRU, choć Rosja nie powinna prowadzić działalności wywiadowczej w krajach WNP. Zobowiązała się do tego w 1992 r. Sygnatariuszami układu o zaniechaniu szpiegostwa były wszystkie kraje byłego ZSRR oprócz państw bałtyckich. - Mimo to taka działalność jest prowadzona z dużym natężeniem - mówi "Wprost" politolog Paweł Felgengauer. Dla niego sprawa Gruzji jest wyjątkowa ze względu na skalę ingerencji rosyjskich służb. - Wszystko wskazuje na to, że została tam przeprowadzona nieudana próba destabilizacji politycznej za pomocą aktów dywersji - twierdzi ekspert.
Wszystkie ślady prowadzą do Igora Giorgadzego, szefa Rady Bezpieczeństwa Gruzji za prezydentury Eduarda Szewardnadzego. To jego ludzie byli informatorami Rosjan. Giorgadze na początku lat 90. został oskarżony o zorganizowanie zamachu na prezydenta Szewardnadzego i musiał uciekać z Tbilisi. Choć jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym, mieszka w Rosji. "Specjalista od przewrotów", jak media nazywają Giorgadzego, co jakiś czas udziela rosyjskiej państwowej telewizji wywiadów. - Giorgadze nie ma w Gruzji społecznego poparcia i jest jedynie marionetką rosyjskich służb specjalnych - uważa Felgengauer.
Drogi wpływu
Ostatni zamach stanu tradycyjnymi metodami ZSRR zorganizował przed laty w Afganistanie. Oddział komandosów z grupy Alfa zajął pałac prezydencki i osadził swojego człowieka w Kabulu. W Gruzji chodziło raczej o skompromitowanie władz przez doprowadzenie do zamętu. Być może wówczas miał się pojawić Giorgadze i jego ludzie.
Rosyjskie służby specjalne od dawna ingerują w życie polityczne byłych krajów ZSRR. Szczególnie widać to na przykładzie krajów bałtyckich. "Litwa, Łotwa i Estonia to poligon dla naszych służb" - przyznaje Sołdatow. Jego zdaniem, wywiad cywilny (SWR) i wojskowy (GRU) mają tam rozbudowane agentury sięgające czasów sowieckich. Niedawno Łotwę musiał opuścić attaché kulturalny ambasady Rosji. Gazety pisały, że "aktywnie starał się on uzyskać informacje o rozszerzeniu NATO". Rosjanie próbowali też wpływać na łotewską politykę. W 1999 r. politycy tego kraju, włączając premiera Andrisa ákelego, zostali oskarżeni o pedofilię. Wszystkie nitki skandalu prowadzą do Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji i wywiadu cywilnego. Jak ustaliła komisja łotewskiego parlamentu, właściciele agencji modelek, do której zwracali się pedofile, byli zwerbowani przez FSB. Akcją miał kierować Aleksandr Pierełygin, zastępca szefa moskiewskiego oddziału SWR i ekspert Dumy ds. mniejszości rosyjskiej na Łotwie. Zdaniem Sołdatowa, "rosyjskie służby mogły wywierać ogromny wpływ na łotewską politykę".
Podobnie było na Litwie, gdzie wciąż nie do końca wyjaśniona jest rola Wiktora Uspaskicha, lidera populistycznej Partii Pracy, który obecnie ukrywa się w Rosji, ale sprowokowane przez niego na Litwie skandale nie ustają. W bezprecedensowej akcji oficerowie litewskiego Departamentu Ochrony Konstytucji zatrzymali redaktora naczelnego "Laisvas Laikraätis" Aurimasa Driěiusa. Skonfiskowano też cały nakład tygodnika. Przyczyną były artykuły o korupcji na szczytach władzy i o śmierci litewskiego dyplomaty i oficera litewskich służb specjalnych Vytautasa Pociunasa na Białorusi, który w niewyjaśnionych okolicznościach wypadł z okna. Przedstawiciele litewskich służb specjalnych twierdzili, że artykuły inspirowane były przez Uspaskicha i jego mocodawców na Kremlu. Prezydent Litwy uznał jednak operację za zamach na wolność słowa, a dziennikarz został zwolniony z aresztu.
W krajach WNP - poza Gruzją, Ukrainą i Republiką Mołdowy - rosyjskie służby specjalne są tolerowane, szczególnie gdy oddają usługi istniejącym reżimom. Przykładem jest Azerbejdżan. Kilka razy dochodziło tam do dekonspiracji rosyjskich siatek wywiadowczych. Kiedy jednak pojawiało się zagrożenie utraty władzy, zarówno były prezydent Hajdar Alijew, jak i jego syn Ilham prosili o pomoc Rosjan. Gdy w Baku wybuchły zamieszki, a przywódca opozycji Rasul Gulijew szykował się do powrotu do kraju, gościem prezydenta Azerbejdżanu był szef FSB Nikołaj Patruszew. Był to sygnał, pod czyją opieką znajduje się prezydent.
Prezydent Uzbekistanu Islam Karimow zwalczał wpływy rosyjskie we własnym rządzie i próbował współpracy z Amerykanami, dopóki nie nastąpiły wydarzenia w Andiżanie. Na rozkaz Karimowa zmasakrowano wiec opozycji i potępiany przez Zachód prezydent schronił się pod skrzydła Rosji. Kontakty rosyjskich i uzbeckich służb specjalnych stały się modelowe.
Nowa strategia
Wiktor Uspaskich to typowy agent wpływu - uważa Aleksiej Muchin, dyrektor Centrum Studiów Politycznych. Podobną rolę odgrywał Asłan Abaszydze, samozwańczy prezydent zbuntowanej gruzińskiej Adżarii. Zmuszony do ucieczki z Gruzji mieszka w Moskwie. Razem z nim do rosyjskiej stolicy przeniósł się "dwór" kilkudziesięciu urzędników z rodzinami, a nawet hodowla psów rasowych.
Podobnie liczna była emigracja z Kirgistanu. Po przewrocie w tym kraju prezydent Askar Akajew wraz z rodziną przeniósł się do Moskwy. "Gdyby byli prorosyjscy politycy zamieszkali w Rosji obok siebie, powstałoby spore miasteczko" - uważa Muchin. Tym bardziej że po krachu operacji w Gruzji rosyjskie służby specjalne czeka reorganizacja. Może dojść do zmian kadrowych, mówi się o dymisjach, a wielu rezydentów w krajach WNP wraca do Moskwy. Rosja zmienia metody. Zdaniem Muchina, przykład Gruzji pokazuje, jak nieskuteczne są dziś tradycyjne działania wywiadu. Jego zdaniem, na Kremlu zrozumiano, że najlepiej postawić na właściwą osobę w polityce i biznesie albo stosować szantaż ekonomiczny. O skuteczności takich działań świadczy przykład Ukrainy. Prawie dwa lata po "pomarańczowej rewolucji" ten kraj jest coraz dalej od wstąpienia do NATO i UE, a premier Wiktor Janukowycz jest lepszym gwarantem rosyjskich interesów niż siatka agentów. Nie wiadomo tylko, czy emerytury nie będzie spędzał na wygnaniu w Moskwie.
MIASTECZKO AGENTÓW |
---|
W Moskwie znalazło schronienie wielu prorosyjskich polityków z krajów byłego ZSRR i zdekonspirowanych szpiegów. Liczba mieszkańców "miasteczka" wkrótce się zwiększy - rosyjskie służby specjalne czekają zmiany kadrowe, wielu rezydentów w krajach WNP wraca do Moskwy Ścigana w Serbii wdowa po Slobodanie Miloševiciu, ich syn Marko, a także brat dyktatora Borislav mieszkają w Moskwie. Doku Zawgajew, ostatni radziecki władca Czeczenii, w nagrodę za wierną służbę został ambasadorem rosyjskim w Zimbabwe, później wiceministrem spraw zagranicznych. Po ukraińskiej "pomarańczowej rewolucji" w Rosji schronili się: były szef prezydenckiej administracji Igor Bakaj, były szef MSW Nikołaj Biłokoń oraz mer Odessy Rusłan Bodiełań. Ukraina ściga ich za "nadużycia urzędu" i korupcję. Wiktor Uspaskich, prorosyjski lider litewskiej populistycznej Partii Pracy, doprowadził do rozpadu koalicji rządzącej i dymisji Algirdasa Brazauskasa; po rozpoczęciu śledztwa w sprawie machinacji finansowych w Partii Pracy Uspaskich uciekł do Rosji Igor Giorgadze, były szef Rady Bezpieczeństwa Gruzji, oskarżony na początku lat 90. o organizację zamachu na Eduarda Szewardnadzego, poszukiwany listem gończym, mieszka w Moskwie Askar Akajew, były prezydent Kirgistanu, uciekł z kraju po "tulipanowej rewolucji" w 2005 r. i zamieszkał z rodziną w Moskwie Asłan Abaszydze, zmuszony do ucieczki samozwańczy prezydent zbuntowanej gruzińskiej prowincji Adżarii, mieszka w Moskwie |
Więcej możesz przeczytać w 43/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.