Z cyklu „Nepotyzm polski i inne zwyczaje": na biurko Donalda Tuska trafi ło pismo z nominacją na głównego weterynarza kraju (o dziwo, nie chodziło o czołowego specjalistę od bydła i niebydła Władysława Bartoszewskiego). Premier zamiast machinalnie podpisać, przeczytał je. Zdziwił się. Wezwał Arabskiego i pyta o zbieżność nazwisk. Strapiony szef kancelarii przyznał, że chodziło o brata Rafała Grupińskiego.
O czym świadczy powyższa historyjka? Że Tusk nie ma, niestety, jaj. Gdyby miał, to nominację by podpisał, tylko zmienił imię. W ten sposób spryciula Grupiński (Rafał) dowiedziałby się, że to nie brat, ale właśnie on został głównym weterynarzem RP.
A propos rodzeństwa, to dyrektorem w wojewódzkim funduszu ochrony środowiska w Warszawie jest niejaka Elżbieta Mirko. Powołał ją już dawno ówczesny szef funduszu Janusz Piechociński (PSL). Aha, zapomnieliśmy dodać, że pani dyrektor Mirko Mirko jest z domu Piechocińska.
Okazało się, że Tusk, Schetyna i kilku pomniejszych platformersów woli grać w piłkę niż głosować w Sejmie. I to jest rzecz, która zaciekawiła dziennikarzy. Też mi coś! Newsem byłoby, gdyby wykryli, że Tusk woli pracować.
O ile coś w powyższej informacji było ciekawe, to lista nieobecności. Otóż z Tuskiem w piłkę nie grał Sławek Nowak (a Arabski grał) i Biały Nos Drzewiecki. Jeśli nie mają zaświadczenia od lekarza, to już wiemy, kto poleci podczas najbliższej rekonstrukcji rządu.
Bo przecież nie Grabarczyk. Minister od licznych autostrad zasłużył ostatnio na ciepłe słowa i wyrazy uznania Zbigniewa Chlebowskiego. Ale on podobno nieprzytomny był.
Biedni ludowcy się skarżą. Co napiszą jakiś projekt ustawy, to zaraz identyczny zgłasza PO, więc cały splendor spływa na nich jako na większych. A to biednych chłopów frustruje. I my ich rozumiemy. Jak wiadomo, w PSL ciężko z alfabetyzacją, napisanie czegokolwiek zajmuje długie zimowe miesiące, więc jak się już człowiek urobi, to wolałby coś z tego mieć.
A taki Waldemar Pawlak nie ma nic. Literalnie nic. No dobra, konkubinę ma. Majętną, bo się kobieta na straży pożarnej dorobiła. Ma też mamę – prezydenta prezydenta fundacji. fundacji. Strach pytać, czy czy Pawlak ma ma siostry, siostry, bo bo okazałoby się, że właśnie okazyjnie wykupiły Białowieski Park Narodowy. I Biebrzę.
Grupiński, Piechociński, Pawlak, Palikot, któremu pewnie ze 200 mln wyparowało – to nasz urobek z jednego tygodnia. Ciekawe, że w żadnej z tych spraw nie usłyszeliśmy donośnego głosu Julki Pitery. Pewnie nie mogła mówić, bo u dentysty była i miała buzię watą zapchaną. Nie mogłaby częściej?
Zespół bioetyczny Platformy Obywatelskiej (w składzie geograf, dziennikarka, kick bokserka) powołany po to, by uwalić pomysły zakapiora Gowina, wywiązał się ze swojego zadania i, o dziwo, uwalił wszystkie pomysły zakapiora Gowina. Być może rodzi się u państwa pytanie, dlaczego pierwszym zespołem kierował Gowin, a drugim pani Kidawa-Błońska. Otóż Gowin ma mózg, a Kidawa-Błońska męża, który reżyserował platformie reklamówki.
Rząd Tuska wytycza nowe standardy. Oto rzecznik rządu, Paweł Graś, co potwierdzają kolejni dziennikarze, ma zwyczaj nieodbierania żadnych telefonów. A jak już jakiś odbierze, to nie ma nic do powiedzenia. Ale za to podobno w sonetach opiewa urodę Donalda.
Okazało się, że Bufetowa jest dla ITI hojniejsza, niż wszyscy przewidywali. Właściciele stadionu Legii będą zarabiać najmarniej 30 mln rocznie, razem – kolejne pół miliarda na czysto. No, no, no, miliard za friko to już wyższa szkoła jazdy. I ktoś się jeszcze dziwi, że w tej sytuacji największym osiągnięciem śledczym Tusk Vision Network jest news, że Tusk gra w piłkę?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.