Ślub z prezydentem Francji na pewno nie jest jedyną przyczyną popularności trzeciego albumu Carli Bruni – „Comme si de rien n’était" (Jakby nic się nie stało), który trafił na francuski rynek 11 lipca. Wydany w 2003 r. debiutancki album „Quelqu’un m’a dit" (Ktoś mi powiedział) rozszedł się we Francji w imponującym nakładzie 2 mln egzemplarzy, bijąc na głowę wokalne przygody jej koleżanek po fachu, supermodelek Naomi Campbell i Milli Jovovich. Bruni odróżnia od nich m.in. obycie muzyczne wyniesione z domu, przyzwoita umiejętność gry na fortepianie i gitarze, no i głos – mały ale przyjemny. Na najnowszym krążku znalazł się m.in. utwór autorstwa pisarza Michaela Houellebecqa i cover Boba Dylana. Pierwsza dama Francji swój album praktycznie dedykuje mężowi, o czym świadczą piosenki „Tu es ma came" (Jesteś moim narkotykiem) czy „Ta tienne” (Jestem twoja: „Jesteś moją orgią, szaleństwem. Moim chlebem błogosławionym, moim księciem”). Uff, kto by nie chciał. W praktyce przekłada się to na 400 tys. egzemplarzy płyty sprzedanych w weekend poprzedzający republikańskie święto 14 lipca. Nad Polami Elizejskimi grzmiały odrzutowce i rzęziły samochody pancerne, a Carla śpiewała...
Do posłuchania na www.carlabruni.com. Dochód ze sprzedaży krążka przeznaczono na cele charytatywne.
Scarlett Johansson
Ponętna hollywoodzka blondynka, ujmująca i cycata, obiekt westchnień samego Woody’ego Allena, rzuciła się na mikrofon. Jednak nie Allen, lecz abnegat i brzydal Tom Waits stał się muzycznym mentorem Scarlett – z tragicznym zresztą skutkiem. Album „Anywhere I Lay My Head" poległ nawet mimo wsparcia Davida Bowie’ego, który wspomógł ją wokalnie. Mimo porażki Johansson zapowiada już kolejną płytę.
Piotr Fronczewski
Aktor, porażająco wszechstronny, powrócił jako piosenkarz. Reedycja albumu Franka Kimono z 1984 roku rozeszła się już w ponad 10 tys. egzemplarzy. Franek tego lata pojawia się też w hicie Sokoła & Pono „Będę brał cię w aucie". „King Bruce Lee karate mistrz" znów króluje w radiu. Utwór miał być jednorazowym żartem, odniósł jednak taki sukces, że Piotr Fronczewski nagrał cały album.
Płytowe kurioza celebrytów:
Muhammad Ali
Bokser Cassius Clay stał się ikoną tej części Ameryki, która żyje i znakomicie prosperuje dzięki ostentacyjnej nienawiści do Ameryki. Nienawiść pchnęła Claya w objęcia sekciarskiego Narodu Islamu dowodzonego przez Elijaha Muhammada. Ali rzeczywiście wielkim bokserem był, ale jego album z 1999 r. „Muhammad Ali: An Audio Tribute", który zestawiał różne jego pełne nienawiści i agresji oracje z muzyką, był ponurym gniotem.
Stephanie
Dzikie dziecko księcia Monako Rainiera i aktorki Grace Kelly. Po tragicznej śmierci matki w wypadku (w którym uczestniczyła), ogłosiła bunt przeciw dziedzictwu Grimaldich i w latach 80. robiła karierę modelki i piosenkarki. Jej pierwszy singel „Ouragan" rozszedł się w 5 mln egzemplarzy, a debiutancki album „Besoin" – w 2,5 mln. To był jednak koniec jej kariery. Im bardziej stawała się typową pustą celebrytką, tym mniejsze były jej muzyczne sukcesy.
Marcel Marceau
Najbardziej małomówny człowiek świata nagrał w 1970 r. najbardziej kuriozalną płytę w dziejach światowej fonografii. Na „Marcel Marceau Greatest Hits" znalazło się (to był winyl) 19 minut ciszy zakończonej gromkim, trwającym minutę aplauzem. Fajnie by było, gdyby do tego standardu przystosowała się cała plejada gwiazdek, którym wydaje się, że wystarczy westchnąć do sitka, by osiągnąć sukces.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.