Polska musi odpocząć od ministrów rządu Tuska
Donald Tusk akurat zaczyna wypuszczać swoich ministrów na urlopy. Króciutkie – tygodniowe, a co najwyżej dwutygodniowe. Bo roboty co niemiara, bo kraj zaczyna być w potrzebie. Panie premierze, niech pan puści swoich ludzi na dłuższy wypoczynek, nic złego w kraju się nie stanie. Ba, będzie lepiej niż dotychczas. Na długi letni, bezterminowy odpoczynek poszła sobie pani rzecznik, nowego rzecznika nie powołano – i stało się coś złego?
Z najnowszych danych ekonomicznych wynika, że Polska zaczyna wyrastać na tygrysa tzw. EU-12, czyli nowej Unii Europejskiej. A przecież w ostatnich kilkunastu miesiącach jakbyśmy nie mieli ministrów finansów. Najpierw prof. Zyta Gilowska większość swojego czasu poświęcała na udowadnianie, że nie jest Beatą. Nawet wzięła sobie wtedy kilkadziesiąt dni urlopu i musiał ją zastępować premier Jarosław Kaczyński (jak wybitnym ekonomistą jest nasz przedostatni premier, każdy wie). I stało się coś? Jej następca, prof. Rostowski, też jakby więcej czasu poświęca rozwiązywaniu swoich prywatnych dylematów, czy jest Jackiem, czy Vincentem, czy ma się rozliczać podatkowo w kraju, czy za granicą. A wskaźniki idą w górę.
A na Węgrzech premier Ferenc Gyurcsány i jego ministrowie pracowali dniami i nocami. I poleciała węgierska gospodarka na łeb, na szyję. Albo Estonia, niedawny tygrys nie tylko EU-12, ale i całej Europy. Premier Ansip gnębił katorżniczą pracą swoich ministrów. I Estonia stała się żółwiem Europy.
A u nas, choć premier z małżonką i częścią rządu urządził sobie prawie tygodniowy ekstraurlop gdzieś w Peru, produkcja rosła, PKB też się piął prawie po chińsku. Nie wziął sobie ani dnia wolnego jedynie Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki. I mamy efekty – pat stoczniowy, ślimaczące się prace nad pakietami mającymi zdjąć pęta z naszej gospodarki, pat z tzw. podatkiem Belki itd.
Dlatego, panie premierze, niech pan nie skąpi i sobie, i swoim ministrom czasu na odpoczynek. Najpierw trzeba wysłać na urlop Waldemara Pawlaka. Znając jego pracowitość, można się spodziewać, że będzie się przed tym wzbraniał. Ale szefa chyba posłucha. Pół roku urlopu dobrze by Pawlakowi (i gospodarce) zrobiło. Dłuższy urlop jest potrzebny także ministrowi infrastruktury Cezaremu Grabarczykowi. Gdy Grabarczyk będzie sobie z beztroską wdychał morskie lub górskie powietrze, wreszcie ruszy budowa autostrad. I premier nie będzie się czerwienił ze wstydu, że za jego rządów ani o kilometr nie wydłużyła się nasza sieć autostrad. Razem z Grabarczykiem na długi urlop powinien pójść minister sportu Mirosław Drzewiecki. Urlop Drzewieckiego jest tym bardziej potrzebny, że zbliża się olimpiada, a kilka złotych medali by nam się przydało. Przypomnę, przed futbolowymi mistrzostwami Europy Drzewiecki pracował ciężko, że aż strach, a efekty… szkoda gadać.
Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu, ministrowi sprawiedliwości, który też, jak mówi, tyra jak koń, przydałby się z kwartał urlopu. Ewa Kopacz, minister zdrowia, pracuje jeszcze więcej niż Ćwiąkalski. Z jeszcze gorszymi efektami. Więc pół roku urlopu dla doktor Kopaczowej. Gdyby udało się na kilka miesięcy wysłać na urlop Marka Sawickiego, ministra rolnictwa, może wreszcie premier przestałby się wstydzić przed swoim liberalnym elektoratem, że sprawa KRUS (czyli okradania państwowej kasy przez rolników i tzw. rolników) jest ciągle nierozwiązywalna.
Pozostałym ministrom miesiąc urlopu też naprawdę się należy. Polska na to zasługuje.
Z najnowszych danych ekonomicznych wynika, że Polska zaczyna wyrastać na tygrysa tzw. EU-12, czyli nowej Unii Europejskiej. A przecież w ostatnich kilkunastu miesiącach jakbyśmy nie mieli ministrów finansów. Najpierw prof. Zyta Gilowska większość swojego czasu poświęcała na udowadnianie, że nie jest Beatą. Nawet wzięła sobie wtedy kilkadziesiąt dni urlopu i musiał ją zastępować premier Jarosław Kaczyński (jak wybitnym ekonomistą jest nasz przedostatni premier, każdy wie). I stało się coś? Jej następca, prof. Rostowski, też jakby więcej czasu poświęca rozwiązywaniu swoich prywatnych dylematów, czy jest Jackiem, czy Vincentem, czy ma się rozliczać podatkowo w kraju, czy za granicą. A wskaźniki idą w górę.
A na Węgrzech premier Ferenc Gyurcsány i jego ministrowie pracowali dniami i nocami. I poleciała węgierska gospodarka na łeb, na szyję. Albo Estonia, niedawny tygrys nie tylko EU-12, ale i całej Europy. Premier Ansip gnębił katorżniczą pracą swoich ministrów. I Estonia stała się żółwiem Europy.
A u nas, choć premier z małżonką i częścią rządu urządził sobie prawie tygodniowy ekstraurlop gdzieś w Peru, produkcja rosła, PKB też się piął prawie po chińsku. Nie wziął sobie ani dnia wolnego jedynie Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki. I mamy efekty – pat stoczniowy, ślimaczące się prace nad pakietami mającymi zdjąć pęta z naszej gospodarki, pat z tzw. podatkiem Belki itd.
Dlatego, panie premierze, niech pan nie skąpi i sobie, i swoim ministrom czasu na odpoczynek. Najpierw trzeba wysłać na urlop Waldemara Pawlaka. Znając jego pracowitość, można się spodziewać, że będzie się przed tym wzbraniał. Ale szefa chyba posłucha. Pół roku urlopu dobrze by Pawlakowi (i gospodarce) zrobiło. Dłuższy urlop jest potrzebny także ministrowi infrastruktury Cezaremu Grabarczykowi. Gdy Grabarczyk będzie sobie z beztroską wdychał morskie lub górskie powietrze, wreszcie ruszy budowa autostrad. I premier nie będzie się czerwienił ze wstydu, że za jego rządów ani o kilometr nie wydłużyła się nasza sieć autostrad. Razem z Grabarczykiem na długi urlop powinien pójść minister sportu Mirosław Drzewiecki. Urlop Drzewieckiego jest tym bardziej potrzebny, że zbliża się olimpiada, a kilka złotych medali by nam się przydało. Przypomnę, przed futbolowymi mistrzostwami Europy Drzewiecki pracował ciężko, że aż strach, a efekty… szkoda gadać.
Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu, ministrowi sprawiedliwości, który też, jak mówi, tyra jak koń, przydałby się z kwartał urlopu. Ewa Kopacz, minister zdrowia, pracuje jeszcze więcej niż Ćwiąkalski. Z jeszcze gorszymi efektami. Więc pół roku urlopu dla doktor Kopaczowej. Gdyby udało się na kilka miesięcy wysłać na urlop Marka Sawickiego, ministra rolnictwa, może wreszcie premier przestałby się wstydzić przed swoim liberalnym elektoratem, że sprawa KRUS (czyli okradania państwowej kasy przez rolników i tzw. rolników) jest ciągle nierozwiązywalna.
Pozostałym ministrom miesiąc urlopu też naprawdę się należy. Polska na to zasługuje.
Więcej możesz przeczytać w 30/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.