Prezydent Kaczyński nie chce już blokować traktatu lizbońskiego, a nawet będzie namawiał Vaclava Klausa, żeby i on nie blokował. Zmiana frontu dokonała się po wpływem zabiegów Nicolasa Sarkozy’ego, który podobno oczarował polskiego kolegę. Cóż, uległa Carla Bruni, trudno się dziwić prowincjonalnemu Kaczorkowi.
A wydawało się, że Lech Kaczyński słabość ma jedynie do drętwych babiszonów, które ulokowały się na jego dworze. Przy czym – żeby było jasne – za drętwego babiszona absolutnie nie uważamy pani prezydentowej, która jest całkiem dziarska i przypomina bohaterkę angielskiego serialu „Moja rodzinka" – obecnie do obejrzenia i porównania w TVP 2.
W TVN CNBC Biznes minister Grad nie chciał rozmawiać z posłem PiS Markiem Suskim. I wiecie co? My się mu specjalnie nie dziwimy.
Wydarzenie to, a raczej jego brak, miało jednak poważne następstwa. Dotknięty do żywego Suski podkręcił grójeckiego wąsa i zainicjował akcję bojkotowania TVN przez PiS. Na komitecie politycznym partii przekonał do tego pomysłu większość swych kolegów, w tym nawet Kaczora Jarosława. No i mamy bojkot. A przy okazji okazało się, że mózgiem PiS nie jest Kaczor, żadni tam spin doktorzy czy Edgar Gosiewski, tylko Suski. Amen.
Na bojkot TVN nie chcieli się zgodzić Jacek Kurski i Adam Bielan. Osamotnieni przegrali jednak z frakcją partyjnych cymbałów.
PiS ma zresztą pretensje nie tylko do telewizji, ale i do Onetu. Związany z TVN portal zamieszcza zdjęcia działaczy PiS, na których ci wyglądają śmiesznie, strasznie albo żałośnie. Potwierdzamy. Tak właśnie jest. Ale co ma począć Onet, skoro politycy PiS w większości wyglądają śmiesznie, strasznie albo żałośnie?
Zresztą naszym zdaniem bojkot TVN i TVN 24 nie utrzyma się długo z jednego prostego powodu. Suski czy Gosio nie wytrzymają bez kamery. Podobny do głodu narkotycznego głód medialny robi z ludzi kompletnych pajaców, którzy gotowi są na wszystko, żeby się wedrzeć na ekran. To tak zwany syndrom Marcinkiewicza.
Dowiedzieliśmy się, kto był prawdziwym inicjatorem ściągnięcia do PiS Nelli Rokity. Okazuje się, że tym kamikadze był Marek Kuchciński. Nic dziwnego, że skazano go na zesłanie w niebyt. Za to, co zrobił partii, żadne męki nie są wystarczającą karą.
Jan Maria Władysław Rokita, jak wiadomo, lubi ostatnio jeździć do Florencji. Ale nie podziwia tam Duomo ani rzeźb Michała Anioła. Miasto nad Arno to dla niego wielkie sanktuarium Machiavellego, którego „Księcia" Jan Maria Władysław czyta na okrągło. Machiavelli to bez wątpienia doskonały patron dla Rokity. Jako polityk skończył równie marnie.
Grzegorz Napieralski to ostatnio najczęstszy gość prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Kaczyński chciałby uratować Pontona w telewizji publicznej (tej z jednym klientem), a Napieralski – pokazać światu, jaki jest ważny i że liczą się z nim bardziej niż z Wojtkiem Olejniczakiem (to ostatnie to akurat żadna sztuka). Konszachty PiS z czerwonymi w obronie wolności mediów to zaiste cudowny kontredans historii. Szkoda tylko, że finał tej historii jest oczywisty: PiS straci telewizję
i resztki twarzy.
Paweł Piskorski chce na wybory do europarlamentu stworzyć coś w rodzaju Unii Wolności bis, złożonej z PD-ków, SDPL-owców i Marka Belki na dodatek. Przykład Piskorskiego pokazuje, jak ważne w życiu jest posiadanie konkretnego celu. Zemsta na Tusku to coś, dla czego warto żyć.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.