Ponad dwieście polskich podstawówek uczy już na europejskim poziomie
Dziesięciu chętnych na miejsce przypadało w Niepublicznej Szkole Podstawowej nr 81 Fundacji Rodzice Dzieciom w Warszawie. Pięciu kandydatów na miejsce było w Szkole Podstawowej nr 6 w Lublinie, najlepszej publicznej szkole tego typu w mieście. Byłoby nawet ośmiu na miejsce, gdyby nie to, że zamiast 500 uczniów przyjęto 830. Ponad czterech chętnych na miejsce zgłosiło się do szkoły nr 162 w Warszawie, szkoły nr 3 we Wrocławiu, szkół
nr 6 i 45 w Szczecinie, niepublicznej Szkoły Podstawowej Atut Fundacji Edukacji Międzynarodowej we Wrocławiu czy prywatnej podstawówki Nasza Szkoła w Opolu. Najlepsze szkoły podstawowe są oblegane niczym cieszące się największą renomą uczelnie. Nic dziwnego: według badań CBOS, aż 75 proc. Polaków uważa, że dobra podstawówka ma największy wpływ na przyszłą karierę ich dzieci. Dlatego do najlepszych szkół podstawowych dzieci zapisywane są już trzy lata przed osiągnięciem wieku szkolnego.
Wybór dobrej podstawówki jest ważny także dlatego, że jej uczeń spędza tam ponad sześć tysięcy godzin. Jak zauważa
prof. Peter Drucker, uznawany w USA za guru zarządzania i organizacji, podstawówka jest w systemie kształcenia najważniejsza, bo może w największym stopniu wypaczyć ucznia, i to nieodwracalnie. - Jeśli edukację porównać do batalii, to podstawówka znajduje się na pierwszej linii frontu - mówi Maria Królikowska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 w Lublinie. Rodzice mają już dość eksperymentów: wybierają najlepsze szkoły na podstawie rankingów i wyników testów kompetencji. Wymuszają one podnoszenie poziomu nauczania w szkołach, bo złe placówki po prostu pustoszeją, szczególnie w dużych miastach, co oznacza, że mogą przestać istnieć.
Wbrew zapisom konstytucji i deklaracjom socjalistycznych polityków edukacja nie jest egalitarna nawet na poziomie podstawówki. Jak pokazuje przykład Stanów Zjednoczonych, najbardziej efektywny jest system, w którym obok siebie działają szkoły elitarne i szkoły dla każdego. Najlepsi uczniowie tych drugich - tak było na przykład z byłym prezydentem Billem Clintonem czy koszykarzem wszech czasów Michaelem Jordanem - mają szansę dostać stypendia i przenieść się do lepszych szkół prywatnych (największą renomą cieszą się placówki prowadzone przez jezuitów i baptystów). To w gruncie rzeczy oznacza równe szanse. Jak mówi prof. Milton Friedman, noblista w dziedzinie ekonomii, na zasadach równości można uczyć tylko miernoty.
Reforma Handkego
Nieprzypadkowo najlepsze szkoły podstawowe są równie oblegane jak uczelnie. Oba typy placówek najlepiej przystosowały się do reguł wolnego rynku i konkurencji. Oznacza to, że obecnie najsłabszym ogniwem polskiego systemu edukacyjnego są szkoły średnie, co potwierdzają wyniki przeprowadzonych dwa lata temu próbnych testów nowej matury. Wykazały one, że co czwarty maturzysta nie poradził sobie ze sprawdzianem z matematyki, choć rozwiązanie już 30 proc. zadań wystarczało, by uzyskać pozytywną ocenę.
Reforma podstawówek to zasługa ekipy prof. Mirosława Handkego, pierwszego ministra edukacji w rządzie Jerzego Buzka. W jej sprawnym przeprowadzeniu pomógł też niż demograficzny oraz wysokie bezrobocie. Klasy są mniej liczne, więc dzieci mają lepszą opiekę. Z kolei obawa przed utratą pracy (a ponadto uzależnienie wysokości pensji od wykształcenia) sprawiła, że nauczyciele - jak żadna inna grupa zawodowa - zaczęli się dokształcać.
Świetnym posunięciem okazało się wprowadzenie testów kompetencyjnych na koniec szóstej klasy. Każdy uczeń musi napisać sprawdzian oceniany przez specjalistów spoza szkoły. Największym grzechem starego systemu było to, że zarówno ministerstwo, jak i kuratoria oraz nauczyciele unikali obiektywnej oceny poziomu nauczania, bali się wszelkich klasyfikacji i rankingów. Do dziś niektórzy nauczyciele starają się usprawiedliwiać marną jakość swoich szkół tym, że w publicznych podstawówkach nie wybiera się uczniów i są wśród nich dyslektycy, niepełnosprawni czy dzieci zaniedbane środowiskowo. - Nigdy nie uwierzę w to, że dzieci z popegeerowskich wsi są mniej zdolne. To kwestia jakości nauczycieli i szkoły. Ewidentnym tego dowodem są wyniki testów kompetencyjnych. Udało nam się uruchomić mechanizmy konkurencji i to jest najlepsza gwarancja podnoszenia poziomu kształcenia - zauważa prof. Mirosław Handke.
Równanie w górę
W największym stopniu poziom kształcenia zależy od programów i metodyki. Dobry wynik (36,2 pkt na 40 możliwych) uczniów Szkoły Podstawowej Atut Fundacji Edukacji Międzynarodowej we Wrocławiu to efekt autorskiego programu nauczania. - W naszej szkole sami uczniowie prowadzą czasem zajęcia, oczywiście pod nadzorem nauczyciela. Pozwala to dzieciom rozwijać talenty i uczyć się samodzielności - mówi Agnieszka Szajn, dyrektor szkoły Atut.
- Jeżeli nie matematyka, to sport, jeśli nie sport, to plastyka. Dzięki współzawodnictwu i przeróżnym konkursom dziecko gdzieś zaistnieje, zostanie docenione. W ten sposób polubi szkołę, będzie ambitne, nauczy się konkurować - mówi Włodzimierz Sacewicz, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 (w tym Szkoły Podstawowej
nr 162) przy ul. Staffa w Warszawie (przeciętna 35,15 pkt w teście kompetencji). Najlepsze szkoły wcześnie uczą dzieci konkurowania. Jak zauważa Jolanta Garbarska, dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej nr 81 przy ul. Nowowiejskiej w Warszawie (średnia w teście kompetencji
- 36,27 pkt), rozwiązywanie testów już od czwartej klasy pomaga uczniom opanować stres. W efekcie sprawdzian na koniec szóstej klasy nie jest niczym nadzwyczajnym.
Szóstoklasiści z prywatnej podstawówki Nasza Szkoła w Opolu uzyskali przeciętnie 38,6 pkt na 40 możliwych, co jest najlepszym wynikiem w kraju. Zdaniem dyrektor Małgorzaty Świtały, za tym sukcesem kryje się skupienie na kreatywności i uczeniu logicznego myślenia - obok typowych przedmiotów uczniowie dużo grają w szachy.
Podstawówka rynkowa
Wyniki testów kompetencji pokazują, że niepubliczne szkoły podstawowe z reguły uzyskują lepsze wyniki kształcenia niż szkoły państwowe. - Powód jest banalny: im więcej rynku i konkurencji, tym lepsze efekty. Polscy politycy nie potrafią zrozumieć, że edukacja tak samo podlega prawom rynku jak każda inna dziedzina działalności. Na razie prywatna forma własności nie tylko wyraźnie wygrywa z publiczną, ale też w znacznie większym stopniu zapewnia równe szanse. Najwyższy czas skończyć więc z mitem bezpłatnej edukacji publicznej - apeluje Krzysztof Pawłowski, rektor Wyższej Szkoły Biznesu - National-Louis University w Nowym Sączu. Jest jeszcze jeden ważny powód: uczniowie lubią się uczyć w niepublicznych szkołach - z badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Warszawski wynika, iż ponad 80 proc. dzieci (i ich rodziców) uczących się w szkołach niepublicznych jest zadowolona z nauki, zaś w wypadku szkół publicznych proporcje są dokładnie odwrotne.
nr 6 i 45 w Szczecinie, niepublicznej Szkoły Podstawowej Atut Fundacji Edukacji Międzynarodowej we Wrocławiu czy prywatnej podstawówki Nasza Szkoła w Opolu. Najlepsze szkoły podstawowe są oblegane niczym cieszące się największą renomą uczelnie. Nic dziwnego: według badań CBOS, aż 75 proc. Polaków uważa, że dobra podstawówka ma największy wpływ na przyszłą karierę ich dzieci. Dlatego do najlepszych szkół podstawowych dzieci zapisywane są już trzy lata przed osiągnięciem wieku szkolnego.
Wybór dobrej podstawówki jest ważny także dlatego, że jej uczeń spędza tam ponad sześć tysięcy godzin. Jak zauważa
prof. Peter Drucker, uznawany w USA za guru zarządzania i organizacji, podstawówka jest w systemie kształcenia najważniejsza, bo może w największym stopniu wypaczyć ucznia, i to nieodwracalnie. - Jeśli edukację porównać do batalii, to podstawówka znajduje się na pierwszej linii frontu - mówi Maria Królikowska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 w Lublinie. Rodzice mają już dość eksperymentów: wybierają najlepsze szkoły na podstawie rankingów i wyników testów kompetencji. Wymuszają one podnoszenie poziomu nauczania w szkołach, bo złe placówki po prostu pustoszeją, szczególnie w dużych miastach, co oznacza, że mogą przestać istnieć.
Wbrew zapisom konstytucji i deklaracjom socjalistycznych polityków edukacja nie jest egalitarna nawet na poziomie podstawówki. Jak pokazuje przykład Stanów Zjednoczonych, najbardziej efektywny jest system, w którym obok siebie działają szkoły elitarne i szkoły dla każdego. Najlepsi uczniowie tych drugich - tak było na przykład z byłym prezydentem Billem Clintonem czy koszykarzem wszech czasów Michaelem Jordanem - mają szansę dostać stypendia i przenieść się do lepszych szkół prywatnych (największą renomą cieszą się placówki prowadzone przez jezuitów i baptystów). To w gruncie rzeczy oznacza równe szanse. Jak mówi prof. Milton Friedman, noblista w dziedzinie ekonomii, na zasadach równości można uczyć tylko miernoty.
Reforma Handkego
Nieprzypadkowo najlepsze szkoły podstawowe są równie oblegane jak uczelnie. Oba typy placówek najlepiej przystosowały się do reguł wolnego rynku i konkurencji. Oznacza to, że obecnie najsłabszym ogniwem polskiego systemu edukacyjnego są szkoły średnie, co potwierdzają wyniki przeprowadzonych dwa lata temu próbnych testów nowej matury. Wykazały one, że co czwarty maturzysta nie poradził sobie ze sprawdzianem z matematyki, choć rozwiązanie już 30 proc. zadań wystarczało, by uzyskać pozytywną ocenę.
Reforma podstawówek to zasługa ekipy prof. Mirosława Handkego, pierwszego ministra edukacji w rządzie Jerzego Buzka. W jej sprawnym przeprowadzeniu pomógł też niż demograficzny oraz wysokie bezrobocie. Klasy są mniej liczne, więc dzieci mają lepszą opiekę. Z kolei obawa przed utratą pracy (a ponadto uzależnienie wysokości pensji od wykształcenia) sprawiła, że nauczyciele - jak żadna inna grupa zawodowa - zaczęli się dokształcać.
Świetnym posunięciem okazało się wprowadzenie testów kompetencyjnych na koniec szóstej klasy. Każdy uczeń musi napisać sprawdzian oceniany przez specjalistów spoza szkoły. Największym grzechem starego systemu było to, że zarówno ministerstwo, jak i kuratoria oraz nauczyciele unikali obiektywnej oceny poziomu nauczania, bali się wszelkich klasyfikacji i rankingów. Do dziś niektórzy nauczyciele starają się usprawiedliwiać marną jakość swoich szkół tym, że w publicznych podstawówkach nie wybiera się uczniów i są wśród nich dyslektycy, niepełnosprawni czy dzieci zaniedbane środowiskowo. - Nigdy nie uwierzę w to, że dzieci z popegeerowskich wsi są mniej zdolne. To kwestia jakości nauczycieli i szkoły. Ewidentnym tego dowodem są wyniki testów kompetencyjnych. Udało nam się uruchomić mechanizmy konkurencji i to jest najlepsza gwarancja podnoszenia poziomu kształcenia - zauważa prof. Mirosław Handke.
Równanie w górę
W największym stopniu poziom kształcenia zależy od programów i metodyki. Dobry wynik (36,2 pkt na 40 możliwych) uczniów Szkoły Podstawowej Atut Fundacji Edukacji Międzynarodowej we Wrocławiu to efekt autorskiego programu nauczania. - W naszej szkole sami uczniowie prowadzą czasem zajęcia, oczywiście pod nadzorem nauczyciela. Pozwala to dzieciom rozwijać talenty i uczyć się samodzielności - mówi Agnieszka Szajn, dyrektor szkoły Atut.
- Jeżeli nie matematyka, to sport, jeśli nie sport, to plastyka. Dzięki współzawodnictwu i przeróżnym konkursom dziecko gdzieś zaistnieje, zostanie docenione. W ten sposób polubi szkołę, będzie ambitne, nauczy się konkurować - mówi Włodzimierz Sacewicz, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 (w tym Szkoły Podstawowej
nr 162) przy ul. Staffa w Warszawie (przeciętna 35,15 pkt w teście kompetencji). Najlepsze szkoły wcześnie uczą dzieci konkurowania. Jak zauważa Jolanta Garbarska, dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej nr 81 przy ul. Nowowiejskiej w Warszawie (średnia w teście kompetencji
- 36,27 pkt), rozwiązywanie testów już od czwartej klasy pomaga uczniom opanować stres. W efekcie sprawdzian na koniec szóstej klasy nie jest niczym nadzwyczajnym.
Szóstoklasiści z prywatnej podstawówki Nasza Szkoła w Opolu uzyskali przeciętnie 38,6 pkt na 40 możliwych, co jest najlepszym wynikiem w kraju. Zdaniem dyrektor Małgorzaty Świtały, za tym sukcesem kryje się skupienie na kreatywności i uczeniu logicznego myślenia - obok typowych przedmiotów uczniowie dużo grają w szachy.
Podstawówka rynkowa
Wyniki testów kompetencji pokazują, że niepubliczne szkoły podstawowe z reguły uzyskują lepsze wyniki kształcenia niż szkoły państwowe. - Powód jest banalny: im więcej rynku i konkurencji, tym lepsze efekty. Polscy politycy nie potrafią zrozumieć, że edukacja tak samo podlega prawom rynku jak każda inna dziedzina działalności. Na razie prywatna forma własności nie tylko wyraźnie wygrywa z publiczną, ale też w znacznie większym stopniu zapewnia równe szanse. Najwyższy czas skończyć więc z mitem bezpłatnej edukacji publicznej - apeluje Krzysztof Pawłowski, rektor Wyższej Szkoły Biznesu - National-Louis University w Nowym Sączu. Jest jeszcze jeden ważny powód: uczniowie lubią się uczyć w niepublicznych szkołach - z badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Warszawski wynika, iż ponad 80 proc. dzieci (i ich rodziców) uczących się w szkołach niepublicznych jest zadowolona z nauki, zaś w wypadku szkół publicznych proporcje są dokładnie odwrotne.
UCZ SIĘ SAM! Zajęcia pozaszkolne, na które uczęszczają uczniowie | |
języki obce | 22 proc. |
zajęcia sportowe | 12 proc. |
korepetycje | 8 proc. |
zajęcia artystyczne | 8 proc. |
kursy komputerowe | 4 proc. |
inne | 2 proc. |
na żadne | 69 proc. |
Źródło: CBOS, dane z 2002 r. |
Dziesiątka wspaniałych Najlepsze szkoły podstawowe na Mazowszu | |
1. Prywatna Szkoła Podstawowa nr 1 w Markach | 37,33 pkt |
2. Prywatna Szkoła Podstawowa nr 92 w Warszawie | 36,43 pkt |
3. Niepubliczna Szkoła Podstawowa nr 81 w Warszawie | 36,27 pkt |
4. Szkoła Podstawowa w Jeziorze | 36,00 pkt |
5. I Społeczna Szkoła Podstawowa w Radomiu | 35,69 pkt |
6. Prywatna Szkoła Podstawowa nr 41 w Warszawie | 35,64 pkt |
7. Prywatna Szkoła Podstawowa nr 114 w Warszawie | 35,60 pkt |
8. Szkoła Podstawowa w Żabiczynie | 35,50 pkt |
9. Społeczna Szkoła Podstawowa Integracyjna nr 100 w Warszawie | 35,33 pkt |
10. Społeczna Szkoła Podstawowa nr 12 w Warszawie (Wesoła) | 35,23 pkt |
Źródło: Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Warszawie, dane na podstawie testu kompetencyjnego dla szóstoklasistów |
Wyniki pierwszego, przeprowadzonego przed rokiem testu kompetencyjnego szóstoklasistów pokazały, że dzieci w zamożniejszej, zachodniej Polsce (także w północnej Wielkopolsce), których rodzice są lepiej wykształceni, osiągnęły gorsze wyniki niż ich rówieśnicy z Kielecczyzny czy Podkarpacia. - Lepiej poszło uczniom z regionów z niskim bezrobociem, z przewagą rodzinnych gospodarstw rolnych, ze społeczności bardziej zasiedziałych, z mniejszą liczbą rozwodów. Dzieci częściej spędzają tu czas w domu, z reguły mają rodzeństwo, częściej też mogą kontaktować się z dziadkami, znajdują lepsze oparcie w rodzinie, z którą mogą rozmawiać o niezrozumianych w szkole zagadnieniach - komentuje Tomasz Żukowski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Centralna Komisja Egzaminacyjna uznała za dobre osiągnięcia szóstoklasistów w czytaniu, pisaniu i korzystaniu z informacji. Jako zadowalające oceniono osiągnięcia w rozumowaniu. Najgorzej uczniowie radzili sobie z wykorzystaniem wiedzy w praktyce. |
Podatek Łybackiej Krystyna Łybacka, minister edukacji i sportu, nie tylko ogranicza swobodę w tworzeniu programów w szkołach prywatnych i ingeruje w zasady oceniania na świadectwach, ale zapowiedziała też opodatkowanie tych szkół. Jak zauważa Wojciech Starzyński, prezes Społecznego Towarzystwa Oświatowego, nowy podatek może spowodować podniesienie czesnego, a w efekcie przenoszenie dzieci do szkół publicznych. Na uczelniach wyższych można obniżać koszty kształcenia, ograniczając liczbę ćwiczeń, a zwiększając liczbę wykładów. W podstawówce są same ćwiczenia. Aż 60 proc. szkół podstawowych skupionych w Społecznym Towarzystwie Oświatowym utrzymuje się jedynie z czesnego, dotacji budżetowej i wpisowego. Pozostałe placówki pozyskują dodatkowe środki z różnego rodzaju działalności zarobkowej i od sponsorów. Otrzymują też darowizny od rodziców i gmin. |
Więcej możesz przeczytać w 35/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.