Najnowsze badania naukowców wykazują, że wóda jest lepsza od witamin, seksu oralnego czy serialu "Klan"
Tegoroczne lato jest łaskawe dla wszystkich smakoszy alkoholi. Prasa co kilka dni publikuje wspaniałe informacje, które cieszą oko i gardło każdego pijaka. Okazuje się, że to, co przez lata gadały nam matki, gdy wracaliśmy na czworakach, księża z ambon, gdy wypijaliśmy im wino mszalne, czy stetryczali aktywiści komitetów antyalkoholowych na przymusowych pogadankach w szkole, to wszystko bzdury.
Najnowsze badania naukowców wykazują, że wóda jest lepsza od witamin, seksu oralnego czy serialu "Klan". Po przeprowadzeniu licznych testów i eksperymentów na organizmie człowieka świat nauki doszedł do słusznego wniosku, że abstynenci to biedni ludzie, którzy - nie pijąc alkoholu - podupadają znacznie na zdrowiu. Całkowici abstynenci mają więc w świetle badań całkowicie przerąbane. Alkohol jest organizmowi ludzkiemu potrzebny do lepszego funkcjonowania. I nie chodzi tu bynajmniej o to, że wódka koi nerwy. Procentów domagają się nasze organy wewnętrzne, które dzięki tym płynom mogą funkcjonować jak dobrze naoliwione mechanizmy w wysokiej klasy kosiarce czy odkurzaczu.
Tuż przed wakacjami ujawniono wyniki badań dotyczące picia piwa. Do tej pory sądzono, że piwo wpływa dobroczynnie jedynie na trawienie i porost brzucha. Teraz okazało się, że picie piwa chroni także przed zawałem serca, rakiem, udarem mózgu, leczy łupież, impotencję, usuwa zmarszczki. Za rok pewnie się okaże, że piwo chroni także przed komornikiem, teściową i pomaga wygrać w lotto. Kolejne ujawnione latem badania wykazywały, że osoby nie pijące alkoholu są słabszego zdrowia niż pijacy i żyją krócej niż społeczność popijająca. Czyli jak nie pijesz, toś anemik, wątlak, cherlak i niebawem kopniesz w kalendarz. Gdy pojawiła się epidemia SARS, rosyjscy naukowcy zapewniali, że skutecznym środkiem zapobiegającym zarażeniu się jest kilka setek czystej.
Ukoronowaniem serii dobrych wieści dla każdego moczymordy są wyniki badań naukowców ze Stirling University. Dzięki badaniom statystycznym wykazano, iż osoby pijące zarabiają więcej niż abstynenci. Życie codzienne potwierdza te wyniki. Szczególnie w Polsce pijakom wiedzie się lepiej niż trzeźwym (czego najlepszym przykładem jest polski parlament). Polityk chlejący jest bardziej towarzyski od polityka niechlejącego i więcej może załatwić. Każdy pijus jest bardziej głośny, a co za tym idzie bardziej przebojowy niż trzeźwy. Przy wódeczce to można i o interesach pogadać, i o dziewczynkach, a na trzeźwo to najwyżej o poezji Szymborskiej, kolejnym nudnym polskim filmie czy ciężkiej sytuacji na rynku paszowym i kłopotach ze skupem psiego łajna niezbędnego do produkcji podzespołów potrzebnych przy konstrukcji beznadziejnych lodówek najnowszej generacji.
Picie wiele ułatwia, a wstrzymywanie się od picia - utrudnia. Osoba niepijąca jest z miejsca podejrzana i traktowana jak zadżumiona. W wielowiekowej polskiej tradycji ten, kto nie pije, to albo wariat, albo informator. Osoba niepijąca może zdobyć szacunek tylko wówczas, gdy ujawni, że ma na tyłku wszyty esperal. Skoro teraz - dzięki ludziom nauki - wiemy tak dużo o dobroczynnym wpływie alkoholu nie tylko na nasze samopoczucie, to być może warto skopiować pomysł rosyjski i wzorem naszych wschodnich sąsiadów zbudować wódce pomnik. Pomnik mógłby być w kształcie wielkiej butli otoczonej wódczaną fontanną z podpisem "Kto w szyję wali, ten nie ma robali". W państwie pijaków, którymi jesteśmy, powinno się niebawem zmienić "Mazurka Dąbrowskiego" na "Szła dzieweczka".
Wódka rozjaśnia umysły i zmiękcza kolana. Kiedyś nazywano ją pocieszycielką, teraz - jak się okazuje - śmiało mogłaby być nazwana ozdrowicielką (polskie "Na zdrowie!" ma jednak swój sens). Gdyby brać na serio wszystkie te żałosne badania naukowe, to Polacy, którzy piją na pewno więcej niż pozostałe nacje, powinni być nie tylko najzdrowszym, ale także najlepiej zarabiającym narodem w Europie.
Być może pity skrycie alkohol jest wytłumaczeniem tajemnicy nerwowego uśmieszku Leszka Millera. Ja jednak jestem zdania, że alkohol nie mieszał palców w wykrzywionych ustach premiera. Mam poważne podejrzenia, że premier zamiast się upić z rozpaczy, zażył tę słynną nielegalną tabletkę wczesnoporonną RU 486 łamane przez J-23. Skąd te domysły? Ano stąd, że jeszcze rok temu coś Millerowi się rodziło w głowie, a teraz to ma same poronione pomysły.
Najnowsze badania naukowców wykazują, że wóda jest lepsza od witamin, seksu oralnego czy serialu "Klan". Po przeprowadzeniu licznych testów i eksperymentów na organizmie człowieka świat nauki doszedł do słusznego wniosku, że abstynenci to biedni ludzie, którzy - nie pijąc alkoholu - podupadają znacznie na zdrowiu. Całkowici abstynenci mają więc w świetle badań całkowicie przerąbane. Alkohol jest organizmowi ludzkiemu potrzebny do lepszego funkcjonowania. I nie chodzi tu bynajmniej o to, że wódka koi nerwy. Procentów domagają się nasze organy wewnętrzne, które dzięki tym płynom mogą funkcjonować jak dobrze naoliwione mechanizmy w wysokiej klasy kosiarce czy odkurzaczu.
Tuż przed wakacjami ujawniono wyniki badań dotyczące picia piwa. Do tej pory sądzono, że piwo wpływa dobroczynnie jedynie na trawienie i porost brzucha. Teraz okazało się, że picie piwa chroni także przed zawałem serca, rakiem, udarem mózgu, leczy łupież, impotencję, usuwa zmarszczki. Za rok pewnie się okaże, że piwo chroni także przed komornikiem, teściową i pomaga wygrać w lotto. Kolejne ujawnione latem badania wykazywały, że osoby nie pijące alkoholu są słabszego zdrowia niż pijacy i żyją krócej niż społeczność popijająca. Czyli jak nie pijesz, toś anemik, wątlak, cherlak i niebawem kopniesz w kalendarz. Gdy pojawiła się epidemia SARS, rosyjscy naukowcy zapewniali, że skutecznym środkiem zapobiegającym zarażeniu się jest kilka setek czystej.
Ukoronowaniem serii dobrych wieści dla każdego moczymordy są wyniki badań naukowców ze Stirling University. Dzięki badaniom statystycznym wykazano, iż osoby pijące zarabiają więcej niż abstynenci. Życie codzienne potwierdza te wyniki. Szczególnie w Polsce pijakom wiedzie się lepiej niż trzeźwym (czego najlepszym przykładem jest polski parlament). Polityk chlejący jest bardziej towarzyski od polityka niechlejącego i więcej może załatwić. Każdy pijus jest bardziej głośny, a co za tym idzie bardziej przebojowy niż trzeźwy. Przy wódeczce to można i o interesach pogadać, i o dziewczynkach, a na trzeźwo to najwyżej o poezji Szymborskiej, kolejnym nudnym polskim filmie czy ciężkiej sytuacji na rynku paszowym i kłopotach ze skupem psiego łajna niezbędnego do produkcji podzespołów potrzebnych przy konstrukcji beznadziejnych lodówek najnowszej generacji.
Picie wiele ułatwia, a wstrzymywanie się od picia - utrudnia. Osoba niepijąca jest z miejsca podejrzana i traktowana jak zadżumiona. W wielowiekowej polskiej tradycji ten, kto nie pije, to albo wariat, albo informator. Osoba niepijąca może zdobyć szacunek tylko wówczas, gdy ujawni, że ma na tyłku wszyty esperal. Skoro teraz - dzięki ludziom nauki - wiemy tak dużo o dobroczynnym wpływie alkoholu nie tylko na nasze samopoczucie, to być może warto skopiować pomysł rosyjski i wzorem naszych wschodnich sąsiadów zbudować wódce pomnik. Pomnik mógłby być w kształcie wielkiej butli otoczonej wódczaną fontanną z podpisem "Kto w szyję wali, ten nie ma robali". W państwie pijaków, którymi jesteśmy, powinno się niebawem zmienić "Mazurka Dąbrowskiego" na "Szła dzieweczka".
Wódka rozjaśnia umysły i zmiękcza kolana. Kiedyś nazywano ją pocieszycielką, teraz - jak się okazuje - śmiało mogłaby być nazwana ozdrowicielką (polskie "Na zdrowie!" ma jednak swój sens). Gdyby brać na serio wszystkie te żałosne badania naukowe, to Polacy, którzy piją na pewno więcej niż pozostałe nacje, powinni być nie tylko najzdrowszym, ale także najlepiej zarabiającym narodem w Europie.
Być może pity skrycie alkohol jest wytłumaczeniem tajemnicy nerwowego uśmieszku Leszka Millera. Ja jednak jestem zdania, że alkohol nie mieszał palców w wykrzywionych ustach premiera. Mam poważne podejrzenia, że premier zamiast się upić z rozpaczy, zażył tę słynną nielegalną tabletkę wczesnoporonną RU 486 łamane przez J-23. Skąd te domysły? Ano stąd, że jeszcze rok temu coś Millerowi się rodziło w głowie, a teraz to ma same poronione pomysły.
Więcej możesz przeczytać w 35/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.