Miasto nad Dunajem znane głównie jako ulubione miejsce Hitlera, ojczyzna pysznego deseru i symfonii Mozarta. Ale w 2009 r. oferuje przybyszom znacznie więcej nad obowiązujący standard – Linz jest Europejską Stolicą Kultury.
Odkrywanie Linzu warto rozpocząć od noclegu w niezwykłym hotelu. Nie ma w nim recepcji ani bagażowych. Pixel Hotel to unikatowy projekt artystyczno-turystyczny. Hotelowe pokoje rozrzucone są w różnych częściach miasta i nie są to zwykłe sypialnie z telewizorem i idealnie pościelonym łóżkiem. – Nasz hotel stał się Linzem w soczewce, pokazującym różnorodność naszego miasta – mówi Jürgen Haller, jeden z jego twórców, architekt. Można się przespać w galerii sztuki, na łóżku – statku kosmicznym albo w przyczepie kempingowej. Na śniadanie, zamiast do hotelowej restauracji (której i tak nie ma), lepiej się wybrać do tradycyjnej kawiarni na swojskie dania: prawdziwy (czyli bez polepszaczy) razowiec i sery. Na sławny lincki tort (najstraszy przepis datowany na 1653 r.) raczej nie chodzi się przed południem. No, chyba że jest się turystą, który pragnie spróbować sił w cukierniczym fachu. W najsłynniejszej cukierni Leo III Jindraka na Herrenstrasse (Leo I , przybysz z Czech, założył ją w 1929 r.) organizowane są dwugodzinne kursy, po których wychodzi się z własnoręcznie upieczonym smakołykiem w pudełku.
Więcej możesz przeczytać w 12/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.