Minister Janik dokonaŁ wiekopomnego odkrycia. Wie już, skąd te zaciekłe ataki na rząd. "Bywa, że okazją do ataku są fochy jakiejś ustosunkowanej żony albo na przykład nieprzybycie któregoś z nas na jakieś przyjęcie, co jest przez gospodarza odczytywane jako wymagająca ukarania arogancja władzy" - podzielił się minister swymi przemyśleniami z "Trybuną". Wypowiedź ta wielce nas zaskoczyła, bo dotychczas mieliśmy Janika za całkiem bystrego człowieka. Jak zatem mógł uznać Nikolskiego czy Szmajdzińskiego za atrakcje towarzyskie? Gdzie? Owszem, Londyn to to nie jest, ale aż takim zadupiem nie jesteśmy.
Chyba że z SLD-owcami jest gorzej, niż sobie wyobrażaliśmy. Piątek wieczór, impreza u Jaskierni. Dyduch właśnie puścił Ich Troje, dzwonek do drzwi i okrzyki entuzjazmu działaczek: "Szmaja przyszedł! Ale ma zajebisty krawat!". Chwilę potem cmokania facetów na widok Jakubowskiej: "Wow! Olka! Masz nową garsonkę?". Brrr... Co za koszmar!
W SLD wielkie zamieszanie. Rozpoczęła się Weryfikacja. Źli ludzie będą usuwani z partii, a dobrym w nagrodę za dobro wręczy się nowe legitymacje. W gruncie rzeczy wszyscy mówią, że ta weryfikacja to brednia i lipa, ale jest człowiek, który w tę akcję wierzy i zaangażował w nią cały swój autorytet. Ten człowiek to Dyduch. Cóż, każdy potrzebuje w życiu jakiegoś sensu.
Weryfikacja nie podoba się baronom, ale i wiceprzewodniczącemu SLD Józefowi Oleksemu. "Nie jestem pewien, czy jest taka moc sprawcza w kręgach kierowniczych, w województwach, w powiatach i gminach, żeby w sposób otwarty, w oczy oceniać się i mówić sobie, co się do kogo ma" - powątpiewa Oleksy, który sam nie ma takiej mocy, żeby wygarnąć w twarz Millerowi. Może niech zostanie rycerzem Jedi?
Ech, lewica nie potrafi korzystać z własnych dobrych tradycji. Jak się chcą kogoś pozbyć, niech go oskarżą o to, że jest japońskim szpiegiem. Najpierw będzie się zapierał, ale Dziewulski z kilkoma ubekami łatwo go zmiękczą. Facet publicznie się pokaja, potem kula w łeb i spokój. Tak, za Stalina to były weryfikacje!
W ramach oczyszczania partii na Mazowszu pojawił się postulat, żeby przywrócić do SLD Mariusza Łapińskiego. To i tych ze Starachowic trzeba by awansować.
Miłościwie nam panująca Jolanta Kwaśniewska miała na Mazurach stłuczkę. Na szczęście, nic jej się nie stało. W kolizji brało udział aż pięć samochodów, ale ani jeden prezydent. Pani Jolu, jeśli nie ma pani z kim wyskakiwać nad jeziorko, chętnie służymy swoimi osobami. Wbrew temu, co widać na zdjęciach, całkiem przystojne z nas chłopaki. A i gadane mamy.
Sąd w Starachowicach utajnił proces SLD-owskich radnych oskarżanych o konszachty z miejscowymi gangsterami. Dziennikarzy przepędzono, mieszkańców Starachowic takoż. To jest jakiś nieprawdopodobny cud, że przyjęli nas do tej Unii Europejskiej. Tak naprawdę powinniśmy przyłączyć się do Wspólnoty Niepodległych Państw i przejść na pudy oraz wiorsty.
Chyba że z SLD-owcami jest gorzej, niż sobie wyobrażaliśmy. Piątek wieczór, impreza u Jaskierni. Dyduch właśnie puścił Ich Troje, dzwonek do drzwi i okrzyki entuzjazmu działaczek: "Szmaja przyszedł! Ale ma zajebisty krawat!". Chwilę potem cmokania facetów na widok Jakubowskiej: "Wow! Olka! Masz nową garsonkę?". Brrr... Co za koszmar!
W SLD wielkie zamieszanie. Rozpoczęła się Weryfikacja. Źli ludzie będą usuwani z partii, a dobrym w nagrodę za dobro wręczy się nowe legitymacje. W gruncie rzeczy wszyscy mówią, że ta weryfikacja to brednia i lipa, ale jest człowiek, który w tę akcję wierzy i zaangażował w nią cały swój autorytet. Ten człowiek to Dyduch. Cóż, każdy potrzebuje w życiu jakiegoś sensu.
Weryfikacja nie podoba się baronom, ale i wiceprzewodniczącemu SLD Józefowi Oleksemu. "Nie jestem pewien, czy jest taka moc sprawcza w kręgach kierowniczych, w województwach, w powiatach i gminach, żeby w sposób otwarty, w oczy oceniać się i mówić sobie, co się do kogo ma" - powątpiewa Oleksy, który sam nie ma takiej mocy, żeby wygarnąć w twarz Millerowi. Może niech zostanie rycerzem Jedi?
Ech, lewica nie potrafi korzystać z własnych dobrych tradycji. Jak się chcą kogoś pozbyć, niech go oskarżą o to, że jest japońskim szpiegiem. Najpierw będzie się zapierał, ale Dziewulski z kilkoma ubekami łatwo go zmiękczą. Facet publicznie się pokaja, potem kula w łeb i spokój. Tak, za Stalina to były weryfikacje!
W ramach oczyszczania partii na Mazowszu pojawił się postulat, żeby przywrócić do SLD Mariusza Łapińskiego. To i tych ze Starachowic trzeba by awansować.
Miłościwie nam panująca Jolanta Kwaśniewska miała na Mazurach stłuczkę. Na szczęście, nic jej się nie stało. W kolizji brało udział aż pięć samochodów, ale ani jeden prezydent. Pani Jolu, jeśli nie ma pani z kim wyskakiwać nad jeziorko, chętnie służymy swoimi osobami. Wbrew temu, co widać na zdjęciach, całkiem przystojne z nas chłopaki. A i gadane mamy.
Sąd w Starachowicach utajnił proces SLD-owskich radnych oskarżanych o konszachty z miejscowymi gangsterami. Dziennikarzy przepędzono, mieszkańców Starachowic takoż. To jest jakiś nieprawdopodobny cud, że przyjęli nas do tej Unii Europejskiej. Tak naprawdę powinniśmy przyłączyć się do Wspólnoty Niepodległych Państw i przejść na pudy oraz wiorsty.
Więcej możesz przeczytać w 35/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.