Podróże z dreszczykiem i niespodziankami
Couchsurfing to nie nowa odmiana sportów wodnych. To najmodniejszy obecnie model turystyki, polegający na wymianie kanap (couchsurfing – w dosłownym tłumaczeniu „poszukiwanie kanapy"). Konkretnie to czasowa wymiana domów z osobami z odległych miejsc świata, poznanymi na specjalnie przygotowanych do tego celu stronach WWW. Ten sposób podróżowania narodził się pięć lat temu za sprawą małej społeczności internetowej. Dziś liczy ona już kilkaset tysięcy osób.
Turystyka intymna
Typowa brytyjska rodzina wybiera się na wakacje do Hiszpanii. Nie chcąc tracić pieniędzy na hotel, znajduje w Internecie mężczyznę, który proponuje nocleg w swoim domu. W zamian rodzina wypożycza gospodarzowi londyńskie mieszkanie. Potem są już tylko porachunki lokalnej mafii w salonie i kolejne trupy w szafie. Na szczęście to tylko scenariusz spektaklu „Zamiana na wakacje" warszawskiego teatru Komedia. Ale oddaje on emocje, jakie towarzyszą ludziom uprawiającym couchsurfing. Podobna wymiana dokonuje się w głośnym filmie „Gdzie leży prawda". Bohaterka jedzie do Nowego Jorku, gdzie dostaje klucz do mieszkania i trafia na trop morderstwa. W „The Holiday" Kate Winslet udaje się do oddalonego o 4 tys. kilometrów domu Cameron Diaz i na odwrót. Dzięki tej wymianie obie panie odnajdują miłość. Taki model podróżowania to temat coraz chętniej podejmowany przez filmowców i reżyserów teatralnych.
Właśnie z powodu emocji i niespodzianek couchsurfing zdobył tak duże uznanie i stał się alternatywą dla wyjazdów all-inclusive, których zasadą jest pełna przewidywalność. – Ta nowa hybryda turystyki nie ogranicza się tylko do poznania danego miejsca. Dodatkiem jest element zaskoczenia i emocje, które wynikają z bliskiego kontaktu z nieznanym i odmiennym kulturowo człowiekiem i jego otoczeniem – mówi socjolog Paula Bialski, która pisze pracę doktorską o couchsurfingu na Lancaster University w Wielkiej Brytanii. Nazwała ona couchsurfing turystyką intymną. – Najłatwiej porównać ją do fotografii z wakacji. Tradycyjna wycieczka to seria zdjęć, fajna knajpka w Genewie, plaża na Sycylii. A przeżyć, które dostarcza couchsurfing, nie da się uchwycić na zdjęciu – mówi Bialski.
Jak zostać couchsurferem
Większość ludzi trafia do couchsurfingu przypadkiem, a motywacją nie jest oszczędność. – Planujemy z przyjaciółką podróż na Syberię, ale nie bardzo wiedziałyśmy, od czego zacząć i jak znaleźć dobrą bazę noclegową. Wtedy z pomocą przyszedł znajomy Anglik, który korzysta z couchsurfingu – mówi Mariola Czarnecka, menedżerka ds. finansowych w Telewizji Polskiej. Z koleii Łukasz Kęska, programista, zdecydował się na tę metodę, gdy zabrakło miejsc w hotelach w Kopenhadze. – Z couchsurfingiem jest jak z seksem – najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Moje było pozytywne. Gospodarza z Kopenhagi zaprosiłem w ramach rewanżu do Zielonej Góry na winobranie – opowiada Łukasz Kęska.
Julia Rozwens, studentka V roku prawa, planowała z bratem wycieczkę do Walencji, ale bilety lotnicze były do Barcelony. – Na miejscu zastaliśmy rozpadającą się kanapę i karaluchy biegające po podłodze. Byliśmy przerażeni i postanowiliśmy jechać do Walencji tak szybko, jak to tylko możliwe. Nasz gospodarz, który kalendarz gości miał rozpisany na cały rok, okazał się jednak tak fantastycznym człowiekiem, że zostaliśmy aż na tydzień zamiast planowanych dwóch dni – opowiada Julia Rozwens. Teraz zaprasza couchsurferów z całego świata do swojego domu w podwarszawskiej Jabłonnie. – Najlepiej wspominam wizytę Amerykanina z Nowego Orleanu. Przyjechał do nas na Wielkanoc po miesięcznej podróży po Europie. Bardzo mu odpowiadało, że zamiast zwiedzania miasta jest tradycyjne świąteczne biesiadowanie. Dziwił się tylko, jak możemy pić tak mocne trunki – mówi Julia Rozwens.
Aby przystąpić do couchsurferów, wystarczy się zalogować na jednej ze zrzeszających ich stron, utworzyć swój profil, wyszukać miejsca, do których chcemy pojechać, osobę tam mieszkającą i mającą akurat wolne łóżko czy kanapę. Nie ma obaw przed niezrównoważonymi gospodarzami, gdyż uczestnicy są weryfikowani przez tych, którzy ich odwiedzili. Największy serwis, Couch Surfing Project, zrzesza pół miliona osób z sześciu kontynentów, z 44 tys. miast na świecie. A oprócz niego powodzeniem cieszą się takie strony, jak Hospitality Club, Place To Stay czy Be Welcome.
Marihuana jak pelargonie
Teoretycznie jedynym obowiązkiem gospodarza jest zapewnienie noclegu. W rzeczywistości jednak gość prawie zawsze jest odbierany z lotniska, dostaje kolację z miejscowych przysmaków, zwiedzanie i imprezę na swoją cześć. – Mój najlepszy wyjazd to był ten do Wilna. Gospodarze wynajęli trolejbus, którym jeździliśmy po mieście, a w środku serwowali lekką lokalną wódkę, którą można pić prosto z butelki. Po tym rajdzie zabrali nas do litewskiej sauny – wspomina Łukasz Kęska. – Z największą gościnnością spotkałem się w Meksyku. Gospodarz odebrał mnie na granicy z Kalifornią, zabrał na imprezę do przyjaciół, pokazał bloki w Escanada, gdzie przed drzwiami stały doniczki z marihuaną, które mieszkańcy hodowali tak jak u nas hoduje się pelargonie na balkonie – dodaje Kęska.
– Gdyby nie mój londyński gospodarz, pewnie zwiedzałabym takie oklepane miejsca, jak Buckingham Palace. A Paul zabrał mnie na barwne targowisko Portobello Market w latynoskiej dzielnicy i pokazał kanały nazywane małą Wenecją – opowiada Magda Rejnert. Gdy sama jest gospodarzem, stara się pokazywać Warszawę z nieznanej strony, na przykład starą Pragę. Teraz czeka na rodzinę z Izraela. – Przyjeżdżają tu szukać korzeni. To nie pierwszy raz, kiedy ktoś przyjeżdża do mnie z tego powodu. Niedawno gościł u mnie Żyd z Wenezueli, którego przodkowie mieszkali w Lublinie – dodaje Rejnert.
Belgrad underground
Często się zdarza, że couchsurferzy nie szukają noclegu, lecz jedynie kontaktu z miejscowymi. Tak było z Austriaczką Franciscą Moser, która jest stażystką na oddziale chirurgii w jednym z warszawskich szpitali. – Dzięki couchsurfingowi poznałam undergroundowe życie Belgradu. Nie szukałam mieszkania, tylko miejscowej atmosfery. Dlatego gdy przyjechałam do Warszawy, od razu weszłam do grupy couchsurferów.
Kolumbijczyk Fernando Solano jest w Polsce od stycznia.
– Wcześniej mieszkałem w Hiszpanii, w której dominuje bardzo konserwatywna kultura, zamknięta na obcych. Trudno było mi kogoś poznać w pubie czy w pracy. Wiedziałem, że Polacy są podobni, więc jeszcze zanim tu przyjechałem, skontaktowałem się z warszawskimi couchsurferami. To niesamowicie otwarci, serdeczni ludzie, którzy pozwolili mi poczuć się tu jak
w domu – opowiada Fernando.Couchsurfing to poznawanie innych kultur poprzez ludzi, także na miejscu, nie ruszając się z domu. Na świecie co tydzień organizowane są spotkania, na których pojawiają się zarówno mieszkańcy, jak i wszyscy przyjezdni. W najpopularniejszym serwisie Couch Surfing Project co tydzień przybywa 5 tys. nowych uczestników, zaś w realu statystycznie co godzinę spotyka się około 140 członków. Wśród nich coraz więcej Polaków.
Turystyka intymna
Typowa brytyjska rodzina wybiera się na wakacje do Hiszpanii. Nie chcąc tracić pieniędzy na hotel, znajduje w Internecie mężczyznę, który proponuje nocleg w swoim domu. W zamian rodzina wypożycza gospodarzowi londyńskie mieszkanie. Potem są już tylko porachunki lokalnej mafii w salonie i kolejne trupy w szafie. Na szczęście to tylko scenariusz spektaklu „Zamiana na wakacje" warszawskiego teatru Komedia. Ale oddaje on emocje, jakie towarzyszą ludziom uprawiającym couchsurfing. Podobna wymiana dokonuje się w głośnym filmie „Gdzie leży prawda". Bohaterka jedzie do Nowego Jorku, gdzie dostaje klucz do mieszkania i trafia na trop morderstwa. W „The Holiday" Kate Winslet udaje się do oddalonego o 4 tys. kilometrów domu Cameron Diaz i na odwrót. Dzięki tej wymianie obie panie odnajdują miłość. Taki model podróżowania to temat coraz chętniej podejmowany przez filmowców i reżyserów teatralnych.
Właśnie z powodu emocji i niespodzianek couchsurfing zdobył tak duże uznanie i stał się alternatywą dla wyjazdów all-inclusive, których zasadą jest pełna przewidywalność. – Ta nowa hybryda turystyki nie ogranicza się tylko do poznania danego miejsca. Dodatkiem jest element zaskoczenia i emocje, które wynikają z bliskiego kontaktu z nieznanym i odmiennym kulturowo człowiekiem i jego otoczeniem – mówi socjolog Paula Bialski, która pisze pracę doktorską o couchsurfingu na Lancaster University w Wielkiej Brytanii. Nazwała ona couchsurfing turystyką intymną. – Najłatwiej porównać ją do fotografii z wakacji. Tradycyjna wycieczka to seria zdjęć, fajna knajpka w Genewie, plaża na Sycylii. A przeżyć, które dostarcza couchsurfing, nie da się uchwycić na zdjęciu – mówi Bialski.
Jak zostać couchsurferem
Większość ludzi trafia do couchsurfingu przypadkiem, a motywacją nie jest oszczędność. – Planujemy z przyjaciółką podróż na Syberię, ale nie bardzo wiedziałyśmy, od czego zacząć i jak znaleźć dobrą bazę noclegową. Wtedy z pomocą przyszedł znajomy Anglik, który korzysta z couchsurfingu – mówi Mariola Czarnecka, menedżerka ds. finansowych w Telewizji Polskiej. Z koleii Łukasz Kęska, programista, zdecydował się na tę metodę, gdy zabrakło miejsc w hotelach w Kopenhadze. – Z couchsurfingiem jest jak z seksem – najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Moje było pozytywne. Gospodarza z Kopenhagi zaprosiłem w ramach rewanżu do Zielonej Góry na winobranie – opowiada Łukasz Kęska.
Julia Rozwens, studentka V roku prawa, planowała z bratem wycieczkę do Walencji, ale bilety lotnicze były do Barcelony. – Na miejscu zastaliśmy rozpadającą się kanapę i karaluchy biegające po podłodze. Byliśmy przerażeni i postanowiliśmy jechać do Walencji tak szybko, jak to tylko możliwe. Nasz gospodarz, który kalendarz gości miał rozpisany na cały rok, okazał się jednak tak fantastycznym człowiekiem, że zostaliśmy aż na tydzień zamiast planowanych dwóch dni – opowiada Julia Rozwens. Teraz zaprasza couchsurferów z całego świata do swojego domu w podwarszawskiej Jabłonnie. – Najlepiej wspominam wizytę Amerykanina z Nowego Orleanu. Przyjechał do nas na Wielkanoc po miesięcznej podróży po Europie. Bardzo mu odpowiadało, że zamiast zwiedzania miasta jest tradycyjne świąteczne biesiadowanie. Dziwił się tylko, jak możemy pić tak mocne trunki – mówi Julia Rozwens.
Aby przystąpić do couchsurferów, wystarczy się zalogować na jednej ze zrzeszających ich stron, utworzyć swój profil, wyszukać miejsca, do których chcemy pojechać, osobę tam mieszkającą i mającą akurat wolne łóżko czy kanapę. Nie ma obaw przed niezrównoważonymi gospodarzami, gdyż uczestnicy są weryfikowani przez tych, którzy ich odwiedzili. Największy serwis, Couch Surfing Project, zrzesza pół miliona osób z sześciu kontynentów, z 44 tys. miast na świecie. A oprócz niego powodzeniem cieszą się takie strony, jak Hospitality Club, Place To Stay czy Be Welcome.
Marihuana jak pelargonie
Teoretycznie jedynym obowiązkiem gospodarza jest zapewnienie noclegu. W rzeczywistości jednak gość prawie zawsze jest odbierany z lotniska, dostaje kolację z miejscowych przysmaków, zwiedzanie i imprezę na swoją cześć. – Mój najlepszy wyjazd to był ten do Wilna. Gospodarze wynajęli trolejbus, którym jeździliśmy po mieście, a w środku serwowali lekką lokalną wódkę, którą można pić prosto z butelki. Po tym rajdzie zabrali nas do litewskiej sauny – wspomina Łukasz Kęska. – Z największą gościnnością spotkałem się w Meksyku. Gospodarz odebrał mnie na granicy z Kalifornią, zabrał na imprezę do przyjaciół, pokazał bloki w Escanada, gdzie przed drzwiami stały doniczki z marihuaną, które mieszkańcy hodowali tak jak u nas hoduje się pelargonie na balkonie – dodaje Kęska.
– Gdyby nie mój londyński gospodarz, pewnie zwiedzałabym takie oklepane miejsca, jak Buckingham Palace. A Paul zabrał mnie na barwne targowisko Portobello Market w latynoskiej dzielnicy i pokazał kanały nazywane małą Wenecją – opowiada Magda Rejnert. Gdy sama jest gospodarzem, stara się pokazywać Warszawę z nieznanej strony, na przykład starą Pragę. Teraz czeka na rodzinę z Izraela. – Przyjeżdżają tu szukać korzeni. To nie pierwszy raz, kiedy ktoś przyjeżdża do mnie z tego powodu. Niedawno gościł u mnie Żyd z Wenezueli, którego przodkowie mieszkali w Lublinie – dodaje Rejnert.
Belgrad underground
Często się zdarza, że couchsurferzy nie szukają noclegu, lecz jedynie kontaktu z miejscowymi. Tak było z Austriaczką Franciscą Moser, która jest stażystką na oddziale chirurgii w jednym z warszawskich szpitali. – Dzięki couchsurfingowi poznałam undergroundowe życie Belgradu. Nie szukałam mieszkania, tylko miejscowej atmosfery. Dlatego gdy przyjechałam do Warszawy, od razu weszłam do grupy couchsurferów.
Kolumbijczyk Fernando Solano jest w Polsce od stycznia.
– Wcześniej mieszkałem w Hiszpanii, w której dominuje bardzo konserwatywna kultura, zamknięta na obcych. Trudno było mi kogoś poznać w pubie czy w pracy. Wiedziałem, że Polacy są podobni, więc jeszcze zanim tu przyjechałem, skontaktowałem się z warszawskimi couchsurferami. To niesamowicie otwarci, serdeczni ludzie, którzy pozwolili mi poczuć się tu jak
w domu – opowiada Fernando.Couchsurfing to poznawanie innych kultur poprzez ludzi, także na miejscu, nie ruszając się z domu. Na świecie co tydzień organizowane są spotkania, na których pojawiają się zarówno mieszkańcy, jak i wszyscy przyjezdni. W najpopularniejszym serwisie Couch Surfing Project co tydzień przybywa 5 tys. nowych uczestników, zaś w realu statystycznie co godzinę spotyka się około 140 członków. Wśród nich coraz więcej Polaków.
Więcej możesz przeczytać w 30/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.